Odkąd
ruszyłam na mój trening minęło już kilka dni. Zbliżałam się powoli do mojego pierwszego
celu. Od samego początku wiedziałam gdzie pójdę jako pierwsze. Szłam wolnym
krokiem przez doskonale znany mi las. Po jakiejś godzinie drogi zatrzymałam
się, a na moją twarz wkradł się lekki uśmiech gdy zobaczyłam przed sobą bramy
Wioski Wodospadu. Zarzuciłam kaptur na głowę i poprawiłam pelerynę po czym
weszłam do wioski. Od razu skierowałam swe kroki w stronę mojego rodzinnego
domu. Musiałam zabrać stamtąd kilka ważnych rzeczy. Szłam szybko nie chcąc by
ktoś mnie rozpoznał, ale na szczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nim się
obejrzałam dotarłam do celu. Gdy ujrzałam mój stary dom poczułam ukłucie w
środku. Ale westchnęłam tylko i weszłam do środka. Panował tam straszny
bałagan, ale nic dziwnego. Od kilkunastu lat nikt tu nie mieszka. Szłam powoli
przez dom rozglądając się na wszystkie strony. Gdy tylko przekroczyłam progi
tego domu powróciła do mnie cała masa wspomnień. Tyle pięknych dni tutaj
spędziłam. Spojrzałam na salon i nagle przed oczami miałam miliony obrazów.
Tyle wspomnień zarówno tych miłych jak i tych złych. Westchnęłam. Czasami
naprawę brakuje mi tych chwil spędzonych w wiosce. Tych chwil gdy wszystko było
takie proste. Gdy moja rodzina jeszcze żyła... Od tamtego dnia wszystko się
zmieniło. Czasami zastanawiam się jak potoczyłoby się moje życie gdyby tamta
tragedia nigdy się nie wydarzyła. Jak wyglądałoby moje życie gdyby moja rodzina
nie zginęła wtedy. Gdyby moja mama tu była. Czy byłoby mi wtedy lepiej? Kto
wie... wiem, że co się stało to się już nie zmieni ale czasami zastanawiałam
się nad tym jak wyglądałoby moje życie gdyby nie kilka wydarzeń. W końcu jednak zrzuciłam moje rozmyślenia na
dalszy tor i skierowałam swe kroki do piwnicy. Gdy w końcu tam zeszłam
rozejrzałam się. Było tam strasznie ciemno. Szłam powoli by się o nic nie
potknąć. Wiedziałam gdzie mam iść ale to wcale nie było takie proste w tych
ciemnościach. Zaklęłam siarczyście pod nosem gdy weszłam w jakąś wielką
pajęczynę. Otrzepałam się z sykiem, jednak w tej samej chwili zobaczyłam to co
chciałam. Przede mną stała teraz kamienna ściana ze znakiem klanu Ookami.
Uśmiechnęłam się i dotknęłam znaku ręką. Przez chwilę nic się nie działo, aż w
pewnym momencie ściana zaczęła drżeć. Rozsunęła się ukazując długi tunel.
Pewnym krokiem ruszyłam przed siebie i po kilku sekundach ściana zasunęła się
za mną a w tunelu zrobiło się jeszcze ciemniej niż było wcześniej. Szłam szybko
chcąc jak najszybciej wyjść z tych ciemności. W końcu dotarłam do końca tunelu.
Moim oczom ukazała się wielka komnata z cała masą ksiąg i zwojów. Skrywała ona
wiele tajemnic klanu Ookami. Rozejrzałam się po czym zaczęłam szukać.
Potrzebowałam kilku rzeczy z tego pomieszczenia. Paru ksiąg i map niezbędnych
do mojego treningu. W pewnym momencie podeszłam do jednej z półek i sięgnęłam
do góry chcąc zdjąć dość wysoko położoną książkę. Ledwo sięgałam tamtej półki,
ale udało mi się zahaczyć palcami o wybraną książkę i już po chwili miałam ja w
rękach. Jednak przy okazji zrzuciłam książkę która stała obok. Schowałam tą
którą chciałam do plecaka i schyliłam się by podnieść tamtą lecz gdy to
zrobiłam zatrzymałam się. To nie była książka lecz album. Gdy uderzył o podłogę
otworzył się a gdy zobaczyłam zdjęcie jakie się w nim znajdowało uśmiechnęłam
się lekko. Podniosłam album i jego także włożyłam do plecaka. Chodząc tak pomiędzy półkami i wybierając
coraz to inne księgi uzmysłowiłam sobie jak długo może potrwać mój trening.
Kilka miesięcy co najmniej... a więc nim wrócę do Akatsuki minie długi czas.
Oczywiście o ile ktokolwiek będzie mnie tam chciał z powrotem po tym jak
uciekłam... Mam tylko nadzieje że Itachi jakoś im to wszystko wytłumaczył i nie
będą na mnie źli. Choć gdy tak pomyślę jak mógł zareagować na przykład Kakuzu
to... aż współczuję Itachiemu. Pewnie nie będzie mu łatwo przemówić im do
rozsądku. Westchnęłam tylko na te myśli. Po kilku dłuższych chwilach, gdy już
upewniłam się że mam wszystko wyszłam z komnaty, a później z domu. Poprawiłam
kaptur na głowie i ruszyłam przed siebie. Jednak nie zamierzałam jeszcze opuszczać
wioski wodospadu. Musiałam zrobić jeszcze jedną rzecz. Weszłam do kwiaciarni i
kupiłam dwie piękne wiązanki. Gdy już je miałam skierowałam swe kroki na
cmentarz. Gdy jestem w Wiosce Wodospadu zawsze odwiedzam te dwa groby. Gdy
byłam już przy wejściu do cmentarza przystanęłam. Popatrzyłam na te wszystkie
groby i posmutniałam. Pomyślałam o tym jakie życie potrafi być kruche i ulotne.
W jednej chwili żyjesz swoim życiem, a w następnej możesz zginąć na tak wiele
sposobów. Zwłaszcza gdy jest się poszukiwanym... tak jak my, w Akatsuki.
Pokręciłam głową chcąc odpędzić te myśli. Nie! Właśnie po to poszłam na ten
trening! Chcę mieć moc by ochronić moich przyjaciół! Tak jak oni chronią mnie.
Nie pozwolę by kiedykolwiek powtórzyła się taka sytuacja jak ta z Kumo! Nigdy
więcej! Ruszyłam wolnym krokiem pomiędzy grobami idąc w stronę tych dwóch
konkretnych. Gdy podeszłam do pierwszego z nich mocno się zdziwiłam. Zobaczyłam
śliczny bukiet białych róż ułożony na grobie mojej mamy. Chociaż gdy się mu
przyjrzałam zobaczyłam że coś z nim nie tak. Tak jakby ktoś zabrał z niego
kilka kwiatów. Jednak to co mnie teraz najbardziej ciekawiło to to kto mógł
położyć tutaj ten bukiet. Przychodziłam tu wielokrotnie jednak pierwszy raz
spotkałam się z tym by ktoś inny niż ja czy Kakuzu położył tutaj kwiaty. Nie
mógł to być Kakuzu tego jestem pewna. Ponad to były to białe róże... ulubione
kwiaty mamy. Sama kupiłam dla niej właśnie te kwiaty. Czy osoba która położyła
ten bukiet wiedziała o tym, czy może był to zwykły przypadek? Niestety choćbym
nie wiem jak się zastanawiała to i tak się tego nie dowiem. Położyłam moje
kwiaty obok tamtych i spojrzałam na grób. Stałam tam chwilę po czym poszłam do
