INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

wtorek, 29 marca 2016

071. Koniec niemożliwego

Mimo tego, że Senshi powiedział, że trening możemy zacząć choćby od następnego dnia, nie udało nam się tego zrobić. Koszmary także tej nocy nie dały mi spokoju i chwilę po rozpoczęciu treningu przewróciłam się. Okropnie zakręciło mi się w głowie ze zmęczenia. Senshi stanowczo stwierdził, że nie ma zamiaru mnie uczyć dopóki porządnie nie odpocznę. A moje protesty i zapewnienia, że wszystko ze mną w porządku go w ogóle nie przekonały. Tak więc chcąc czy nie chcąc musiałam odłożyć to na dalszy tor. Problemem jest jednak to, co zrobić z tymi koszmarami… Mam tego dość…
Jeśli to będzie ciągnąć się dłużej to chyba zwariuję. Czemu te koszmary zaczęły mnie nawiedzać…?
I czemu… w każdym z nich pojawia się on? Westchnęłam przeciągle i oparłam się o kanapę na której siedziałam. Spojrzałam w sufit i przymknęłam oczy. Dlaczego co noc muszę patrzeć jak go torturują? I czemu za każdym razem, gdy już jestem blisko tego by go uratować… budzę się. Budzę się zlana zimnym potem, z mocno bijącym sercem. Nic z tego nie rozumiem. I dlaczego właśnie teraz…? Nagle jego postać nawiedza mnie w koszmarach. W dodatku czuję, że nie są to zwykłe sny. Oparłam ręce na kolanach i ukryłam twarz w dłoniach. Jak tak dalej pójdzie to naprawdę zwariuję
- Kim? Wszystko w porządku?
Wzdrygnęłam się i podniosłam głowę. W progu stała A-chan. Nie słyszałam jak weszła do salonu. Ale nic dziwnego… przez te koszmary ostatnimi czasy nie jest ze mną najlepiej i najwyraźniej to po mnie widać
- W porządku? – Powtórzyła pytanie i usiadła obok mnie. Przyglądała mi się uważnie z lekkim niepokojem – Jesteś strasznie blada i masz podkrążone oczy. Chyba nie śpisz ostatnio zbyt dobrze, co?
- Prawdę mówiąc ostatnimi czasy prawie w ogóle nie śpię… A-chan… - zaczęłam, ale nagle się zawahałam. Pytanie, które chciałam jej zadać mogłoby wydać się jej dość dziwne. Ona tylko spojrzała na mnie i czekała. Wzięłam oddech i spytałam
- Czy może się zdarzyć tak, że… ktoś, kto nie żyje, pojawia się nagle w twoich snach i masz wrażenie, że czegoś od ciebie chce? Albo, mimo że już nie żyje to… dzieje się z nim coś niedobrego?
- Wiesz… nie jest to bynajmniej niemożliwe, aczkolwiek możliwym też bym tego nie określiła. Pamiętaj jednak, że to czy coś jest możliwe zależy tylko od nas i tego czy w to wierzymy.
Westchnęłam cicho. Ta odpowiedz nie za wiele mi pomogła. Jednak mimo wszystko coś takiego chyba jest możliwe... Przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam spojrzałam na A-chan i uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Dzięki. – Powiedziałam krótko i wstałam
- Dlaczego w ogóle mnie o to pytałaś? – Spytała patrząc na mnie dziwnym wzrokiem
Patrzyłam na nią kilka sekund, po czym pokręciłam głową.
-Tak po prostu. – Po tych słowach nie czekając na jej reakcję wyszłam z salonu. Szybkim krokiem przemierzyłam korytarze i dodarłam pod drzwi mojego pokoju. Weszłam do niego i usiałam na łóżku. To, co powiedziała A-chan nie na wiele mi się przydało. Westchnęłam. Ja czuję, że to nie są zwykłe koszmary. Czuję…, że on mnie woła. Chce żebym coś zrobiła, dlatego pojawia się w moich snach. Ale co? I dlaczego… czuję, że tam gdzie teraz jest coś strasznego się z nim teraz dzieje? Głupota… Przecież on nie żyje... Westchnęłam i położyłam się na łóżku. Przez kilka chwil gapiłam się w sufit wciąż rozmyślając. Jednak sama nie wiem, kiedy moje zmęczenie dało o sobie znać.  Powieki same mi opadły a niedługo po tym zasnęłam

***

Otworzyłam gwałtownie oczy. Znajdowałam się w ciemnej, mrocznej grocie. Stałam na niskiej skalnej półce, którą ledwo co mogłam dostrzec przez panujący tam mrok. Nagle poczułam szarpnięcie. Spojrzałam w dół. Skalna półka zaczęła się przemieszczać. Lub raczej płynąć. Cała grota wypełniła się płynem o intensywnej pomarańczowej barwie. Zaczęło mi być niesłychanie gorąco. Lawa. Ta ognista rzeka porwała mnie ze sobą swoim spokojnym nurtem, który jednak z każdą chwilą stawał się coraz bardziej rwący. Wypłynęłam z ciemnej groty i znalazłam się w pomieszczeniu oświetlonym ciemnym czerwonym światłem. Nie było tam nic oprócz wielkiej