INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

wtorek, 26 sierpnia 2014

064. Początek treningu

Odkąd ruszyłam na mój trening minęło już kilka dni. Zbliżałam się powoli do mojego pierwszego celu. Od samego początku wiedziałam gdzie pójdę jako pierwsze. Szłam wolnym krokiem przez doskonale znany mi las. Po jakiejś godzinie drogi zatrzymałam się, a na moją twarz wkradł się lekki uśmiech gdy zobaczyłam przed sobą bramy Wioski Wodospadu. Zarzuciłam kaptur na głowę i poprawiłam pelerynę po czym weszłam do wioski. Od razu skierowałam swe kroki w stronę mojego rodzinnego domu. Musiałam zabrać stamtąd kilka ważnych rzeczy. Szłam szybko nie chcąc by ktoś mnie rozpoznał, ale na szczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nim się obejrzałam dotarłam do celu. Gdy ujrzałam mój stary dom poczułam ukłucie w środku. Ale westchnęłam tylko i weszłam do środka. Panował tam straszny bałagan, ale nic dziwnego. Od kilkunastu lat nikt tu nie mieszka. Szłam powoli przez dom rozglądając się na wszystkie strony. Gdy tylko przekroczyłam progi tego domu powróciła do mnie cała masa wspomnień. Tyle pięknych dni tutaj spędziłam. Spojrzałam na salon i nagle przed oczami miałam miliony obrazów. Tyle wspomnień zarówno tych miłych jak i tych złych. Westchnęłam. Czasami naprawę brakuje mi tych chwil spędzonych w wiosce. Tych chwil gdy wszystko było takie proste. Gdy moja rodzina jeszcze żyła... Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Czasami zastanawiam się jak potoczyłoby się moje życie gdyby tamta tragedia nigdy się nie wydarzyła. Jak wyglądałoby moje życie gdyby moja rodzina nie zginęła wtedy. Gdyby moja mama tu była. Czy byłoby mi wtedy lepiej? Kto wie... wiem, że co się stało to się już nie zmieni ale czasami zastanawiałam się nad tym jak wyglądałoby moje życie gdyby nie kilka wydarzeń.  W końcu jednak zrzuciłam moje rozmyślenia na dalszy tor i skierowałam swe kroki do piwnicy. Gdy w końcu tam zeszłam rozejrzałam się. Było tam strasznie ciemno. Szłam powoli by się o nic nie potknąć. Wiedziałam gdzie mam iść ale to wcale nie było takie proste w tych ciemnościach. Zaklęłam siarczyście pod nosem gdy weszłam w jakąś wielką pajęczynę. Otrzepałam się z sykiem, jednak w tej samej chwili zobaczyłam to co chciałam. Przede mną stała teraz kamienna ściana ze znakiem klanu Ookami. Uśmiechnęłam się i dotknęłam znaku ręką. Przez chwilę nic się nie działo, aż w pewnym momencie ściana zaczęła drżeć. Rozsunęła się ukazując długi tunel. Pewnym krokiem ruszyłam przed siebie i po kilku sekundach ściana zasunęła się za mną a w tunelu zrobiło się jeszcze ciemniej niż było wcześniej. Szłam szybko chcąc jak najszybciej wyjść z tych ciemności. W końcu dotarłam do końca tunelu. Moim oczom ukazała się wielka komnata z cała masą ksiąg i zwojów. Skrywała ona wiele tajemnic klanu Ookami. Rozejrzałam się po czym zaczęłam szukać. Potrzebowałam kilku rzeczy z tego pomieszczenia. Paru ksiąg i map niezbędnych do mojego treningu. W pewnym momencie podeszłam do jednej z półek i sięgnęłam do góry chcąc zdjąć dość wysoko położoną książkę. Ledwo sięgałam tamtej półki, ale udało mi się zahaczyć palcami o wybraną książkę i już po chwili miałam ja w rękach. Jednak przy okazji zrzuciłam książkę która stała obok. Schowałam tą którą chciałam do plecaka i schyliłam się by podnieść tamtą lecz gdy to zrobiłam zatrzymałam się. To nie była książka lecz album. Gdy uderzył o podłogę otworzył się a gdy zobaczyłam zdjęcie jakie się w nim znajdowało uśmiechnęłam się lekko. Podniosłam album i jego także włożyłam do plecaka.  Chodząc tak pomiędzy półkami i wybierając coraz to inne księgi uzmysłowiłam sobie jak długo może potrwać mój trening. Kilka miesięcy co najmniej... a więc nim wrócę do Akatsuki minie długi czas. Oczywiście o ile ktokolwiek będzie mnie tam chciał z powrotem po tym jak uciekłam... Mam tylko nadzieje że Itachi jakoś im to wszystko wytłumaczył i nie będą na mnie źli. Choć gdy tak pomyślę jak mógł zareagować na przykład Kakuzu to... aż współczuję Itachiemu. Pewnie nie będzie mu łatwo przemówić im do rozsądku. Westchnęłam tylko na te myśli. Po kilku dłuższych chwilach, gdy już upewniłam się że mam wszystko wyszłam z komnaty, a później z domu. Poprawiłam kaptur na głowie i ruszyłam przed siebie. Jednak nie zamierzałam jeszcze opuszczać wioski wodospadu. Musiałam zrobić jeszcze jedną rzecz. Weszłam do kwiaciarni i kupiłam dwie piękne wiązanki. Gdy już je miałam skierowałam swe kroki na cmentarz. Gdy jestem w Wiosce Wodospadu zawsze odwiedzam te dwa groby. Gdy byłam już przy wejściu do cmentarza przystanęłam. Popatrzyłam na te wszystkie groby i posmutniałam. Pomyślałam o tym jakie życie potrafi być kruche i ulotne. W jednej chwili żyjesz swoim życiem, a w następnej możesz zginąć na tak wiele sposobów. Zwłaszcza gdy jest się poszukiwanym... tak jak my, w Akatsuki. Pokręciłam głową chcąc odpędzić te myśli. Nie! Właśnie po to poszłam na ten trening! Chcę mieć moc by ochronić moich przyjaciół! Tak jak oni chronią mnie. Nie pozwolę by kiedykolwiek powtórzyła się taka sytuacja jak ta z Kumo! Nigdy więcej! Ruszyłam wolnym krokiem pomiędzy grobami idąc w stronę tych dwóch konkretnych. Gdy podeszłam do pierwszego z nich mocno się zdziwiłam. Zobaczyłam śliczny bukiet białych róż ułożony na grobie mojej mamy. Chociaż gdy się mu przyjrzałam zobaczyłam że coś z nim nie tak. Tak jakby ktoś zabrał z niego kilka kwiatów. Jednak to co mnie teraz najbardziej ciekawiło to to kto mógł położyć tutaj ten bukiet. Przychodziłam tu wielokrotnie jednak pierwszy raz spotkałam się z tym by ktoś inny niż ja czy Kakuzu położył tutaj kwiaty. Nie mógł to być Kakuzu tego jestem pewna. Ponad to były to białe róże... ulubione kwiaty mamy. Sama kupiłam dla niej właśnie te kwiaty. Czy osoba która położyła ten bukiet wiedziała o tym, czy może był to zwykły przypadek? Niestety choćbym nie wiem jak się zastanawiała to i tak się tego nie dowiem. Położyłam moje kwiaty obok tamtych i spojrzałam na grób. Stałam tam chwilę po czym poszłam do drugiego. Gdy już byłam u celu znów przeżyłam szok. Byłabym skłonna uwierzyć, że ktoś z wioski położył kwiaty na grobie mojej mamy, chociaż w to wątpię, ale na ten grób na pewno żaden mieszkaniec nie zawitał. Nikt nie odwiedzał grobu Mikeru. Jego rodzice dawno temu wyprowadzili się z wioski i zniknęli a reszta mieszkańców... nie lubili go. Bali się go. Bali się jego i jego mocy ognia. A Mikeru był przecież całkowicie nie groźny. Miał takie dobre serce i nie lubił używać siły bez potrzeby. Był najmilszą osobą jaką znałam... a mimo to wszyscy się go bali. To też nie dziwne że nikt z wioski nie położyłby na jego grobie kwiatów. A teraz... widziałam tam jedną samotną białą różę... Byłam zszokowana jednak wiedziałam, że nie ma sensu stać i się nad tym zastanawiać. Choćbym nie wiem jak myślała nie dowiem się kto położył tam tą różę więc nie zastanawiając się już dłużej tylko położyłam swoje kwiaty na grobie. Stałam tam jeszcze chwile po czym odwróciłam się i wyszłam z cmentarza. Skierowałam się w stronę wyjścia z wioski. Miałam już to czego potrzebowałam i chciałam jak najszybciej rozpocząć trening. Jednak moją głowę cały czas zaprzątało jedno pytanie. Kto położył kwiaty na grobie mojej mamy oraz grobie Mikeru? Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem, że nie patrzyłam gdzie idę i wpadłam na kogoś.
- Oh, przepraszam. - powiedziałam od razu i spojrzałam w górę. Gdy zobaczyłam na kogo wpadłam na mojej twarzy pojawił się szok. - Damon!?
On spojrzał na mnie zdziwiony więc ja szybko zrzuciłam kaptur. Gdy zobaczył kim jestem na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech
- Kim! - zawołał i przytulił mnie mocno - Co ty tu robisz?!
Machnęłam ręką i zaśmiałam się cicho
- Nieważne. Nie mogę uwierzyć że się tu spotkaliśmy!
- Ja też! - blondyn posłał mi ciepły uśmiech, po czym spojrzał na kwiaty które trzymał i powiedział - Idę zanieść kwiaty na grób Mikeru... idziesz ze mną?
- Właśnie stamtąd wracam, ale pójdę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Ah! Skoro tam idziesz to nie ty położyłeś białą różę na grobie Mikeru, prawda?
Damon wyglądał na zdziwionego. Pokręcił tylko głową.
- Gdy tam przyszłam zobaczyłam że na grobie Mikeru leży jedna biała róża. Zastanawiam się kto ją tam położył. Ponad to na grobie mojej mamy leżał bukiet tych samych kwiatów.
- Nie mam pojęcia kto mógłby je tam położyć. – mruknął blondyn zamyślając się
W trakcie drogi na cmentarz cały czas rozmawialiśmy. Gdy w końcu tam dotarliśmy do grobu Mikeru, Damon spojrzał na niego smutno. Kucnął i położył kwiaty obok tych które ja przyniosłam.
- Brakuje nam cię, przyjacielu... - szepnął
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - dodałam. Damon spojrzał na mnie lecz nie powiedział nic. Staliśmy tam przez chwilę,  końcu jednak Damon wstał i powiedział
- Muszę odwiedzić jeszcze jeden grób... - powiedział cicho. Dostrzegłam że trzyma w rękach jeszcze jeden bukiet. Nie czekając na moją reakcję ruszył przed siebie. Dopiero po chwili poszłam za nim. Dostrzegłam go gdy kucał przed jednym z grobów. Stanęłam obok niego i spojrzałam na grób. Gdy przeczytałam napis na nim rozszerzyłam lekko oczy. To przecież...! Spojrzałam na Damona ze współczuciem. W jego oczach dostrzegłam taki ból. Jeszcze większy niż ten gdy staliśmy przed grobem Mikeru.
- Ja... nie wiedziałam że on nie żyje... - powiedziałam i kucnęłam obok blondyna.
- Zmarł wiele lat temu...  a dokładniej kilka dni przed tą masakrą...
- Tak mi przykro... - powiedziałam i przytuliłam blondyna. On chwycił lekko moją rękę i schylił głowę. Jego ramiona drżały
- Dzięki... ja... strasznie za nim tęsknie. Był z niego wspaniały brat.
Przez kilka sekund panowała cisza jednak gdy już w końcu chciałam coś powiedzieć Damon nagle podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie
- Nie będę się załamywać... chodźmy - Podniósł się i podał mi rękę. Już po chwili wyszliśmy z cmentarza. Damon poprowadził mnie do jednego z pobliskich barów. Usiedliśmy przy jednym ze stolików w kącie. Damon od razu chciał dowiedzieć się co sprowadza mnie do naszej rodzinnej wioski.
- Udałam się na samotny trening
- Samotny? - Zaniepokoił się blondyn a ja tylko westchnęłam.
- Proszę cię chociaż ty nie rób afery, że to "niebezpieczne". Wiem co robię. Wystarczy mi już to że musiałam uciekać by iść na ten trening... - powiedziałam smutno
- Uciekać? To znaczy... że tam nie wrócisz? - Zapytał a w jego głosie wyczułam nutkę nadziei. Spojrzałam na niego zła
- Oczywiście że wrócę! O ile... będą mnie jeszcze tam chcieli. - Dodałam ciszej.
Damon posłał mi jakieś dziwne spojrzenie i westchnął
- Zaraz wrócę. Poczekaj na mnie. - Po tych słowach stał i już po chwili go nie było. Spojrzałam tylko za nim z pytającą miną, ale po kilku sekundach wzruszyłam ramionami. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie sok. Już chciałam wrócić do stolika kiedy nagle usłyszałam głos tuż obok siebie
- Hej mała... nie chciałabyś się ze mną napić czegoś mocniejszego?
Spojrzałam w tamtą stronę. Obok mnie stał jakiś mężczyzna po trzydziestce. Jego postawa oraz zapach jaki od niego dochodził śmiało wskazywały na to, że ostro przesadził z alkoholem.
- Nie, dziękuje. Nie jestem zainteresowana. - powiedziałam spokojnie i ruszyłam w stronę stolika. Jednak natręt nie chciał się odczepić. Złapał mnie za rękę, ale jako że był całkowicie pijany to jego uchwyt był tak słaby, że wyrwałam mu się nawet się nie wysilając.
- No nie udawaj takiej niedostępnej. Wiem że tego chcesz. - powiedział uśmiechając się obleśnie. Odsunęłam się od niego i powiedziałam już bardziej stanowczo
- Nie, to znaczy nie. Żegnam.
Odwróciłam się i poszłam w stronę stolika. Jednak wyczulone wilcze zmysły ostrzegły mnie że facet nie ma zamiaru odpuścić. Gość dosłownie się na mnie rzucił. Ale ja po prostu odsunęłam się tak że ten się wywalił. Wszyscy ludzie wokół chyba starali się to ignorować bo jakoś nikt się tym zbytnio nie przejął. Kucnęłam obok gościa i podstawiłam mu pod nos moje wilcze pazury. On widząc je przełknął głośno ślinę.
- Widzisz to? Jak nie dasz mi spokoju to te piękne pazury wylądują na twojej buźce. Chyba tego nie chcesz.
Gość pośpiesznie pokręcił głową po czym wstał i zwiał. Już po sekundzie nie było po nim śladu. Wybiegł akurat kiedy pojawił się Damon. Przebiegł obok blondyna a ten obejrzał się za nim zdziwiony, po czym podszedł do mnie
- Co się stało?
- Nic szczególnego. Gość mnie zaczepiał to go pogoniłam.
- Co!? I nic ci się nie stało? - zapytał z niepokojem jakby kompletnie ignorując drugą część mojej wypowiedzi. Westchnęłam i popatrzyłam na niego krytycznie
- Damon... czy ty masz mnie za małe dziecko? Potrafię się obronić. – powiedziałam uśmiechając się do niego. On tylko spojrzał na mnie niezbyt przekonany. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale później powiedziałam blondynowi że muszę już ruszać. Jak już wspominałam chciałam rozpocząć trening jak najszybciej.
- A… nie mógłbym pójść z tobą? – Zapytał gdy staliśmy koło bram wioski. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się
- Nie… to samotny trening. Już ci mówiłam.
- No dobrze, w takim razie… mam coś dla ciebie. Zamknij oczy i wyciągnij rękę.
Spojrzałam na niego zdziwiona ale zrobiłam to o co mnie poprosił. Po chwili poczułam coś na swojej dłoni i otworzyłam oczy.
- Oh… - tyle tylko zdołałam wykrztusić gdy zobaczyłam co mi dał. Była to bransoletka z małym wilczym pyszczkiem. Pyszczek otwierał się na dwie strony i zobaczyłam w środku zdjęcie. Było to zdjęcie moje i Damona gdy byliśmy dziećmi. Patrzyłam chwilę na to po czym spojrzałam na blondyna zaskoczona. On tylko uśmiechnął się do mnie.
- Chciałem ci to dać byś pamiętała jaki byłem kiedyś… - powiedział po czym uśmiechnął się smutno – wiem że zrobiłem wiele złych rzeczy… twoi przyjaciele mnie nienawidzą i im się nie dziwię. Ale chcę żebyś widziała we mnie tego dawnego mnie… chociaż w małym stopniu – powiedział i posłał mi uśmiech. Przez chwile nie mogłam wykrztusić słowa. Aż w końcu uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam blondyna
- Damon, jesteś kretynem! – powiedziałam uśmiechając się szeroko – Jesteś sobą. Zmieniłeś się i ja to widzę.- w tym momencie puściłam go i dodałam z uśmiechem -  I mam nadzieje że moi przyjaciele też to zobaczą.
Blondyn najpierw patrzył na mnie lekko zaskoczony po czym uśmiechnął się do mnie wesoło. Pożegnałam się z nim i ruszyłam w swoją stronę z uśmiechem. Ten dzień był miłym początkiem treningu. A teraz… czas działać!


1 komentarz:

  1. Hej! Nie ma to jak przeczytać dobry rozdział o poranku ^^
    Wyłapałam jeden tyci błąd " Nim się obejrzała dotarłam do celu. " zjadłaś m w "obejrzałam ". Tak, wiem, czepiam się.
    Co do reszty bardzo ładnie skomponowane. Znowu mamy mini zagadkę do rozwiązania. Otóż, kto jeszcze przychodzi na groby?
    Tylko sie nie obraźcie, lepiej wam wychodza rozdziały niż one-shoty.
    Pozdrawiam i weny życzę
    Sheiwa

    OdpowiedzUsuń