drugiego. Gdy już byłam u celu znów przeżyłam szok. Byłabym skłonna uwierzyć,
że ktoś z wioski położył kwiaty na grobie mojej mamy, chociaż w to wątpię, ale
na ten grób na pewno żaden mieszkaniec nie zawitał. Nikt nie odwiedzał grobu
Mikeru. Jego rodzice dawno temu wyprowadzili się z wioski i zniknęli a reszta
mieszkańców... nie lubili go. Bali się go. Bali się jego i jego mocy ognia. A
Mikeru był przecież całkowicie nie groźny. Miał takie dobre serce i nie lubił
używać siły bez potrzeby. Był najmilszą osobą jaką znałam... a mimo to wszyscy
się go bali. To też nie dziwne że nikt z wioski nie położyłby na jego grobie
kwiatów. A teraz... widziałam tam jedną samotną białą różę... Byłam zszokowana
jednak wiedziałam, że nie ma sensu stać i się nad tym zastanawiać. Choćbym nie
wiem jak myślała nie dowiem się kto położył tam tą różę więc nie zastanawiając
się już dłużej tylko położyłam swoje kwiaty na grobie. Stałam tam jeszcze
chwile po czym odwróciłam się i wyszłam z cmentarza. Skierowałam się w stronę
wyjścia z wioski. Miałam już to czego potrzebowałam i chciałam jak najszybciej
rozpocząć trening. Jednak moją głowę cały czas zaprzątało jedno pytanie. Kto
położył kwiaty na grobie mojej mamy oraz grobie Mikeru? Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem,
że nie patrzyłam gdzie idę i wpadłam na kogoś.
- Oh, przepraszam. -
powiedziałam od razu i spojrzałam w górę. Gdy zobaczyłam na kogo wpadłam na
mojej twarzy pojawił się szok. - Damon!?
On spojrzał
na mnie zdziwiony więc ja szybko zrzuciłam kaptur. Gdy zobaczył kim jestem na
jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech
- Kim! - zawołał i
przytulił mnie mocno - Co ty tu robisz?!
Machnęłam
ręką i zaśmiałam się cicho
- Nieważne. Nie mogę
uwierzyć że się tu spotkaliśmy!
- Ja też! - blondyn
posłał mi ciepły uśmiech, po czym spojrzał na kwiaty które trzymał i powiedział
- Idę zanieść kwiaty na grób Mikeru... idziesz ze mną?
- Właśnie stamtąd
wracam, ale pójdę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Ah! Skoro tam
idziesz to nie ty położyłeś białą różę na grobie Mikeru, prawda?
Damon
wyglądał na zdziwionego. Pokręcił tylko głową.
- Gdy tam przyszłam
zobaczyłam że na grobie Mikeru leży jedna biała róża. Zastanawiam się kto ją
tam położył. Ponad to na grobie mojej mamy leżał bukiet tych samych kwiatów.
- Nie mam pojęcia kto
mógłby je tam położyć. – mruknął blondyn zamyślając się
W trakcie
drogi na cmentarz cały czas rozmawialiśmy. Gdy w końcu tam dotarliśmy do grobu
Mikeru, Damon spojrzał na niego smutno. Kucnął i położył kwiaty obok tych które
ja przyniosłam.
- Brakuje nam cię,
przyjacielu... - szepnął
- Nawet nie wiesz jak
bardzo... - dodałam. Damon spojrzał na mnie lecz nie powiedział nic. Staliśmy
tam przez chwilę, końcu jednak Damon
wstał i powiedział
- Muszę odwiedzić
jeszcze jeden grób... - powiedział cicho. Dostrzegłam że trzyma w rękach
jeszcze jeden bukiet. Nie czekając na moją reakcję ruszył przed siebie. Dopiero
po chwili poszłam za nim. Dostrzegłam go gdy kucał przed jednym z grobów.
Stanęłam obok niego i spojrzałam na grób. Gdy przeczytałam napis na nim
rozszerzyłam lekko oczy. To przecież...! Spojrzałam na Damona ze współczuciem.
W jego oczach dostrzegłam taki ból. Jeszcze większy niż ten gdy staliśmy przed
grobem Mikeru.
- Ja... nie
wiedziałam że on nie żyje... - powiedziałam i kucnęłam obok blondyna.
- Zmarł wiele lat
temu... a dokładniej kilka dni przed tą
masakrą...
- Tak mi przykro... -
powiedziałam i przytuliłam blondyna. On chwycił lekko moją rękę i schylił
głowę. Jego ramiona drżały
- Dzięki... ja...
strasznie za nim tęsknie. Był z niego wspaniały brat.
Przez kilka
sekund panowała cisza jednak gdy już w końcu chciałam coś powiedzieć Damon
nagle podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie
- Nie będę się
załamywać... chodźmy - Podniósł się i podał mi rękę. Już po chwili wyszliśmy z
cmentarza. Damon poprowadził mnie do jednego z pobliskich barów. Usiedliśmy
przy jednym ze stolików w kącie. Damon od razu chciał dowiedzieć się co
sprowadza mnie do naszej rodzinnej wioski.
- Udałam się na
samotny trening
- Samotny? -
Zaniepokoił się blondyn a ja tylko westchnęłam.
- Proszę cię chociaż
ty nie rób afery, że to "niebezpieczne". Wiem co robię. Wystarczy mi
już to że musiałam uciekać by iść na ten trening... - powiedziałam smutno
- Uciekać? To
znaczy... że tam nie wrócisz? - Zapytał a w jego głosie wyczułam nutkę nadziei.
Spojrzałam na niego zła
-
Oczywiście że wrócę! O ile... będą mnie jeszcze tam chcieli. - Dodałam ciszej.
Damon
posłał mi jakieś dziwne spojrzenie i westchnął
- Zaraz wrócę.
Poczekaj na mnie. - Po tych słowach stał i już po chwili go nie było.
Spojrzałam tylko za nim z pytającą miną, ale po kilku sekundach wzruszyłam
ramionami. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie sok. Już chciałam wrócić do
stolika kiedy nagle usłyszałam głos tuż obok siebie
- Hej
mała... nie chciałabyś się ze mną napić czegoś mocniejszego?
Spojrzałam
w tamtą stronę. Obok mnie stał jakiś mężczyzna po trzydziestce. Jego postawa
oraz zapach jaki od niego dochodził śmiało wskazywały na to, że ostro
przesadził z alkoholem.
- Nie, dziękuje. Nie
jestem zainteresowana. - powiedziałam spokojnie i ruszyłam w stronę stolika.
Jednak natręt nie chciał się odczepić. Złapał mnie za rękę, ale jako że był
całkowicie pijany to jego uchwyt był tak słaby, że wyrwałam mu się nawet się
nie wysilając.
- No nie
udawaj takiej niedostępnej. Wiem że tego chcesz. - powiedział uśmiechając się
obleśnie. Odsunęłam się od niego i powiedziałam już bardziej stanowczo
- Nie, to znaczy nie.
Żegnam.
Odwróciłam
się i poszłam w stronę stolika. Jednak wyczulone wilcze zmysły ostrzegły mnie
że facet nie ma zamiaru odpuścić. Gość dosłownie się na mnie rzucił. Ale ja po
prostu odsunęłam się tak że ten się wywalił. Wszyscy ludzie wokół chyba starali
się to ignorować bo jakoś nikt się tym zbytnio nie przejął. Kucnęłam obok
gościa i podstawiłam mu pod nos moje wilcze pazury. On widząc je przełknął
głośno ślinę.
- Widzisz to? Jak nie
dasz mi spokoju to te piękne pazury wylądują na twojej buźce. Chyba tego nie
chcesz.
Gość pośpiesznie
pokręcił głową po czym wstał i zwiał. Już po sekundzie nie było po nim śladu.
Wybiegł akurat kiedy pojawił się Damon. Przebiegł obok blondyna a ten obejrzał
się za nim zdziwiony, po czym podszedł do mnie
- Co się stało?
- Nic szczególnego.
Gość mnie zaczepiał to go pogoniłam.
- Co!? I nic ci się
nie stało? - zapytał z niepokojem jakby kompletnie ignorując drugą część mojej
wypowiedzi. Westchnęłam i popatrzyłam na niego krytycznie
- Damon... czy ty
masz mnie za małe dziecko? Potrafię się obronić. – powiedziałam uśmiechając się
do niego. On tylko spojrzał na mnie niezbyt przekonany. Pogadaliśmy jeszcze
chwilę, ale później powiedziałam blondynowi że muszę już ruszać. Jak już wspominałam
chciałam rozpocząć trening jak najszybciej.
- A… nie mógłbym
pójść z tobą? – Zapytał gdy staliśmy koło bram wioski. Pokręciłam głową i
uśmiechnęłam się
- Nie… to
samotny trening. Już ci mówiłam.
- No
dobrze, w takim razie… mam coś dla ciebie. Zamknij oczy i wyciągnij rękę.
Spojrzałam
na niego zdziwiona ale zrobiłam to o co mnie poprosił. Po chwili poczułam coś
na swojej dłoni i otworzyłam oczy.
- Oh… - tyle tylko zdołałam wykrztusić gdy zobaczyłam co mi dał. Była to bransoletka z małym wilczym pyszczkiem. Pyszczek otwierał się na dwie strony i zobaczyłam w środku zdjęcie. Było to zdjęcie moje i Damona gdy byliśmy dziećmi. Patrzyłam chwilę na to po czym spojrzałam na blondyna zaskoczona. On tylko uśmiechnął się do mnie.
- Oh… - tyle tylko zdołałam wykrztusić gdy zobaczyłam co mi dał. Była to bransoletka z małym wilczym pyszczkiem. Pyszczek otwierał się na dwie strony i zobaczyłam w środku zdjęcie. Było to zdjęcie moje i Damona gdy byliśmy dziećmi. Patrzyłam chwilę na to po czym spojrzałam na blondyna zaskoczona. On tylko uśmiechnął się do mnie.
- Chciałem
ci to dać byś pamiętała jaki byłem kiedyś… - powiedział po czym uśmiechnął się
smutno – wiem że zrobiłem wiele złych rzeczy… twoi przyjaciele mnie nienawidzą
i im się nie dziwię. Ale chcę żebyś widziała we mnie tego dawnego mnie… chociaż
w małym stopniu – powiedział i posłał mi uśmiech. Przez chwile nie mogłam
wykrztusić słowa. Aż w końcu uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam blondyna
- Damon,
jesteś kretynem! – powiedziałam uśmiechając się szeroko – Jesteś sobą.
Zmieniłeś się i ja to widzę.- w tym momencie puściłam go i dodałam z uśmiechem
- I mam nadzieje że moi przyjaciele też
to zobaczą.
Blondyn
najpierw patrzył na mnie lekko zaskoczony po czym uśmiechnął się do mnie
wesoło. Pożegnałam się z nim i ruszyłam w swoją stronę z uśmiechem. Ten dzień
był miłym początkiem treningu. A teraz… czas działać!
Hej! Nie ma to jak przeczytać dobry rozdział o poranku ^^
OdpowiedzUsuńWyłapałam jeden tyci błąd " Nim się obejrzała dotarłam do celu. " zjadłaś m w "obejrzałam ". Tak, wiem, czepiam się.
Co do reszty bardzo ładnie skomponowane. Znowu mamy mini zagadkę do rozwiązania. Otóż, kto jeszcze przychodzi na groby?
Tylko sie nie obraźcie, lepiej wam wychodza rozdziały niż one-shoty.
Pozdrawiam i weny życzę
Sheiwa