zakrwawionej klatki. Rzeka doprowadziła mnie pod samą klatkę i zatrzymała się. Lawa zniknęła jakby nigdy jej nie było. Poczułam chłód, zawiał porywisty wiatr. Nagle coś dostrzegłam. Do górnej części klatki był ktoś przywiązany. Znowu on… oddychał ciężko, a ja nawet z tej odległości widziałam jak bardzo jest poraniony. Łańcuchy, którymi był przywiązany boleśnie wbijały mu się w skórę dodając jeszcze więcej cierpienia. Powoli odwrócił głowę w moją stronę i potrząsnął nią by pozbyć się włosów opadających mu na oczy. Złapałam za kraty klatki i szarpnęłam jednak one ani drgnęły. Chciałam zawołać jego imię, ale głos ugrzązł mi w gardle. On tylko uśmiechnął się do mnie delikatnie mimo tego całego bólu, jaki musiał teraz czuć. Jego usta poruszyły się tak jakby chciał mi coś powiedzieć, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Mówił coś do mnie cały czas jednak ja nic nie słyszałam. Po ruchu jego warg zorientowałam się jednak, że cały czas powtarza to samo. Nagle jego ciałem szarpnęło. Jego klatka piersiowa wygięła się, a ręce bezwładnie się zacisnęły. Łańcuchy coraz mocniej wbijały się w jego ciało. Coś nad nim zabłysło i chwilę później został porażony prądem. Jego rozdzierający krzyk był dla mnie straszy. Słysząc go czułam się jakbym i ja cierpiała. Chwyciłam jeszcze mocniej za kraty i ku mojemu zdziwieniu rozszerzyły się. Mogłam wejść do wnętrza klatki. Puściłam się biegiem w jego stronę. Prąd przestał go razić i teraz zwisał bezwładnie na tych łańcuchach oddychając ciężko. Już był na prawie pod nim, kiedy coś z wielką siłą powaliło mnie na ziemię. Dziwne czarne macki owinęły się wokół mnie przyszpilając mnie do podłoża. Nie mogłam się ruszyć. Spojrzałam w górę. Był tuż nade mną. Uśmiechnął się do mnie blado i wyszeptał kilka słów
- Pomóż mi… proszę…
Otworzyłam oczy gwałtownie i poderwałam się do siadu. Po moim karku spływał pot a ja sama dyszałam ciężko. Co więcej po moich policzkach ciekły łzy. Oparłam się plecami o ścianę i odetchnęłam ciężko. Przetarłam twarz i wzięłam głęboki oddech. W uszach wciąż słyszałam jego głos. Pomóc? Jak? Jak mam pomóc komuś, kto nie żyje? Przymknęłam oczy i uspokoiłam oddech. Co ja mam zrobić? Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Skierowałam swe kroki do salonu, a gdy tam weszłam zobaczyłam A-chan siedzącą na kanapie i czytającą książkę. O oparcie kanapy opierał się Senshi i kłócił się o coś z Kakuzu, który wyglądał jakby chciał mu zaraz przywalić. Gdy tylko pojawiłam się w salonie A-chan podniosła głowę i spojrzała na mnie uważnie
- Coś się stało?
W tym też momencie Senshi i Kakuzu przestali się kłócić i spojrzeli na mnie, a ja weszłam w głąb pomieszczenia.
- Chyba muszę wam coś powiedzieć...
Wzięłam jeden głęboki oddech i zaczęłam mówić. Tak, powinnam to zrobić już wcześniej.
- Od pewnego czasu śnią mi się koszmary…, w których pewna osoba jest torturowana. I… prosi mnie żebym mu pomogła, ale ja nie mogę. Co noc widzę jak cierpi coraz bardziej i bardziej. – Spojrzałam na Senshiego i Kakuzu i dokończyłam – Tą osobą jest Mikeru…
- CO!? – Krzyknęli obaj na raz. Byli w szoku. Patrzyli na mnie tak jakby nie wierzyli własnym uszom. A-chan zerknęła na nich a później na mnie i spytała
- To, dlatego pytałaś mnie czy osoba, która nie żyje może komunikować się ż żyjącymi?
Kiwnęłam głową, a Kakuzu pochylił się na oparciu kanapy i spojrzał na A-chan ewidentnie zły
- Ty o tym wiedziałaś?
- Nie wiedziałam, że śnią jej się takie koszmary. Podejrzewałam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co. Po za tym spójrz na nią! Widać, że jest wyczerpana! Ty, jako jej brat powinieneś to pierwszy zauważyć!
- Nie wymądrzaj się! Po za tym widziałem, że coś jest nie tak, ale kiedy ją spytałem powiedziała tylko, że ostatnio nie śpi zbyt dobrze!
- No, jak widać nie okłamała cię. Naprawdę nie śpi dobrze. Powód jest tylko dość zaskakujący
- Zaskakujący?! Chyba kpisz! To mało powiedziane! Więc, jakie są tego przyczyny?
- Czemu mnie pytasz? Skąd mam wiedzieć?
-Ty jesteś ekspertką od takich dziwnych spraw. Po za tym cały czas błyszczysz swoją wiedzą i pokazujesz innym, jaka to jesteś mądra to teraz masz okazję żeby się popisać!
- No chyba trochę przesadziłeś!
- Ej, ej, ej. Uspokójcie się. Nie czas na kłótnie! – Odezwał się Senshi próbują załagodzić tą narastającą kłótnię
A-chan i Kakuzu spojrzeli na Senshiego tak jakby chcieli go zabić wzrokiem. On wzdrygnął się trochę, ale po chwili westchnął i spojrzał na nich unosząc jedną brew, a później ruchem głowy wskazał na mnie. Oni jeszcze przez kilka sekund sztyletowali fioletowowłosego wzrokiem, a później spojrzeli na mnie. Uśmiechnęłam się do nich lekko i chciałam do nich podejść, ale nagle zakręciło mi się w głowie. By się nie przewrócić oparłam się o szafkę. Kakuzu i Senshi od razu chcieli rzucić się w moją stronę, a A-chan poderwała się z kanapy. Jednak ja powstrzymałam ich ruchem ręki i złapałam się za głowę
- Spokojnie. Nic mi nie jest, jestem tylko trochę zmęczona. – Uśmiechnęłam się do nich.
- Lepiej usiądź. – Kakuzu wskazał na kanapę nadal nie spuszczając ze mnie czujnego wzroku
Kiwnęłam głową i usiadłam obok A-chan.
- Macie jakiś pomysł, co z tym zrobić? Bo jeśli to potrwa dłużej to chyba zwariuję - westchnęłam
- Hmm… - zamyśliła się A-chan, gładząc podbródek - myślę że trzeba będzie zacząć od początku. Czyli od twojego snu.
Skrzywiłam się i spojrzałam na nią z ukosa
- Chcesz wejść mi do głowy?
- Nie widzę innego rozwiązania. – powiedziała kiwając głową
Westchnęłam tylko ciężko
- Nie lubię tego, ale jeśli to konieczne...
A-chan jeszcze raz kiwnęła głową po czym wstała
- Pójdę porozmawiać z Painem. On też się przyda. Zajmiemy się tym dziś w nocy. – Po tych słowach wyszła z pomieszczenia. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy, a później położyłam się na kanapie. Leżałam tak chwilę kiedy usłyszałam ciche westchnięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że Senshi i Kakuzu opierają się o oparcie kanapy. Kakuzu położył głowę na rękach i wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał, natomiast Senshi patrzył na mnie. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział czy to zrobić. W końcu się odezwał
- Jak wyglądają te sny?
Westchnęłam i ponownie zamknęłam oczy. Przez chwilę byłam cicho po czym powiedziałam
- Są straszne. Za każdym razem jest inaczej, ale równocześnie tak samo. Za każdym razem widzę jak go torturują... To wygląda tak jakby już za chwilę miał umrzeć, a ja nie mogę mu pomóc.
Zacisnęłam oczy i zadrżałam. W tym też momencie poczułam dotyk na włosach. To Kakuzu położył mi rękę na głowie i pogłaskał mnie po włosach
- Nie martw się. Niedługo się to skończy, zobaczysz. – powiedział uśmiechając się do mnie. Zamknęłam oczy i położyłam na nich rękę
- Tylko jak? Jak się skończy? – Westchnęłam po czym dodałam – Ja czuję że to nie są zwykłe koszmary. Czuję że tu chodzi o coś więcej. Tylko nie wiem o co… Po za tym… Mikeru prosi mnie żebym mu pomogła. Głupie… Jak mam pomóc komuś kto nie żyje…? Ale mam wrażenie że coś złego się z nim dzieje… – westchnęłam po raz któryś i spojrzałam w sufit – Może po prostu… sama sobie to wmawiam, bo… tak bardzo chcę żeby żył? Jestem głupia.
- Nie jesteś...
Spojrzałam na Senshiego. Opierał głowę na rękach i patrzył smutny wzrokiem przed siebie.
- Dobrze wiesz, że my też wiele byśmy dali żeby był tu teraz z nami. Prawda, Kakuzu?
Ja i Senshi spojrzeliśmy na mojego brata. Opierał się o kanapę plecami tak że nie widziałam jego twarzy. Poruszył się lekko i przytaknął na słowa Senshiego a po chwili dodał
- Może wreszcie ktoś umiałby cię powstrzymać od robienia tych głupot na które cały czas wpadasz.
Kącik ust Senshiego delikatnie podniósł się ku górze.
- I może ktoś oprócz Kim zdołałby cię przekonać żebyś wydał trochę tych swoich cennych pieniążków. Pamiętasz? Jak cię wtedy podszedł?
Kakuzu mimowolnie parsknął śmiechem
-To był chwyt poniżej pasa.
- Czepiasz się. Skuteczny był. To się liczy.
- Co zrobił? - Spytałam zaciekawiona
- O, to było dość proste. Powiedział że Arissa pilnie potrzebuje pewnej rzeczy ale tak naprawdę to on jej potrzebował. Wiesz podszedł go psychologicznie. Zaczął nawijać jak to niby Arissa będzie mu wdzięczna i w ogóle. Później jeszcze podszedł Arissę tak żeby w rozmowie z Kakuzu powiedziała coś  co wskazywało na to że naprawdę tego potrzebuje. Później poplątał to wszystko tak że to on w końcu dostał tą rzecz którą chciał a Arissa i Kakuzu dowiedzieli się o co chodziło dopiero jakiś czas później.
- I tylko dlatego że się wygadałeś. – dodał mój brat odwracając się w naszą stronę
Senshi zaśmiał się i wzruszył ramionami
- Wiesz jak alkohol na mnie działa. Jak się upije nawijam jak najęty. Nie moja wina
- Mikeru był trochę wkurzony jak się wygadałeś…
- A wy to niby nie?  Chociaż dalej zadziwia mnie to że to Arissa była bardziej wkurzona a nie ty. Przecież ona chciała go zabić! Krzesłem w niego rzuciła!
Kakuzu uśmiechnął się lekko pod nosem i powiedział
- Też nie była zbyt trzeźwa. A wiesz jaka jest porywcza gdy się upije. Pamiętasz co mi raz zrobiła?
Senshi skrzywił się z niesmakiem i kiwnął głową
- Pamiętam, pamiętam. Mikeru aż się zielony wtedy zrobił, ba! Mało nie zemdlał! 
- Wciąż mam bliznę...
- Serio? Pamiętam jak cię Arissa potem na kolanach przepraszała.
- Taa… wniosek jest taki, że lepiej jej nie denerwować kiedy jest pijana – Kakuzu pokręcił głową z politowaniem, ale wciąż się lekko uśmiechał.
- I kiedy nie jest pijana to też lepiej jej nie podpadać. – dodał Senshi
- To fakt.
Przez chwilę panowała cisza. Senshi znowu położył głowę na rękach i westchnął, jednak po chwili parsknął cicho śmiechem i powiedział
-A pamiętasz jak Arissa zmusiła Mikeru żeby z nią zatańczył? Myślałem, że się wtedy uduszę ze śmiechu – fioletowowłosy zachichotał, ale Kakuzu tylko spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się złośliwie
- To i tak nie przebije tego jak Mikeru zmusił cię żebyś stepował… w baletkach. I krzyczał przy tym „kocham cały świat”  
Senshi poderwał się gwałtownie i zaczerwienił się lekko
- Mieliśmy do tego nie wracać! To nie była moja wina! On mnie oszukał!
- Oszukał cię? – Kakuzu parsknął śmiechem nim zdołał się opanować - Po prostu byłeś na tyle pijany żeby nie zorientować się, że cię nabiera
- Noo… ale jak wiemy nie tylko mnie tak oszukał. – Senshi spojrzał na Kakuzu z błyskiem w oku. Ten gwałtownie spojrzał na niego i syknął przez zaciśnięte zęby
- Ani mi się waż!
- Pamiętam jakby to było wczoraj!
- Senshi!
- Ah! To było wprost przepiękne kiedy śpiewałeś serenadę! I ta bluza z napisem „I'm a fucking wolf” I to wszystko dzięki Mikeru! To tej pory zastanawiam się skąd on wytrzasnął tą bluzę!
Senshi zaśmiał się głośno, a Kakuzu spojrzał na niego jakby chciał go zaszlachtować wzrokiem
- Zabiję cię! – Po tych słowach Kakuzu wyciągnął ręce w jego stronę z, najwidoczniej, zamiarem uduszenia go. Jednak Senshi odskoczył, ale mój brat najwidoczniej się tego spodziewał bo podstawił mu nogę. Fioletowowłosy runął na ziemię jak długi
- I kto jest górą…?
Senshi spojrzał na niego morderczo a Kakuzu tylko uśmiechnął się wyniośle
Zachichotałam i powiedziałam
- Zachowujecie się tak jak za czasów gdy jeszcze mieszkaliśmy w wiosce. Ah! Tyle wspomnień!
Senshi podniósł się z ziemi i pojrzał na Kakuzu a on na niego. Obaj patrzyli na siebie przez chwilę a później uśmiechnęli się
- Jak za dawnych czasów, co? – mruknął Senshi
- Taa… i jak za dawnych czasów to ja zawsze wygrywam – Mój braciszek uśmiechnął się złośliwie
- Nie wydaje mi się!
- A ja myślę że Kakuzu ma sporo racji – powiedziałam wystawiając Senshiemu język i rzucając w niego poduszką.
- Jak zwykle po jego stronie! – po tych słowach uśmiechnął się i odrzucił do mnie poduszką. Jednak na tym nie poprzestał. Przechylił się przez oparcie i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam piszczeć jednak moje męki nie trwały długo. Na pomoc ruszył mi Kakuzu. Jako że Senshi prawie wisiał na oparciu kanapy Kakuzu popchnął go tak że ten przeleciał przez oparcie i przez samą kanapę, a później wylądował na ziemi.
- Ej! Co to ma być!? Dwoje na jednego!? Spisek jakiś? – Oburzył się fioletowy
- Nie spisek tylko pomoc dla rodzeństwa – po tych słowach zsunęłam się z kanapy prosto na Senshiego i zaczęłam go przyduszać poduszką
- No i co ty wyprawiasz!? Chcesz mnie udusić! Ranisz mnie, aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? – Senshi zaśmiał się głośno odpychając od siebie poduszkę i moje ręce.
- Pozbyć to może nie, nie popadajmy w skrajność. Ale podręczyć cię, czemu nie?
- Czemu nie? Zaraz zobaczysz czemu nie!
W tym momencie Senshi przejął inicjatywę. Złapał za moje ręce i przekręcił się tak że to ja wylądowałam na ziemi, a sam klęczał obok mnie. Nie minęła sekunda a znów zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się głośno śmiać. Po chwili Senshi przestał ponieważ dostał w twarz poduszką. Spojrzał na Kakuzu który najzwyczajniej w świecie opierał się o kanapę i uśmiechnął się złośliwie
- Sam się o to prosisz!
Senshi wstał i ruszył w jego stronę, a ja tylko zaśmiałam się głośno
                                                                                                                                                

***

Otworzyłam gwałtownie oczy. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się. Byłam na małej wyspie. W samym jej centrum był wulkan, który co chwila pluł ogniem. Kolejny koszmar… no tak. Ale tej nocy miało się to w końcu zakończyć. Niebo było tak samo czerwone jak krwawe morze otaczające wyspę ze wszystkich stron. Jedyny miejscem w stronę, którego mogłam iść była grota, naprzeciwko której stałam. Ruszyłam w stronę wulkanu, ale nagle cała ziemia zatrząsał się a w powietrze poszybowała wielka kula ognia. Odskoczyłam, gdy płonące odłamki wylądowały tuż przede mną. Wzięłam głęboki oddech i wbiegłam do groty. Gdy tylko do niej weszłam wejście zniknęło i zapanowała ciemność. Zrobiłam krok do przodu i wtedy zapłonęło światło. Zobaczyłam przed sobą schody oświetlone światłem pochodni. Prowadziły w dół. Zawahałam się kilka sekund, po czym ruszyłam. Szłam tak nie wiadomo ile. Nagle usłyszałam jakieś dziwne dźwięki. Odgłos uderzenia, dziwny śmiech a zaraz później mrożący krew w żyłach krzyk. Zadrżałam i od razu ruszyłam biegiem. Ten krzyk… to był głos Mikeru. W końcu wpadłam do wielkiej kamiennej sali. Miejsce to było oświetlone tylko blaskiem pochodni, a mimo to na ściany padało jakieś dziwnie upiorne, czerwone światło. Gdy tam wbiegłam od razu go zobaczyłam. Mikeru leżał na ziemie ledwo przytomny. Jego ręce były pocięte jakimś naprawdę ostrym narzędziem. Rany jednak były płytkie. Płytkie, ale gęsto ułożone. W niektórych miejscach skóra była nadpalona. Chłopak leżał pod ścianą, zwinięty w kłębek z półprzymkniętymi powiekami. W pewnym momencie jakiś odziany w płaszcz osobnik podszedł do niego. Nie miał na głowie kaptura, ale twarzy nie było widać. Gęsta, czarna mgła w kształcie głowy człowieka. To znowu ten cień. Stwór podszedł do Mikeru i złapał go za włosy, podnosząc do góry. Ten syknął z bólu. Chciałam tam podbiec, ale gdy tylko zrobiłam kilka kroków dobiłam do jakiejś niewidzialnej ściany.  Chciałam się przez nią przebić, próbowałam wszystkiego, ale nic nie działało. Mogłam tam tylko stać i patrzeć. Już po chwili cień pozbawił Mikeru i tak już poszarpanej koszulki i położył go na jakimś kamiennym stole, plecami do góry. Jego nadgarstki były mocno przywiązane do owego mebla. Nie minęła minuta, a już po chwili gruby, skórzany sznur przecinał skórę na plecach chłopaka. Mikeru starał się nie krzyczeć, zaciskał tylko zęby i oczy. Po kilku seriach, pełnych mocnych i bolesnych uderzeń, jego plecy wyglądały okropnie. Zabrudzone krwią z odchodzącymi płatami skóry. Cień zmienił repertuar katowania Mikeru. Już po chwili chłopak był kopany po brzuchu i żebrach. Następnie do jego ciała przykładany był rozpalony do białości kawałek metalu. Smród palonej skóry, odór krwi i wrzask niósł się w ciemność. W końcu brunet ponownie wylądował na ziemi. Leżał tak przez jakiś chwilę, a czas zdawał się nie istnieć. Mógł tak leżeć kilka minut, albo nawet kilka godzin. W końcu Cień ponownie „zaszczycił” go swoją obecnością. Tym razem przyłożył do ciała chłopaka coś, co spowodowało, że ten zaczął się trząść i ponownie krzyczeć. Prąd. Został potraktowany prądem. Kilka serii, polanie wodą i znowu kilka serii. Niewiele później cień bił go po głowie. A kiedy zniknął, pojawił się ponownie z czymś w rodzaju… palnika. Wrzask, ból, znowu odór palonej skóry. Później znowu przerwa. Następnie potwór pojawił się z nożami i zrobił sobie z Mikeru tarczę. Żywą tarczę, choć nieruchomą. Chłopak po prostu nie miał sił. Kiedy drań pojawił się kolejnym razem, złączył poranione i wychudłe dłonie chłopaka razem i przybił je kunaiem, czy czymś podobnym do ściany. Zawył z bólu, gdy zawisł w powietrzu, prawie tylko na przebitych rękach. Ledwo dotykał stopami połogi, jednak niewiele mu to odejmowało bólu. Następną torturą było obwiązanie go metalowym sznurem z kolcami, które boleśnie wbijały się w jego ciało i które zacieśniały się przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, czy nawet oddychaniu. Cierpiał. Na wiele różnych sposób i nie wytrzymywał ani fizycznie, ani psychicznie. Kolejną rozrywką tajemniczego Cienia, było rzucanie jakiejś dziwnej iluzji na umysł chłopaka. Wrzeszczał, błagał, płakał i rzucał się na wszystkie strony. A ja… mogłam jedynie stać i patrzeć jak mój przyjaciel jest tak brutalnie torturowany, a ja nie mogę zrobić nic żeby mu pomóc. Jedyne co mogłam to wołać jego imię. Kiedy to coś już zdjęło z niego iluzję, Mikeru już nie miał siły krzyczeć. Łzy spływały mu po policzkach, a wzrok miał zamglony. Był już na granicy. Albo i nawet ją przekroczył. Wtedy ten cień odwrócił się w moją stronę. Poczułam coś dziwnego. Nagle zawiał jakiś dziwny wiatr i poczułam się tak jakby cały otaczający świat zmienił się. Tak jakby… to już nie był sen. Cień zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja zrobiłam krok w tył. W tym momencie usłyszałam głosy i kroki za sobą. Chwilę później w komnacie pojawili się… A-chan i Pain. Na ich widok odetchnęłam z ulgą cicho. Nie wiem dokładnie co się stało, ale mam złe przeczucia. Cień zaśmiał się lodowato, a Pein chwycił mnie i dosunął trochę do tyłu, za siebie. Stanął naprzeciwko cienia i wyciągnął przed siebie rękę. Wtedy też cień został odepchnięty przez niewidzialną siłę. Jednak tylko o kilka metrów. Sam szybko przeszedł do ataku. Wyglądał na wkurzonego. Wtedy dwie siły starły się ze sobą. W powietrzu było czuć przytłaczającą moc, która z każdą sekundą zdawała się wzrastać. Coś błysnęło i słychać było trzask... Cień zawył i złapał się za rękę. Wyglądało to tak, jakby ktoś mu ją złamał niewidzialną siłą. Natomiast ręka Peina krwawiła lekko. Jednak cień nie poddał się. Teraz używał drugiej ręki. Zamachnął się nią, a w naszą stronę poleciała tak wielka fala mocy, że wszyscy troje się przewróciliśmy. A-chan szybko wstała i rozłożyła swoje skrzydła. Chciała podlecieć do cienia, ale powstrzymała ją niewidzialna bariera. Pain wstał i spojrzał na cienia uważnie.
- Odsuń się. – Powiedział do A-chan spokojnie. Ona ku mojemu zdziwieniu zrobiła to, co powiedział Pain i stanęła obok mnie. Rudy zrobił kilka kroków w stronę cienia i machnął obiema rękami. Fala mocy poszybowała w stronę przeciwnika. Cień odpowiedział tym samym. To nie była walka na moc czy umiejętności. To bardziej była walka na siłę woli. Na to kto wytrzyma dłużej ten napór mocy. Miałam wrażenie, że oboje są tak samo silni. Wydawało się, że ta „przepychanka” pomiędzy nimi trwa bez końca.  Jednak nagle coś się stało. Cień upadł na jedno kolano, a Pain cofnął się do tyłu tak jakby moc cienia coraz bardziej go przytłaczała. Jednak mimo wszystko miałam wrażenie, że szala zwycięstwa przechyla się na stronę Paina. Cień podniósł się, ale widać było, że już nie dysponuje tą samą mocą, co wcześniej. Pain chyba to zauważył po zrobił kilka kroków w jego stronę. Cień się cofnął. Rudy szedł w jego stronę, a ten się cofał. Niewidzialna bariera zniknęła, cień przegrywał. Kiedy już było widać, że nie ma sił, nagle odskoczył na bok. Skulił się i zaczął poruszać się jak jakieś zwierzę. Odwrócił się i ruszył w stronę wciąż skulonego na ziemi Mikeru. Chciałam pobiec w jego stronę i go zatrzymać, ale powstrzymała mnie ręka A-chan. Cień przeskoczył nad Mikeru i skulił się w kącie. Zawył niczym zranione zwierzę a później… zniknął. Odetchnęłam z ulgą, ale w tedy przypomniałam sobie o Mikeru. Podbiegłam do niego. Odwróciłam go w moją stronę i gdy spojrzałam na niego łzy zebrały mi się w oczach. Był cały poobijany, wszędzie rany i siniaki. Był przytomny, ale jego oczy były zamglone i chyba nie wiedział, co się z nim dzieje. Cały się trząsł.
- Mikeru? Mikeru… , już wszystko będzie dobrze.
Jednak on nie reagował na moje słowa. Drżał tylko i coraz bardziej się kulił. Odwróciłam głowę i spojrzałam na A-chan
- Co to w ogóle był za stwór? Co on mu zrobił? I co tu się w ogóle dzieje?
Czarnowłosa podeszła do nas i spojrzała na Mikeru ze współczuciem. Później przeniosła swój wzrok na mnie i powiedziała
- Ten stwór to potwór żyjący w tym świecie i żywiący się duszami które za długo tu przebywały
- Co to znaczy? - dopytywałam
- Cóż… najwidoczniej Mikeru naprawdę nie chciał umierać. Całym sobą nie chciał iść dalej, więc był tutaj przez cały czas aż w końcu ten cień się za niego zabrał.
- Ale… co z tym snem który miałam? Mikeru i moja mama mnie w nim odwiedzili. I wtedy było z nim w porządku.
- Nie jestem pewna, ale podejrzewam, że twoja mama wróciła się tutaj by cię ostrzec i spotkała Mikeru, a on poszedł razem z nią. Jednak później twoja mama poszła dalej, a Mikeru został
- Ale… dlaczego właśnie teraz zaczęły nawiedzać mnie te koszmary?
A-chan zamyśliła się przez chwilę
- Myślę że to przez twój trening. Zyskałaś więcej mocy, stałaś się silniejsza. Dlatego Mikeru mógł do ciebie dotrzeć za pomocą tych snów
- I on… był tu przez cały czas? Ale… czemu?
A-chan uśmiechnęła się do mnie lekko i powiedziała
- Najwidoczniej miał na ziemi coś… lub kogoś, a raczej kilka osób z którymi naprawdę nie chciał się rozstawać. Jestem pod wrażeniem. Jego siła woli jest zdumiewająca. Niewielu udałoby się przetrwać tak długo 
- Czyli że… da się go przywrócić na ziemię? – Spytałam a w moim sercu zapaliła się maleńka, śmieszna iskierka nadziei. Było to dla mnie nieprawdopodobne by coś takiego było możliwe, ale żyjąc w Akatsuki przekonałam się że nie jedna z pozoru niemożliwa rzecz jest możliwa.
- Tak, myślę że nawet trzeba go przywrócić na ziemię. Jeśli go tu zostawimy ten cień w końcu go wykończy.
- Nie! – krzyknęłam z lekko paniką w głosie. A-chan położyła mi rękę na głowie i uśmiechnęła się
- Wiem. Po za tym sam Mikeru już pokazał że chce wracać.
- Więc… jak można tego dokonać?
- Należy najpierw zerwać "łańcuchy" które go tu trzymają. Cień upewnił się by nie opuścił tej... kryjówki. – Powiedziała rozglądając się dookoła. -  Nie będzie trudno się tego pozbyć, bo cień zniknął i jego moc osłabła. Wystarczy tylko impuls mocy wysłany i ukierunkowany odpowiednio. Pain… zajmiesz się tym? Myślę, że tak jak ja czujesz to miejsce z którego dochodzi ta pulsująca moc. To on go tu trzyma. Zniszczysz ją? – Spytała odwracając się do niego. Rudy kiwnął głową i odwrócił się, a już chwilę później go nie było.
- Gdy Pain zniszczy tę moc trzeba będzie opuścić to miejsce i przenieść Mikeru w bezpieczne miejsce. Najlepiej koło Portalu Życia i Śmierci.
- Gdzie znajduje się taki portal?
- Nie martw się, znam drogę. Później trzeba będzie opuścić ten sen zając się przyzwaniem jego ciała oraz duszy. Tym zajmiemy się jak już wrócimy na ziemię. 
W tym właśnie momencie ziemia zadrżała a z kamiennego sufitu odpadło kilka luźnych skał
- Pain się pośpieszył jak widzę. Chodźmy.
A-chan machnęła ręką i nagle Mikeru zaczął się unosić. Szybko wyszłyśmy z jaskini i zgarniając po drodze Paina ruszyliśmy w stronę portalu o którym mówiła A-chan. Gdy już tam dotarliśmy A-chan zostawiła tam Mikeru. Serce mi się krajało jak na niego patrzyłam. Tyle musiał wycierpieć. A-chan widząc mój wzrok uśmiechnęła się do mnie lekko
- Nie martw się. Już niedługo wszystko będzie z nim dobrze.
Kiwnęłam tylko głową nie mogąc wydusić słowa. Biedny Mikeru
- A teraz wracamy do swoich ciał. 
A-chan i Pain szybko zniknęli. Ja przez chwilę stałam tam a później… gwałtownie otworzyłam oczy. Znów byłam w swoim pokoju, a A-chan i Pain stali obok łóżka.
- Teraz trzeba działać w miarę szybko.
- Same sobie z tym poradzicie. Ja miałem pomóc tylko w zwalczeniu tych twoich koszmarów.
Chciałam coś powiedzieć, ale rudy bardzo szybko się ulotnił. A to cham! Zostawiać nas w takiej chwili!
A-chan westchnęła i powiedziała.
- Żeby go wskrzesić  trzeba nam ziemi z jego grobu. Zajmę się tym. Jak mniemam jest pochowany w wiosce wodospadu.
-Tak.
- Masz jakąś rzecz należącą do niego?
Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie
- Świetnie. Przygotuj to, oraz wszystko co jest na tej liście.
A-chan szybko napisała coś na kartce oraz nakreśliła na niej kilka znaków, a później podała mi ją
- Wrócę jak najszybciej. – po tych słowach zniknęła w płomieniach. Od razu zajęłam się przygotowaniami. Przyciemniłam mój pokój by były odpowiednie warunki, oraz przyniosłam czarne świece które zgodnie z poleceniem A-chan zabrałam z jej pokoju. Namalowałam także staranie wszystkie znaki które A-chan narysowała na kartce. W chwili gdy skończyłam ostatni pojawiła się A-chan.
- Mam to. Najpierw trzeba przywołać jego ciało.
A-chan od razu zabrała się za robotę. Usiadła po turecku przed kręgiem złożonym z dziwnych znaków który namalowałam na podłodze, a ziemię z grobu umieściła w środku razem z rzeczą należącą do Mikeru. Mi kazała usiąść naprzeciwko siebie i nie ruszać się. Zamknęła oczy i skupiła się. Już po chwili jej włosy zaczęły falować do góry, a podłoga zaczęła jakby drżeć. Dziwne białe światło zaczęło wydobywać się z kręgu. Nagle nastąpił rozbłysk i jakby w środek kręgu uderzył piorun. Zamiast ziemi była teraz spora trumna z dziwnymi znakami. Choć może trafniejszym określeniem będzie sarkofag.
- Teraz jego dusza. Potrzebna jest krew bliskiej osoby. – A-chan spojrzała na mnie i powiedziała – Myślę że twoja będzie w sam raz. Wystarczy kilka kropel.
Kiwnęłam głową i wstałam. Stanęłam nad sarkofagiem i nacięłam sobie palec. Krew popłynęła i krople spadły na trumnę. Zauważyłam że A-chan cały czas szepcze jakieś słowa. Gdy któraś z kolei kropla spłynęła krew nagle zaczęła świecić a zaraz za nią cały sarkofag.
- Odsuń się!
Szybko zrobiłam to co mi kazała i zakryłam oczy by uchronić je przed tym blaskiem. Gdy światło w końcu przestało świecić spojrzałam na tamto miejsce i zobaczyłam… jego. Leżał na brzuchu a na sobie miał ten swój czerwony płaszcz który tak uwielbiał. Po chwili poruszył się, a później zaczął się podnosić. Poczułam że łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam uwierzyć że to się dzieje naprawdę. Mikeru rozejrzał się z lekko zagubioną miną a później spojrzał na swoje ręce. Nagle podniósł głową i spojrzał na mnie. Patrzył na mnie przez chwilę, a później jego oczy zaszkliły się a na ustach pojawił się szeroki uśmiech
- Kim!
- Mikeru!
Dłużej nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego. Ścisnęłam go z całych sił tak jakbym chciała się upewnić że jest prawdziwy. On także przytulił się do mnie mocno wciąż chyba nie wierząc że znowu żyje.
- Strasznie cię przepraszam za te koszmary! Ale ja…
- Nie przepraszaj! Dzięki temu znów tu jesteś! Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę.
- Ja też się cieszę… nawet nie wiesz jak bardzo.
Mikeru ścisnął mnie jeszcze bardziej i miałam wrażenie że płacze. Zapewne tak było. Kto by nie płakał gdyby wrócił z zaświatów. Spojrzałam na A-chan ponad ramieniem Mikeru i spytałam
- A-chan, mogłabyś zawołać…
- Kakuzu, Senshiego i Arissę? Już po nich idę.  – Uśmiechnęła się i wyszła

Siedzieliśmy tak z Mikeru tuląc się do siebie nawet nie wiem ile. Żadne z nas nie chciało puścić. Nagle rozległo się pukanie. Podniosłam wzrok i wtedy drzwi pokoju przekroczyła trójka po którą poszła A-chan. Wszyscy wbili we mnie niezrozumiałe i trochę zaskoczone spojrzenie. Aż nagle, jakby dotarło do nich kogo do siebie przytulam. Arissa upadła na kolana zasłaniając sobie usta, a w jej oczach pojawiły się łzy. Natomiast Kakuzu i Senshi mieli doprawdy niezwykłe miny. Mój braciszek zachwiał się lekko i oparł o framugę drzwi przymykając oczy. A Senshi... jego oczy nagle się zamknęły, a on sam poleciał do tyłu. z całą pewnością uderzył by o podłogę gdyby A-chan go nie złapała i mocnym plaskaczem nie wróciła do realnego świata. Od kiedy ona taka miła? Normalnie by pozwoliła mu upaść. Czyżby nawet ją to wszystko wzruszyło? Senshi po powrocie do pionu podskoczył, pisnął jak mała dziewczynka i podbiegł do naszej dwójki. Zaczął tykać Mikeru jakby nie wierząc, że jest prawdziwy... ten odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął się ciepło. Senshi pisnął jeszcze raz i zrobił doprawdy komiczną minę. Przygryzł dolną wargę, jego broda zaczęła drżeć, a rozszerzone z niedowierzania oczy zaszkliły się. Zachwiał się i miałam wrażenie że znowu runie do tyłu, ale on tylko padł na kolana i objął mnie i Mikeru. Spojrzałam na pozostałą dwójkę która wciąż nie mogła otrząsnąć się z szoku. Kakuzu spojrzał na nas i nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zamrugał kilka razy powiekami, a później także do nas podszedł. Nie minęła sekunda, a Arissa także do nas dołączyła. Płakała. Jestem pewna że gdy zobaczyła Mikeru poczuła jakby ciężar spadł jej z serca. Wiem że jakaś cząstka jej nadal obwiniała się za jego śmierć. Siedzieliśmy tak w piątkę tulą się do siebie i żadne z nas nie miało najmniejszej ochoty przestać

1 komentarz: