Ziewnęłam
przeciągle i powoli otworzyłam oczy. Otuliłam się szczelniej moją peleryną i
spojrzałam w niebo. Nie wiedziałam, że spanie na drzewie może okazać się takie
przyjemne. Przeciągnęłam się i westchnęłam. Minęły już chyba… jakieś cztery
miesiące odkąd odeszłam… znaczy odkąd ruszyłam na trening. Czuję, że robię
spore postępy jednak mimo wszystko jest mi trochę ciężko. Ja… uciekłam. Wiem,
że gdybym tego nie zrobiła to mój trening nie doszedłby do skutku, ale trochę
źle mi z tym było. Mam tylko nadzieje, że Itachi im to jakoś wytłumaczył.
Westchnęłam i przeciągnęłam się jeszcze raz, po czym zgrabnie zeskoczyłam z
drzewa. Zabrałam plecak, narzuciłam kaptur na głowę i ruszyłam dalej. Byłam już
dość blisko mojego następnego celu jednak czekała mnie teraz dość ostra
wspinaczka pod górę. Wyjęłam mapę z plecaka i przyjrzałam się jej uważnie.
Prowadziła ona do pewnego miejsca związanego z moim klanem. Były to ruiny
pewnej świątyni, w której moi przodkowie oddawali hołd Shiro. Wierzyli, że
Shiro to wielki wilk, od którego pochodzi wszelka moc rodziny Okami. Nie wiem
na ile było to prawdą, ale wiem jedno. Te ruiny strzegł wilk bardzo podobny do tego,
jakiego opisywali w opowieściach o Shiro. Byłam w tych ruinach raz z moją mamą.
Byłam wtedy jeszcze malutka, ale doskonale pamiętam tego wielkiego, pięknego,
choć śmiertelnie niebezpiecznego wilka. Szłam powoli, co chwila zerkając na
mapę. Musiałam teraz bardzo uważać gdyż chwila nieuwagi i mogłam zgubić drogę.
Wiem też, że mój cel jest bardzo dobrze ukryty i nie zobaczę go dopóki nie będę
bardzo, bardzo blisko. Westchnęłam z rezygnacją, gdy po jakichś trzydziestu
minutach błądzenia wciąż nie znalazłam ruin. Usiadłam na jakimś pniaku i
uważnie przyjrzałam się mapie. Po chwili spojrzałam w niebo i zmrużyłam oczy.
Studiowałam mapę przez chwilę, po czym wstałam i ruszyłam dalej. Jeśli się nie
mylę to powinnam iść teraz gdzieś… Nagle coś z wielką siła uderzyło mnie w
nogi. Straciłam równowagę i runęłam do przodu. Przekoziołkowałam w dół kilka razy,
po czym wpadłam w jakieś krzaki. Jęknęłam i rozmasowałam sobie obolałe miejsce.
Co to było do jasnej cholery? Mruknęłam pod nosem kilka przekleństw i wstałam.
I to, co zobaczyłam przed sobą sprawiło, że rozszerzyłam oczy ze zdumienia, ale
już po chwili uśmiechnęłam się szeroko. Nie wiem, co na mnie wpadło, ale dzięki
temu czemuś znalazłam ruiny! Jak to mówią głupi ma zawsze szczęście! Zaśmiałam się w duchu. Ja to mam fart. Powoli
ruszyłam w stronę owych ruin. Gdy stanęłam przed nimi nie mogłam się nadziwić
jak piękne są. Piękne i wielkie. Po wejściu do nich szybko zorientowałam się,
że są jak labirynt. Jednak dla mnie nie była to przeszkoda. Nie dla członka
klanu Ookami. Czułam się tak jakbym znała ten labirynt na pamięć. Podświadomie
wiedziałam gdzie mam teraz iść. W końcu po przejściu koło niezliczonych ścianek
doszłam do części ruin, w których zachował się dach. Było tam dość ciemno, ale
udało mi się dojść do pomieszczenia, które kiedyś mogło być biblioteką.
Zobaczyłam tam kilka starych ksiąg. O dziwo były bardzo ładnie poukładane, co
zupełnie nie pasowało do tych ruin. W tym też momencie zaczęłam się zastanawiać
gdzie podział się wilk. Wiem, że na mnie nie powinien zwracać uwagi, jednak to
dość dziwne, że nawet nie wyczuwałam jego obecności. Wzruszyłam ramionami nie
zastanawiając się nad tym dłużej. Zaczęłam szukać czegoś, co by mnie
interesowało. Przeglądałam te księgi, ale jak na złość nie znalazłam nic, co
pomogłoby mi w moim treningu. Gdy w kolejnej z kolei książce nie znalazłam nic
ze złości rzuciłam nią przed siebie. Ta uderzyła w starą półkę, który zaczął
się niebezpiecznie chwiać i już po chwili runęła na ziemię wzbijając w
powietrze tumany kurzu. Zakaszlałam i zaczęłam machać rękami by odzyskać
widoczność. Gdy w końcu znowu mogłam coś zobaczyć moim oczom ukazał się ciemny
tunel wcześniej ukryty za szafą. Po raz kolejny pokusiłam się o stwierdzenie,
że chyba mam dzisiaj jakieś szczęście i ruszyłam w stronę tego tunelu.
Przygotowałam się na kompletną ciemność wiec byłam dość mile zaskoczona, gdy
okazało się, że jest tam dość jasno. Gdy dotarłam do końca tunelu moim oczom
ukazał się średniej wielkości pokój. Choć zniszczony był jak na razie
zdecydowanie najlepiej zachowanym pomieszczeniem w tych ruinach. Jednak… nie
było tam prawie nic. Jedyne, co się tam znajdowało to średniej wielkości półka,
na której leżał dość sporych wielkości zwój. Jednak, gdy tam podeszłam okazało się,
że zwój jest całkowicie zniszczony, podarty i poplamiony. Zobaczyłam znak klanu
Ookami na wierzchu. Był wyblakły i ledwo widoczny. Sam zwój kiedyś czerwony
teraz był ledwo zaróżowiony. Dotknęłam
go i wtedy stało się coś dziwnego. Szybko zabrałam rękę, gdy znak klanu zaczął
świecić, a zaraz za nim cały zwój. Rozbłysło jasne światło oślepiając mnie na
chwilę. Gdy ustało spojrzałam ponownie na zwój. Ku mojemu zaskoczeniu wyglądał
jak nowy. Krwista czerwień wręcz raziła po oczach. Z lekkim wahaniem
wyciągnęłam rękę i chwyciłam zwój. Przyglądałam mu się przez chwilę, po czym
rozwinęłam go. Z każdym kolejnym słowem odczytywanym ze zwoju moje oczy stawały
się coraz większe. To jest…! Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę! Nie mogłam uwierzyć,
że coś takiego wpadło w moje ręce. Ba! Nawet nie wiedziałam ze coś takiego
istnieje! Wpatrywałam się w to jak zahipnotyzowana. Nawet nie wiem, kiedy
znalazłam się na podłodze. Siedziałam tak i studiowałam ten zwój kompletnie nie
zwracając uwagi na to, co się dzieje dookoła. Z tego transu wyrwało mnie
dopiero przeciągłe, ogłuszające wycie. Uniosłam głowę i dotarło do mnie, że ten
hałas trwa już od chwili. Czyżby wilk się znalazł…? Tylko, czemu akurat teraz?
Jasne jest, że to nie przeze mnie. Nie powinien w ogóle zwracać uwagi na
członka klanu Okami. Chyba, że… jest tu ktoś jeszcze. Schowałam zwój do
plecaka, choć zmieścił się z trudem i pobiegłam przed siebie. Przebiegłam przez
tunel i przez bibliotekę, po czym wypadłam na otwartą przestrzeń. Podbiegłam do
jednej z rozwalonych kamiennych ścian i wyjrzałam zza niej. Zobaczyłam jedynie
ogon i tylną część wilka, ale było pewne, że z kimś walczy. Albo raczej ten
ktoś starała się walczyć z wilkiem, ale wiadome było, że nikt nie pokona TEGO
wilka na TYM terytorium. Naprawdę nikt. Nikt poza członkami klanu Ookami nie
może przejść obok niego. No chyba, że otrzyma specjalne pozwolenie. Nagle
ujrzałam wilka w pełnej okazałości. Zwalił ścianę, za którą się ukrywał i
zobaczyłam także osobę, z którą walczył. Rozszerzyłam oczy ze zdumienia i aż
otworzyłam lekko usta. Nie widziałam twarzy osoby, która właśnie uskoczyła
przed łapą wilka, bo miała na głowie słomiany kapelusz, ale… miała ona na sobie
czarny płaszcz w czerwone chmurki! Płaszcz Akatsuki! Co do…!? Nagle pojawiła się jeszcze jedna osoba!
Stanęła na jednym z murków by już po chwili skoczyć na grzbiet wilka i… właściwie
nie wiem, co próbowała osiągnąć, ale wilk jednym ruchem zrzucił go na ziemię,
co skończyło się dla niego niezbyt dobrze, bo walnął w jedną z kamiennych
ścian. Przejechałam ręką po twarzy. To musiał być Senshi. Nikt inny nie byłby
na tyle głupi żeby po prostu skakać na gigantycznego wilka. No chyba, że Tobi,
ale w to wątpiłam. Wilk przygniótł go tylną łapą i zamachnął się na drugą osobę.
Ta wykonała kilka pieczęci i w zwierzę poleciała kula ognia. Itachi? Czyżby to
był on? Wilk jednak machnął tylko łapą w kulę i nie został nawet po niej ślad.
Wilk ryknął wściekle i podmuch wiatru zmiótł kapelusze z ich głów. Moje
przypuszczenia sprawdziły się. To byli Senshi i Itachi. Wilk łapą przygniótł
czarnowłosego do ziemi i warknął. Obu tak bardzo zaczął przygniatać, że aż
ziemia pod nimi zaczęła pękać. Szybko wybiegłam zza ściany i stanęłam przed
wilkiem z wyciągniętą ręką. Ten spojrzał na mnie podobnie jak pozostała dwójka.
Zgięłam lekko palce a wilk przybliżył pysk do mojej dłoni. Pogłaskałam go i
pokręciłam głową. Wilk zdjął z nich łapy i już po chwili nie było po nim śladu.
Itachi i Senshi wstali i stanęli przede mną. Przyjrzeli mi się uważnie i
czujnie. Ja podparłam się pod bok i westchnęłam.
- Doprawdy… co wy wyprawiacie? - Spytałam
Itachi i
Senshi wymienili zaszokowane spojrzenia. Gdy spojrzeli na mnie tym pełnym
niedowierzenia wzrokiem parsknęłam śmiechem. Podniosłam rękę i zrzuciłam
kaptur. Wtedy na ich twarzach odmalował się jeszcze większy szok.
- Więc? Co wy tu robicie, hm?
Jednak niedane
mi było usłyszeć odpowiedzi. Senshi zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i
podniósł do góry
- Kim! Jak ty!? Skąd ty!? Co ty tu robisz!?
- Senshi! Dusisz mnie! – Sapnęłam, ale z mojej
twarzy nie schodził uśmiech. Fioletowowłosy postawił mnie na ziemi, jednak
ledwo zdążyłam złapać oddech, kiedy znowu poczułam silny uścisk. Jednak tym
razem na szczęście mniej gwałtowny. Itachi przytulił mnie i mruknął
- Dobrze cię widzieć…
- Was też. – Szepnęłam z uśmiechem.
Gdy
czarnowłosy w końcu mnie puścił uśmiechnęłam się do nich ciepło i spytałam
- No więc? Mogę wiedzieć, co wy tu wyprawiacie? I
jak w ogóle dostaliście się do tego miejsca?
Senshi
uśmiechnął się do mnie rozbrajająco, a Itachi westchnął.
- Byliśmy na misji. Lider chciał żebyśmy przynieśli mu coś z
wioski u podnóża tej góry. Jednak kazał nam za wszelką cenę nie zdradzać swojej
obecności. Niestety dzięki temu idiocie – tu wskazał na Senshiego, który dalej
uśmiechał się jak kretyn – zauważyli nas. W dodatku zaczęli nas ścigać. A my,
jako że mieliśmy się ukrywać, musieliśmy uciekać. Schowaliśmy się w tym lesie,
ale w pewnym momencie ten idiota potknął się o coś, stracił równowagę, chwycił
mnie i wpadliśmy tutaj.
- Nie potknąłem się! Coś na mnie wpadło! –
Zaprotestował fioletowowłosy.
- Oczywiście… - mruknął Uchiha
- Właściwie, czemu Lider wysłał was razem?
Itachi
przewrócił oczami i westchnął
- W siedzibie jest aktualnie bardzo mało osób.
Lider dostał jakiejś manii i cały czas wysyła nas na misje, bo musi za wszelką
cenę zdobyć to albo tamto i tak bez przerwy. Nie wiem, co mu nagle odbiło. – westchnął po raz koleiny
- Chyba jakiegoś oświecenia doznał – zachichotał
Senshi
Zaśmiałam
się i powiedziałam
- No, ale trzeba przyznać, że niezły z was duet
Senshi i
Itachi wymienili spojrzenia a fioletowo włosy uśmiechnął się szeroko i wypiął
dumnie pierś
-Tak sądzisz?
Kiwnęłam
głową i dodałam
- Po za tym
pierwszy raz widzę cię w płaszczu Akatsuki. Całkiem nieźle wyglądasz.
Senshi
uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to w ogóle było możliwe. Po chwili
spojrzał na mnie i uśmiechnął się w dziwnie złośliwy sposób.
- Ale wiesz… na początku ktoś inny miał tu przyjść
razem ze mną. Itachi napatoczył się przypadkiem – powiedział machając ręką w
jego stronę, na co ten tylko spojrzał na niego unosząc brew. – Pierwotnie miałem tu iść razem z Hidanem.
Pewnie na jego widok bardziej byś się ucieszyła – powiedział posyłając mi
znaczące spojrzenie. Po chwili westchnął i pokręcił głową – pewnie nie minęłaby
nawet minuta a straciłbym was z oczu i poszlibyście nie wiadomo gdzie. – Mówiąc
to uśmiechał się do nie znacząco. Zrobiłam się czerwona i zdzieliłam go w łeb.
- Senshi!
Itachi
westchnął tylko i rozejrzał się po ruinach. Jednak miałam wrażenie, że robi to
tylko po to by ukryć ten uśmieszek, który cisnął mu się na usta. Przez chwilę
patrzyłam oburzona to na jednego to na drugiego. Jednak już po chwili nie
wytrzymała i zaśmiałam się. Wiem, że mój trening jest słuszny i już zrobiłam
spore postępy, ale… stęskniłam się. Czasami mam takie chwile, że chciałabym już
wrócić. Jednak czuję, że nie mogę jeszcze zakończyć mojego treningu.
- Więc? Opowiadajcie. Co dzieje się w siedzibie,
gdy mnie nie ma?
Oni
spojrzeli na siebie, a później na mnie. Miałam wrażenie, że nie chcą mi, czego
powiedzieć, ale po chwili Senshi wyszczerzył się do mnie, natomiast Itachi
westchnął zrezygnowany. Usiedliśmy na jednej ze zniszczonych kamiennych ścian i
się zaczęło
- Wiesz, kiedy uciekłaś wszyscy byliśmy zaskoczeni
źli i zmartwieni. Ale ten tu – w tym momencie kciukiem wskazał na Itachiego –
zaczął tłumaczyć nam, jakie to dla ciebie ważne i że musiałaś uciekać bez słowa,
bo inaczej nie dalibyśmy ci odejść. No i w końcu większość przyznała mu rację.
Chociaż ja myślę, że niektórzy zrobili to tylko po to by w końcu się zamknął.
Normalnie nawijał jak najęty. Tak rozgadany to on chyba nigdy nie był. Aż nawet
A-chan była zszokowana tym, że tyle gada. Chociaż zszokowana to może mało
powiedziane. Jej mina była wprost nie do opisania. – w tym miejscu
fioletowowłosy zachichotał - No i w
końcu do wszystkich jakoś dotarło, jakie to dla ciebie ważne no i że nie
odeszłaś przecież na zawsze. A-chan uspokoiła się, jako jedna z ostatnich. W
pewnym momencie myślałem nawet, że mu coś zrobi – znów wskazał na Itchiego – albo,
co najmniej się śmiertelnie na niego obrazi, ale ku mojemu zaskoczeniu stwierdziła,
że to słodkie, że tak cię broni. A później nie widziałem ich aż do dnia
następnego. Intrygujące nieprawdaż? – Tutaj ponownie zaczął chichotać.
Itachi
podniósł rękę i trzepnął go w tył głowy tak, że ten spadł ze ścianki, na której
siedzieliśmy i zarył twarzą w ziemię. Podniósł się i spojrzał urażonym wzrokiem
na czarnowłosego. Ten tylko zmierzył go spojrzeniem. W tym momencie nie
wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Oni spojrzeli na mnie trochę zaskoczeni, ale
po chwili obaj się uśmiechnęli. Senshi podniósł się z ziemi i usiadł obok nas.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Kątem oka widziałam jak Itachi lekko się
uśmiecha z przymkniętymi oczami, wpatrując się w horyzont czy jakiś inny tylko
jemu znany punkt. Senshi siedział z naburmuszoną miną, pokazując, że się na nas
obraził, ale nie trudno było zgadnąć, że jego nerwowo latająca noga oznacza, że
raczej długo tak nie wytrzyma i sam zacznie się odzywać. Poczułam takie dziwne
uczucie w środku. Było miło…. Jak dawniej… aż nabrałam jakiś nowych sił i
chęci, wytrwałości na dalsze wysiłki. Nagle usłyszałam szelest. Senshi
gwałtownie podniósł się na nogi i krzyknął
- Argh! Siedzenie w takiej ciszy jest nienormalne!
Ja i Itachi
spojrzeliśmy na niego jak na idiotę…, którym zresztą jest.
- Nie zaszkodziłoby ci gdybyś chwilę posiedział cicho…,
ale ty chyba tak nie potrafisz. - Powiedziałam
- Zdecydowanie nie potrafi – przyznał Itachi
kiwając głową
Spojrzałam
na niego trochę zaskoczona. Itachi przybrał cierpiętniczy wyraz twarzy
- Gdy tu szliśmy cały czas nawijał jak najęty. Parę
razy myślałem, że nie wytrzymam i mu krzywdę zrobię. Nawet jak starałem się go
ignorować to w ogóle nie chciał się zamknąć.
-
Ignorowałeś mnie? – Spytał fioletowowłosy szczerze zdziwiony – A ja myślałem,
że coś ci jest. Miałeś minę jakbyś zjadł coś niestrawnego. – Po tych słowach
uśmiechnął się szeroko, a Itachi westchnął cierpiętniczo i wzniósł oczy ku
niebu. Rozmawialiśmy tak jakiś czas aż nagle rozległo się wycie. Uniosłam
głowę, a później zaśmiałam się. Oni spojrzeli na mnie a ja powiedziałam
- Wilk tym
wyciem daje mi do zrozumienia, że jego zdaniem już wystarczająco długo ktoś z
poza klanu Ookami się tu szwęda To jego teren, nie lubi obcych – powiedziałam
wzruszając ramionami. – Nic na to nie poradzę
- Czyli
czas na nas – powiedział Senshi wstając i przeciągając się.
- Na to
wygląda – Mruknął Itachi i spojrzał w niebo. Miałam wrażenie, że chce jeszcze
coś powiedzieć. Po kilku chwilach ciszy spytał nie patrząc na mnie
- Nie
wrócisz z nami prawda?
Senshi
spojrzał na mnie szybko. Wyglądał teraz trochę jak małe dziecko, które ma
nadzieje na dostanie czegoś. Westchnęłam i uśmiechnęłam się
- Mój
trening się jeszcze nie skończył.
- Jak długo
jeszcze? – Zapytał fioletowowłosy smutno.
Wzruszyłam
ramionami
- Wrócę jak
będę czuła, że to już.
- Ale jak
długo to będzie jeszcze trwało! – Krzyknął Senshi w jednej chwili pojawiając
się tuż przede mną. Zaskoczona tą nagłą reakcją cofnęłam się o krok.
- Senshi…
- Już
wystarczy! Na pewno nauczyłaś się już dużo! Wystarczy! Wracaj z nami… - Senshi
złapał mnie za ramiona i spojrzał na mnie smutno. – Kim…
Zaskoczona
reakcją Senshiego nie wiedziałam, co powiedzieć, a fioletowowłosy tylko uparcie
wpatrywał się we mnie tym wzrokiem. Po dobrej chwili już miałam coś powiedzieć,
ale niespodziewanie Itachi trzepnął Senshiego w tył głowy i złapał go za kołnierz
odsuwając ode mnie
- Daj jej
spokój… wróci, gdy będzie gotowa. – Powiedział Uchiha dość dziwnym tonem, po
czym spojrzał na mnie. Czułam się tak jakby przeszywał mnie wzrokiem. Po chwili
Itachi uśmiechnął się lekko i powiedział – A znając ciebie już długo bez nas
nie wytrzymasz.
- Ja już
nie wytrzymuję! – Powiedziałam uśmiechając się szeroko, po czym podbiegłam do nich
i przytuliłam obu – I nie mogę się już doczekać aż zobaczę resztę!
- Wiec…
wracaj z nami – Senshi spróbował jeszcze raz, ale widząc moją minę odpuścił. W
tym samym momencie po raz kolejny rozległo się głośne wycie wilka. Zaśmiałam
się. Po krótkiej chwili pożegnałam się z Itachim i Senshim. Gdy zniknęli mi z oczu
ruszyłam w swoją stronę. Naprawdę
cieszyłam się, że ich spotkałam
cieszyłam się, że ich spotkałam
***
Na koniec taki mały... bonus? Ostatnio zrobiłam użytek z mojego tabletu i narysowałam coś... a właściwie stworzyłam filmik. Odnośnie opowiadania ^^ Mam nadzieje że się spodoba ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz