INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

czwartek, 26 lutego 2015

066. Ruiny


Ziewnęłam przeciągle i powoli otworzyłam oczy. Otuliłam się szczelniej moją peleryną i spojrzałam w niebo. Nie wiedziałam, że spanie na drzewie może okazać się takie przyjemne. Przeciągnęłam się i westchnęłam. Minęły już chyba… jakieś cztery miesiące odkąd odeszłam… znaczy odkąd ruszyłam na trening. Czuję, że robię spore postępy jednak mimo wszystko jest mi trochę ciężko. Ja… uciekłam. Wiem, że gdybym tego nie zrobiła to mój trening nie doszedłby do skutku, ale trochę źle mi z tym było. Mam tylko nadzieje, że Itachi im to jakoś wytłumaczył. Westchnęłam i przeciągnęłam się jeszcze raz, po czym zgrabnie zeskoczyłam z drzewa. Zabrałam plecak, narzuciłam kaptur na głowę i ruszyłam dalej. Byłam już dość blisko mojego następnego celu jednak czekała mnie teraz dość ostra wspinaczka pod górę. Wyjęłam mapę z plecaka i przyjrzałam się jej uważnie. Prowadziła ona do pewnego miejsca związanego z moim klanem. Były to ruiny pewnej świątyni, w której moi przodkowie oddawali hołd Shiro. Wierzyli, że Shiro to wielki wilk, od którego pochodzi wszelka moc rodziny Okami. Nie wiem na ile było to prawdą, ale wiem jedno. Te ruiny strzegł wilk bardzo podobny do tego, jakiego opisywali w opowieściach o Shiro. Byłam w tych ruinach raz z moją mamą. Byłam wtedy jeszcze malutka, ale doskonale pamiętam tego wielkiego, pięknego, choć śmiertelnie niebezpiecznego wilka. Szłam powoli, co chwila zerkając na mapę. Musiałam teraz bardzo uważać gdyż chwila nieuwagi i mogłam zgubić drogę. Wiem też, że mój cel jest bardzo dobrze ukryty i nie zobaczę go dopóki nie będę bardzo, bardzo blisko. Westchnęłam z rezygnacją, gdy po jakichś trzydziestu minutach błądzenia wciąż nie znalazłam ruin. Usiadłam na jakimś pniaku i uważnie przyjrzałam się mapie. Po chwili spojrzałam w niebo i zmrużyłam oczy. Studiowałam mapę przez chwilę, po czym wstałam i ruszyłam dalej. Jeśli się nie mylę to powinnam iść teraz gdzieś… Nagle coś z wielką siła uderzyło mnie w nogi. Straciłam równowagę i runęłam do przodu. Przekoziołkowałam w dół kilka razy, po czym wpadłam w jakieś krzaki. Jęknęłam i rozmasowałam sobie obolałe miejsce. Co to było do jasnej cholery? Mruknęłam pod nosem kilka przekleństw i wstałam. I to, co zobaczyłam przed sobą sprawiło, że rozszerzyłam oczy ze zdumienia, ale już po chwili uśmiechnęłam się szeroko. Nie wiem, co na mnie wpadło, ale dzięki temu czemuś znalazłam ruiny! Jak to mówią głupi ma zawsze szczęście!  Zaśmiałam się w duchu. Ja to mam fart. Powoli ruszyłam w stronę owych ruin. Gdy stanęłam przed nimi nie mogłam się nadziwić jak piękne są. Piękne i wielkie. Po wejściu do nich szybko zorientowałam się, że są jak labirynt. Jednak dla mnie nie była to przeszkoda. Nie dla członka klanu Ookami. Czułam się tak jakbym znała ten labirynt na pamięć. Podświadomie wiedziałam gdzie mam teraz iść. W końcu po przejściu koło niezliczonych ścianek doszłam do części ruin, w których zachował się dach. Było tam dość ciemno, ale udało mi się dojść do pomieszczenia, które kiedyś mogło być biblioteką. Zobaczyłam tam kilka starych ksiąg. O dziwo były bardzo ładnie poukładane, co zupełnie nie pasowało do tych ruin. W tym też momencie zaczęłam się zastanawiać gdzie podział się wilk. Wiem, że na mnie nie powinien zwracać uwagi, jednak to dość dziwne, że nawet nie wyczuwałam jego obecności. Wzruszyłam ramionami nie zastanawiając się nad tym dłużej. Zaczęłam szukać czegoś, co by mnie interesowało. Przeglądałam te księgi, ale jak na złość nie znalazłam nic, co pomogłoby mi w moim treningu. Gdy w kolejnej z kolei książce nie znalazłam nic ze złości rzuciłam nią przed siebie. Ta uderzyła w starą półkę, który zaczął się niebezpiecznie chwiać i już po chwili runęła na ziemię wzbijając w powietrze tumany kurzu. Zakaszlałam i zaczęłam machać rękami by odzyskać widoczność. Gdy w końcu znowu mogłam coś zobaczyć moim oczom ukazał się ciemny tunel wcześniej ukryty za szafą. Po raz kolejny pokusiłam się o stwierdzenie, że chyba mam dzisiaj jakieś szczęście i ruszyłam w stronę tego tunelu. Przygotowałam się na kompletną ciemność wiec byłam dość mile zaskoczona, gdy okazało się, że jest tam dość jasno. Gdy dotarłam do końca tunelu moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój. Choć zniszczony był jak na razie zdecydowanie najlepiej zachowanym pomieszczeniem w tych ruinach. Jednak… nie było tam prawie nic. Jedyne, co się tam znajdowało to średniej wielkości półka, na której leżał dość sporych wielkości zwój. Jednak, gdy tam podeszłam okazało się, że zwój jest całkowicie zniszczony, podarty i poplamiony. Zobaczyłam znak klanu Ookami na wierzchu. Był wyblakły i ledwo widoczny. Sam zwój kiedyś czerwony teraz był ledwo zaróżowiony.  Dotknęłam go i wtedy stało się coś dziwnego.  Szybko zabrałam rękę, gdy znak klanu zaczął świecić, a zaraz za nim cały zwój. Rozbłysło jasne światło oślepiając mnie na chwilę. Gdy ustało spojrzałam ponownie na zwój. Ku mojemu zaskoczeniu wyglądał jak nowy. Krwista czerwień wręcz raziła po oczach. Z lekkim wahaniem wyciągnęłam rękę i chwyciłam zwój. Przyglądałam mu się przez chwilę, po czym rozwinęłam go. Z każdym kolejnym słowem odczytywanym ze zwoju moje oczy stawały się coraz większe. To jest…! Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę! Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego wpadło w moje ręce. Ba! Nawet nie wiedziałam ze coś takiego istnieje! Wpatrywałam się w to jak zahipnotyzowana. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się na podłodze. Siedziałam tak i studiowałam ten zwój kompletnie nie zwracając uwagi na to, co się dzieje dookoła. Z tego transu wyrwało mnie dopiero przeciągłe, ogłuszające wycie. Uniosłam głowę i dotarło do mnie, że ten hałas trwa już od chwili. Czyżby wilk się znalazł…? Tylko, czemu akurat teraz? Jasne jest, że to nie przeze mnie. Nie powinien w ogóle zwracać uwagi na członka klanu Okami. Chyba, że… jest tu ktoś jeszcze. Schowałam zwój do plecaka, choć zmieścił się z trudem i pobiegłam przed siebie. Przebiegłam przez tunel i przez bibliotekę, po czym wypadłam na otwartą przestrzeń. Podbiegłam do jednej z rozwalonych kamiennych ścian i wyjrzałam zza niej. Zobaczyłam jedynie ogon i tylną część wilka, ale było pewne, że z kimś walczy. Albo raczej ten ktoś starała się walczyć z wilkiem, ale wiadome było, że nikt nie pokona TEGO wilka na TYM terytorium. Naprawdę nikt. Nikt poza członkami klanu Ookami nie może przejść obok niego. No chyba, że otrzyma specjalne pozwolenie. Nagle ujrzałam wilka w pełnej okazałości. Zwalił ścianę, za którą się ukrywał i zobaczyłam także osobę, z którą walczył. Rozszerzyłam oczy ze zdumienia i aż otworzyłam lekko usta. Nie widziałam twarzy osoby, która właśnie uskoczyła przed łapą wilka, bo miała na głowie słomiany kapelusz, ale… miała ona na sobie czarny płaszcz w czerwone chmurki! Płaszcz Akatsuki! Co do…!?  Nagle pojawiła się jeszcze jedna osoba! Stanęła na jednym z murków by już po chwili skoczyć na grzbiet wilka i… właściwie nie wiem, co próbowała osiągnąć, ale wilk jednym ruchem zrzucił go na ziemię, co skończyło się dla niego niezbyt dobrze, bo walnął w jedną z kamiennych ścian. Przejechałam ręką po twarzy. To musiał być Senshi. Nikt inny nie byłby na tyle głupi żeby po prostu skakać na gigantycznego wilka. No chyba, że Tobi, ale w to wątpiłam. Wilk przygniótł go tylną łapą i zamachnął się na drugą osobę. Ta wykonała kilka pieczęci i w zwierzę poleciała kula ognia. Itachi? Czyżby to był on? Wilk jednak machnął tylko łapą w kulę i nie został nawet po niej ślad. Wilk ryknął wściekle i podmuch wiatru zmiótł kapelusze z ich głów. Moje przypuszczenia sprawdziły się. To byli Senshi i Itachi. Wilk łapą przygniótł czarnowłosego do ziemi i warknął. Obu tak bardzo zaczął przygniatać, że aż ziemia pod nimi zaczęła pękać. Szybko wybiegłam zza ściany i stanęłam przed wilkiem z wyciągniętą ręką. Ten spojrzał na mnie podobnie jak pozostała dwójka. Zgięłam lekko palce a wilk przybliżył pysk do mojej dłoni. Pogłaskałam go i pokręciłam głową. Wilk zdjął z nich łapy i już po chwili nie było po nim śladu. Itachi i Senshi wstali i stanęli przede mną. Przyjrzeli mi się uważnie i czujnie. Ja podparłam się pod bok i westchnęłam.
- Doprawdy… co wy wyprawiacie?  - Spytałam
Itachi i Senshi wymienili zaszokowane spojrzenia. Gdy spojrzeli na mnie tym pełnym niedowierzenia wzrokiem parsknęłam śmiechem. Podniosłam rękę i zrzuciłam kaptur. Wtedy na ich twarzach odmalował się jeszcze większy szok.
- Więc? Co wy tu robicie, hm?
Jednak niedane mi było usłyszeć odpowiedzi. Senshi zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i podniósł do góry
- Kim! Jak ty!? Skąd ty!? Co ty tu robisz!?
- Senshi! Dusisz mnie! – Sapnęłam, ale z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Fioletowowłosy postawił mnie na ziemi, jednak ledwo zdążyłam złapać oddech, kiedy znowu poczułam silny uścisk. Jednak tym razem na szczęście mniej gwałtowny. Itachi przytulił mnie i mruknął
- Dobrze cię widzieć…
- Was też. – Szepnęłam z uśmiechem.
Gdy czarnowłosy w końcu mnie puścił uśmiechnęłam się do nich ciepło i spytałam
- No więc? Mogę wiedzieć, co wy tu wyprawiacie? I jak w ogóle dostaliście się do tego miejsca?
Senshi uśmiechnął się do mnie rozbrajająco, a Itachi westchnął.
- Byliśmy na misji.  Lider chciał żebyśmy przynieśli mu coś z wioski u podnóża tej góry. Jednak kazał nam za wszelką cenę nie zdradzać swojej obecności. Niestety dzięki temu idiocie – tu wskazał na Senshiego, który dalej uśmiechał się jak kretyn – zauważyli nas. W dodatku zaczęli nas ścigać. A my, jako że mieliśmy się ukrywać, musieliśmy uciekać. Schowaliśmy się w tym lesie, ale w pewnym momencie ten idiota potknął się o coś, stracił równowagę, chwycił mnie i wpadliśmy tutaj.
- Nie potknąłem się! Coś na mnie wpadło! – Zaprotestował fioletowowłosy.
- Oczywiście… - mruknął Uchiha
- Właściwie, czemu Lider wysłał was razem?
Itachi przewrócił oczami i westchnął
- W siedzibie jest aktualnie bardzo mało osób. Lider dostał jakiejś manii i cały czas wysyła nas na misje, bo musi za wszelką cenę zdobyć to albo tamto i tak bez przerwy. Nie wiem, co mu nagle odbiło.  – westchnął po raz koleiny
- Chyba jakiegoś oświecenia doznał – zachichotał Senshi
Zaśmiałam się i powiedziałam
- No, ale trzeba przyznać, że niezły z was duet
Senshi i Itachi wymienili spojrzenia a fioletowo włosy uśmiechnął się szeroko i wypiął dumnie pierś
-Tak sądzisz?    
Kiwnęłam głową i dodałam
- Po za tym pierwszy raz widzę cię w płaszczu Akatsuki. Całkiem nieźle wyglądasz.
Senshi uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to w ogóle było możliwe. Po chwili spojrzał na mnie i uśmiechnął się w dziwnie złośliwy sposób.
- Ale wiesz… na początku ktoś inny miał tu przyjść razem ze mną. Itachi napatoczył się przypadkiem – powiedział machając ręką w jego stronę, na co ten tylko spojrzał na niego unosząc brew.  – Pierwotnie miałem tu iść razem z Hidanem. Pewnie na jego widok bardziej byś się ucieszyła – powiedział posyłając mi znaczące spojrzenie. Po chwili westchnął i pokręcił głową – pewnie nie minęłaby nawet minuta a straciłbym was z oczu i poszlibyście nie wiadomo gdzie. – Mówiąc to uśmiechał się do nie znacząco. Zrobiłam się czerwona i zdzieliłam go w łeb.
- Senshi!
Itachi westchnął tylko i rozejrzał się po ruinach. Jednak miałam wrażenie, że robi to tylko po to by ukryć ten uśmieszek, który cisnął mu się na usta. Przez chwilę patrzyłam oburzona to na jednego to na drugiego. Jednak już po chwili nie wytrzymała i zaśmiałam się. Wiem, że mój trening jest słuszny i już zrobiłam spore postępy, ale… stęskniłam się. Czasami mam takie chwile, że chciałabym już wrócić. Jednak czuję, że nie mogę jeszcze zakończyć mojego treningu.
- Więc? Opowiadajcie. Co dzieje się w siedzibie, gdy mnie nie ma? 
Oni spojrzeli na siebie, a później na mnie. Miałam wrażenie, że nie chcą mi, czego powiedzieć, ale po chwili Senshi wyszczerzył się do mnie, natomiast Itachi westchnął zrezygnowany. Usiedliśmy na jednej ze zniszczonych kamiennych ścian i się zaczęło
- Wiesz, kiedy uciekłaś wszyscy byliśmy zaskoczeni źli i zmartwieni. Ale ten tu – w tym momencie kciukiem wskazał na Itachiego – zaczął tłumaczyć nam, jakie to dla ciebie ważne i że musiałaś uciekać bez słowa, bo inaczej nie dalibyśmy ci odejść. No i w końcu większość przyznała mu rację. Chociaż ja myślę, że niektórzy zrobili to tylko po to by w końcu się zamknął. Normalnie nawijał jak najęty. Tak rozgadany to on chyba nigdy nie był. Aż nawet A-chan była zszokowana tym, że tyle gada. Chociaż zszokowana to może mało powiedziane. Jej mina była wprost nie do opisania. – w tym miejscu fioletowowłosy zachichotał -  No i w końcu do wszystkich jakoś dotarło, jakie to dla ciebie ważne no i że nie odeszłaś przecież na zawsze. A-chan uspokoiła się, jako jedna z ostatnich. W pewnym momencie myślałem nawet, że mu coś zrobi – znów wskazał na Itchiego – albo, co najmniej się śmiertelnie na niego obrazi, ale ku mojemu zaskoczeniu stwierdziła, że to słodkie, że tak cię broni. A później nie widziałem ich aż do dnia następnego. Intrygujące nieprawdaż? – Tutaj ponownie zaczął chichotać.
Itachi podniósł rękę i trzepnął go w tył głowy tak, że ten spadł ze ścianki, na której siedzieliśmy i zarył twarzą w ziemię. Podniósł się i spojrzał urażonym wzrokiem na czarnowłosego. Ten tylko zmierzył go spojrzeniem. W tym momencie nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Oni spojrzeli na mnie trochę zaskoczeni, ale po chwili obaj się uśmiechnęli. Senshi podniósł się z ziemi i usiadł obok nas. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Kątem oka widziałam jak Itachi lekko się uśmiecha z przymkniętymi oczami, wpatrując się w horyzont czy jakiś inny tylko jemu znany punkt. Senshi siedział z naburmuszoną miną, pokazując, że się na nas obraził, ale nie trudno było zgadnąć, że jego nerwowo latająca noga oznacza, że raczej długo tak nie wytrzyma i sam zacznie się odzywać. Poczułam takie dziwne uczucie w środku. Było miło…. Jak dawniej… aż nabrałam jakiś nowych sił i chęci, wytrwałości na dalsze wysiłki. Nagle usłyszałam szelest. Senshi gwałtownie podniósł się na nogi i krzyknął
- Argh! Siedzenie w takiej ciszy jest nienormalne!
Ja i Itachi spojrzeliśmy na niego jak na idiotę…, którym zresztą jest.
- Nie zaszkodziłoby ci gdybyś chwilę posiedział cicho…, ale ty chyba tak nie potrafisz. - Powiedziałam
- Zdecydowanie nie potrafi – przyznał Itachi kiwając głową
Spojrzałam na niego trochę zaskoczona. Itachi przybrał cierpiętniczy wyraz twarzy
- Gdy tu szliśmy cały czas nawijał jak najęty. Parę razy myślałem, że nie wytrzymam i mu krzywdę zrobię. Nawet jak starałem się go ignorować to w ogóle nie chciał się zamknąć.
- Ignorowałeś mnie? – Spytał fioletowowłosy szczerze zdziwiony – A ja myślałem, że coś ci jest. Miałeś minę jakbyś zjadł coś niestrawnego. – Po tych słowach uśmiechnął się szeroko, a Itachi westchnął cierpiętniczo i wzniósł oczy ku niebu. Rozmawialiśmy tak jakiś czas aż nagle rozległo się wycie. Uniosłam głowę, a później zaśmiałam się. Oni spojrzeli na mnie a ja powiedziałam
- Wilk tym wyciem daje mi do zrozumienia, że jego zdaniem już wystarczająco długo ktoś z poza klanu Ookami się tu szwęda To jego teren, nie lubi obcych – powiedziałam wzruszając ramionami. – Nic na to nie poradzę
- Czyli czas na nas – powiedział Senshi wstając i przeciągając się.
- Na to wygląda – Mruknął Itachi i spojrzał w niebo. Miałam wrażenie, że chce jeszcze coś powiedzieć. Po kilku chwilach ciszy spytał nie patrząc na mnie
- Nie wrócisz z nami prawda?
Senshi spojrzał na mnie szybko. Wyglądał teraz trochę jak małe dziecko, które ma nadzieje na dostanie czegoś. Westchnęłam i uśmiechnęłam się
- Mój trening się jeszcze nie skończył.
- Jak długo jeszcze? – Zapytał fioletowowłosy smutno.
Wzruszyłam ramionami
- Wrócę jak będę czuła, że to już.
- Ale jak długo to będzie jeszcze trwało! – Krzyknął Senshi w jednej chwili pojawiając się tuż przede mną. Zaskoczona tą nagłą reakcją cofnęłam się o krok.
- Senshi…
- Już wystarczy! Na pewno nauczyłaś się już dużo! Wystarczy! Wracaj z nami… - Senshi złapał mnie za ramiona i spojrzał na mnie smutno. – Kim…
Zaskoczona reakcją Senshiego nie wiedziałam, co powiedzieć, a fioletowowłosy tylko uparcie wpatrywał się we mnie tym wzrokiem. Po dobrej chwili już miałam coś powiedzieć, ale niespodziewanie Itachi trzepnął Senshiego w tył głowy i złapał go za kołnierz odsuwając ode mnie
- Daj jej spokój… wróci, gdy będzie gotowa. – Powiedział Uchiha dość dziwnym tonem, po czym spojrzał na mnie. Czułam się tak jakby przeszywał mnie wzrokiem. Po chwili Itachi uśmiechnął się lekko i powiedział – A znając ciebie już długo bez nas nie wytrzymasz.
- Ja już nie wytrzymuję! – Powiedziałam uśmiechając się szeroko, po czym podbiegłam do nich i przytuliłam obu – I nie mogę się już doczekać aż zobaczę resztę!
- Wiec… wracaj z nami – Senshi spróbował jeszcze raz, ale widząc moją minę odpuścił. W tym samym momencie po raz kolejny rozległo się głośne wycie wilka. Zaśmiałam się. Po krótkiej chwili pożegnałam się z Itachim i Senshim. Gdy zniknęli mi z oczu ruszyłam w swoją stronę. Naprawdę
cieszyłam się, że ich spotkałam

***
Na koniec taki mały... bonus? Ostatnio zrobiłam użytek z mojego tabletu i narysowałam coś... a właściwie stworzyłam filmik. Odnośnie opowiadania ^^ Mam nadzieje że się spodoba ^^ 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz