Mimo tego, że
Senshi powiedział, że trening możemy zacząć choćby od następnego dnia, nie
udało nam się tego zrobić. Koszmary także tej nocy nie dały mi spokoju i chwilę
po rozpoczęciu treningu przewróciłam się. Okropnie zakręciło mi się w głowie ze
zmęczenia. Senshi stanowczo stwierdził, że nie ma zamiaru mnie uczyć dopóki
porządnie nie odpocznę. A moje protesty i zapewnienia, że wszystko ze mną w
porządku go w ogóle nie przekonały. Tak więc chcąc czy nie chcąc musiałam
odłożyć to na dalszy tor. Problemem jest jednak to, co zrobić z tymi
koszmarami… Mam tego dość…
Jeśli to będzie
ciągnąć się dłużej to chyba zwariuję. Czemu te koszmary zaczęły mnie
nawiedzać…?
I czemu… w każdym z
nich pojawia się on? Westchnęłam przeciągle i oparłam się o kanapę na której
siedziałam. Spojrzałam w sufit i przymknęłam oczy. Dlaczego co noc muszę
patrzeć jak go torturują? I czemu za każdym razem, gdy już jestem blisko tego
by go uratować… budzę się. Budzę się zlana zimnym potem, z mocno bijącym sercem.
Nic z tego nie rozumiem. I dlaczego właśnie teraz…? Nagle jego postać nawiedza
mnie w koszmarach. W dodatku czuję, że nie są to zwykłe sny. Oparłam ręce na
kolanach i ukryłam twarz w dłoniach. Jak tak dalej pójdzie to naprawdę zwariuję
- Kim? Wszystko w
porządku?
Wzdrygnęłam się i
podniosłam głowę. W progu stała A-chan. Nie słyszałam jak weszła do salonu. Ale
nic dziwnego… przez te koszmary ostatnimi czasy nie jest ze mną najlepiej i
najwyraźniej to po mnie widać
- W porządku? – Powtórzyła
pytanie i usiadła obok mnie. Przyglądała mi się uważnie z lekkim niepokojem –
Jesteś strasznie blada i masz podkrążone oczy. Chyba nie śpisz ostatnio zbyt dobrze,
co?
- Prawdę mówiąc
ostatnimi czasy prawie w ogóle nie śpię… A-chan… - zaczęłam, ale nagle się
zawahałam. Pytanie, które chciałam jej zadać mogłoby wydać się jej dość dziwne.
Ona tylko spojrzała na mnie i czekała. Wzięłam oddech i spytałam
- Czy może się
zdarzyć tak, że… ktoś, kto nie żyje, pojawia się nagle w twoich snach i masz wrażenie,
że czegoś od ciebie chce? Albo, mimo że już nie żyje to… dzieje się z nim coś
niedobrego?
- Wiesz… nie jest to
bynajmniej niemożliwe, aczkolwiek możliwym też bym tego nie określiła. Pamiętaj
jednak, że to czy coś jest możliwe zależy tylko od nas i tego czy w to
wierzymy.
Westchnęłam cicho.
Ta odpowiedz nie za wiele mi pomogła. Jednak mimo wszystko coś takiego chyba
jest możliwe... Przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam spojrzałam na
A-chan i uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Dzięki. – Powiedziałam
krótko i wstałam
- Dlaczego w ogóle
mnie o to pytałaś? – Spytała patrząc na mnie dziwnym wzrokiem
Patrzyłam na nią
kilka sekund, po czym pokręciłam głową.
-Tak po prostu. – Po
tych słowach nie czekając na jej reakcję wyszłam z salonu. Szybkim krokiem
przemierzyłam korytarze i dodarłam pod drzwi mojego pokoju. Weszłam do niego i
usiałam na łóżku. To, co powiedziała A-chan nie na wiele mi się przydało.
Westchnęłam. Ja czuję, że to nie są zwykłe koszmary. Czuję…, że on mnie woła.
Chce żebym coś zrobiła, dlatego pojawia się w moich snach. Ale co? I dlaczego… czuję,
że tam gdzie teraz jest coś strasznego się z nim teraz dzieje? Głupota…
Przecież on nie żyje... Westchnęłam i położyłam się na łóżku. Przez kilka chwil
gapiłam się w sufit wciąż rozmyślając. Jednak sama nie wiem, kiedy moje
zmęczenie dało o sobie znać. Powieki
same mi opadły a niedługo po tym zasnęłam
***
Otworzyłam
gwałtownie oczy. Znajdowałam się w ciemnej, mrocznej grocie. Stałam na niskiej
skalnej półce, którą ledwo co mogłam dostrzec przez panujący tam mrok. Nagle
poczułam szarpnięcie. Spojrzałam w dół. Skalna półka zaczęła się przemieszczać.
Lub raczej płynąć. Cała grota wypełniła się płynem o intensywnej pomarańczowej
barwie. Zaczęło mi być niesłychanie gorąco. Lawa. Ta ognista rzeka porwała mnie
ze sobą swoim spokojnym nurtem, który jednak z każdą chwilą stawał się coraz
bardziej rwący. Wypłynęłam z ciemnej groty i znalazłam się w pomieszczeniu
oświetlonym ciemnym czerwonym światłem. Nie było tam nic oprócz wielkiej
zakrwawionej klatki. Rzeka doprowadziła mnie pod samą klatkę i zatrzymała się.
Lawa zniknęła jakby nigdy jej nie było. Poczułam chłód, zawiał porywisty wiatr.
Nagle coś dostrzegłam. Do górnej części klatki był ktoś przywiązany. Znowu on…
oddychał ciężko, a ja nawet z tej odległości widziałam jak bardzo jest
poraniony. Łańcuchy, którymi był przywiązany boleśnie wbijały mu się w skórę
dodając jeszcze więcej cierpienia. Powoli odwrócił głowę w moją stronę i
potrząsnął nią by pozbyć się włosów opadających mu na oczy. Złapałam za kraty
klatki i szarpnęłam jednak one ani drgnęły. Chciałam zawołać jego imię, ale
głos ugrzązł mi w gardle. On tylko uśmiechnął się do mnie delikatnie mimo tego
całego bólu, jaki musiał teraz czuć. Jego usta poruszyły się tak jakby chciał
mi coś powiedzieć, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Mówił coś
do mnie cały czas jednak ja nic nie słyszałam. Po ruchu jego warg zorientowałam
się jednak, że cały czas powtarza to samo. Nagle jego ciałem szarpnęło. Jego
klatka piersiowa wygięła się, a ręce bezwładnie się zacisnęły. Łańcuchy coraz
mocniej wbijały się w jego ciało. Coś nad nim zabłysło i chwilę później został
porażony prądem. Jego rozdzierający krzyk był dla mnie straszy. Słysząc go
czułam się jakbym i ja cierpiała. Chwyciłam jeszcze mocniej za kraty i ku
mojemu zdziwieniu rozszerzyły się. Mogłam wejść do wnętrza klatki. Puściłam się
biegiem w jego stronę. Prąd przestał go razić i teraz zwisał bezwładnie na tych
łańcuchach oddychając ciężko. Już był na prawie pod nim, kiedy coś z wielką
siłą powaliło mnie na ziemię. Dziwne czarne macki owinęły się wokół mnie przyszpilając
mnie do podłoża. Nie mogłam się ruszyć. Spojrzałam w górę. Był tuż nade mną.
Uśmiechnął się do mnie blado i wyszeptał kilka słów
- Pomóż mi… proszę…
Otworzyłam oczy
gwałtownie i poderwałam się do siadu. Po moim karku spływał pot a ja sama dyszałam
ciężko. Co więcej po moich policzkach ciekły łzy. Oparłam się plecami o ścianę
i odetchnęłam ciężko. Przetarłam twarz i wzięłam głęboki oddech. W uszach wciąż
słyszałam jego głos. Pomóc? Jak? Jak mam pomóc komuś, kto nie żyje? Przymknęłam
oczy i uspokoiłam oddech. Co ja mam zrobić? Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju.
Skierowałam swe kroki do salonu, a gdy tam weszłam zobaczyłam A-chan siedzącą
na kanapie i czytającą książkę. O oparcie kanapy opierał się Senshi i kłócił
się o coś z Kakuzu, który wyglądał jakby chciał mu zaraz przywalić. Gdy tylko
pojawiłam się w salonie A-chan podniosła głowę i spojrzała na mnie uważnie
- Coś się stało?
W tym też momencie
Senshi i Kakuzu przestali się kłócić i spojrzeli na mnie, a ja weszłam w głąb
pomieszczenia.
- Chyba muszę wam coś
powiedzieć...
Wzięłam jeden
głęboki oddech i zaczęłam mówić. Tak, powinnam to zrobić już wcześniej.
- Od pewnego czasu
śnią mi się koszmary…, w których pewna osoba jest torturowana. I… prosi mnie
żebym mu pomogła, ale ja nie mogę. Co noc widzę jak cierpi coraz bardziej i
bardziej. – Spojrzałam na Senshiego i Kakuzu i dokończyłam – Tą osobą jest
Mikeru…
- CO!? – Krzyknęli
obaj na raz. Byli w szoku. Patrzyli na mnie tak jakby nie wierzyli własnym
uszom. A-chan zerknęła na nich a później na mnie i spytała
- To, dlatego pytałaś
mnie czy osoba, która nie żyje może komunikować się ż żyjącymi?
Kiwnęłam głową, a
Kakuzu pochylił się na oparciu kanapy i spojrzał na A-chan ewidentnie zły
- Ty o tym
wiedziałaś?
- Nie wiedziałam, że
śnią jej się takie koszmary. Podejrzewałam, że coś jest nie tak, ale nie
wiedziałam co. Po za tym spójrz na nią! Widać, że jest wyczerpana! Ty, jako jej
brat powinieneś to pierwszy zauważyć!
- Nie wymądrzaj się!
Po za tym widziałem, że coś jest nie tak, ale kiedy ją spytałem powiedziała tylko,
że ostatnio nie śpi zbyt dobrze!
- No, jak widać nie
okłamała cię. Naprawdę nie śpi dobrze. Powód jest tylko dość zaskakujący
- Zaskakujący?! Chyba
kpisz! To mało powiedziane! Więc, jakie są tego przyczyny?
- Czemu mnie pytasz?
Skąd mam wiedzieć?
-Ty jesteś ekspertką
od takich dziwnych spraw. Po za tym cały czas błyszczysz swoją wiedzą i
pokazujesz innym, jaka to jesteś mądra to teraz masz okazję żeby się popisać!
- No chyba trochę
przesadziłeś!
- Ej, ej, ej.
