INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

wtorek, 31 grudnia 2013

055. Śmierć

Szłam powoli ostrożnie, uważając na każdy swój ruch. Widziałam ich coraz bliżej przed sobą. Jeszcze tylko kilkanaście metrów. Kilka metrów. Jestem już za drzewem tuż za nim. Jeszcze mnie nie zauważyli. Byłam już na wyciągnięcie ręki i wtedy…
K: Buu! – Skoczyłam na niego i powiesiłam się mu na szyi. Mój braciszek mało się nie przewrócił, jednak zdołał złapać równowagę. Obejrzał się przez ramie i spojrzał na mnie jak na idiotkę. Arissa natomiast zaczęła się głośno śmiać.
Ka: Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz?
K: A nic takiego! Ja bardziej chciałabym wiedzieć co wy robicie! Czyżbyście poszli na randkę!?
Mina mojego braciszka w tym momencie – bezcenna. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, zdenerwowanie, zaźenowanie i  cholera jasna wie co jeszcze. A to wszystko dopełniał jego wzrok mówiący tylko jedno – zabiję cię! Arissa znowu się zaśmiała
Ar: Ależ skąd! Po prostu w tym lesie jest podobno jezioro i bardzo chciałam je zobaczyć. Kakuzu powiedział że mnie zaprowadzi.
K: Yhym! – Mruknęłam z szerokim uśmiechem i spojrzałam na mojego braciszka znacząco unosząc brew. On spojrzał na mnie takim wzrokiem, że zdałam sobie sprawę że ostro przeginam. Zachichotałam pod nosem i powiedziałam tylko
K: W takim razie ja wam nie będę przeszkadzać      
Kakuzu zerknął na mnie z wyraźną ulgą jednak wszystko popsuła Arissa która powiedziała
Ar: Jeśli chcesz możesz iść z nami.
Arissa uśmiechnęła się do mnie, a Kakuzu wzniósł oczy ku niebu i westchnął przeciągle.
K: Wiesz… - Chciałam odmówić. W końcu naprawdę nie chciałam im przeszkadzać. Jednak Arissa nalegała
Ar: Chodź! To jezioro na pewno jest piękne!
K: No dobrze.
Więc tak się stało że poszłam z nimi. Mój braciszek nie był z tego zbyt zadowolony. W końcu jednak dotarliśmy nad jezioro. Jednak gdy już byliśmy blisko zauważyłam że ktoś tam jest. Gdy podeszliśmy bliżej zauważyłam że był to wilk, a raczej wilkołak. Nie wiedziałam czy jest przyjazny czy nie ale nim zdążyłam zrobić cokolwiek on nas zauważył. Mój braciszek na jego widok przystanął i zmrużył oczy po czym syknął  przez zęby
Ka: Ty!
Dotarło do mnie że był to ten sam wilkołak, którego spotkaliśmy już wcześniej. W tym też momencie Arissa wydała z siebie cichy przytłumiony dźwięk. Gdy na nią spojrzałam zobaczyłam że przykłada sobie ręce do ust i patrzy na wilkołaka z szeroko otwartymi oczami. Wilkołak spojrzał na nią a później przeniósł wzrok na Kakuzu. Patrzył na niego dość długo. Mój braciszek wyglądał jakby miał się na niego rzucić. Później wzrok wilkołaka przeniósł się na mnie. Zmrużył oczy jednak po chwili rozszerzył je w zdumieniu. Otworzył lekko pysk jakby chciał coś powiedzieć i zrobił krok w moją stronę ale mój brat stanął przede mną i warknął
Ka: Czego tu szukasz, co!? Wynoś się stąd!
Wilkołak cofnął się. Zmierzył Kakuzu spojrzeniem, a później nie mówiąc nic odwrócił się i uciekł. Mój brat zacisnął pięści i odwrócił się tyłem
Ar: Kakuzu… jak to możliwe? Ja myślałam, że on nie żyje
Ka: Byłoby znacznie lepiej gdyby nie żył… - mruknął do siebie, a głośniej powiedział – To nie ważne.
Ar: Ale co się…
Ka: Powiedziałem nie ważne! – krzyknął trochę zbyt głośno. Arissa cofnęła się o krok i zamilkła. Natomiast ja zrobiłam krok w jego stronę i powiedziałam
K: Kakuzu… powiedz mi w końcu co chodzi? Kim jest ten wilkołak?
Arissa wydała z siebie cichy dźwięk zaskoczenia
Ar: Ona… ona nie wie? – Skierowała to pytanie do mojego brata i spojrzała na niego jakby… zła? Jednak on nie odpowiedział.
Ar: Kakuzu! Nie masz prawa ukrywać przed nią…!
Ka: Arissa! Proszę cię, bądź cicho! – syknął przez zęby – Z łaski swojej nie wtrącaj się! To nie twoja sprawa!
Ar: Ah, nie moja?! Ja doskonale wiem kim był ten wilkołak! Tylko czemu Kim nie wie!? Co? No czemu!?
Ka: Powiedziałem że to nie twoja sprawa! Zresztą najwyższy czas już wracać! – Po tych słowach odwrócił się na pięcie i nie czekając na nas ruszył w drogę powrotną. Spojrzałam na Arissę. Patrzyła za moim bratem tak jakby chciała czymś w niego rzucić. Po chwili spojrzała na mnie i zobaczyłam w jej oczach współczucie. Spojrzałam na nią pytająco, jednak ona pokręciła głową i ruszyła przed siebie. Westchnęłam cicho i ruszyłam za nimi   
 
 
***
Od tamtego wydarzenia nad jeziorem minęły dwa dni, a Kakuzu i Arissa cały czas na siebie warczą. Do tego Arissa za każdym razem gdy mnie widzi posyła mi współczujące spojrzenie. To naprawdę irytujące zważając na to że nie mam pojęcia o co chodzi. Próbowałam to wyciągnąć z Arissy ale ona także nie chciała mi powiedzieć. Twierdziła że powinnam dowiedzieć się tego od Kakuzu. Westchnęłam przeciągle i zeskoczyłam z blatu w kuchni na którym dotychczas siedziałam. Co się tu dzieje? Dlaczego o niczym nie wiem? Skierowałam swe kroki w stronę swojego pokoju gdy nagle usłyszałam głosy: 
Ka: Ty nic nie rozumiesz!
Ar: No to mi wyjaśnij!
Wyjrzałam zza rogu. Na środku korytarza stali Kakuzu i Arissa. Rudowłosa zaciskała pięści i wyglądała tak jakby chciała zaraz przywalić mojemu bratu.
Ar: Doskonale wiesz kim był ten wilkołak, ja też to wiem! Ale czemu ona tego nie wie!? Kim ma prawo znać prawdę!
Ka: Nie! Ona nie może się dowiedzieć! Nie chcę żeby się dowiedziała!
Ar: Dlaczego do cholery!? Nie znam całej historii, ale Kim ma prawo znać prawdę o nim!
Ka: Może i ma, ale nie pozna! Nie rozumiesz że robię to dla jej dobra!?
W tym momencie po korytarzu rozległ się głuchy odgłos uderzenia. Arissa przywaliła mojemu bratu w twarz. On spojrzał na nią lekko zaskoczony a ona odezwała się dziwnie spokojnym głosem.
Ar: Dla jej dobra mówisz? Nie rozśmieszaj mnie. Robisz to dla siebie przyznaj. Boisz się że będzie na ciebie zła za to że ukrywałeś prawdę o nim.
Ka: To wcale nie…
Ar: Zamknij się! Po prostu się zamknij! Nawet nie wiesz jak się na tobie zawiodłam! 
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i odeszła. Kakuzu nie ruszył się i tylko stał patrząc jak odchodzi. Po chwili zacisnął pięści i odwrócił się gwałtownie. Nie chcąc żeby mnie zauważył szybko uciekłam z powrotem do kuchni. Ponownie usiadłam na blacie i zamyśliłam się.
Coraz bardziej denerwuje mnie moja niewiedza. O co chodzi? Kim do cholery jest ten wilkołak!? Co to za tajemnica? Czemu Kakuzu tak bardzo chce ukryć prawdę że nawet doszło do tego że pokłócił się z Arissą? O co w tym wszystkim chodzi? Wiem, że powiedziałam że nie będę próbowała dowiedzieć się niczego na własną rękę, ale w tej sytuacji… Zeskoczyłam z blatu i nie czekając na nic skierowałam się w stronę wyjścia. Gdy już byłam na zewnątrz zmieniłam się w wilka i pobiegłam w stronę jeziora. Z moją szybkością znalazłam się na miejscu bardzo szybko. Gdy w końcu tam byłam rozejrzałam się na wszystkie strony, a później przyłożyłam pysk do ziemi i zaczęłam węszyć. Chciałam znaleźć zapach tego wilkołaka i pójść za nim. Kakuzu nie chce mi powiedzieć o chodzi. Arissa też. Tak samo A-chan. Co mi pozostaje? Znaleźć tego wilkołaka i dowiedzieć się kim jest. Choć po dwóch dniach jego zapach mógł już zniknąć. Jednak ku mojemu zaskoczeniu po kilku minutach udało mi się złapać trop. I to dość wyraźny. Czyli musiał tu wrócić. Zrobiłam krok do przodu i zawahałam się. Czy na pewno dobrze robię? Może Kakuzu ma jakiś ważny powód y nie mówić mi prawdy? I kim takim może być ten wilkołak. Może jest… sama nie wiem. Nic nie przychodzi mi do głowy. Może nie powinnam go szukać? Przecież nie mam pojęcia kim on jest. Tylko że… no właśnie. O to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o to że nie wiem kim on jest. A według Arissy mam prawo znać prawdę o nim. Więc… kim on może być? Usiadłam nad brzegiem jeziora i spojrzałam na tafle wody. Sama już nie wiem co robić. Położyłam się na ziemi i oparłam pysk na przednich łapach. Patrzyłam na zachodzące słońce prześwitujące pomiędzy pniami drzew i odbijające się w tafli wody. Czy powinnam go szukać? Przymknęłam oczy i zamyśliłam się. Nic już nie wiem.
Leżałam tak chyba z dwadzieścia minut gdy nagle wyczułam czyjś zapach. Zapach którego dopiero co szukałam. Poderwałam się z ziemi odwróciłam się. Przez kilka minut nic nie widziałam ale w końcu z pomiędzy drzew wyszedł… on. Ten wilkołak. Spojrzał na mnie i zatrzymał się. Jednak tylko na kilka sekund. Po chwili ruszył dalej. Nie minęła minuta a był obok mnie. Usiadł nad brzegiem i spojrzał przed siebie. A ja… tylko patrzyłam na niego nie wiedząc czy się odezwać czy nie. Jednak po kilku minutach to on się odezwał
W: Jesteś… Kimiko prawda? Kimiko Okami?
Jego głos był dziwny gdy zadawał to pytanie. Jakby lekko drżał. I ciągle patrzył na wodę. Kiwnęłam głową i powiedziałam
K: Tak, tak się nazywam. A… - już chciała spytać go o jego imię, ale nagle zaczął się trząść. Miałam wrażenie że płacze, ale gdy w końcu na mnie spojrzał jego oczy były suche, a on sam przestał drżeć. Ta dziwna reakcja trwała jakieś pięć sekund
W: Tak myślałem… aż dziwne że nie poznałem cię za pierwszym razem. Wtedy gdy widziałem cię w formie wielka. Dopiero gdy zobaczyłem cię w ludzkiej postaci… zorientowałem się kim jesteś.  – Znów spojrzał na wodę. Miałam wrażenie że mówi to bardziej do siebie niż do mnie – minęło tyle lat. Czasami zastanawiam się czy dobrze postąpiłem. Powiedz mi… wiesz kim jestem?
Pokręciłam głową i już otworzyłam pysk by go zapytać ale on znowu się odezwał.
W: Nie wiesz? Ah, cóż nie powiedzieli ci? Cóż… kto wie, może to i lepiej. Może lepiej będzie gdy nigdy nie dowiesz się kim jestem.
Wilkołak wstał i szybkimi krokami zaczął się oddalać. Chciałam za nim zawołać i zapytać o jego imię ale zamiast tego spytałam
K: Skąd wiedziałeś kim jestem!?
Wilkołak przystanął i po kilku chwilach spojrzał przez ramie. Uśmiechnął się lekko i powiedział
W: Jesteś bardzo podobna do swojej matki. Masz jej oczy.
Po tych słowach pobiegł przed siebie i nim zdążyłam się zorientować zniknął mi z oczu. Zrobiłam krok za nim ale na tym poprzestałam. Zmieniłam się z powrotem w człowieka i siedząc na ziemi spojrzałam w dół. Patrzyłam tak chwilkę po czym uderzyłam pięścią w ziemię. Potem drugi raz i trzeci. Biłam ze złości, z irytacji i z tej niewiedzy. Co się tu do cholery dzieje!? Czemu słyszę takie słowa od tego wilkołaka!? Czemu!? Kim on jest!? I czemu w pewnym momencie gdy z nim rozmawiałam ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie nostalgii!? Czemu gdy odchodził miałam wrażenie że łzy zbierają mi się w oczach!? Kim on do diabła jest!? Kakuzu zachowuje się tak jakby ten wilkołak był kimś strasznym, kimś okropnym, a ja odniosłam wrażenie że jest.. nieszczęśliwy. Jego wzrok był taki… smutny. Ukryłam twarz w dłoniach i zadrżałam. Miałam ochotę krzyczeć z tej bezsilności. Nie mam pojęcia co się tu dzieje! Czemu nikt nie chce mi powiedzieć!? Spojrzałam w niebo i westchnęłam. Powinnam wracać. Powinnam mieć jutro dużo siły. Jutro… jest pełnia. Wstałam z ziemi i powolnym krokiem ruszyłam w drogę powrotną. Myślałam że dzięki spotkaniu z tym wilkołakiem poznam prawdę, ale przyniosło ono tylko jeszcze więcej pytań. Gdy w końcu dotarłam do siedziby księżyc był już na niebie a mi było dość zimno. Weszłam do środka i od razu skierowałam się stronę mojego pokoju. Jednak po drodze spotkałam A-chan. Przyjrzała mi się uważnie, a po kilku minutach jej wzrok stał się… współczujący?  Patrzyłam na nią przez chwilę, ale ona tylko jeszcze raz spojrzała na mnie tym wzrokiem i odeszła nic nie mówiąc. Poczułam, że od nich niczego się nie dowiem i muszę sama wsiąść sprawy w swoje ręce. Z tą myślą poszłam do swojego pokoju i od razu się położyłam. Od  jutra zacznę wcielać swój plan w życie

***
Ostrożnie wyjrzałam zza rogu i szybko schowałam się z powrotem widząc mojego brata wychodzącego z pokoju. Zapiął swój płaszcz a później ruszył w stronę wyjścia z siedziby. Dowiedziałam się że liderek wysłał go na jakąś misję, a to idealny moment by zrealizować mój plan. Postanowiłam trochę pomyszkować w jego pokoju. Wiem że to może lekka przesada i że nie powinnam grzebać w jego rzeczach, ale cała ta sytuacja oraz moja niewiedza doprowadzają mnie powoli do szału. Można powiedzieć że Kakuzu sam jest sobie winien. Gdyby powiedział mi o co chodzi nie musiałabym grzebać w jego pokoju. Postawiłam krok do przodu jednak od razu stanęłam gdyż zakręciło mi się w głowie. Cholerna pełnia! Kilka sekund jednak wystarczyło mi by odzyskać równowagę. Ta cholerna pełnia mi nie przeszkodzi! Ostrożnie podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Rozejrzałam się na wszystkie strony a później weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Zaświeciłam światło i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Panował tu… dość spory bałagan. Westchnęłam. Mój brat nigdy nie miał chęci do sprzątania. Jedynym miejscem które było w nienagannym stanie była półka z dość sporej wielkości sejfem stojąca pod ścianą. Ponownie westchnęłam. Kakuzu ma obsesje na punkcie pieniędzy. Rozejrzałam się jeszcze raz zastanawiając się od czego zacząć. Podeszłam do szafki zawalonej różnymi rodzajami papierów i kartek powpychanymi byle jak do segregatorów i teczek. Powoli zaczęłam je przeglądać ale nie znalazłam nic ciekawego czy godnego uwagi. Podeszłam do sejfu. Klęknęłam przed nim i przyjrzałam mu się. Na próbę pociągnęłam za drzwiczki. Ani drgnęły. Potrzebne było hasło. Wpisałam pierwsze co mi przyszło do głowy czyli imię Arissy. Niestety nie podziałało. Spróbowałam wpisać moje własne imię. Też nic. Zwiesiłam głowę. Wiedziałam. To zbyt oczywiste. Kakuzu nie jest taki głupi. Natchnęła mnie następna myśl. Spojrzałam na litery i wyszukałam literę „K”. Wpisałam „Keira” Też nie podziałało. Następną opcją było „Senshi” Też nic. „Mikeru”? Też nie. Wpisywałam wszystko co miało związek z mim bratem wszystko co przychodziło mi na myśl ale nic nie podziałało. Powoli zaczęło brakować mi pomysłów. Wpisałam nawet słowo „Akatsuki”! Spróbowałam nawet czegoś tak absurdalnego jak „czekoladowy pieniążek”! Nagle wpadł mi go głowy pomysł. Wpisałam po prostu „Okami” I co się stało? Sejf się otworzył… walnęłam głową w ścianę z dwóch powodów. Dlatego że nie wpadłam na ten pomysł wcześniej oraz dlatego że mój brat jest takim debilem. Jak można ustawić sobie na hasło swoje własne nazwisko!? No jak!? Ale przynajmniej mi się udało! Zajrzałam do środka i co zobaczyłam? Kasę! A jakże! Sejf był pełen kasy! Westchnęłam i już miałam go zamknąć gdy nagle moją uwagę przykuło coś brązowego. Wyjęłam to coś z pod tego stosu kasy i okazało się to być dość grubą kopertą. Wyglądała jakby ktoś zamykał ją i otwierał wiele razy.  Spodziewałam się kolejnych pieniędzy więc zdziwiłam się gdy zobaczyłam dość spory plik… zdjęć. Spojrzałam na pierwsze z nich i uśmiechnęłam się. Była na nim… nasza mama. Usiadłam na ziemi i powoli zaczęłam przeglądać zdjęcia. Z każdą chwilą uśmiech na mojej twarzy stawał się coraz szerszy. Na następnym zdjęciu zobaczyłam Senshi’ego i Mikeru uśmiechających się do obiektywu. Później zdjęcie na którym Kakuzu i Senshi szarpią się o coś oraz Mikeru próbujący ich uspokoić. Później zobaczyłam małą wersję samej siebie siedzącą na kolanach naszej mamy. Następny mały Kakuzu trzymający na rękach jeszcze mniejszą mnie. Jego mina na tym zdjęciu była piękna. Lekkie przerażenie pomieszane z zachwytem, do tego zaczerwienione policzki i błyszczące oczy. Później zobaczyłam Arissę całującą w policzek Kakuzu którego mina wyrażała czysty szok. Mogę się założyć o wszystko że to zdjęcie zrobił Senshi. Następnie Mikeru sadzający sobie na baranach małą mnie. Później zobaczyłam mini wersje Kakuzu, Arissy, Mikeru i Senshiego siedzących w kółeczku i grających w coś. Na tym zdjęciu nie mogli mieć więcej niż sześć lat. Na następnym zdjęciu zobaczyłam małą Arissę przytulającą brązowego wilka którym oczywiście był mój brat. Później zobaczyłam dużego białego wilka na grzbiecie którego siedzieli mali Kakuzu, Arissa, Mikeru i Senshi. Tym wilkiem była nasza mama. Dalej byli Senshi, Mikeru i Kakuzu, każdy w dość dziwnej pozie. Nie trudno było zgadnąć że to zdjęcie zostało zrobione gdy ta trójka przeholowała z alkoholem. Ich zaczerwienione policzki tylko to potwierdzały. Później znowu zobaczyłam tą trójkę tym razem w młodszej wersji. Pochylali się nad kołyską w której spała mała wersja mnie samej.  Później znowu zobaczyłam tą trójkę. Tym razem nasza mama pochylała się nad nimi a ich miny wyraźnie wskazywały na to że coś przeskrobali. Następnie zobaczyłam Senshiego i Kakuzu siedzących do siebie plecami z obrażonymi minami. Obaj byli cali w bandażach. Później zobaczyłam Arissę przytulającą małą mnie która śmiała się w najlepsze. Gdzieś z tyłu zobaczyłam Kakuzu który patrzył na nas takim wzrokiem że aż parsknęłam śmiechem. Uśmiech na jego twarzy był nie do opisania. Dalej  Mikeru przytulający Arissę. Uśmiechnęłam się. Ta dwójka zawsze była dla siebie jak brat i siostra. Z resztą Senshi i Arissa tak samo. W ogóle ta czwórka zawsze zachowywała się tak jakby byli rodziną. Choć… relację między Kakuzu i Arissą trzeba by nazwać nieco inaczej. Zachichotałam i dalej przeglądałam zdjęcia. Na następnym zobaczyłam malutką siebie ciągnącą Kakuzu za włosy. Następne zdjęcie przedstawiało… i tu przeżyłam lekki szok, przedstawiało Kakuzu całującego Arissę. Choć rumieńce na jego policzkach mogły wskazywać na to że nie był wtedy do końca trzeźwy. Spojrzałam na następne zdjęcie i musiałam zakryć sobie usta rękę i by nie ryknąć śmiechem. Zobaczyłam małą wersję mojego brata z kokardkami na głowie i z pomalowaną twarzą. Na ustach miał czerwoną szminkę, a na policzkach niebieski cień. W dodatku miał na sobie sukienkę! To wszystko dopełniała mała Arissa malująca mu oczy oraz Senshi i Mikeru którzy zwijali się ze śmiechu. Za to mina Kakuzu bynajmniej nie wskazywała na to że ma zamiar im to odpuścić. Spojrzałam na następne zdjęcie i zobaczyłam już teraźniejszą siebie przytulającą Kakuzu. O ile mnie pamięć nie myli to zdjęcie zostało robione niedługo po tym jak dołączyłam do Akatsuki. Później zobaczyłam coś co wprawiło mnie w niezłe zdziwienie. Na zdjęciu zobaczyłam Kakuzu i Hidana! W dodatku obaj wyglądali jakby byli niezbyt trzeźwi! Po za tym obaj się uśmiechali! Przeżyłam lekki szok, ale po chwili uśmiechnęłam i spojrzałam na następne zdjęcie. Gdy je zobaczyłam moje brwi powędrowały do góry. Na zdjęciu był Kakuzu oraz… A-chan! A-chan uwiesiła się mu na szyi i wyglądało to tak jakby chciała go udusić. Uśmiechała się szeroko prosto do obiektywu On miał pozę jakby miał zaraz stracić równowagę a na twarz przybrał cierpiętniczą minę. Ale chwila, przyjrzałam się uważnie zdjęciu, czy ja widzę lekki uśmiech na jego twarzy!? Taki leciusieńki, prawie niewidoczny, ale jest! Nie ma mowy o pomyłce! Uśmiechnęłam się szeroko. Jakie to urocze! Ja wiedziałam że oni tak w głębi serca się lubią. Po prostu chcę żeby wszyscy myśleli że się nienawidzą. Przeglądałam dalej. Następne zdjęcie znów wprawiło mnie w lekkie zdziwienie. Widziałam na nim Kakuzu i Itachiego. Obaj siedzieli przy stole w kuchni, a przed nimi stały butelki sake. Obaj mieli zwieszone głowy oraz dziwne ponure miny. Wyglądali tak jakby obu w tym samym czasie spotkał jakiś straszny zawód. Mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Po prostu nie dałam rady się nie uśmiechać widząc zdjęcie na którym obaj moi kochani bracia wyglądają jak rozkoszne dzieciaczki którym ktoś zabrał cukierki! Na następnym zdjęciu zobaczyłam Kakuzu całego w sadzy i z włosami sterczącymi we wszystkie strony. Uderzył Deidarę po głowie, a za nimi widziałam same gruzy. Zachichotałam. Dalej zobaczyłam dorosłych Kakuzu i Arissę stali obok siebie a między nimi wciskał się Senshi. Powiesił sobie ręce na ich ramionach i uśmiechał się szeroko. Przeglądając dalej zdjęcia zorientowałam się że Kakuzu ma tu zdjęcie z każdym członkiem Akatsuki. Dokładnie z każdym! Oczywiście że mną, Arissą czy Senshim miał dużo więcej zdjęć. Ale ku mojemu zaskoczeniu znalazłam jeszcze dwa zdjęcia z A-chan, jedno z Itachim, dwa z Deidarą oraz jedno z Hoshi! W końcu doszłam do ostatniego zdjęcia. Było ono inne niż reszta. Było ciut większe i dość zniszczone. W dodatku rozerwane w połowie. I wyglądało to tak jakby ktoś specjalnie je podarł. Spojrzałam na nie i zdziwiłam się nieco. Zobaczyłam cztery osoby. Jedną z nich była nasza mama. Trzymała na rękach małe dziecko nie mające więcej niż rok. To byłam ja. Obok niej stała mała wersja mojego brata. Miał jakieś dwanaście lat. Uśmiechał się szeroko. A obok niego… stał wysoki mężczyzna o długich brązowych włosach spiętych w kucyk oraz o ciemnej karnacji. Uśmiechał się tak, że mój brat stojący obok niego wyglądał jak jego mała kopia. Patrząc na tego mężczyznę uśmiechnęłam się smutno. Nasz ojciec. Nie znałam go. Zginął gdy miałam zaledwie rok. Zawsze zastanawiam się jaki był. Znałam go jedynie ze zdjęć oraz z opowieści naszej mamy. Kakuzu nigdy nie chciał o nim rozmawiać. Naprawdę żałowałam że nigdy nie miałam okazji go poznać. Zdjęcie było rozerwane w taki sposób że oddzielało naszego ojca od pozostałej trójki. Zastanawiałam się czemu ktoś to zrobił. Domyślałam się że była to sprawka Kakuzu, ale czemu to zrobił? Nie mam pojęcia. Włożyłam zdjęcia z powrotem do koperty i zamknęłam sejf. Wstałam z ziemi i od razu zakręciło mi się w głowie. Psia krew! Zapomniałam o tej cholernej pełni! Oparłam się o ścianę i wzięłam głęboki oddech. Po chwili wszystko wróciło do normy. Następnym miejscem który sprawdziłam było biurko. Panował tam nie mniejszy bałagan niż w reszcie pomieszczenia. Przejrzałam je ale było tam tylko pełno jakichś zapisanych kartek i papierów. Nagle rzuciła mi się w oczy jakaś notatka. Podniosłam ją i przeczytałam  Ostatnio spotkałem Otarii’ego. Chciał porozmawiać o ojcu. Mogłem wepchnąć go do rzeki. Zapamiętać: Następnym razem to zrobić” zdziwiłam się gdyż data na notatce była z przed dwóch tygodni. Po chwili znalazłam kolejną zapisaną kilka dni później „Znowu spotkałem Otarii’ego. Na jego szczęście w pobliżu nie było żadnych rzek. Znowu chciał o nim rozmawiać. Jeszcze raz go spotkam a nie ręczę za siebie”  Patrzyłam na te dwie notatki nic nie rozumiejąc. Kojarzyłam Otarii’ego. Był przyjacielem naszych rodziców. Ale czemu nagle chciał porozmawiać z Kakuzu o naszym ojcu? I dlaczego mój brat tak agresywnie na to reagował? Chwilę później znalazłam kolejną notatkę zapisaną zaledwie kilka dni temu „ Znowu go spotkałem… niestety tym razem w pobliżu także nie było żadnych rzek. Do niego chyba nie dociera że nie chcę o nim rozmawiać! Jednak mimo wszystko umówiłem się z nim na potkanie. Powiedział że jeśli ja nie chcę z nim rozmawiać poszuka Kim… a na to nie mogę pozwolić. Ona nie może się dowiedzieć, że on… że ten drań…” Ku mojemu nieszczęściu notatka urywała się w tym miejscu. Westchnęłam i odłożyłam notkę. Przeszukałam resztę pokoju ale nie znalazłam nic więcej godnego uwagi. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Jednak wiedziałam co robić. Od razu skierowałam się w stronę wyjścia. Muszę znaleźć Otarii’ego i porozmawiać z nim. O ile mi wiadomo dalej mieszka w wiosce wodospadu więc tam też skierowałam swe kroki. Niestety przez pełnie podróż zajęła mi znacznie dłużej niż normalnie. Tak więc gdy dotarłam do mojego celu zapadał już wieczór. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do wioski. Od razu skierowałam swe kroki w stronę domu Otarii’ego. O ile mnie pamięć nie myśli znajdował się on niedaleko mojego rodzinnego domu. Na ulicy było zadziwiająco dużo ludzi jak na tak późną porę. Przeciskałam się przez tłum z lekkim wysiłkiem. Wszystko wina tej cholernej pełni! Nagle przystanęłam z szokiem wymalowanym na twarzy. Dostrzegłam w tłumie dość niską postać o długich blond włosach związanych w kitkę. Biały szalik i szary płaszcz. Nie było mowy o pomyłce. Coraz szybciej zaczęłam przeciskać się przez tłum. Jednak gdy osoba za którą szłam zniknęła w jednym ze sklepów stanęłam i skarciłam się w duchu. Co ja wyprawiam!? Nie ma sensu za nim iść, zwłaszcza teraz, gdy jestem bezbronna przez tą cholerną pełnię. Tylko że Damon… Zwiesiłam głowę i odwróciłam się. Brakuje mi go. Zmienił się i ciężko mi z tym. Wciąż nie wiem dlaczego do tego doszło. Zrobiłam kilka kroków do przodu kiedy nagle stanęłam jak sparaliżowana. Nie mogłam zrobić choćby najmniejszego kroku. Co dziwniejsze niebo stało się dziwnie ciemne a ulica stała się całkowicie pusta. Po kilu sekundach tuż za sobą  usłyszałam doskonale znany mi głos
Da: Nawet nie wiesz jak się cieszę na twój widok moja kochana…
Chciałam się odwrócić, ale na nic się to nie zdało. Poczułam ukłucie w okolicy ramienia i zaczęło mi ciemnieć przed oczami. Jednak ku mojemu przerażeniu nim całkowicie straciłam przytomność dostrzegłam coś. Lub raczej kogoś. Osobę której nienawidziłam najbardziej na świecie. Nigdy bym nie pomyślała o tym że spotkam go tutaj. I to w towarzystwie Damona! Chciałam coś zrobić ale nie mogłam. Poczułam jak tracę władzę w nogach i lecę do tyłu. Ostatnie co zapamiętałam to to jak Damon mnie złapał. A później nic.

***
Bolała mnie głowa. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, ale na początku nic nie kojarzyłam. Nagle… ah... no tak. Poszukiwania Ottariego. Później Damon, a potem... drań!
Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą kogo? Damona! Jak on mógł?! Chciałam się podnieść, miałam ochotę mu przywalić, ale nie mogłam. Wszystko mnie bolało. Jęknęłam cicho i spojrzałam w górę. Damon… najnormalniej w świecie się do mnie uśmiechał. Tak jakby nic się nie stało, jakbyśmy dalej byli przyjaciółmi. Kucnął przede mną i podał mi rękę
Da: Pomóc ci? – Posłał mi uśmiech. Przez kilka sekund poczułam dziwne ukłucie w środku. Ten uśmiech… jednak zaraz skarciłam się w myślach. Nie. To już nie jest ta sama osoba co kiedyś. Odtrąciłam jego rękę i sama wstałam. Byliśmy w jakiejś dziwnej jaskini. Oprócz nas nie było tu nikogo. Przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka. Nagle na jednej ze ścian zobaczyłam cień, który z każdą chwilą stawał się bardziej wyraźny. W końcu moim oczom ukazał się on. Ten drań którego nienawidzę najbardziej na świecie. Uśmiechnął się kpiąco w moją stronę i stanął obok Damona. Nie… nie mogę uwierzyć własnym oczom. Nie sądziłam, że może dojść do czegoś takiego… naprawdę nie sądziłam że człowiek którego uważałam za przyjaciela może sprawić mi tyle bólu i tak bardzo zawieść moje zaufanie! Jego wcześniejsze zachowanie to jedno… ale to że zbratał się z tym łajdakiem którego nienawidzę najbardziej na świecie!? Czy on ma pojęcie kim jest ten człowiek i co próbował mi zrobić!? Nie… co próbował zrobić nam!?
K: Jak… jak mogłeś!? – krzyknęłam a głos mi się załamał. Teraz już nie miałabym oporów. Gdyby nie ta cholerna pełnia to bym mu przywaliła! On już nie jest tym samym człowiekiem którego znałam! On… on już nie jest moim przyjacielem! Nie chcę go znać! Blondyn spojrzał na chłopaka stojącego obok niego, a później przeniósł swój wzrok na mnie
Da: O co ci chodzi Kim? Ja to wszystko robię dla twojego dobra! Nie mogę pozwolić byś dalej zadawała się z tymi mordercami! Oni mają na ciebie zły wpływ!
K: Dla mojego dobra!? Dla mojego dobra się z nim zadajesz!? – Wskazałam na czarnowłosego, który uśmiechnął się do mnie paskudnie. Damon spojrzał na niego kątem oka i skrzywił się
Da: Ja wiem, że on nie jest zbyt przyjemną osobą… ale on pomoże mi pozbyć się tych parszywych morderców!
K: Pomoże ci!? O tak z pewnością! Czy ty w ogóle wiesz kim on jest!?
Damon już chciał coś powiedzieć, ale czarnowłosy pochylił się w jego stronę i szepnął mu coś do ucha, zerkając przy tym na mnie z  niebezpiecznym błyskiem w oku. Dlaczego akurat dzisiaj musi być pełnia!? Warknęłam w myślach. Damon przybrał zamyślony wyraz twarzy i mruknął
Da: Masz racje… ale wciąż brakuje nam jednego elementu…
K: Damon! Czy ty cokolwiek o nim wiesz!? Wiesz o tym, że dwa razy próbował mnie zabić!?
Blondyn z szokiem spojrzał na swojego towarzysza, a tan tylko uśmiechnął się do mnie szatańsko i zmrużył oczy
K: No co!? Co tak milczysz!? Mówię nie prawdę!? No odezwij się Julio!
J: Ja? Próbowałem cię zabić? Ależ nic podobnego! Dobrze wiesz kto jest moim prawdziwym celem!
Zacisnęłam pięści i krzyknęłam
K: Nie dam ci skrzywdzić mojego brata!
Julio zaśmiał się tylko jak rasowy psychopata. Przyjrzałam mu się uważnie. Zmienił się i to bardzo. Nie tylko jego wygląd się zmienił, ale także postawa. Był pewny siebie, ale nie tak jak wcześniej. Przedtem była to tylko pusta pycha nie poparta żadną siłą, a teraz… miałam wrażenie że bije od niego dziwna aura. Potężna aura. A jego wygląd…? Mówię to z głęboką niechęcią ale wyglądał bardzo dobrze. Na plecach miał gigantyczny miecz i sprawiał wrażenie że wie jak się nim posługiwać. Zrobił krok w moją stronę, ale powstrzymał go Damon.
Da: Chwila!
Julio zatrzymał się i spojrzał na blondyna złym wzrokiem. Damon podszedł do niego wyraźnie wściekły
Da: Gdybym wiedział, że chcesz zrobić krzywdę Kim… to nigdy bym się z tobą nie zadawał! Oszukałeś mnie!
Julio zaśmiał się i spojrzał na niego z pogardą.
J: Życie jest brutalne, trzeba zawsze być czujnym. A ty dałeś się nabrać jak dziecko!
W tym momencie czarnowłosy zamachnął się na blondyna swoim wielkim mieczem, ale ten na szczęście w porę zrobił unik. Chciałam mu pomóc tylko, że… nie miałam jak. Pełnia. Ta cholerna pełnia! Zrobiłam krok w ich stronę, ale Damon mnie powstrzymał
Da: Nie Kim! Nie zbliżaj się! Jesteś teraz bezbronna! Nie mogę pozwolić by coś ci się stało!
Damon i Julio wdali się w zaciętą walkę, a ja nie mogłam nic zrobić. Nagle czarnowłosy zagwizdał na palcach i w mgnieniu oka w jaskini pojawili się jacyś jego sługusy. Damon został otoczony, a Julio zyskiwał przewagę. Jednak wtedy… jedna ze ścian jaskini wybuchła. Gdy pył opadł zobaczyłam tam sylwetki kilku osób. Uśmiechnęłam się szeroko na ich widok. A-chan zrobiła kilka kroków do przodu i obrzuciła Julio takim wzrokiem, że aż przeszły mnie ciarki
A: Posłuchaj ty gnido pieprzona… *nienaturalnie spokojny głos* Mam serdecznie dość, tego że porywasz Kim! Zawsze wybierasz sobie moment kiedy ona jest bezbronna! A może tak raz gnojku stanął byś z nią do uczciwej walki!? Boisz się, że nie wygrasz? Zapewne. Ale i tak mam serdecznie dość, tego że bez przerwy ją porywasz i próbujesz jej zrobi krzywdę! Pożałujesz!

***
Walka rozegrała się na dobre, a ja… mogłam tylko stać i patrzeć. Po jaskini już dawno pozostały tylko gruzy. Członkowie Akatsuki walczyli ze sługusami Julio, a sam Julio nadal próbował dopaść Damona. On jednak bardzo dobrze się bronił i nie ustępował. W pewnym momencie uśmiechnął się i wystrzelił czymś w moją stronę. Ja jednak zrobiła unik, a to coś niegroźnie wylądowało pod moimi nogami. Damon na ten widok zrobił się jeszcze bardziej zły
Da: Gnido ze mną walczysz! Zostaw ją w spokoju!
Julio tylko uśmiechnął się jak psychopata i oblizał wargi i wtedy… przeskoczył nad Damonem i zamachnął się na osobę stojącą tyłem do niego. A tym kimś był Deidara! Chciałam krzyknąć by go ostrzec, ale nieoczekiwanie stało się coś czego się nie spodziewałam. Damon w mgnieniu oka znalazł się miedzy Julio a Deidarą i za pomocą katany zatrzymał atak skierowany na blondyna. Spojrzał na Julio z nienawiścią i warknął
Da: Zostaw go! Zostaw przyjaciela Kim w spokoju!
Zarówno ja jak i Julio byliśmy w szoku. Jeszcze niedawno Damon chciał zabić wszystkich członków Akasuki, a teraz…? Julio spojrzał  na niego gniewnie i warknął
J: Skąd ta nagła zmiana, co?
Damon uśmiechnął się i odbił cios który wymierzył w niego czarnowłosy
Da: To dzięki tobie! Dzięki tej całej walce! Kim jest teraz bezbronna, a oni wszyscy starają się ją chronić! Tak było od początku! A ja byłem tak zaślepiony że tego nie zauważyłem! Starałem się odciągnąć Kim od nich dla jej dobra, a nie widziałem że tylko ją tym wszystkim unieszczęśliwiam!
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, a mimo obecnej sytuacji uśmiech sam cisnął mi się na usta. Damon… wreszcie! Wreszcie wrócił ten Damon którego znałam! Julio w tym momencie uświadomił sobie, że zaczyna przegrywać. Prawie wszyscy jego sługusi byli martwi. Skrzywił si w grymasie i odskoczył od Damona, a później przywołał wielką włócznie. Wykonał jakieś jutsu i z wielką prędkością rzucił nią… prosto we mnie. Chciałam wykonać unik, ale nie mogłam… to coś czym rzucił we mnie przedtem. To była jakaś substancja, która rozlała się i przykleiła mnie do podłogi. Nie mogłam się ruszyć! Zacisnęłam oczy czekając na cios, ale nic się nie stało. Gdy otworzyłam jedno oko mało nie krzyknęłam z przerażenia. Damon… osłonił mnie i przyjął atak na siebie. Włócznie przebiła go na wylot całkowicie przechodząc przez jego ciało i wypadając z drugiej strony. Julio uśmiechnął się z satysfakcją i uciekł. Niektórzy z Akatsuki pognali za nim, ale ja się tym nie przejęłam. Damon upadł na ziemię, a mi kilkoma gwałtownymi szarpnięciami udało się wydostać z tej klejącej mazi. Klęknęłam przy Damonie ze łzami w oczach
K: Nie! Nie! To nie może być prawda! – ze wszystkich sił przyciskałam ręce do rany na klatce piersiowej chłopaka, ale krew nie chciała przestać wypływać. Łzy spływały po moich policzkach i skapywały na moje ręce mieszając się z krwią blondyna. Nagle on podniósł powoli jedną rękę i złapał mnie za nadgarstek, a potem odsunął moje ręce
Da: Kim… daj spokój. Już i tak mi nie pomożesz…
K: Nie! Ty nie możesz umrzeć! Nie zgadzam się!
On uśmiechnął się lekko i dotknął mojego policzka
Da: Kim… jest coś co muszę ci powiedzieć…
K: Cii! Nic nie mów Damon! Jeszcze będziesz miał czas żeby mi to powiedzieć! Ty nie umrzesz!
On nie mógł umrzeć! Nie teraz! Nie teraz kiedy wrócił ten dawny Damon! On tylko uśmiechnął się lekko i powiedział
Da: Kim… nic mi już nie pomożesz. Ale chciałem ci powiedzieć że… ja wiem, że ty mnie nie kochasz i… pogodziłem się  tym już. Ja chcę tylko… żebyśmy dalej byli… przyjaciółmi. Nie chcę żebyś mnie… nienawidziła.
Spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
K: Damon ja…
Da: Cii… proszę powiedz mi tylko, że… nie nienawidzisz mnie.
K: Damon… - Zaszlochałam i jeszcze mocniej przycisnęłam ręce do jego rany. On nie może umrzeć… - Damon… ja cię nigdy nie nienawidziłam. Byłam po prostu zła i smutna. Jesteś moim przyjacielem! Ja cię kocham, tylko że nie tak jak ty byś chciał.
Blondyn chwycił moją dłoń i przyłożył ją sobie do policzka.

Da: Dziękuje… to mi wystarczy -  Uśmiechnął się do mnie ciepło, a potem jego oczy zamknęły się, a ręka opadła. Patrzyłam na niego przez chwilę z szokiem… dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że… Damon nie żyje. Zaczęłam płakać jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Zakryłam twarz dłońmi i położyłam głowę na klatce piersiowej chłopaka. Tylko mój płacz było słychać na pogrążonym w ciszy polu walki. 

3 komentarze:

  1. O.o nie spodziewałam się śmierci Damon'a! Naprawdę świetny rozdział, nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam i życzę weny.
    ~ Naomi

    OdpowiedzUsuń
  2. o,O Damon nie żyję?? A już zaczynałem go lubić.Ten wilkołak którego tak nie lubi Kakuzo to chyba ich ojciec nie?

    OdpowiedzUsuń