- A wracając do opowieści… - Podchwyciła Hoshi
- Może teraz ja się tym zajmę… - Mruknął Kakuzu –
Więc...
- Oczywiście!
- Kim! - Kakuzu wydał z siebie dość głośny dzwięk.
- No co? – Spytała czarnowłosa puszczając Hidana
- Czemu ty...!? - Kakuzu wręcz nie mógł wykrztusić z siebie
całego zdania
- No przecież to oczywiste że się zgadzam! - Kim uśmiechnęła
się od ucha do ucha, a Hidan wstał i postawił czarnowłosą do
pionu. Uśmiechnął się do niej rozbrajająco. W tym też jednak
momencie Kakuzu stanął pomiędzy nimi i warknął
- Nie ma mowy! W życiu!
Jednak nim którekolwiek z nich zdążyło zareagować obok nich
pojawiła się A-chan. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała
- Zabiorę go na chwilkę.
Po tych słowach rozwinęła swoje skrzydła i pociągnęła Kakuzu
na drugi koniec pokoju. Hidan i Kim spojrzeli na nich ale nie
słyszeli o czym rozmawiali. Widzieli tylko że ostro się
sprzeczają. W pewnym momencie A-chan przywaliła starszemu z
rodzeństwa Okami w głowę i wydarła się na niego. Wyglądała na
mega wkurzoną, bo Kakuzu aż się zamknął. Gdy A-chan skończyła
mu prawić kazanie ten zrobił dziwnie zamyśloną minę a potem
odwrócił się do niej, uśmiechnął się i ku wielkiemu
zaskoczeniu Kim i Hidana przytulił A-chan. Nie wiadomo czy
spowodowała to spora dawka alkoholu czy coś innego. Ale zapewne to
pierwsze. W każdym razie po chwili ją puścił i poczochrał jej
włosy niczym starszy brat. W normalnych warunkach A-chan
najprawdopodobniej by mu przywaliła, ale zważając na to że była
upita i do tego w sporym szoku to nie zrobiła nic. Kakuzu już po
chwili podbiegł do Kim i złapał ją za rękę, a później
odprowadził na bok. Zakręcił nią niczym baletnicą i przytulił.
- Jeśli naprawdę tego chcesz… niech będzie.
- Co się stało że tak nagle zmieniłeś zdanie? – Spytała
zaskoczona
- Wiesz… - Kakuzu spojrzał ponad ramieniem Kim na stojącą
dalej A-chan i uśmiechnął się – Powiedzmy, że mamy tu takiego
irytującego chochlika który przekonał mnie do zmiany zdania
- Irytującego…? - Mruknęła Arissa z niedowierzaniem, gry
Kakuzu przerwał opowieść
- Chochlika!? - Dokończył Senshi
Wszyscy byli w niezłym szoku po tym co opowiedział nam Kakuzu. Aż
dziwię się, że nie pominął niektórych faktów. Większość
osób wgapiała się w mojego brata z otwartymi ustami nie wierząc
że naprawdę to zrobił. On sam był bez reszty pochłonięty
oglądaniem swoich własnych butów i zdecydowanie nie był w
nastroju. Za to A-chan uśmiechała się od ucha do ucha. Ale jej
uśmiech był jakiś dziwny. Taki szczery, ale jednak lekko…
złośliwy? Podleciała do niego na tych swoich skrzydłach i zawisła
w powietrzu obok niego (większość wciąż siedziała tak jak się
obudziła).
- Pamiętaj o tym o czym ci powiedziałam. – uśmiechnęła
się do niego szeroko. Ten tylko mruknął coś pod nosem, a A-chan
na to zaśmiała się i poczochrała go po włosach. On spojrzał na
nią zły i lekko zażenowany, a ona tylko wystawiła mu język i
powiedziała
- Oddaje. Ale przytulać cię nie będę
- I całe szczęście – prychnął
- Oj, aż tak mnie nie lubisz? Gdy byłeś pijany zachowywałeś
się zupełnie inaczej. A mówią że po pijaku człowiek pokazuje
swoją prawdziwą naturę. Więc… to chyba wiele mówi, nie?
*szeroki uśmiech*
- A idź w cholerę! - Warknął odwracając wzrok
- Nie ładnie Kazik, nie ładnie. Jak możesz się tak brzydko
do mnie odzywać? - A-chan komicznie pogroziła mu palcem
- Jeszcze chwila a nie ręczę za siebie! - Warknął mój
brat już naprawdę wkurzony
- I co mi zrobisz, przytulisz mnie? - A-chan zachichotała
pod nosem
Mój braciszek spojrzał na nią tak jakby chciał ją zabić
wzrokiem a później oparł głowę na ręce i spojrzał w bok.
- Kazio, no! Nie fochaj się! Bo będę płakać! – Zawyła
niczym dziecko któremu ktoś zabrał cukierki
- Nie obchodzi mnie to – mruknął
- No wiesz co! Ranisz me uczucia! – znów zawyła, ale
uśmiechała się przy tym wesoło
- O ile w ogóle jakieś masz...
A-chan jakby spoważniała. Uśmiech znikł z jej twarzy. Spojrzała
na niego uważnie
- Oczywiście że mam. Chyba to co ci wczoraj powiedziałam
wskazuje na to nie uważasz? I widzę że miałam racje. Jesteś
tchórzem. I do tego totalnym idiotą.
Kakuzu gwałtownie odwrócił się w jej stronę. Był wściekły
- Skończ wreszcie z łaski swojej! Przestań w końcu udawać
że wiesz wszystko o wszystkich i jesteś nieomylna! Wyobraź sobie
że możesz posiadać nie wiadomo jaką moc i wiedzieć naprawdę
dużo rzeczy ale nigdy nie będziesz wiedzieć wszystkiego! Człowiek
uczy się przez całe życie, nie ważne jakie by ono długie nie
było! Daj mi wreszcie spokój i skończ udawać! Doskonale wiem że
za mną nie przepadasz, nie zdziwiłbym się nawet gdybyś mnie
nienawidziła! Więc z łaski swojej zostaw mnie w spokoju!
- Samobójca… - Usłyszałam, ale nawet nie wiedziałam kto
to powiedział. A może powiedziało to kilka osób naraz...? Byłam
w zbyt wielkim szoku by się tym przejmować. A-chan i Kakuzu zawsze
się sprzeczali ale jeszcze nigdy mój braciszek się aż tak na nią
nie zdenerwował. A-chan milczała przez chwilę i tylko patrzyła na
niego wzrokiem bez wyrazu. Po chwili zamknęła oczy a gdy je
otworzyła… strzeliła mojego brata w twarz.
- Co ty nie powiesz, draniu – syknęła
Po tych słowach nie zważając na nic wzniosła się do góry na
swoich skrzydłach i wyfrunęła z pokoju. Gdy opuszczała
pomieszczenie miałam wrażenie że jej oczy… leciutko się
zaszkliły. Kakuzu dotknął policzka na którym został czerwony
ślad, ale nie powiedział nic. Nagle nad Kakuzu stanął Itachi.
Patrzył na niego przez chwilę z góry z dość nieprzyjemnym
wyrazem twarzy. A później stało się coś czego się nie
spodziewałam. Itachi chwycił Kakuzu i przycisnął go do ściany.
Jednak mój brat tylko spojrzał na niego gniewnie i syknął
- Odczep się Uchiha! Nie boję się ciebie, jak chcesz
walczyć, proszę bardzo. Nie mam zamiaru jej przepraszać, sama się
o to prosiła!
- Tyy… jesteś skończonym idiotą – syknął brunet
Kakuzu już chciał coś odpowiedzieć, ale ja go powstrzymałam.
- Kakuzu! Wystarczy! Itachi! Przestańcie! Proszę was,
uspokójcie się!
Itachi odwrócił się i obaj z Kakuzu spojrzeli na mnie. Po chwili
czarnowłosy puścił mojego brata i bez słowa wybiegł, zapewne
poszukać A-chan. Ja spojrzałam na Kakuzu i tylko pokręciłam
głową. Nie powiedziałam nic tylko także wybiegłam z pokoju.
Jednak w tej cholernej sukience którą cały czas miałam na sobie
bardzo niewygodnie się biegło więc zwolniłam. Szukałam A-chan
wszędzie, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Wiem, że gdy chce
potrafi się tak ukryć, że nikt jej nie znajdzie. W końcu
zobaczyłam Itachiego który opierał się o ścianę zrezygnowany.
Wciąż miał na sobie ten piracki strój, ale pozbył się kapelusza
i przepaski oraz haka. Podeszłam do niego i spytałam
- Nie znalazłeś jej?
On spojrzał na mnie i pokręcił głową. Westchnął i powiedział
- Bez obrazy Kim, ale twój brat to skończony kretyn...
- Tak wiem, tym razem i ja się z tym zgodzę. Dzisiaj
stwierdzam, że ty jesteś mądrzejszy! Nie zapominaj, że też
jesteś moim bratem! – Uśmiechnęłam się do niego chcą go
chociaż trochę rozweselić. Kącik jego ust wygiął się
delikatnie ku górze. Westchnął
- Gdzie ona mogła się ukryć?
- Nie wiem czy jest sens dalej jej szukać. Wiesz że gdy chce
potrafi się ukryć tak by nikt jej nie znalazł.
Chociaż w sumie… nasza siedziba jest dość duża. Jest w niej
wiele różnych zakamarków i kryjówek w których A-chan mogłaby
się schować. O ile w ogóle nadal jest w siedzibie. Czułam jednak
że nadal tu gdzieś jest. Problem tylko gdzie. W sumie jest jeszcze
kilka miejsc w których nie sprawdzałam. Raz przez tydzień
siedziała w schowku, nie wiadomo co jeszcze mogła wymyślić. Po za
tym słyszałam o nieużywanej części siedziby która jest dość
mroczna. Idealne miejsce na kryjówkę! Akurat… Zastanawiało mnie
też czemu tak gwałtownie zareagowała na słowa Kakuzu. Ja wiem że
tak naprawdę ona go lubi (tylko po prostu strasznie ją irytuje) i
mogły ją zaboleć jego słowa, ale nigdy nie widziałam żeby
reagowała tak gwałtownie. Naprawdę się zdenerwowała. Tylko czemu
tak zniknęła?
- Kim!
Podskoczyłam na dźwięk głosu Itachiego i spojrzałam na niego
- Mówię do ciebie już od kilku minut. Nad czym się tak
zamyśliłaś?
- Zastanawiałam się gdzie mogła się ukryć A-chan. Nasza
siedziba jest duża. Ma wiele różnych zakamarków. Po za tym czemu
tak zniknęła? Siedzenie samemu jej w ogóle nie pomoże. Gdy jest
się smutnym najlepiej jest z kimś pogadać. Nie ważne że chce się
być samemu. Rozmowa i pocieszenie od drugiej osoby pomogą, a
samotność tylko pogłębi smutek
Itachi spojrzał na mnie unosząc brew i uśmiechając się leciutko
- To trochę dziwnie brzmi z twoich ust
- Co ty, przepraszam bardzo, sugerujesz? – Spytałam unosząc
brew.
- Nic, nic… po prostu… to tobie przeważnie ludzie takich
rad udzielają. A teraz sama je dajesz.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam
- Jak myślisz, kto mnie tego nauczył? Od niej to wszystko
wiem.
Itachi uśmiechnął się do mnie
- Chodźmy więc jej dalej szukać.
Zaglądaliśmy w każdy kąt, wszędzie gdzie się tylko dało, do
każdego schowka. W końcu zawędrowaliśmy do tej zapuszczonej
części siedziby. Było tam trochę upiornie. Ktoś mógłby tu
kiedyś posprzątać. I naprawić światło. Bo ta migająca żarówka
była doprawdy irytująca. W pewnym momencie jednak mało na zawał
nie padłam, bo przede mną wyskoczył olbrzymi pająk! Normalnie to
się robactwa nie boję, ale to coś było wielkości przekarmionego
labradora! Pisnęłam i schowałam się za Itachim. On westchnął i
szybko przegonił to coś.
- Wracajmy, A-chan na pewno tam nie ma, ona boi się pająków.
– powiedziałam dalej się za nim chowając martwiąc się, że ten
mutant wróci.
- Lepiej sprawdzić.
Westchnęłam. Jak zwykle miał racje.
Tak więc ruszyliśmy dalej. Otworzyliśmy drzwi jakiegoś
pomieszczenia, ale jedyne co nas przywitało to pełno kurzu i wybite
okno. Oraz silny wiatr, bo na zewnątrz lało. Nagle usłyszałam
grzmot, a zaraz potem niebo przecięła błyskawica. Szybko zamknęłam
drzwi, a później zasłoniłam sobie uszy i zacisnęłam oczy
- Hej, to tylko burza, o co chodzi? - Itachi spojrzał na mnie
uważnie
- Właśnie, burza! Wiem, jestem żałosna ale boję się
burzy... – powiedziałam wzdychając.
- Cierpisz na brontofobię? - Jego brew uniosła się lekko w
zaskoczeniu
- Tak, to żałosne, ale mam tak od dziecka.
- Hej, spokojnie, to wcale nie jest żałosne. – powiedział
uspakajającym głosem, obejmując mnie ramieniem – Strach może
dopaść człowieka pod najróżniejszą postacią. Każdy się
czegoś boi.
- Nawet ty? Jeszcze chyba nie widziałam żebyś się czegoś
bał.
- Ja…? Cóż… jest taka rzecz…
Urwał. Zawahał się i zrobił jakąś dziwną minę. Jednak widząc
moje wyczekujące spojrzenie westchnął i uśmiechając się lekko
-Ja się boję tego, że mógłbym stracić A-chan. Pod
wieloma względami… No i… że mógłbym stracić was. – Po tych
słowach przytulił mnie do siebie mocno. Uśmiechnęłam się lekko
i także go przytuliłam
- To takie urocze… ale nie martw się. Nigdy nas nie
stracisz.
- Mam taką nadzieje… - szepnął. Miałam wrażenie że
jego głos brzmiał jakoś dziwnie, ale może to tylko moja
wyobraźnia. Po chwili puściłam go i znowu ruszyliśmy na
poszukiwania A-chan. Niestety mimo że przeszukaliśmy chyba całą
organizację, to nigdzie jej nie było. Powoli zaczynałam tracić
nadzieje że ją znajdziemy.
- Ona nie chce żebyśmy ją znaleźli. Ukryła się tak że
nigdy jej nie znajdziemy, chyba że sama wyjdzie. - Powiedziałam z
rezygnacją
- Nie chce się poddać. Ona musi gdzieś tu być – W jego
głosie wyczułam determinację
- Ja też nie chcę, ale co my poradzimy? Szukaliśmy już
chyba wszędzie.
Nagle usłyszałam jakiś hałas. Podskoczyłam sądząc że to ten
pająk mutant wrócił, ale nagle przed nami pojawiły się dwie
czupryny. Jedna blond i jedna fioletowa
- Senshi!? Deidara!? A co wy tu robicie? - spytałam
zaskoczona.
- To samo co wy. Szukamy A-chan - Senshi uśmiechnął się
szeroko
Itachi i ja spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się.
- Wszyscy jej szukają. - Dodał Deidara - Kiedy wybiegliście
siedzieliśmy tak trochę zamurowani przez chwilę. Aż nagle Mikeru
nas wszystkich postawił na nogi. Wydarł się na Kakuzu, że
przesadził i powiedział że musimy znaleźć A-chan, bo na pewno
jest smutna i nie powinna być teraz sama. Kakuzu prychnął na te
słowa za co zarobił drugi raz w twarz… tym razem od Arissy.
- Wszyscy stwierdziliśmy że trzeba ją znaleźć. - Senshi
skrzyżował ręce i jakby pokiwał głową do samego siebie - Ja i
Mikeru zrobiliśmy Kakuzu mały wykład i chyba w końcu się mu
głupio zrobiło bo poszedł jej szukać jako pierwszy. Marudząc
przy tym pod nosem, ale jednak. Pain też zaczął marudzić.
Powiedział że jest liderem i ma lepsze rzeczy do roboty niż
szukanie zagubionej duszyczki…
- Dosłownie tak powiedział – dorzucił blondyn
- No ale kiedy Sasori i Zetsu nie chcieli iść jej szukać to
właśnie Pain ich pogonił i w końcu się ruszyli.
- Niesamowite... - Mruknęłam patrząc to na jednego to na drugiego
- Tylko problem w tym że nigdzie nie możemy jej
znaleźć. - Zakończył blondyn
Westchnęłam zrezygnowana. Cała A-chan. Potrafi się ukryć tak że
znaleźć ją można tylko wtedy gdy ona sama tego zechce.
Westchnęłam ponownie jednak na głos powiedziałam
- Trzeba dalej jej szukać. W końcu ją znajdziemy.
Ja i Itachi ruszyliśmy w jedną stronę a blond rodzeństwo w drugą.
Po kilku chwilach wróciliśmy do głównej części siedziby. Nagle
usłyszałam grzmot. Podskoczyłam. Spojrzałam w okno które
znajdowało się niedaleko i zadrżałam. Głupia burza… Itachi
najwyraźniej to zauważył bo spojrzał na mnie kątem oka i
westchnął uśmiechając się pod nosem. Położył mi rękę na
głowie i zmierzwił mi włosy. Spojrzałam na niego lekko oburzona.
Czy on kiedykolwiek da spokój moim włosom? On jednak tylko
uśmiechnął się do mnie i bez słowa ruszył dalej. Westchnęłam
i także uśmiechnęłam się lekko. Szukaliśmy A-chan dalej ale za
chiny nie mogliśmy jej znaleźć. Nie mam pojęcia gdzie mogła się
jeszcze schować. Po godzinie dalszych poszukiwań, które i tak nie
przyniosły żadnych skutków większość osób wróciła do salonu.
Wszyscy już w normalnych strojach i doprowadzeni do porządku. W
samym pomieszczeniu wciąż panował istny chaos, ale jakoś nikt nie
miał ochoty tego aktualnie sprzątać. Rozsiedliśmy się tam w
ciszy. Atmosfera była dość ponura. Oczywiście to nie był
pierwszy raz gdy A-chan gdzieś znika, czy pierwsza kłótnia tutaj,
tym bardziej jeśli chodzi o A-chan i Kakuzu. Jednak nigdy jeszcze
nie pokłócili się, aż tak! Toteż złą atmosferę wyczuwał
każdy. Chociaż nie każdy się tym przejmował. Choćby taki
Sasori, którego to wszystko wydawało się bawić.
- Może… - Odezwał się nieśmiało Senshi po dłuższej chwili
ciszy, a wzrok wszystkich skierował się na niego – Spróbujemy ją
jakoś wywabić z kryjówki?
- Ciekawe w jaki sposób chcesz to zrobić? – Mruknął Deidara
ponuro.
- Może niech Uchiha przebierze się w strój lokaja – Prychnął
Sasori z kpiącym uśmieszkiem, opierając się o kanapę – Jestem
pewniej, że od razu skądś wyskoczy.
Itachi odwrócił się gwałtownie w jego stronę. Już i tak był
zdenerwowany, a komentarz Akasuny go jeszcze bardziej rozdrażnił.
To też wyglądał jakby sekundy dzieliły go od rzucenia się na
Sasoriego. Ale ja położyłam mu rękę na ramieniu i mruknęłam
- Daj spokój, nie warto…
Itachi spojrzał na mnie po czym jeszcze rzucił Akasunie mordercze
spojrzenie. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się tylko kpiąco
Znowu przez chwilę nastała cisza, którą ponownie przerwał Senshi
- Wiecie… chodziło mi o to, że możemy spróbować… jakimś
wabikiem? Czy czymś? – Fioletowowłosy z każdym słowem mówił
coraz ciszej jakby sam uważasz swój pomysł za wyjątkowo głupi.
Nim jednak ktokolwiek zdążył coś powiedzieć na ten temat, znowu
odezwał się Sasori.
- A po co? – Jego kpiący uśmieszek tylko się poszerzył –
Teraz przynajmniej jest tu spokój, gdy ją gdzieś wcięło.
Tym razem Itachi już poderwał się z miejsca, ale w porę udało mi
się go złapać za rękę i pociągnąć z powrotem na siedzenie.
- Czemu dajesz mu się prowokować…? – Mruknęłam do niego
cicho. Itachi przeważnie jest chyba najbardziej opanowaną osobą
tutaj, ale teraz jest zdenerwowany i się martwi. Mimo to trochę
mnie dziwi, że daje mu się aż tak prowokować. Choć sama miałam
ochotę zmiażdżyć ten czerwony łeb Sasoriego jak pomidora.
Akasuna tylko zmrużył oczy nawet na moment nie pozbywając się
tego uśmieszku. Odwrócił się i rzucił jakby w powietrze
-Ta błoga cisza jest doprawdy wspaniała. W sumie…
- ZAMKNIJ SIĘ!
Nastała idealna cisza, a Sasori zamilkł natychmiast. Był nie mniej
zszokowany niż reszta gdyż słowa te padły z ust Deidary. Ręce
blondyna trzęsły się gdy podniósł głowę by wbić spojrzenie w
twarz Sasoriego. Po kim jak po kim ale po Deidarze nikt nie
spodziewał się takiej reakcji względem Sasoriego. Przez chwilę ta
dwójka mierzyła się spojrzeniem, po czym Akasuna prychnął i
wyszedł z pomieszczenia. Deidara tylko zacisnął pięści i
spojrzał po kolei po naszych wciąż zdziwionych twarzach. Westchnął
i oparł czoła na splecionych rękach. Domyślałam się czemu tak
zareagował. Wszystko co się ostatnio stało było dla niego bardzo
trudne. Zresztą dla na wszystkich też. Westchnęłam cicho i
spojrzałam na drzwi do salonu. Gdziekolwiek ukrywa się A-chan, mam
nadzieje że szybko opuści tę kryjówkę.
W końcu skończyło się na tym, że nie uzgodniliśmy praktycznie
nic. Ale stwierdziliśmy, że co nam szkodzi spróbować ją jakoś
wywabić. Więc ja, Itachi, Deidara, Hoshi oraz Senshi, którego to w
końcu był pomysł postanowiliśmy spróbować.
- Macie jakiś pomysł? – Spytałam cicho kiedy po kilkuminutowej
ciszy nikt się nie odezwał. Siedzieliśmy we wciąż pogrążonym w
totalnym chaosie salonie. To że chcieliśmy spróbować to jedno, a
to że nie mieliśmy na to żadnego pomysłu to drugie
- Nie jestem pewien czy jest cokolwiek co mogłoby ją teraz zmusić
do wyjścia z… gdziekolwiek jest – Mruknął ponuro Itachi
wzdychając przy tym cicho
- No – dodał Senshi, drapiąc się w kark – Czasami jest
strasznie uparta
Spojrzałam na niego unosząc jedną brew i z lekkim uśmiechem.
Odwróciłam lekko głowę i mruknęłam jakby do siebie
- I kto to mówi.
Senshi nabrał powietrza chyba starając się wyglądać na
oburzonego, ale nie za bardzo mu to wyszło
- Co ty przepraszam, insynuujesz!?
- Ja? Ależ nic… - Odwróciłam głowę jeszcze bardziej, skrywając
uśmiech.
Senshi wstał gwałtownie
- Sugerujesz, że jestem uparty?! – Wyglądał jakby nadludzkim
wysiłkiem woli starał się grać oburzonego, a tak naprawdę miał
ochotę się roześmiać. Uniosłam ręce w obronnym geście
- Ty to powiedziałeś, nie ja
- Hej, uspokójcie się –Mruknął Deidara, chociaż miałam
wrażenie, że też się lekko uśmiecha.
- Tak? A to dlaczego? – Senshi wystawił mu język uśmiechając
się szeroko, po czym rzucił w niego poduszką. Oczywiście Deidara
nie miał najmniejszych problemów ze złapaniem jej.
- I co ty chciałeś tym zrobić? Połaskotać mnie? – zakpił
blondyn, a Hoshi parsknęła śmiechem
- Proszę, moglibyście się skupić? – Przerwał nam Itachi z
ponurą miną. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko
- Wiesz, ze wszyscy się martwimy, ale nie możemy ciągle być tacy
ponurzy. Gdyby A-chan nas teraz widziała to pewnie by się do nas
przyłączyła
- I najprawdopodobniej zaczęła by mi dogryzać – Senshi zamachał
ręką z szerokim uśmiechem – Ale już się do tego
przyzwyczaiłem.
Nagle fioletowowłosy podskoczył i klasnął w ręce
- Hej myślicie, że moglibyśmy ją w taki sposób wywabić? Może
naprawdę będzie chciała się do nas przyłączyć!?
Hoshi spojrzała na niego unosząc jedną brew i uśmiechając się
pobłażliwie
- Nie sądzę by to zadziałało. No chyba, że przebierzemy cię w
jakąś sukienkę. Wtedy na pewno padłaby ze śmiechu
Senshiemu w jednej chwili mina zrzedła. Nagle zrobił się cały
blady i jakby zaczął drżeć na samą myśl. A ja wybuchłam
śmiechem. Zresztą nie tylko ja. Nawet Itachi się lekko uśmiechnął.
Senshi usiadł z powrotem i się już nie odezwał. A minę miał
taką jakby już ktoś przebrał go w sukienkę. Cóż nie wiem czy
by to zadziałało, ale jednego jestem pewna. Byłby to komiczny
widok. W rezultacie nie wpadliśmy
na żaden sensowny pomysł. Skończyło się na tym, że po prostu
zaczęliśmy chodzić po siedzibie i ją wołać mając nikłą
nadzieję, że może wyjdzie. Doszło nawet do tego, że Senshi
zaczął wołać „kici, kici” za co zarobił w łeb od Itachiego,
a ja I Hoshi parsknęłyśmy śmiechem. Oraz stało się to, że
chwilę później na głowie Senshiego wylądowała Yoru, wczepiając
się w jego włosy łapami. Fioletowowłosy zaczął biegać i
wrzeszczeć po całym korytarzu, a ja wręcz płakałam ze śmiechu.
Hoshi oparła rękę o ścianę i zgięła się cała drżąc i
próbując opanować śmiech. Deidara kręcił głową z
niedowierzaniem i co chwila parskał śmiechem, natomiast Itachi
patrzył jak Senshi biega w tę i z powrotem z dość dziwną miną.
Wyglądał jakby nie wiedział czy może mu pomóc czy jednak
zostawić go jeszcze chwilę tak jak jest. Znając moce A-chan to
pewnie nas teraz obserwuje i nie uwierzę w to, że też nie płacze
ze śmiechu. Gdziekolwiek jest. Gdy właśnie rozmyślałam na ten
temat usłyszałam cichy śmiech który z każdą chwilą stawał się
coraz głośniejszy. Po reakcjach wszystkich wiedziałam, że oni też
to słyszeli. Nawet Senshi któremu udało się ściągnąć kota z
głowy i teraz obolały trzymał ją w wyciągniętych rękach.
Spojrzeliśmy po sobie po czym bez zastanowienia ruszyliśmy w stronę
źródła tego dźwięku. Bo wszyscy doskonale wiedzieliśmy czyj to
był śmiech. W końcu dotarliśmy pod drzwi zza których dochodził
ten dźwięk. Natychmiast je otworzyliśmy i nagle dało się słyszeć
zdziwiony krzyk przynajmniej kilku głosów
- A-chan!?
- A-chan!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz