INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

środa, 30 lipca 2014

Zamówienie1 One-shot: Nawet najstraszniejsza rzeczywistość jest niczym, gdy ma się przyjaciół. (Julio x Kim)

Jak w tytule: Julio x Kim. Jest to pierwsze zrealizowane zamówienie. Mam nadzieję, że wyszło... e... zadowalająco (brr... nie wiem jak ja to napisałam). Cóż... chyba się udało w każdym bądź razie. Tak mi się przynajmniej zdaje. Zresztą myślę, że Fadziulka nie pozwoliłaby mi na coś... e... mocniejszego z tym parringiem. No nie ważne już!
Czekam na opinie jak wyszło.
Enjoy!

***

Otworzyła oczy. A raczej tak jej się wydawało, bo jedyne co jak na razie widziała to ciemność. Głowa ją bolała niezmiernie. Albo raczej pulsowała tępym bólem promieniującym z okolic potylicy. Właściwie to najtrafniejszym określenie byłoby, że czuła się jakby ktoś ją walnął sporych rozmiarów młotkiem w głowę. Spróbowała sobie przypomnieć co ostatnio widziała, ale… jakoś tak nie mogła zebrać myśli. Zamrugała oczami i w końcu udało jej się rozróżniać kształty i kolory. Ale wciąż obraz był zamazany, a głowa bolała jeszcze bardziej.
-Widzę, że się obudziłaś. – usłyszała tak dobrze znany jej głos, który sprawił, że pobladła i skutecznie odzyskała jakoś wzroku, a ból głowy zszedł na dalszy plan.
Był tam. Stał oparty o ścianę, uśmiechając się kpiąco. Przerażał ją. Do tego stopnia, że przez pewien czas nie mogła się ruszyć. Nie wiedziała nawet gdzie była. Gdzieś tam z tyłu jej głowy docierały do niej strzępki wiadomości odnośnie obecnego miejsca jej pobytu. Ale zbyt dużą uwagę skupiła na postaci przed nią. Na każdym, nawet najmniejszym geście jaki robił. Przeczesał powolnym ruchem ręki swoje ciemne włosy, wciąż nie pozbywając się tego uśmieszku z jego twarzy, który chciała mu zetrzeć.
-Julio… - wysyczała w końcu, niczym jadowita żmija albo inny niebezpieczny wąż. Była pewna, że miała zmrużone wściekle oczy. Bała się jak cholera, nie wiedziała gdzie jest, co się stało dokładnie i na wprost stała osoba, której nienawidziła z całego serca. I bynajmniej nie odczuwał najmniejszego niepokoju. A to źle dla niej wróżyło. Ale bardziej niż przerażona była wściekła. No i nie chciała dać mu tej satysfakcji, jakiejś chorej radość z jej przerażenia albo niepewności czy zdezorientowania. Będzie grała. Może i robiła złą minę, do złej gry, ale najwyraźniej wychodziło jej to lepiej, niż się spodziewała, bowiem Latynos przestał się aż tak szeroko uśmiechać i zmarkotniał.
-Widzę, że księżniczka Kimiko najwidoczniej nie rozumie swojej sytuacji. – jego oczy błyszczały dziwnie, tak że Kim przeszły ciarki. Co rzecz jasna starała się ukryć. Na szczęście jej się to udało. Choć może raczej na nieszczęście, bowiem  brak strachu u dziewczyny wprawił mężczyznę w furię. W ciągu sekundy przemierzył dzielącą ich odległość i spoliczkował ją. Jednak ku jeszcze większemu zdziwieniu Kim, Julio zaraz po tym natychmiastowo odsunął się. Tak, jakby się czegoś obawiał. W tym przypadku dziewczyny. Młoda Ookami nie byłaby sobą gdyby tego nie zauważyła. I nie byłaby sobą, gdyby ugryzła się w język. Ale niestety… była sobą…
-Czyżbyś się czegoś bał? A może kogoś? – zakpiła. I to był błąd. Chwilę później poczuła piekielny ból głowy, którego epicentrum była na czole. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała co się stało. Julio uderzył jej głową o podłogę. Wciąż oszołomiona nie była w stanie się podnieść. A czarne plamki przed oczami, z całą pewnością jej w tym nie pomagały. O więzach nie wspominając.
-Jak mnie ładnie przeprosisz i będziesz błagać o wybaczenie, to nie będzie bolało. – usłyszała przy swoim uchu i była pewna, że Julio się uśmiechał.
-Chyba w snach! – prychnęła
-To też jest możliwe. Ale dopiero jak się zabawimy. – warknął, a Kim miała złe przeczucia. Zabawy z Julio? To się jej źle kojarzyło.
-Co masz na myśli? – wyszeptała, ale on nie odpowiedział. A przynajmniej nie tak, jak oczekiwała. Poczuła jego dotyk na swojej szyi. Później jego dłoń zsunęła się na plecy i w dół. Następnie wylądowała na jej brzuchu, a gdy wsunęła się pod jej bluzkę, Kim oblało jeszcze większe przerażenie niż dotychczas. Co on chciał zrobić?
-Szydzenie ze mnie było błędem. – dodał z kpiącym uśmieszkiem – Mówiłem przecież, że jeszcze cie dopadnę.
-I żeby mnie dopaść musiałeś się uciec do takiego podstępu i jeszcze mnie związać, bo się mnie boisz. To nazywasz dopadnięciem mnie? Jesteś żałosny.
-Uważaj na słowa! – ponownie uderzył jej głową o podłogę, po czym uśmiechnął się cynicznie – Może i żałosny. Dla ciebie. Ale to nie ja, a ty będziesz cierpieć. Ty i ten drań, Kakuzu.
-Mój brat nie jest draniem! Jeszcze tego nie zrozumiałeś?! Jesteś chory! Powinieneś się leczyć! A najlepiej by było jakby wreszcie zdechnął i przestał zatruwać życie nam dwojgu!
-Ty mała suko! Powinienem cię zabić od razu. Zanim się jeszcze obudziłaś. Ale skoro już jesteśmy na tym etapie i tego nie zrobiłem, to mam zamiar skorzystać z okazji i należycie cię ukarać przed śmiercią. – uśmiechnął się obleśnie i Kim nie miała wątpliwości, że nie wyjdzie z tej sytuacji cała i zdrowa.
-Lecz się. – syknęła, choć wiedziała, że tylko pogarszała sprawę. Poczuła silne uderzenie w brzuch, a następnie szarpnięcie i chłód. Jej bluzka była w strzępach. Julio przewrócił ją na plecy, tak że teraz patrzyła mu prosto w oczy. Z szalonym błyskiem w oku przygwoździł jej nadgarstki do połogi jedną ręką, a rugą złapał za twarz. Przygniótł ją swoim własnym ciałem, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Zaśmiał się bezczelnie i wpił się brutalnie w jej usta. Jednak nie trwało to długo, bo szybko odskoczył z sykiem, automatycznie ją puszczając. Na wargach obu była krew, ale tylko on miał ranę.
-Ty dziwko – wysyczał – ugryzłaś mnie.
Kimiko uśmiechnęła się pogardliwie i oblizała krople krwi z własnych warg. Nie miała zamiary dać mu satysfakcji wygranej. Będzie walczyć. Nie da się tak łatwo, o nie. Może i była na przegranej pozycji, ale poddanie się nie wchodziło w grę. Jak to ktoś jej kiedyś w Akatsuki powiedział, chyba nawet Itachi, „nie wygrasz, jeśli nawet nie będziesz próbować walczyć.” I miała zamiaru trzymać się tego zdania. Może i szanse na wygraną są niewielkie, może i oberwie za to mocniej, ale skoro i tak nie ma dla niej ratunku, to czemu miałaby nie próbować? A nóż zyska trochę czasu i uda jej się coś wymyślić, by jednak uciec? Wszystko się może zdarzyć, jeśli tylko się nie podda, prawda?
Cóż… w jednej kwestii się nie pomyliła – z całą pewnością będzie ją bardziej bolało. A szczególnie gdy tym razem oberwała w szyję. A będąc dokładnym – w krtań. Przez dłuższą chwilę nie mogła złapać oddechu. Julio jakimś cudem znalazł się za nią i uderzył w plecy. Bolało. I to okropnie. Tak bardzo, że nie mogła się ruszyć, a co dopiero mu oddać. Miała łzy w oczach. Jak przez mgłę docierał do niej jego ohydny śmiech. Nie zarejestrowała kiedy ponownie znalazła się pod nim. Nie było ucieczki. A ona miała coraz mniej siły. Każdy, nawet najmniejszy ruch, sprawiał jej niesłychany ból sam w sobie. A gdy jeszcze za ten niewielki ruch obrywała od niego… Zaczynała już powoli tracić nadzieję. I jak tu walczyć? Itachi by się nie poddał – pomyślała i wykorzystując zbyt dużą pewność siebie u Julio, który zrobił się mnie ostrożny, kopnęła go między nogi. Zawył głośno i rzucił się w jej stronę z furią. Jednak coś wybuchło, a ona straciła przytomność. Ogarnęła ją ciemność. Ciemność i chłód. Tak kojące dla jej obolałego ciała.
-Kimiko, Kimiko… - ktoś ją wołał – Kimiko… - a przynajmniej tak jej się zdawało. Może za mocno oberwała? I ma omamy? Ale co się dokładnie stało, tego nie wiedziała. Czy Julio osiągnął swój cel? Czy może już umarła? Nic nie wiedziała. I w obecnej chwili nie chciała chyba aż tak wiedzieć, jeśli miałoby to przynieść kolejne fale bólu i kłopotów. – Kimiko!
Poczuła szarpnięcie i automatycznie otworzyła oczy. Zobaczyła dwie czerwone żarówki. A może to nie były żarówki? Więc co?
-No w końcu! Zaczynałem się już niepokoić. – zamrugała i już kompletnie nie rozumiała co się dzieje
-Itachi? – wyszeptała zdziwiona. Tak, to nie były czerwone żaróweczki, tylko sharingan Itachiego.
-Nie, Święty Mikołaj. – Uchiha przewrócił oczami i poklepał ją po głowie – Chyba jeszcze się nie obudziłaś.
-Nie obu… Zaraz, co?! Ile byłam nieprzytomna?! Co się dokładnie stało?! Kto mnie wyciągnął?! Co z tym draniem?!
Zaczęła się gwałtownie rozglądać po pokoju – jej pokoju – a Itachi, patrzył na nią w niezrozumieniu. Uniósł jedną brew do góry i po chwili przyłożył jej dłoń do czoła.
-Gorączki nie masz. – mruknął – Nie wiem co ci się przyśniło, ale chyba jednak musiałaś za mocno się w głowę uderzyć, gdy się poślizgnęłaś.
-Poślizgnęłam? – powtórzyła w zdziwieniu
-Tak. Ale nie martw się. Tobiemu już się oberwało za rozlanie oleju w kuchni i rozniesieniu go do innych pomieszczeń. Właściwie to wiesz, że Hidana i Kakuzu trochę poniosło. Sama ich powstrzymałaś, więc myśleliśmy, że nic ci się nie stało, ale chyba jednak lepiej będzie jak porozmawiasz z A-chan o tym śnie. Ale przypuszczam, że powie coś w rodzaju „Przyśniło ci się to, czego się najbardziej boisz. A wyobraźnia i strach dodatkowo to rozbudowały.” Albo coś podobnego. Ale pogadaj z nią. I niech się upewni, że tego typu sny, nie będą się nadmiernie powtarzały.
-Więc to był… sen?
-Tak. Nie wiem, co ci się śniło, ale tutaj jesteś bezpieczna. Więc się nie przejmuj. – uśmiechnął się ciepło, a następnie spoważniał nagle i pogonił ją na spotkanie z A-chan.
A Kimiko wiedziała jedno – choć ten sen był bardzo realny i rzeczywiście mógł być jedną z największych jej obaw, z całą pewnością nie chciała by się spełnił. A w tym miejscu i z tymi ludźmi, mogła być pewna, że tak się nie stanie. Itachi miał rację, z nimi nie musiała się bać nawet największych lęków.

FIN.

Zaskoczeni? Mam nadzieję, że tak. Nie miałam bladego pojęcia jak to zakończyć i nagle doznałam olśnienia. Znaczy… były 2 (a nawet 3) wersje końcówki, ale wybrałam to najmniej prawdopodobne i najmniej spodziewane, a najbardziej zaskakujące. Chyba…
Cóż… Mam nadzieję, że się podobało. One-shot pisany na zamówienie Keiry Uchiha. Zadowolona, czy nie bardzo? Jeśli nie, to bardzo przepraszam.
A tymczasem… zabieram się za pisanie kolejnej rzeczy. Bye~!

5 komentarzy:

  1. *pisk* Czy się podobało!? Jeszcze jak! Jestem zachwycona! Tylko mogłoby to być trochę bardziej... brutalne? Okrutne? Tehehe... odzywa się we mnie natura sadystyczna. Nie mniej jednak bardzo mi się podobało. A-chan... wielbię cię na kolanach i składam ci pokłony! Jesteś mistrzynią! Iiii... jakby się dało... poproszę o jeszcze więcej tego paringu! Jeszcze więcej jeśli można! I to koniecznie napisane przez A-chan. Koniecznie! O ile to możliwe! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww... końcówka słodka! Itachi i Kim są tacy słodcy razem! Ale nie jako para czy coś... jako rodzeństwo! Kochany, starszy brak Uchiha! Słodkie! I że Kim pomyślała akurat "Itachi by się nie poddał" Aww! Sama słodycz.... a tak w ogóle. Tak się zastanawiam... czy paringi mogą być jakiekolwiek? Boo... Yaoi już zaproponowałam ale może też być... Yuri? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż.... niewątpliwie będzie to wyzwanie, ale tak, myślę że taki paring też może być. ^^

      Usuń
    2. Serio!?*.* O... w takim razie ja poproszę... heheh, Kim x A-chan! Może być? ^^

      Usuń
    3. O matko, widzę że nieźle się wkopałyśmy, ale cóż... dla czytelnika wszystko. No... prawie. Podejmuję się wyzwania.
      Nie mniej jednak raczej nie będzie zbyt wielu... e... scen. Szczególnie, że nie jestem jakoś w tych klimatach, ale myślę, że będzie to niezłe wyzwanie. Mam nadzieję, że chociaż trochę uda mi się zadowolić twoje wymagania odnośnie tego shota, ale... e... no nie obiecuję, co dokładnie z tego wyjdzie.
      A co do KakuSen... Dobra, nie będę psuć niespodzianki.
      W każdym bądź razie będę robić co w mojej mocy, żeby i ten shot co zamawiasz wyszedł... w miarę zadowalająco.

      Usuń