Uspokójcie się. Nie czas na kłótnie! – Odezwał się Senshi próbują załagodzić tą
narastającą kłótnię
A-chan i Kakuzu
spojrzeli na Senshiego tak jakby chcieli go zabić wzrokiem. On wzdrygnął się trochę,
ale po chwili westchnął i spojrzał na nich unosząc jedną brew, a później ruchem
głowy wskazał na mnie. Oni jeszcze przez kilka sekund sztyletowali
fioletowowłosego wzrokiem, a później spojrzeli na mnie. Uśmiechnęłam się do
nich lekko i chciałam do nich podejść, ale nagle zakręciło mi się w głowie. By
się nie przewrócić oparłam się o szafkę. Kakuzu i Senshi od razu chcieli rzucić
się w moją stronę, a A-chan poderwała się z kanapy. Jednak ja powstrzymałam ich
ruchem ręki i złapałam się za głowę
- Spokojnie. Nic mi
nie jest, jestem tylko trochę zmęczona. – Uśmiechnęłam się do nich.
- Lepiej usiądź. –
Kakuzu wskazał na kanapę nadal nie spuszczając ze mnie czujnego wzroku
Kiwnęłam głową i
usiadłam obok A-chan.
- Macie jakiś pomysł,
co z tym zrobić? Bo jeśli to potrwa dłużej to chyba zwariuję - westchnęłam
- Hmm… - zamyśliła
się A-chan, gładząc podbródek - myślę że trzeba będzie zacząć od początku.
Czyli od twojego snu.
Skrzywiłam się i
spojrzałam na nią z ukosa
- Chcesz wejść mi do
głowy?
- Nie widzę innego
rozwiązania. – powiedziała kiwając głową
Westchnęłam tylko
ciężko
- Nie lubię tego, ale
jeśli to konieczne...
A-chan jeszcze raz
kiwnęła głową po czym wstała
- Pójdę porozmawiać z
Painem. On też się przyda. Zajmiemy się tym dziś w nocy. – Po tych słowach
wyszła z pomieszczenia. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy, a później
położyłam się na kanapie. Leżałam tak chwilę kiedy usłyszałam ciche
westchnięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że Senshi i Kakuzu opierają się o
oparcie kanapy. Kakuzu położył głowę na rękach i wyglądał jakby intensywnie nad
czymś myślał, natomiast Senshi patrzył na mnie. Wyglądał jakby chciał coś
powiedzieć, ale nie do końca wiedział czy to zrobić. W końcu się odezwał
- Jak wyglądają te
sny?
Westchnęłam i
ponownie zamknęłam oczy. Przez chwilę byłam cicho po czym powiedziałam
- Są straszne. Za
każdym razem jest inaczej, ale równocześnie tak samo. Za każdym razem widzę jak
go torturują... To wygląda tak jakby już za chwilę miał umrzeć, a ja nie mogę
mu pomóc.
Zacisnęłam oczy i
zadrżałam. W tym też momencie poczułam dotyk na włosach. To Kakuzu położył mi
rękę na głowie i pogłaskał mnie po włosach
- Nie martw się.
Niedługo się to skończy, zobaczysz. – powiedział uśmiechając się do mnie. Zamknęłam
oczy i położyłam na nich rękę
- Tylko jak? Jak się
skończy? – Westchnęłam po czym dodałam – Ja czuję że to nie są zwykłe koszmary.
Czuję że tu chodzi o coś więcej. Tylko nie wiem o co… Po za tym… Mikeru prosi
mnie żebym mu pomogła. Głupie… Jak mam pomóc komuś kto nie żyje…? Ale mam
wrażenie że coś złego się z nim dzieje… – westchnęłam po raz któryś i
spojrzałam w sufit – Może po prostu… sama sobie to wmawiam, bo… tak bardzo chcę
żeby żył? Jestem głupia.
- Nie jesteś...
Spojrzałam na
Senshiego. Opierał głowę na rękach i patrzył smutny wzrokiem przed siebie.
- Dobrze wiesz, że my
też wiele byśmy dali żeby był tu teraz z nami. Prawda, Kakuzu?
Ja i Senshi
spojrzeliśmy na mojego brata. Opierał się o kanapę plecami tak że nie widziałam
jego twarzy. Poruszył się lekko i przytaknął na słowa Senshiego a po chwili
dodał
- Może wreszcie ktoś
umiałby cię powstrzymać od robienia tych głupot na które cały czas wpadasz.
Kącik ust Senshiego
delikatnie podniósł się ku górze.
- I może ktoś oprócz
Kim zdołałby cię przekonać żebyś wydał trochę tych swoich cennych pieniążków.
Pamiętasz? Jak cię wtedy podszedł?
Kakuzu mimowolnie
parsknął śmiechem
-To był chwyt
poniżej pasa.
- Czepiasz się.
Skuteczny był. To się liczy.
- Co zrobił? -
Spytałam zaciekawiona
- O, to było dość
proste. Powiedział że Arissa pilnie potrzebuje pewnej rzeczy ale tak naprawdę
to on jej potrzebował. Wiesz podszedł go psychologicznie. Zaczął nawijać jak to
niby Arissa będzie mu wdzięczna i w ogóle. Później jeszcze podszedł Arissę tak
żeby w rozmowie z Kakuzu powiedziała coś
co wskazywało na to że naprawdę tego potrzebuje. Później poplątał to
wszystko tak że to on w końcu dostał tą rzecz którą chciał a Arissa i Kakuzu
dowiedzieli się o co chodziło dopiero jakiś czas później.
- I tylko dlatego że
się wygadałeś. – dodał mój brat odwracając się w naszą stronę
Senshi zaśmiał się
i wzruszył ramionami
- Wiesz jak alkohol
na mnie działa. Jak się upije nawijam jak najęty. Nie moja wina
- Mikeru był trochę
wkurzony jak się wygadałeś…
- A wy to niby
nie? Chociaż dalej zadziwia mnie to że
to Arissa była bardziej wkurzona a nie ty. Przecież ona chciała go zabić!
Krzesłem w niego rzuciła!
Kakuzu uśmiechnął
się lekko pod nosem i powiedział
- Też nie była zbyt
trzeźwa. A wiesz jaka jest porywcza gdy się upije. Pamiętasz co mi raz zrobiła?
Senshi skrzywił się
z niesmakiem i kiwnął głową
- Pamiętam, pamiętam.
Mikeru aż się zielony wtedy zrobił, ba! Mało nie zemdlał!
- Wciąż mam bliznę...
- Serio? Pamiętam jak
cię Arissa potem na kolanach przepraszała.
- Taa… wniosek jest
taki, że lepiej jej nie denerwować kiedy jest pijana – Kakuzu pokręcił głową z
politowaniem, ale wciąż się lekko uśmiechał.
- I kiedy nie jest
pijana to też lepiej jej nie podpadać. – dodał Senshi
- To fakt.
Przez chwilę
panowała cisza. Senshi znowu położył głowę na rękach i westchnął, jednak po
chwili parsknął cicho śmiechem i powiedział
-A pamiętasz jak
Arissa zmusiła Mikeru żeby z nią zatańczył? Myślałem, że się wtedy uduszę ze
śmiechu – fioletowowłosy zachichotał, ale Kakuzu tylko spojrzał na niego kątem
oka i uśmiechnął się złośliwie
- To i tak nie
przebije tego jak Mikeru zmusił cię żebyś stepował… w baletkach. I krzyczał
przy tym „kocham cały świat”
Senshi poderwał się
gwałtownie i zaczerwienił się lekko
- Mieliśmy do tego
nie wracać! To nie była moja wina! On mnie oszukał!
- Oszukał cię? –
Kakuzu parsknął śmiechem nim zdołał się opanować - Po prostu byłeś na tyle
pijany żeby nie zorientować się, że cię nabiera
- Noo… ale jak wiemy
nie tylko mnie tak oszukał. – Senshi spojrzał na Kakuzu z błyskiem w oku. Ten
gwałtownie spojrzał na niego i syknął przez zaciśnięte zęby
- Ani mi się waż!
- Pamiętam jakby to
było wczoraj!
- Senshi!
- Ah! To było wprost
przepiękne kiedy śpiewałeś serenadę! I ta bluza z napisem „I'm a fucking wolf”
I to wszystko dzięki Mikeru! To tej pory zastanawiam się skąd on wytrzasnął tą
bluzę!
Senshi zaśmiał się
głośno, a Kakuzu spojrzał na niego jakby chciał go zaszlachtować wzrokiem
- Zabiję cię! – Po
tych słowach Kakuzu wyciągnął ręce w jego stronę z, najwidoczniej, zamiarem
uduszenia go. Jednak Senshi odskoczył, ale mój brat najwidoczniej się tego
spodziewał bo podstawił mu nogę. Fioletowowłosy runął na ziemię jak długi
- I kto jest górą…?
Senshi spojrzał na
niego morderczo a Kakuzu tylko uśmiechnął się wyniośle
Zachichotałam i
powiedziałam
- Zachowujecie się
tak jak za czasów gdy jeszcze mieszkaliśmy w wiosce. Ah! Tyle wspomnień!
Senshi podniósł się
z ziemi i pojrzał na Kakuzu a on na niego. Obaj patrzyli na siebie przez chwilę
a później uśmiechnęli się
- Jak za dawnych
czasów, co? – mruknął Senshi
- Taa… i jak za dawnych
czasów to ja zawsze wygrywam – Mój braciszek uśmiechnął się złośliwie
- Nie wydaje mi
się!
- A ja myślę że
Kakuzu ma sporo racji – powiedziałam wystawiając Senshiemu język i rzucając w
niego poduszką.
- Jak zwykle po jego
stronie! – po tych słowach uśmiechnął się i odrzucił do mnie poduszką. Jednak
na tym nie poprzestał. Przechylił się przez oparcie i zaczął mnie łaskotać.
Zaczęłam piszczeć jednak moje męki nie trwały długo. Na pomoc ruszył mi Kakuzu.
Jako że Senshi prawie wisiał na oparciu kanapy Kakuzu popchnął go tak że ten
przeleciał przez oparcie i przez samą kanapę, a później wylądował na ziemi.
- Ej! Co to ma być!?
Dwoje na jednego!? Spisek jakiś? – Oburzył się fioletowy
- Nie spisek tylko
pomoc dla rodzeństwa – po tych słowach zsunęłam się z kanapy prosto na
Senshiego i zaczęłam go przyduszać poduszką
- No i co ty
wyprawiasz!? Chcesz mnie udusić! Ranisz mnie, aż tak bardzo chcesz się mnie
pozbyć? – Senshi zaśmiał się głośno odpychając od siebie poduszkę i moje ręce.
- Pozbyć to może nie,
nie popadajmy w skrajność. Ale podręczyć cię, czemu nie?
- Czemu nie? Zaraz
zobaczysz czemu nie!
W tym momencie
Senshi przejął inicjatywę. Złapał za moje ręce i przekręcił się tak że to ja
wylądowałam na ziemi, a sam klęczał obok mnie. Nie minęła sekunda a znów zaczął
mnie łaskotać. Zaczęłam się głośno śmiać. Po chwili Senshi przestał ponieważ
dostał w twarz poduszką. Spojrzał na Kakuzu który najzwyczajniej w świecie
opierał się o kanapę i uśmiechnął się złośliwie
- Sam się o to
prosisz!
Senshi wstał i
ruszył w jego stronę, a ja tylko zaśmiałam się głośno
***
Otworzyłam
gwałtownie oczy. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się. Byłam na małej wyspie. W
samym jej centrum był wulkan, który co chwila pluł ogniem. Kolejny koszmar… no
tak. Ale tej nocy miało się to w końcu zakończyć. Niebo było tak samo czerwone
jak krwawe morze otaczające wyspę ze wszystkich stron. Jedyny miejscem w stronę,
którego mogłam iść była grota, naprzeciwko której stałam. Ruszyłam w stronę wulkanu,
ale nagle cała ziemia zatrząsał się a w powietrze poszybowała wielka kula
ognia. Odskoczyłam, gdy płonące odłamki wylądowały tuż przede mną. Wzięłam
głęboki oddech i wbiegłam do groty. Gdy tylko do niej weszłam wejście zniknęło
i zapanowała ciemność. Zrobiłam krok do przodu i wtedy zapłonęło światło.
Zobaczyłam przed sobą schody oświetlone światłem pochodni. Prowadziły w dół.
Zawahałam się kilka sekund, po czym ruszyłam. Szłam tak nie wiadomo ile. Nagle
usłyszałam jakieś dziwne dźwięki. Odgłos uderzenia, dziwny śmiech a zaraz
później mrożący krew w żyłach krzyk. Zadrżałam i od razu ruszyłam biegiem. Ten
krzyk… to był głos Mikeru. W końcu wpadłam do wielkiej kamiennej sali. Miejsce
to było oświetlone tylko blaskiem pochodni, a mimo to na ściany padało jakieś
dziwnie upiorne, czerwone światło. Gdy tam wbiegłam od razu go zobaczyłam.
Mikeru leżał na ziemie ledwo przytomny. Jego ręce były pocięte jakimś naprawdę
ostrym narzędziem. Rany jednak były płytkie. Płytkie, ale gęsto ułożone. W
niektórych miejscach skóra była nadpalona. Chłopak leżał pod ścianą, zwinięty w
kłębek z półprzymkniętymi powiekami. W pewnym momencie jakiś odziany w płaszcz
osobnik podszedł do niego. Nie miał na głowie kaptura, ale twarzy nie było
widać. Gęsta, czarna mgła w kształcie głowy człowieka. To znowu ten cień. Stwór
podszedł do Mikeru i złapał go za włosy, podnosząc do góry. Ten syknął z bólu.
Chciałam tam podbiec, ale gdy tylko zrobiłam kilka kroków dobiłam do jakiejś
niewidzialnej ściany. Chciałam się przez
nią przebić, próbowałam wszystkiego, ale nic nie działało. Mogłam tam tylko
stać i patrzeć. Już po chwili cień pozbawił Mikeru i tak już poszarpanej
koszulki i położył go na jakimś kamiennym stole, plecami do góry. Jego
nadgarstki były mocno przywiązane do owego mebla. Nie minęła minuta, a już po
chwili gruby, skórzany sznur przecinał skórę na plecach chłopaka. Mikeru starał
się nie krzyczeć, zaciskał tylko zęby i oczy. Po kilku seriach, pełnych mocnych
i bolesnych uderzeń, jego plecy wyglądały okropnie. Zabrudzone krwią z
odchodzącymi płatami skóry. Cień zmienił repertuar katowania Mikeru. Już po
chwili chłopak był kopany po brzuchu i żebrach. Następnie do jego ciała
przykładany był rozpalony do białości kawałek metalu. Smród palonej skóry, odór
krwi i wrzask niósł się w ciemność. W końcu brunet ponownie wylądował na ziemi.
Leżał tak przez jakiś chwilę, a czas zdawał się nie istnieć. Mógł tak leżeć
kilka minut, albo nawet kilka godzin. W końcu Cień ponownie „zaszczycił” go
swoją obecnością. Tym razem przyłożył do ciała chłopaka coś, co spowodowało, że
ten zaczął się trząść i ponownie krzyczeć. Prąd. Został potraktowany prądem.
Kilka serii, polanie wodą i znowu kilka serii. Niewiele później cień bił go po
głowie. A kiedy zniknął, pojawił się ponownie z czymś w rodzaju… palnika.
Wrzask, ból, znowu odór palonej skóry. Później znowu przerwa. Następnie potwór
pojawił się z nożami i zrobił sobie z Mikeru tarczę. Żywą tarczę, choć
nieruchomą. Chłopak po prostu nie miał sił. Kiedy drań pojawił się kolejnym
razem, złączył poranione i wychudłe dłonie chłopaka razem i przybił je kunaiem,
czy czymś podobnym do ściany. Zawył z bólu, gdy zawisł w powietrzu, prawie
tylko na przebitych rękach. Ledwo dotykał stopami połogi, jednak niewiele mu to
odejmowało bólu. Następną torturą było obwiązanie go metalowym sznurem z
kolcami, które boleśnie wbijały się w jego ciało i które zacieśniały się przy
każdym, nawet najmniejszym ruchu, czy nawet oddychaniu. Cierpiał. Na wiele
różnych sposób i nie wytrzymywał ani fizycznie, ani psychicznie. Kolejną
rozrywką tajemniczego Cienia, było rzucanie jakiejś dziwnej iluzji na umysł
chłopaka. Wrzeszczał, błagał, płakał i rzucał się na wszystkie strony. A ja… mogłam
jedynie stać i patrzeć jak mój przyjaciel jest tak brutalnie torturowany, a ja
nie mogę zrobić nic żeby mu pomóc. Jedyne co mogłam to wołać jego imię. Kiedy
to coś już zdjęło z niego iluzję, Mikeru już nie miał siły krzyczeć. Łzy
spływały mu po policzkach, a wzrok miał zamglony. Był już na granicy. Albo i
nawet ją przekroczył. Wtedy ten cień odwrócił się w moją stronę. Poczułam coś
dziwnego. Nagle zawiał jakiś dziwny wiatr i poczułam się tak jakby cały
otaczający świat zmienił się. Tak jakby… to już nie był sen. Cień zrobił kilka
kroków w moją stronę, a ja zrobiłam krok w tył. W tym momencie usłyszałam głosy
i kroki za sobą. Chwilę później w komnacie pojawili się… A-chan i Pain. Na ich
widok odetchnęłam z ulgą cicho. Nie wiem dokładnie co się stało, ale mam złe
przeczucia. Cień zaśmiał się lodowato, a Pein chwycił mnie i dosunął trochę do
tyłu, za siebie. Stanął naprzeciwko cienia i wyciągnął przed siebie rękę. Wtedy
też cień został odepchnięty przez niewidzialną siłę. Jednak tylko o kilka
metrów. Sam szybko przeszedł do ataku. Wyglądał na wkurzonego. Wtedy dwie siły
starły się ze sobą. W powietrzu było czuć przytłaczającą moc, która z każdą
sekundą zdawała się wzrastać. Coś błysnęło i słychać było trzask... Cień zawył
i złapał się za rękę. Wyglądało to tak, jakby ktoś mu ją złamał niewidzialną
siłą. Natomiast ręka Peina krwawiła lekko. Jednak cień nie poddał się. Teraz
używał drugiej ręki. Zamachnął się nią, a w naszą stronę poleciała tak wielka
fala mocy, że wszyscy troje się przewróciliśmy. A-chan szybko wstała i
rozłożyła swoje skrzydła. Chciała podlecieć do cienia, ale powstrzymała ją
niewidzialna bariera. Pain wstał i spojrzał na cienia uważnie.
- Odsuń się. – Powiedział
do A-chan spokojnie. Ona ku mojemu zdziwieniu zrobiła to, co powiedział Pain i
stanęła obok mnie. Rudy zrobił kilka kroków w stronę cienia i machnął obiema
rękami. Fala mocy poszybowała w stronę przeciwnika. Cień odpowiedział tym samym.
To nie była walka na moc czy umiejętności. To bardziej była walka na siłę woli.
Na to kto wytrzyma dłużej ten napór mocy. Miałam wrażenie, że oboje są tak samo
silni. Wydawało się, że ta „przepychanka” pomiędzy nimi trwa bez końca. Jednak nagle coś się stało. Cień upadł na
jedno kolano, a Pain cofnął się do tyłu tak jakby moc cienia coraz bardziej go
przytłaczała. Jednak mimo wszystko miałam wrażenie, że szala zwycięstwa
przechyla się na stronę Paina. Cień podniósł się, ale widać było, że już nie
dysponuje tą samą mocą, co wcześniej. Pain chyba to zauważył po zrobił kilka
kroków w jego stronę. Cień się cofnął. Rudy szedł w jego stronę, a ten się
cofał. Niewidzialna bariera zniknęła, cień przegrywał. Kiedy już było widać, że
nie ma sił, nagle odskoczył na bok. Skulił się i zaczął poruszać się jak jakieś
zwierzę. Odwrócił się i ruszył w stronę wciąż skulonego na ziemi Mikeru.
Chciałam pobiec w jego stronę i go zatrzymać, ale powstrzymała mnie ręka
A-chan. Cień przeskoczył nad Mikeru i skulił się w kącie. Zawył niczym zranione
zwierzę a później… zniknął. Odetchnęłam z ulgą, ale w tedy przypomniałam sobie
o Mikeru. Podbiegłam do niego. Odwróciłam go w moją stronę i gdy spojrzałam na
niego łzy zebrały mi się w oczach. Był cały poobijany, wszędzie rany i siniaki.
Był przytomny, ale jego oczy były zamglone i chyba nie wiedział, co się z nim
dzieje. Cały się trząsł.
- Mikeru? Mikeru… ,
już wszystko będzie dobrze.
Jednak on nie
reagował na moje słowa. Drżał tylko i coraz bardziej się kulił. Odwróciłam
głowę i spojrzałam na A-chan
- Co to w ogóle był
za stwór? Co on mu zrobił? I co tu się w ogóle dzieje?
Czarnowłosa
podeszła do nas i spojrzała na Mikeru ze współczuciem. Później przeniosła swój
wzrok na mnie i powiedziała
- Ten stwór to potwór
żyjący w tym świecie i żywiący się duszami które za długo tu przebywały
- Co to znaczy? -
dopytywałam
- Cóż… najwidoczniej
Mikeru naprawdę nie chciał umierać. Całym sobą nie chciał iść dalej, więc był
tutaj przez cały czas aż w końcu ten cień się za niego zabrał.
- Ale… co z tym snem
który miałam? Mikeru i moja mama mnie w nim odwiedzili. I wtedy było z nim w
porządku.
- Nie jestem pewna,
ale podejrzewam, że twoja mama wróciła się tutaj by cię ostrzec i spotkała
Mikeru, a on poszedł razem z nią. Jednak później twoja mama poszła dalej, a
Mikeru został
- Ale… dlaczego
właśnie teraz zaczęły nawiedzać mnie te koszmary?
A-chan zamyśliła
się przez chwilę
- Myślę że to przez
twój trening. Zyskałaś więcej mocy, stałaś się silniejsza. Dlatego Mikeru mógł
do ciebie dotrzeć za pomocą tych snów
- I on… był tu przez
cały czas? Ale… czemu?
A-chan uśmiechnęła
się do mnie lekko i powiedziała
- Najwidoczniej miał
na ziemi coś… lub kogoś, a raczej kilka osób z którymi naprawdę nie chciał się
rozstawać. Jestem pod wrażeniem. Jego siła woli jest zdumiewająca. Niewielu
udałoby się przetrwać tak długo
- Czyli że… da się go
przywrócić na ziemię? – Spytałam a w moim sercu zapaliła się maleńka, śmieszna
iskierka nadziei. Było to dla mnie nieprawdopodobne by coś takiego było
możliwe, ale żyjąc w Akatsuki przekonałam się że nie jedna z pozoru niemożliwa
rzecz jest możliwa.
- Tak, myślę że nawet
trzeba go przywrócić na ziemię. Jeśli go tu zostawimy ten cień w końcu go
wykończy.
- Nie! – krzyknęłam z
lekko paniką w głosie. A-chan położyła mi rękę na głowie i uśmiechnęła się
- Wiem. Po za tym sam
Mikeru już pokazał że chce wracać.
- Więc… jak można
tego dokonać?
- Należy najpierw
zerwać "łańcuchy" które go tu trzymają. Cień upewnił się by nie
opuścił tej... kryjówki. – Powiedziała rozglądając się dookoła. - Nie będzie trudno się tego pozbyć, bo cień
zniknął i jego moc osłabła. Wystarczy tylko impuls mocy wysłany i ukierunkowany
odpowiednio. Pain… zajmiesz się tym? Myślę, że tak jak ja czujesz to miejsce z
którego dochodzi ta pulsująca moc. To on go tu trzyma. Zniszczysz ją? – Spytała
odwracając się do niego. Rudy kiwnął głową i odwrócił się, a już chwilę później
go nie było.
- Gdy Pain zniszczy
tę moc trzeba będzie opuścić to miejsce i przenieść Mikeru w bezpieczne
miejsce. Najlepiej koło Portalu Życia i Śmierci.
- Gdzie znajduje się
taki portal?
- Nie martw się,
znam drogę. Później trzeba będzie opuścić ten sen zając się przyzwaniem jego
ciała oraz duszy. Tym zajmiemy się jak już wrócimy na ziemię.
W tym właśnie
momencie ziemia zadrżała a z kamiennego sufitu odpadło kilka luźnych skał
- Pain się pośpieszył
jak widzę. Chodźmy.
A-chan machnęła
ręką i nagle Mikeru zaczął się unosić. Szybko wyszłyśmy z jaskini i zgarniając
po drodze Paina ruszyliśmy w stronę portalu o którym mówiła A-chan. Gdy już tam
dotarliśmy A-chan zostawiła tam Mikeru. Serce mi się krajało jak na niego
patrzyłam. Tyle musiał wycierpieć. A-chan widząc mój wzrok uśmiechnęła się do
mnie lekko
- Nie martw się. Już
niedługo wszystko będzie z nim dobrze.
Kiwnęłam tylko
głową nie mogąc wydusić słowa. Biedny Mikeru
- A teraz wracamy do
swoich ciał.
A-chan i Pain
szybko zniknęli. Ja przez chwilę stałam tam a później… gwałtownie otworzyłam
oczy. Znów byłam w swoim pokoju, a A-chan i Pain stali obok łóżka.
- Teraz trzeba
działać w miarę szybko.
- Same sobie z tym
poradzicie. Ja miałem pomóc tylko w zwalczeniu tych twoich koszmarów.
Chciałam coś
powiedzieć, ale rudy bardzo szybko się ulotnił. A to cham! Zostawiać nas w
takiej chwili!
A-chan westchnęła i
powiedziała.
- Żeby go
wskrzesić trzeba nam ziemi z jego grobu.
Zajmę się tym. Jak mniemam jest pochowany w wiosce wodospadu.
-Tak.
- Masz jakąś rzecz
należącą do niego?
Kiwnęłam tylko
głową na potwierdzenie
- Świetnie. Przygotuj
to, oraz wszystko co jest na tej liście.
A-chan szybko
napisała coś na kartce oraz nakreśliła na niej kilka znaków, a później podała
mi ją
- Wrócę jak
najszybciej. – po tych słowach zniknęła w płomieniach. Od razu zajęłam się
przygotowaniami. Przyciemniłam mój pokój by były odpowiednie warunki, oraz
przyniosłam czarne świece które zgodnie z poleceniem A-chan zabrałam z jej
pokoju. Namalowałam także staranie wszystkie znaki które A-chan narysowała na
kartce. W chwili gdy skończyłam ostatni pojawiła się A-chan.
- Mam to. Najpierw
trzeba przywołać jego ciało.
A-chan od razu
zabrała się za robotę. Usiadła po turecku przed kręgiem złożonym z dziwnych
znaków który namalowałam na podłodze, a ziemię z grobu umieściła w środku razem
z rzeczą należącą do Mikeru. Mi kazała usiąść naprzeciwko siebie i nie ruszać
się. Zamknęła oczy i skupiła się. Już po chwili jej włosy zaczęły falować do
góry, a podłoga zaczęła jakby drżeć. Dziwne białe światło zaczęło wydobywać się
z kręgu. Nagle nastąpił rozbłysk i jakby w środek kręgu uderzył piorun. Zamiast
ziemi była teraz spora trumna z dziwnymi znakami. Choć może trafniejszym
określeniem będzie sarkofag.
- Teraz jego dusza.
Potrzebna jest krew bliskiej osoby. – A-chan spojrzała na mnie i powiedziała –
Myślę że twoja będzie w sam raz. Wystarczy kilka kropel.
Kiwnęłam głową i
wstałam. Stanęłam nad sarkofagiem i nacięłam sobie palec. Krew popłynęła i
krople spadły na trumnę. Zauważyłam że A-chan cały czas szepcze jakieś słowa.
Gdy któraś z kolei kropla spłynęła krew nagle zaczęła świecić a zaraz za nią
cały sarkofag.
- Odsuń się!
Szybko zrobiłam to
co mi kazała i zakryłam oczy by uchronić je przed tym blaskiem. Gdy światło w
końcu przestało świecić spojrzałam na tamto miejsce i zobaczyłam… jego. Leżał
na brzuchu a na sobie miał ten swój czerwony płaszcz który tak uwielbiał. Po
chwili poruszył się, a później zaczął się podnosić. Poczułam że łzy napływają
mi do oczu. Nie mogłam uwierzyć że to się dzieje naprawdę. Mikeru rozejrzał się
z lekko zagubioną miną a później spojrzał na swoje ręce. Nagle podniósł głową i
spojrzał na mnie. Patrzył na mnie przez chwilę, a później jego oczy zaszkliły
się a na ustach pojawił się szeroki uśmiech
- Kim!
- Mikeru!
Dłużej nie
wytrzymałam i rzuciłam się na niego. Ścisnęłam go z całych sił tak jakbym
chciała się upewnić że jest prawdziwy. On także przytulił się do mnie mocno
wciąż chyba nie wierząc że znowu żyje.
- Strasznie cię
przepraszam za te koszmary! Ale ja…
- Nie przepraszaj!
Dzięki temu znów tu jesteś! Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę.
- Ja też się cieszę…
nawet nie wiesz jak bardzo.
Mikeru ścisnął mnie
jeszcze bardziej i miałam wrażenie że płacze. Zapewne tak było. Kto by nie
płakał gdyby wrócił z zaświatów. Spojrzałam na A-chan ponad ramieniem Mikeru i
spytałam
- A-chan, mogłabyś
zawołać…
- Kakuzu, Senshiego i
Arissę? Już po nich idę. – Uśmiechnęła
się i wyszła
Siedzieliśmy tak z
Mikeru tuląc się do siebie nawet nie wiem ile. Żadne z nas nie chciało puścić.
Nagle rozległo się pukanie. Podniosłam wzrok i wtedy drzwi pokoju przekroczyła
trójka po którą poszła A-chan. Wszyscy wbili we mnie niezrozumiałe i trochę
zaskoczone spojrzenie. Aż nagle, jakby dotarło do nich kogo do siebie
przytulam. Arissa upadła na kolana zasłaniając sobie usta, a w jej oczach
pojawiły się łzy. Natomiast Kakuzu i Senshi mieli doprawdy niezwykłe miny. Mój
braciszek zachwiał się lekko i oparł o framugę drzwi przymykając oczy. A
Senshi... jego oczy nagle się zamknęły, a on sam poleciał do tyłu. z całą
pewnością uderzył by o podłogę gdyby A-chan go nie złapała i mocnym plaskaczem
nie wróciła do realnego świata. Od kiedy ona taka miła? Normalnie by pozwoliła
mu upaść. Czyżby nawet ją to wszystko wzruszyło? Senshi po powrocie do pionu
podskoczył, pisnął jak mała dziewczynka i podbiegł do naszej dwójki. Zaczął
tykać Mikeru jakby nie wierząc, że jest prawdziwy... ten odwrócił się w jego
stronę i uśmiechnął się ciepło. Senshi pisnął jeszcze raz i zrobił doprawdy
komiczną minę. Przygryzł dolną wargę, jego broda zaczęła drżeć, a rozszerzone z
niedowierzania oczy zaszkliły się. Zachwiał się i miałam wrażenie że znowu
runie do tyłu, ale on tylko padł na kolana i objął mnie i Mikeru. Spojrzałam na
pozostałą dwójkę która wciąż nie mogła otrząsnąć się z szoku. Kakuzu spojrzał
na nas i nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zamrugał kilka razy
powiekami, a później także do nas podszedł. Nie minęła sekunda, a Arissa także
do nas dołączyła. Płakała. Jestem pewna że gdy zobaczyła Mikeru poczuła jakby
ciężar spadł jej z serca. Wiem że jakaś cząstka jej nadal obwiniała się za jego
śmierć. Siedzieliśmy tak w piątkę tulą się do siebie i żadne z nas nie miało
najmniejszej ochoty przestać
Świetna nocia :3 czekam na nexta :D.
OdpowiedzUsuń