INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

sobota, 3 grudnia 2016

073. "Co ty nie powiesz, draniu"

- A wracając do opowieści… - Podchwyciła Hoshi
- Może teraz ja się tym zajmę… - Mruknął Kakuzu – Więc...



- Oczywiście!
- Kim! - Kakuzu wydał z siebie dość głośny dzwięk.
- No co? – Spytała czarnowłosa puszczając Hidana
- Czemu ty...!? - Kakuzu wręcz nie mógł wykrztusić z siebie całego zdania
- No przecież to oczywiste że się zgadzam! - Kim uśmiechnęła się od ucha do ucha, a Hidan wstał i postawił czarnowłosą do pionu. Uśmiechnął się do niej rozbrajająco. W tym też jednak momencie Kakuzu stanął pomiędzy nimi i warknął
- Nie ma mowy! W życiu!
Jednak nim którekolwiek z nich zdążyło zareagować obok nich pojawiła się A-chan. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała
- Zabiorę go na chwilkę.
Po tych słowach rozwinęła swoje skrzydła i pociągnęła Kakuzu na drugi koniec pokoju. Hidan i Kim spojrzeli na nich ale nie słyszeli o czym rozmawiali. Widzieli tylko że ostro się sprzeczają. W pewnym momencie A-chan przywaliła starszemu z rodzeństwa Okami w głowę i wydarła się na niego. Wyglądała na mega wkurzoną, bo Kakuzu aż się zamknął. Gdy A-chan skończyła mu prawić kazanie ten zrobił dziwnie zamyśloną minę a potem odwrócił się do niej, uśmiechnął się i ku wielkiemu zaskoczeniu Kim i Hidana przytulił A-chan. Nie wiadomo czy spowodowała to spora dawka alkoholu czy coś innego. Ale zapewne to pierwsze. W każdym razie po chwili ją puścił i poczochrał jej włosy niczym starszy brat. W normalnych warunkach A-chan najprawdopodobniej by mu przywaliła, ale zważając na to że była upita i do tego w sporym szoku to nie zrobiła nic. Kakuzu już po chwili podbiegł do Kim i złapał ją za rękę, a później odprowadził na bok. Zakręcił nią niczym baletnicą i przytulił.
- Jeśli naprawdę tego chcesz… niech będzie.
- Co się stało że tak nagle zmieniłeś zdanie? – Spytała zaskoczona
- Wiesz… - Kakuzu spojrzał ponad ramieniem Kim na stojącą dalej A-chan i uśmiechnął się – Powiedzmy, że mamy tu takiego irytującego chochlika który przekonał mnie do zmiany zdania


- Irytującego…? - Mruknęła Arissa z niedowierzaniem, gry Kakuzu przerwał opowieść
- Chochlika!? - Dokończył Senshi
Wszyscy byli w niezłym szoku po tym co opowiedział nam Kakuzu. Aż dziwię się, że nie pominął niektórych faktów. Większość osób wgapiała się w mojego brata z otwartymi ustami nie wierząc że naprawdę to zrobił. On sam był bez reszty pochłonięty oglądaniem swoich własnych butów i zdecydowanie nie był w nastroju. Za to A-chan uśmiechała się od ucha do ucha. Ale jej uśmiech był jakiś dziwny. Taki szczery, ale jednak lekko… złośliwy? Podleciała do niego na tych swoich skrzydłach i zawisła w powietrzu obok niego (większość wciąż siedziała tak jak się obudziła).
- Pamiętaj o tym o czym ci powiedziałam. – uśmiechnęła się do niego szeroko. Ten tylko mruknął coś pod nosem, a A-chan na to zaśmiała się i poczochrała go po włosach. On spojrzał na nią zły i lekko zażenowany, a ona tylko wystawiła mu język i powiedziała
- Oddaje. Ale przytulać cię nie będę
- I całe szczęście – prychnął
- Oj, aż tak mnie nie lubisz? Gdy byłeś pijany zachowywałeś się zupełnie inaczej. A mówią że po pijaku człowiek pokazuje swoją prawdziwą naturę. Więc… to chyba wiele mówi, nie? *szeroki uśmiech*
- A idź w cholerę! - Warknął odwracając wzrok
- Nie ładnie Kazik, nie ładnie. Jak możesz się tak brzydko do mnie odzywać? - A-chan komicznie pogroziła mu palcem
- Jeszcze chwila a nie ręczę za siebie! - Warknął mój brat już naprawdę wkurzony
- I co mi zrobisz, przytulisz mnie? - A-chan zachichotała pod nosem
Mój braciszek spojrzał na nią tak jakby chciał ją zabić wzrokiem a później oparł głowę na ręce i spojrzał w bok.
- Kazio, no! Nie fochaj się! Bo będę płakać! – Zawyła niczym dziecko któremu ktoś zabrał cukierki
- Nie obchodzi mnie to – mruknął
- No wiesz co! Ranisz me uczucia! – znów zawyła, ale uśmiechała się przy tym wesoło
- O ile w ogóle jakieś masz...
A-chan jakby spoważniała. Uśmiech znikł z jej twarzy. Spojrzała na niego uważnie
- Oczywiście że mam. Chyba to co ci wczoraj powiedziałam wskazuje na to nie uważasz? I widzę że miałam racje. Jesteś tchórzem. I do tego totalnym idiotą.
Kakuzu gwałtownie odwrócił się w jej stronę. Był wściekły
- Skończ wreszcie z łaski swojej! Przestań w końcu udawać że wiesz wszystko o wszystkich i jesteś nieomylna! Wyobraź sobie że możesz posiadać nie wiadomo jaką moc i wiedzieć naprawdę dużo rzeczy ale nigdy nie będziesz wiedzieć wszystkiego! Człowiek uczy się przez całe życie, nie ważne jakie by ono długie nie było! Daj mi wreszcie spokój i skończ udawać! Doskonale wiem że za mną nie przepadasz, nie zdziwiłbym się nawet gdybyś mnie nienawidziła! Więc z łaski swojej zostaw mnie w spokoju!
- Samobójca… - Usłyszałam, ale nawet nie wiedziałam kto to powiedział. A może powiedziało to kilka osób naraz...? Byłam w zbyt wielkim szoku by się tym przejmować. A-chan i Kakuzu zawsze się sprzeczali ale jeszcze nigdy mój braciszek się aż tak na nią nie zdenerwował. A-chan milczała przez chwilę i tylko patrzyła na niego wzrokiem bez wyrazu. Po chwili zamknęła oczy a gdy je otworzyła… strzeliła mojego brata w twarz.
- Co ty nie powiesz, draniu – syknęła
Po tych słowach nie zważając na nic wzniosła się do góry na swoich skrzydłach i wyfrunęła z pokoju. Gdy opuszczała pomieszczenie miałam wrażenie że jej oczy… leciutko się zaszkliły. Kakuzu dotknął policzka na którym został czerwony ślad, ale nie powiedział nic. Nagle nad Kakuzu stanął Itachi. Patrzył na niego przez chwilę z góry z dość nieprzyjemnym wyrazem twarzy. A później stało się coś czego się nie spodziewałam. Itachi chwycił Kakuzu i przycisnął go do ściany. Jednak mój brat tylko spojrzał na niego gniewnie i syknął
- Odczep się Uchiha! Nie boję się ciebie, jak chcesz walczyć, proszę bardzo. Nie mam zamiaru jej przepraszać, sama się o to prosiła!
- Tyy… jesteś skończonym idiotą – syknął brunet
Kakuzu już chciał coś odpowiedzieć, ale ja go powstrzymałam.
- Kakuzu! Wystarczy! Itachi! Przestańcie! Proszę was, uspokójcie się!
Itachi odwrócił się i obaj z Kakuzu spojrzeli na mnie. Po chwili czarnowłosy puścił mojego brata i bez słowa wybiegł, zapewne poszukać A-chan. Ja spojrzałam na Kakuzu i tylko pokręciłam głową. Nie powiedziałam nic tylko także wybiegłam z pokoju. Jednak w tej cholernej sukience którą cały czas miałam na sobie bardzo niewygodnie się biegło więc zwolniłam. Szukałam A-chan wszędzie, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Wiem, że gdy chce potrafi się tak ukryć, że nikt jej nie znajdzie. W końcu zobaczyłam Itachiego który opierał się o ścianę zrezygnowany. Wciąż miał na sobie ten piracki strój, ale pozbył się kapelusza i przepaski oraz haka. Podeszłam do niego i spytałam
- Nie znalazłeś jej?
On spojrzał na mnie i pokręcił głową. Westchnął i powiedział
- Bez obrazy Kim, ale twój brat to skończony kretyn...
- Tak wiem, tym razem i ja się z tym zgodzę. Dzisiaj stwierdzam, że ty jesteś mądrzejszy! Nie zapominaj, że też jesteś moim bratem! – Uśmiechnęłam się do niego chcą go chociaż trochę rozweselić. Kącik jego ust wygiął się delikatnie ku górze. Westchnął
- Gdzie ona mogła się ukryć?
- Nie wiem czy jest sens dalej jej szukać. Wiesz że gdy chce potrafi się ukryć tak by nikt jej nie znalazł.
Chociaż w sumie… nasza siedziba jest dość duża. Jest w niej wiele różnych zakamarków i kryjówek w których A-chan mogłaby się schować. O ile w ogóle nadal jest w siedzibie. Czułam jednak że nadal tu gdzieś jest. Problem tylko gdzie. W sumie jest jeszcze kilka miejsc w których nie sprawdzałam. Raz przez tydzień siedziała w schowku, nie wiadomo co jeszcze mogła wymyślić. Po za tym słyszałam o nieużywanej części siedziby która jest dość mroczna. Idealne miejsce na kryjówkę! Akurat… Zastanawiało mnie też czemu tak gwałtownie zareagowała na słowa Kakuzu. Ja wiem że tak naprawdę ona go lubi (tylko po prostu strasznie ją irytuje) i mogły ją zaboleć jego słowa, ale nigdy nie widziałam żeby reagowała tak gwałtownie. Naprawdę się zdenerwowała. Tylko czemu tak zniknęła?
- Kim!
Podskoczyłam na dźwięk głosu Itachiego i spojrzałam na niego
- Mówię do ciebie już od kilku minut. Nad czym się tak zamyśliłaś?
- Zastanawiałam się gdzie mogła się ukryć A-chan. Nasza siedziba jest duża. Ma wiele różnych zakamarków. Po za tym czemu tak zniknęła? Siedzenie samemu jej w ogóle nie pomoże. Gdy jest się smutnym najlepiej jest z kimś pogadać. Nie ważne że chce się być samemu. Rozmowa i pocieszenie od drugiej osoby pomogą, a samotność tylko pogłębi smutek
Itachi spojrzał na mnie unosząc brew i uśmiechając się leciutko
- To trochę dziwnie brzmi z twoich ust
- Co ty, przepraszam bardzo, sugerujesz? – Spytałam unosząc brew.
- Nic, nic… po prostu… to tobie przeważnie ludzie takich rad udzielają. A teraz sama je dajesz.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam
- Jak myślisz, kto mnie tego nauczył? Od niej to wszystko wiem.
Itachi uśmiechnął się do mnie
- Chodźmy więc jej dalej szukać.
Zaglądaliśmy w każdy kąt, wszędzie gdzie się tylko dało, do każdego schowka. W końcu zawędrowaliśmy do tej zapuszczonej części siedziby. Było tam trochę upiornie. Ktoś mógłby tu kiedyś posprzątać. I naprawić światło. Bo ta migająca żarówka była doprawdy irytująca. W pewnym momencie jednak mało na zawał nie padłam, bo przede mną wyskoczył olbrzymi pająk! Normalnie to się robactwa nie boję, ale to coś było wielkości przekarmionego labradora! Pisnęłam i schowałam się za Itachim. On westchnął i szybko przegonił to coś.
- Wracajmy, A-chan na pewno tam nie ma, ona boi się pająków. – powiedziałam dalej się za nim chowając martwiąc się, że ten mutant wróci.
- Lepiej sprawdzić.
Westchnęłam. Jak zwykle miał racje.
Tak więc ruszyliśmy dalej. Otworzyliśmy drzwi jakiegoś pomieszczenia, ale jedyne co nas przywitało to pełno kurzu i wybite okno. Oraz silny wiatr, bo na zewnątrz lało. Nagle usłyszałam grzmot, a zaraz potem niebo przecięła błyskawica. Szybko zamknęłam drzwi, a później zasłoniłam sobie uszy i zacisnęłam oczy
- Hej, to tylko burza, o co chodzi? - Itachi spojrzał na mnie uważnie
- Właśnie, burza! Wiem, jestem żałosna ale boję się burzy... – powiedziałam wzdychając.
- Cierpisz na brontofobię? - Jego brew uniosła się lekko w zaskoczeniu
- Tak, to żałosne, ale mam tak od dziecka.
- Hej, spokojnie, to wcale nie jest żałosne. – powiedział uspakajającym głosem, obejmując mnie ramieniem – Strach może dopaść człowieka pod najróżniejszą postacią. Każdy się czegoś boi.
- Nawet ty? Jeszcze chyba nie widziałam żebyś się czegoś bał.
- Ja…? Cóż… jest taka rzecz…
Urwał. Zawahał się i zrobił jakąś dziwną minę. Jednak widząc moje wyczekujące spojrzenie westchnął i uśmiechając się lekko
-Ja się boję tego, że mógłbym stracić A-chan. Pod wieloma względami… No i… że mógłbym stracić was. – Po tych słowach przytulił mnie do siebie mocno. Uśmiechnęłam się lekko i także go przytuliłam
- To takie urocze… ale nie martw się. Nigdy nas nie stracisz.
- Mam taką nadzieje… - szepnął. Miałam wrażenie że jego głos brzmiał jakoś dziwnie, ale może to tylko moja wyobraźnia. Po chwili puściłam go i znowu ruszyliśmy na poszukiwania A-chan. Niestety mimo że przeszukaliśmy chyba całą organizację, to nigdzie jej nie było. Powoli zaczynałam tracić nadzieje że ją znajdziemy.
- Ona nie chce żebyśmy ją znaleźli. Ukryła się tak że nigdy jej nie znajdziemy, chyba że sama wyjdzie. - Powiedziałam z rezygnacją
- Nie chce się poddać. Ona musi gdzieś tu być – W jego głosie wyczułam determinację
- Ja też nie chcę, ale co my poradzimy? Szukaliśmy już chyba wszędzie.
Nagle usłyszałam jakiś hałas. Podskoczyłam sądząc że to ten pająk mutant wrócił, ale nagle przed nami pojawiły się dwie czupryny. Jedna blond i jedna fioletowa
- Senshi!? Deidara!? A co wy tu robicie? - spytałam zaskoczona.
- To samo co wy. Szukamy A-chan - Senshi uśmiechnął się szeroko
Itachi i ja spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się.
- Wszyscy jej szukają. - Dodał Deidara - Kiedy wybiegliście siedzieliśmy tak trochę zamurowani przez chwilę. Aż nagle Mikeru nas wszystkich postawił na nogi. Wydarł się na Kakuzu, że przesadził i powiedział że musimy znaleźć A-chan, bo na pewno jest smutna i nie powinna być teraz sama. Kakuzu prychnął na te słowa za co zarobił drugi raz w twarz… tym razem od Arissy.
- Wszyscy stwierdziliśmy że trzeba ją znaleźć. - Senshi skrzyżował ręce i jakby pokiwał głową do samego siebie - Ja i Mikeru zrobiliśmy Kakuzu mały wykład i chyba w końcu się mu głupio zrobiło bo poszedł jej szukać jako pierwszy. Marudząc przy tym pod nosem, ale jednak. Pain też zaczął marudzić. Powiedział że jest liderem i ma lepsze rzeczy do roboty niż szukanie zagubionej duszyczki…
- Dosłownie tak powiedział – dorzucił blondyn
- No ale kiedy Sasori i Zetsu nie chcieli iść jej szukać to właśnie Pain ich pogonił i w końcu się ruszyli.
- Niesamowite... - Mruknęłam patrząc to na jednego to na drugiego
- Tylko problem w tym że nigdzie nie możemy jej znaleźć. - Zakończył blondyn
Westchnęłam zrezygnowana. Cała A-chan. Potrafi się ukryć tak że znaleźć ją można tylko wtedy gdy ona sama tego zechce. Westchnęłam ponownie jednak na głos powiedziałam
- Trzeba dalej jej szukać. W końcu ją znajdziemy.
Ja i Itachi ruszyliśmy w jedną stronę a blond rodzeństwo w drugą. Po kilku chwilach wróciliśmy do głównej części siedziby. Nagle usłyszałam grzmot. Podskoczyłam. Spojrzałam w okno które znajdowało się niedaleko i zadrżałam. Głupia burza… Itachi najwyraźniej to zauważył bo spojrzał na mnie kątem oka i westchnął uśmiechając się pod nosem. Położył mi rękę na głowie i zmierzwił mi włosy. Spojrzałam na niego lekko oburzona. Czy on kiedykolwiek da spokój moim włosom? On jednak tylko uśmiechnął się do mnie i bez słowa ruszył dalej. Westchnęłam i także uśmiechnęłam się lekko. Szukaliśmy A-chan dalej ale za chiny nie mogliśmy jej znaleźć. Nie mam pojęcia gdzie mogła się jeszcze schować. Po godzinie dalszych poszukiwań, które i tak nie przyniosły żadnych skutków większość osób wróciła do salonu. Wszyscy już w normalnych strojach i doprowadzeni do porządku. W samym pomieszczeniu wciąż panował istny chaos, ale jakoś nikt nie miał ochoty tego aktualnie sprzątać. Rozsiedliśmy się tam w ciszy. Atmosfera była dość ponura. Oczywiście to nie był pierwszy raz gdy A-chan gdzieś znika, czy pierwsza kłótnia tutaj, tym bardziej jeśli chodzi o A-chan i Kakuzu. Jednak nigdy jeszcze nie pokłócili się, aż tak! Toteż złą atmosferę wyczuwał każdy. Chociaż nie każdy się tym przejmował. Choćby taki Sasori, którego to wszystko wydawało się bawić.
- Może… - Odezwał się nieśmiało Senshi po dłuższej chwili ciszy, a wzrok wszystkich skierował się na niego – Spróbujemy ją jakoś wywabić z kryjówki?
- Ciekawe w jaki sposób chcesz to zrobić? – Mruknął Deidara ponuro.
- Może niech Uchiha przebierze się w strój lokaja – Prychnął Sasori z kpiącym uśmieszkiem, opierając się o kanapę – Jestem pewniej, że od razu skądś wyskoczy.
Itachi odwrócił się gwałtownie w jego stronę. Już i tak był zdenerwowany, a komentarz Akasuny go jeszcze bardziej rozdrażnił. To też wyglądał jakby sekundy dzieliły go od rzucenia się na Sasoriego. Ale ja położyłam mu rękę na ramieniu i mruknęłam
- Daj spokój, nie warto…
Itachi spojrzał na mnie po czym jeszcze rzucił Akasunie mordercze spojrzenie. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się tylko kpiąco
Znowu przez chwilę nastała cisza, którą ponownie przerwał Senshi
- Wiecie… chodziło mi o to, że możemy spróbować… jakimś wabikiem? Czy czymś? – Fioletowowłosy z każdym słowem mówił coraz ciszej jakby sam uważasz swój pomysł za wyjątkowo głupi. Nim jednak ktokolwiek zdążył coś powiedzieć na ten temat, znowu odezwał się Sasori.
- A po co? – Jego kpiący uśmieszek tylko się poszerzył – Teraz przynajmniej jest tu spokój, gdy ją gdzieś wcięło.
Tym razem Itachi już poderwał się z miejsca, ale w porę udało mi się go złapać za rękę i pociągnąć z powrotem na siedzenie.
- Czemu dajesz mu się prowokować…? – Mruknęłam do niego cicho. Itachi przeważnie jest chyba najbardziej opanowaną osobą tutaj, ale teraz jest zdenerwowany i się martwi. Mimo to trochę mnie dziwi, że daje mu się aż tak prowokować. Choć sama miałam ochotę zmiażdżyć ten czerwony łeb Sasoriego jak pomidora.
Akasuna tylko zmrużył oczy nawet na moment nie pozbywając się tego uśmieszku. Odwrócił się i rzucił jakby w powietrze
-Ta błoga cisza jest doprawdy wspaniała. W sumie…
- ZAMKNIJ SIĘ!
Nastała idealna cisza, a Sasori zamilkł natychmiast. Był nie mniej zszokowany niż reszta gdyż słowa te padły z ust Deidary. Ręce blondyna trzęsły się gdy podniósł głowę by wbić spojrzenie w twarz Sasoriego. Po kim jak po kim ale po Deidarze nikt nie spodziewał się takiej reakcji względem Sasoriego. Przez chwilę ta dwójka mierzyła się spojrzeniem, po czym Akasuna prychnął i wyszedł z pomieszczenia. Deidara tylko zacisnął pięści i spojrzał po kolei po naszych wciąż zdziwionych twarzach. Westchnął i oparł czoła na splecionych rękach. Domyślałam się czemu tak zareagował. Wszystko co się ostatnio stało było dla niego bardzo trudne. Zresztą dla na wszystkich też. Westchnęłam cicho i spojrzałam na drzwi do salonu. Gdziekolwiek ukrywa się A-chan, mam nadzieje że szybko opuści tę kryjówkę.
W końcu skończyło się na tym, że nie uzgodniliśmy praktycznie nic. Ale stwierdziliśmy, że co nam szkodzi spróbować ją jakoś wywabić. Więc ja, Itachi, Deidara, Hoshi oraz Senshi, którego to w końcu był pomysł postanowiliśmy spróbować.
- Macie jakiś pomysł? – Spytałam cicho kiedy po kilkuminutowej ciszy nikt się nie odezwał. Siedzieliśmy we wciąż pogrążonym w totalnym chaosie salonie. To że chcieliśmy spróbować to jedno, a to że nie mieliśmy na to żadnego pomysłu to drugie
- Nie jestem pewien czy jest cokolwiek co mogłoby ją teraz zmusić do wyjścia z… gdziekolwiek jest – Mruknął ponuro Itachi wzdychając przy tym cicho
- No – dodał Senshi, drapiąc się w kark – Czasami jest strasznie uparta
Spojrzałam na niego unosząc jedną brew i z lekkim uśmiechem. Odwróciłam lekko głowę i mruknęłam jakby do siebie
- I kto to mówi.
Senshi nabrał powietrza chyba starając się wyglądać na oburzonego, ale nie za bardzo mu to wyszło
- Co ty przepraszam, insynuujesz!?
- Ja? Ależ nic… - Odwróciłam głowę jeszcze bardziej, skrywając uśmiech.
Senshi wstał gwałtownie
- Sugerujesz, że jestem uparty?! – Wyglądał jakby nadludzkim wysiłkiem woli starał się grać oburzonego, a tak naprawdę miał ochotę się roześmiać. Uniosłam ręce w obronnym geście
- Ty to powiedziałeś, nie ja
- Hej, uspokójcie się –Mruknął Deidara, chociaż miałam wrażenie, że też się lekko uśmiecha.
- Tak? A to dlaczego? – Senshi wystawił mu język uśmiechając się szeroko, po czym rzucił w niego poduszką. Oczywiście Deidara nie miał najmniejszych problemów ze złapaniem jej.
- I co ty chciałeś tym zrobić? Połaskotać mnie? – zakpił blondyn, a Hoshi parsknęła śmiechem
- Proszę, moglibyście się skupić? – Przerwał nam Itachi z ponurą miną. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko
- Wiesz, ze wszyscy się martwimy, ale nie możemy ciągle być tacy ponurzy. Gdyby A-chan nas teraz widziała to pewnie by się do nas przyłączyła
- I najprawdopodobniej zaczęła by mi dogryzać – Senshi zamachał ręką z szerokim uśmiechem – Ale już się do tego przyzwyczaiłem.
Nagle fioletowowłosy podskoczył i klasnął w ręce
- Hej myślicie, że moglibyśmy ją w taki sposób wywabić? Może naprawdę będzie chciała się do nas przyłączyć!?
Hoshi spojrzała na niego unosząc jedną brew i uśmiechając się pobłażliwie
- Nie sądzę by to zadziałało. No chyba, że przebierzemy cię w jakąś sukienkę. Wtedy na pewno padłaby ze śmiechu

Senshiemu w jednej chwili mina zrzedła. Nagle zrobił się cały blady i jakby zaczął drżeć na samą myśl. A ja wybuchłam śmiechem. Zresztą nie tylko ja. Nawet Itachi się lekko uśmiechnął. Senshi usiadł z powrotem i się już nie odezwał. A minę miał taką jakby już ktoś przebrał go w sukienkę. Cóż nie wiem czy by to zadziałało, ale jednego jestem pewna. Byłby to komiczny widok. W rezultacie nie wpadliśmy na żaden sensowny pomysł. Skończyło się na tym, że po prostu zaczęliśmy chodzić po siedzibie i ją wołać mając nikłą nadzieję, że może wyjdzie. Doszło nawet do tego, że Senshi zaczął wołać „kici, kici” za co zarobił w łeb od Itachiego, a ja I Hoshi parsknęłyśmy śmiechem. Oraz stało się to, że chwilę później na głowie Senshiego wylądowała Yoru, wczepiając się w jego włosy łapami. Fioletowowłosy zaczął biegać i wrzeszczeć po całym korytarzu, a ja wręcz płakałam ze śmiechu. Hoshi oparła rękę o ścianę i zgięła się cała drżąc i próbując opanować śmiech. Deidara kręcił głową z niedowierzaniem i co chwila parskał śmiechem, natomiast Itachi patrzył jak Senshi biega w tę i z powrotem z dość dziwną miną. Wyglądał jakby nie wiedział czy może mu pomóc czy jednak zostawić go jeszcze chwilę tak jak jest. Znając moce A-chan to pewnie nas teraz obserwuje i nie uwierzę w to, że też nie płacze ze śmiechu. Gdziekolwiek jest. Gdy właśnie rozmyślałam na ten temat usłyszałam cichy śmiech który z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy. Po reakcjach wszystkich wiedziałam, że oni też to słyszeli. Nawet Senshi któremu udało się ściągnąć kota z głowy i teraz obolały trzymał ją w wyciągniętych rękach. Spojrzeliśmy po sobie po czym bez zastanowienia ruszyliśmy w stronę źródła tego dźwięku. Bo wszyscy doskonale wiedzieliśmy czyj to był śmiech. W końcu dotarliśmy pod drzwi zza których dochodził ten dźwięk. Natychmiast je otworzyliśmy i nagle dało się słyszeć zdziwiony krzyk przynajmniej kilku głosów
- A-chan!?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz