Oto jest następna notka. Trochę długo to trwało ale ważne że jest
;) Szkoda tylko, że pod poprzednią było tak mało komentarzy zwłaszcza że była
tam tak ważna informacja. No ale nic, zapraszam na rozdział ;)
***
Szłam w tylko sobie znanym kierunku, a z moich ust nie schodził
uśmiech. Tak, to już ten dzień. Po długich miesiącach mój trening został
zakończony. Wracam do domu! Już nie mogłam się doczekać, aż zobaczę wszystkich!
Tak mi ich brakowało! Co mnie bardzo dziwi, ale nawet Sasoriego czy Zetsu mi
trochę brakowało. Jednak na samą myśl, że już niedługo zobaczę wszystkich
czułam dziwne uczucie w środku. O ile oczywiście dalej będą mnie tam chcieli.
Zaśmiałam się w duchu z tego, że takie myśli przechodzę mi przez głowę. Oczywiście,
że będą chcieli, w końcu to moja rodzina! Pokręcona, zwariowana, niebezpieczna
i kochana rodzina, której nie oddałabym za nic w świecie. Jednak nim dotrę do
celu minie jeszcze trochę czasu. Ale sam fakt, że zmierzałam już w stronę domu
sprawiał, że jakby nie czułam zmęczenia i aż miałam ochotę śpiewać z tej
radości. Już niedługo…
Jednak zanim to nastąpi chciałam zrobić jeszcze jedną rzecz. Byłam
akurat w pobliżu mojej rodzinnej wioski, więc chciałam położyć nowe kwiaty na
grobie Mikeru i mojej mamy. Tamte pewnie dawno już uschły, a raczej nie prędko
się zdarzy, że znowu tu zawitam. Gdy już miałam kwiaty w rękach skierowałam się
w stronę cmentarza. Najpierw położyłam kwiaty na grobie Mikeru, a później
skierowałam się na drugi grób. Jednak, gdy był on już w zasięgu mojego wzroku
zatrzymałam się gwałtownie. Ktoś przed nim stał. Był to mężczyzna, ale nie
widziałam jego twarzy gdyż stał do mnie tyłem. Miał długie czarne włosy
związane w kucyk. Dostrzegłam też, że ma ciemną karnację, ale nic po za tym.
Czyżby to on był tym, który położył wtedy róże na grobie mamy? Ale jeśli tak to
kim on jest? W chwili, w której chciałam do niego podejść on drgnął. Obrócił
głowę w moją stronę, ale nieznacznie tak, że i tak nie widziałam jego twarzy i…
w tej samej chwili zmienił się w wielkiego czarnego wilka i pognał przed
siebie. To był on! Ten wilkołak… ten, na którego Kakuzu tak agresywnie reaguje,
ten którego spotkałam nad jeziorem. Powoli podeszłam do grobu zadając sobie
jedno pytanie… Kim on do cholery jest!? Mam coraz większy mętlik w głowie… Po
powrocie będę musiała pogadać z moim braciszkiem. Chociaż wątpię żeby mi coś
powiedział. Westchnęłam przeciągle, po czym położyłam kwiaty.
- Nie ma sensu się nad tym zastanawiać – usłyszałam głos w głowie
i aż podskoczyłam. Zaraz potem usłyszałam chichot
- Kuro! – Warknęłam w myślach i dodałam – tak długo się nie
odzywałaś, że już o tobie zapominałam.
- No wiesz! – Oburzyła się. – A myślisz, że, dzięki komu tak
szybko udało ci się opanować niektóre z tych technik, których się uczyłaś?!
- Pomogłaś mi? – Zdziwiłam się
- Th! – Kuro prychnęła i już więcej się nie odzywała.
Najwidoczniej się obraziła. Westchnęłam po raz kolejny i odwróciłam się. Szybko
opuściłam cmentarz, a zaraz później wioskę wodospadu. Jednak moje myśli cały
czas zaprzątał ten mężczyzna. Kim on jest? Kim on jest do diabła!? Dowiem się
tego… jeszcze nie wiem, jak ale się dowiem. Od Kakuzu raczej nic nie wyciągnę…
więc poszukam innego sposobu. Potrząsnęłam głową. Nie ma sensu teraz o tym
myśleć. To nie jest teraz moim głównym celem. Gdyby tylko znów pomyślałam gdzie
zmierzam na moje usta ponownie zawitał uśmiech. Naciągnęłam mocniej kaptur na
głowę. Pora wracać.
***
- Niech to szlag! – Zaklęłam siarczyście pod nosem i wzniosłam
oczy ku niebu. Przez moje roztargnienie spowodowane myślą o powrocie pomyliłam
drogi. Będę musiała zawrócić kawałek. Wetchnęłam. Teraz i tak to nie ma sensu.
Zbliża się noc. Równie dobrze mogę tu przenocować. Westchnęłam po raz drugi i
wspięłam się na drzewo. Znalazłam wygodną gałąź i się na niej ułożyłam wcześniej
owinąwszy się szczelnie płaszczem. Zapewniał mi on wystarczającą ochronę przed
zimnem. Podczas mojej wędrówki, gdy tylko nocowałam na otwartej przestrzeni,
spałam na drzewie. Czułam się wtedy pewniej i bezpieczniej. Mój wyczulony nos i
słuch zapewniały dobrą ochronę, ale ostrożności nigdy za wiele. Nie wyczuwając
nic podejrzanego zamknęłam oczy. Nie minęło dużo czasu a zasnęłam
Trzask
Błyskawicznie otworzyłam oczy nadstawiając uszu. Jednak nie
poruszyłam się by nie zdradzić swojej pozycji ewentualnemu przeciwnikowi.
Zerknęłam na niebo. Po pozycji księżyca wywnioskowałam, że spałam kilka
godzin... Usłyszałam trzask, który zupełnie nie pasował do zwyczajowych nocnych
odgłosów. Wiedziałam, że żadne zwierzę nie wywołało tego dźwięku. Istnieje
subtelna różnica między odgłosem łamanej gałęzi ludzką stopą a łapą zwierzęcia.
Zamknęłam oczy wytężając słuch i węch jednocześnie zamieniając uszy i nos na
wilcze by jeszcze bardziej wyostrzyć zmysły. Usłyszałam szelest z prawej.
Ktokolwiek tam był raczej nie starał się kryć, pewnie myśląc ze nikogo tu nie
ma. Jeśli tak nie zamierzałam wyprowadzać go z błędu. Nie ruszałam się więc i
czekałam. Księżyc świecił jasno to też, gdy osoba, która robiła ten hałas
wyszła z krzaków i znalazła się praktycznie pod drzewem, na którym siedziałam,
widziałam ją doskonale. Był to młody mężczyzna. Miał ciemnofioletowe włosy
związane w luźny kucyk. Na sobie miał zielone poncho zasłaniające go od pasa w
górę. Miał wysokie brązowe buty z klamrami i równie brązowe spodnie tyle, że w
ciemniejszym odcieniu. Po opasce, którą miał na szyi poznałam, że jest z wioski
piasku. Więc co robi tutaj?
Rozejrzał się, ale bez przekonania. Wydawało się, że nie spodziewa
się spotkać tu nikogo. Wyjął z pod płaszcza kawałek papieru, który
najprawdopodobniej był mapą i przyjrzał się mu drapiąc się po głowie. Westchnął
przeciągle. W tej chwili odezwał się mój wrodzony pech. Fioletowowołosy
spojrzał w niebo. Księżyc bardzo dobrze go oświetlał, ale teraz on także nie
miał problemów z dostrzeżeniem mnie. Odskoczył jak oparzony a ja westchnęłam
cicho. A tak chciałam pozostać niezauważona. Nie wyglądało na to by chciał mnie
atakować, więc zeskoczyłam z drzewa i stanęłam naprzeciwko niego. Uważnie mnie obserwował,
ale nie wyglądało na to by chciał zaatakować o ile ja tego nie zrobię.
Mierzyliśmy się tak przez kilka sekund wzrokiem, po czym odwróciłam się i
ruszyłam przed siebie. Jednak przeszłam zaledwie kilka kroków, gdy
niespodziewanie usłyszałam za sobą krzyk
- Hej! Poczekaj chwilkę!
Odwróciłam lekko głowę a chłopak podbiegł do mnie. Najwidoczniej
po przekonaniu się, że go nie zaatakuję poczuł się pewniej.
- Możesz mi troszkę pomóc? Chyba się lekko zgubiłem. – Powiedział uśmiechając się nerwowo. Przez
ten głupi uśmiech, który zagościł na jego ustach przypominał mi się Senshi. I jeszcze
te fioletowe włosy… Nie odpowiedziałam nic tylko kiwnęłam głową. Chłopak
pokazał mi mapę i wskazał jeden punkt mówiąc, że tam zmierza. Wskazałam mu drogę,
która prowadziła w tym samym kierunku, w którym szłam ja. Fioletowowłosy
podziękował a ja ponownie tylko kiwnęłam głową. Wbił wzrok w mapę, więc nie
czekając dłużej ruszyłam przed siebie. Jednak na tym się nie skończyło.
Zrobiłam zaledwie dwa kroki, kiedy usłyszałam
- Chwila!
W tej samej chwili też poczułam jak coś ciągnie za mój kaptur.
Łatwo było się domyślić, że chłopak chcąc mnie zatrzymać złapał za niego.
Naturalną koleją rzeczy było to, że spadł mi z głowy odsłaniając twarz.
Odwróciłam się do niego szybko. W tedy na jego twarzy pojawiło się zdziwienie
- O! Jesteś dziewczyną! – Stwierdził trochę głupio a ja tylko
przewróciłam oczami. Po tych słowach wyszczerzył się od ucha do ucha i dodał –
Zatrzymałem cię, bo zapominałem się przedstawić. Miło mi nazywam się Suisen!
Możesz mówić mi Sui – po tych słowach wyciągnął do mnie rękę. Wetchnęłam cicho
i potrząsnęłam nią bez entuzjazmu
- Jestem Kim.
- Jakie ładne imię! – Uśmiechnął się szeroko – A więc Kim, widzę
że zmierzamy w tym samym kierunku, więc co powiesz na to byśmy przez jakiś czas
wędrowali razem? – Zawołał zbyt głośno jak na ciszę panującą w lesie
Westchnęłam po raz koleiny. Za co? Ja się pytam za co mnie to
spotyka?
- Wybacz, ale wolę podróżować sama. – Powiedziałam chłodno i nie
czekając na jego reakcję zaczęłam iść przed siebie mając nadzieje, że da
spokój. Jednak niestety. Nie minęło kilka chwil a zrównał się ze mną.
Westchnęłam. Mogłabym się zmienić w wilka i mu uciec z łatwością, ale nie
miałam ochoty pokazywać mu co umiem. Więc niestety jak na razie byłam na niego
skazana. Szliśmy w ciszy. Suisen szedł z uśmiechem na ustach podziwiając las
nocą. Co jakiś czas patrzyłam na niego kątem oka. Myślałam, że będzie większym
utrapieniem, ale miło mnie zaskoczył. Co nie zmienia faktu, że wolałabym gdyby
go tu nie było. W pewnym momencie zatrzymał się nagle. Odruchowo także
przystanęłam i spojrzałam na niego unosząc jedną brew. Jednak zdziwiłam się
nieco. Z jego twarzy zniknął ten lekko głupkowaty uśmiech. Teraz był całkowicie
poważny. Jego twarz wyrażała pełne skupienie.
- Ktoś tu jest… - powiedział
tylko. Wytężyłam wszystkie moje zmysły, ale nic nie wyczułam. Zmarszczyłam brwi
i spojrzałam na Suisena. Moje zmysły jeszcze nigdy mnie nie zawiodły więc,
miałam wątpliwości co do tego czy na pewno coś wyczuł. Jednak później już wiedziałam,
że musiałam przyznać mu racje. Nagle z ciemności wyłoniły się dwie postacie.
Obie były prawie całkowicie ubrane na czarno. Jedyne co nie zakrywał materiał
to górna połowa głowy i dłonie. Łatwo domyśliłam się, że musieli użyć jakiejś
techniki maskującej, że ich nie wyczułam. To też zastanawiałam się skąd Suisen wiedział,
że tu są. Jednak teraz nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Teraz, kiedy
już się nam pokazali przestali się ukrywać i dokładnie mogłam poczuć ich
zapach. A tego zapachu nie da się pomylić z niczym innym. Wampiry. Spojrzałam
na mojego towarzysza kątem oka. Uważnie przyglądał się przeciwnikom, czekając
na ich ruch. Nie trzeba było długo czekać. Obaj zaatakowali jednocześnie. Byli
szybcy. Odskoczyłam do tyłu równocześnie wykonując pieczęcie. Na koniec przyłożyłam
obie ręce do ziemi. Ta zaczęła się trząść. Mojego przeciwnika otoczyły słupy
ognia. Jednak nim zdążyłam zadać mu cios ten rozwinął skrzydła i wzbił się w
powietrze. W tej samej chwili z pomiędzy drzew wyłoniło się dwóch kolejnych.
Zaklęłam cicho. Jednak nim zdążyłam zrobić cokolwiek w stronę nowo przybyłych
poleciały lodowe pociski. Odskoczyli, a one wbiły się w drzewa za nimi. Zaczęły
parować i po sekundzie wybuchły. Dwa nowe wampiry zostały odepchnięte siłą
wybuchu, a Suisen pojawił się obok mnie.
- I jak sobie radzisz? – Zapytał tonem przyjaznej pogawędki.
- Jakoś. – Odparłam nie mając teraz ochoty na rozmowę.
Wszyscy nasi przeciwnicy
pojawili się przed nami. Jeden z nich miał rany na nogach, a ten z którym
walczyłam wcześniej poparzoną rękę. Powoli zbliżali się w naszą stronę.
Zerknęłam na Suisena i zdecydowałam, że w takiej sytuacji nie ma co się
wstrzymywać.
- Zakryj uszy – poleciłam mu. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale zrobił
co kazałam. Spojrzałam po naszych przeciwnikach i wzięłam głęboki oddech. Po
lesie rozległo się ogłuszające, mrożące krew w żyłach wycie. Wampiry złapały
się za głowy. Nawet dla normalnego człowieka jest to makabryczny dźwięk, a co
dopiero dla wampirów, które mają wyczulony słuch podobnie jak wilkołaki. Nim
zdołali się pozbierać zmieniłam swoje kończyny na wilcze łapy i szybko
znalazłam się przed najbliższym przeciwnikiem. Nie dając mu czasu na reakcję
przecięłam mu gardło pazurami. Było o jednego przeciwnika mniej. Gdy z powrotem
stałam koło mojego towarzysza ten spojrzał na mnie z ciekawością
- Jesteś wilkołakiem!
- Później będzie czas na pogaduszki. Na razie zajmijmy się tymi
tu.
- Jasne.
Suisen szybko wykonał jakieś pieczęcie i wystawił ręce w stronę
wampirów. O
Toczyły ich lodowe ściany więżąc ich w pułapce. Ale tylko dwójkę
gdyż jeden z nich zdołał uciec. Zaatakował, ale mój towarzysz wykonał kolejne
jutsu. Strumień wrzącej wody wystrzelił w stronę wroga i strzelił go w twarz
niczym bicz. Wampir zaczął wyć z bólu, gdy gorąca ciecz zderzyła się z jego
skórą. Po chwili padł na ziemię i tam już pozostał
- Woda z dodatkiem kwasu. Zawsze działa –Oznajmij Suisen z
uśmiechem. W tej samej chwili dwa pozostałe wampiry wydostały się z klatki.
Jeden z nich wzbił się w powietrze a drugi zaatakował z dołu. Wzięłam na siebie
tego w powietrzu. Nie spuszczając go z oczu wbiegłam miedzy drzewa i stanęłam
be ruchu. Widziałam ze mnie nie widzi. Wampiry widzą w ciemności lepiej niż
zwykli ludzie, ale wilkołaki mają jeszcze lepiej rozwinięty zmysł wzroku. Gdy
zniżył się nieco chcąc wypatrzeć mnie z pomiędzy drzew bezszelestnie podeszłam
do drzewa przy którym zawisł. Poczekałam na odpowiednią chwilę i wbiegłam po
nim tak szybko jakbym biegła po ziemi. Nim zdążył zareagować, skoczyłam na niego
i wbiłam pazury w jego skrzydła rozcinając je. Odbiłam się od jego pleców i
złapałam drzewa. Wampir nie mogąc już latać runął na ziemię niczym kłoda.
Szybko przeniosłam się na jedną z niższych gałęzi i skoczyłam na podnoszącego
się z ziemi wampira. Moje pazury przebiły jego szyję i następny przeciwnik był
z głowy. Gdy wróciłam tam gdzie cała walka się zaczęła zobaczyłam, że wszyscy
wrogowie są już martwi. Suisen uśmiechał się tylko znów w głupkowaty sposób. Przyznam,
że zrobił na mnie wrażenie. I musze przyznać sama przed sobą, że mimo
początkowej niechęci nawet go polubiłam.
- Nieźle walczysz. – Pochwaliłam go uśmiechając się
- O tobie mogę powiedzieć to samo. Pierwszy raz widziałem jak
walczy wilkołak. Niesamowite. – Uśmiechnął się szeroko.
Szłam z nim jeszcze przez jakiś czas. Tym razem nasza podróż
minęła na luźnej pogawędce. Ale w końcu nasze drogi się rozeszły i każdy z nas
ruszył w swoją stronę. Ja uśmiechałam się szeroko, bowiem już niewiele drogi
dzieliło mnie od powrotu do domu.
Pod wieczór w końcu dotarłam do celu. Po długim, wyczerpującym
treningu wróciłam do domu. Ruszyłam, ale po kilku krokach zatrzymałam się i
zmarszczyłam brwi. To było dziwne… stałam przed siedzibą, ale coś było nie tak.
Tylko nie wiedziałam co. Dostrzegłam kogoś stojącego trochę w cieniu. Po kilku
sekundach zorientowałam się, że to Deidara. Stał tyłem. Uśmiechnęłam się i
zrobiłam kilka kroków w jego stronę Najwidoczniej mnie usłyszał, co nie było
niczym zaskakującym, bo nie próbowałam się skradać. Odwrócił się gwałtownie a ja
stanęłam jak wryta
- Kim jesteś!? – Wrzasnął. Nie mógł mnie rozpoznać gdyż miałam
kaptur na głowie. Jednak ja nie odpowiedziałam. Byłam w zbyt wielkim szoku.
Deidara… wyglądał jak nie on. Miał cienie pod oczami jakby od dawna nie spał. Wyglądał
też jakby niedawno płakał. Z jego ust zniknął ten ciepły uśmiech, jaki zawsze
na nich gościł. Choć teraz w jego oczach pojawiła się czujność nie trudno było
dostrzec w nich też rozpacz
Po nie usłyszeniu ode mnie żadnej odpowiedzi Deidara nie czekał
dłużej. Rzucił we mnie jedną ze swoich glinianych figurek, z czego zdałam sobie
sprawę w samą porę. Zmieniając stopy na wilcze łapy szybko wykonałam unik.
Blondyn widząc moje zmienione nogi zawahał się przed rzuceniem kolejnej bomby,
co umożliwiło mi zbliżenie się do niego. Złapałam go za nadgarstek, a drugą
ręką szybko zrzuciłam kaptur. Gdy mnie zobaczył gliniana figurka wypadła mu z
ręki.
- Deidara! Spokojne, to ja! Co się stało?
Ale on mi nie odpowiedział. Najpierw położył ręce na moich
ramionach i otworzył usta jakby chciał mi odpowiedzieć. Na sekundę w jego
oczach błysnęła pewność i determinacja. Jednak nigdy nie usłyszałam tego, co
chciał mi w tej chwili przekazać. W jednej chwili na jego twarz powróciła
rozpacz a w oczach stanęły łzy. Zacisnął ręce na moim ubraniu i oparł głowę o
moje ramię. Nie wiedziałam co robić. Jednak nim choćby zdążyłam się ruszyć
Deidara załkał niczym bezbronne dziecko. Z jego gardła wydobyło się tylko jedno
słowo
- Shiru…
Oh my... to wszystko jest takie smutne ;( Znaczy mam na myśli końcówkę ;( Aż nie mogę sobie wyobrazić reakcji Kim kiedy A-chan jej powie co się stało. Bo ona to zrobi nie? Sama tak stwierdziła w poprzedniej notce. A co do całości... ten Suisen jest uroczy! :3 Taki uroczy do miziana :3 Mam nadzieje że się jeszcze pojawi :3
OdpowiedzUsuńSmuuuuutek! ;_; Wielki smutek. Chcę następną notkę. Już, teraz, zaraz ;_; To było... ta końcówka... biedna Shiru. Biedny Deidara. Biedni wszyscy ;_;
OdpowiedzUsuń