INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

wtorek, 19 marca 2013

046. "Idąc na żywioł"


Ekhem... Ekhem... Tak! Oto znowu pojawiłam się ja - wasza kochana (albo i nie) A-chan! Nie mniej jednak pozwólcie, że na tym to powitanie zakończę, bo mnie zaraz krew zaleje, jak zaczynam myśleć o głupocie niektórych ludzi.
***

Siedziałam właśnie u siebie w pokoju i rozmyślałam nad tym jak to zawaliłam na całej linii. Nawet się nie zorientowałam, że przesiedziałam tak chyba całą noc! No i… zapewne siedziałabym dalej, gdyby nie usłyszała huku z pokoju Shiru. Po chwili usłyszałam jeszcze
Sh: Kim! Czekaj, to nie tak!
Wyszłam szybko z pokoju i zobaczyłam, jak obok mnie przebiega Kim bliska płaczu. Ruszyłam szybko w kierunku pokoju blondynki, a gdy stanęłam w drzwiach przeżyłam delikatnie mówiąc szok. Co zobaczyłam? Shiru i Hidana w jednym łóżku… Oboje wyraźnie na sporym kacu. Znając już powód reakcji Kim nie zagłębiałam się dalej w relacje tej dwójki przede mną. Gwałtownie się odwróciłam i skierowałam do salonu. Wiedziałam jednak, że Hidan nie zrobiłby tego Kim. Miałam przynajmniej taką nadzieję. Nie oceniałam jednak ich dopóki nie poznam zdań wszystkich stron. Mogłam tylko przypuszczać co dokładnie zaszło. Nie poszłam jednak do Kim. Dlaczego? Bo wiedziałam, że nic bym teraz nie pomogła. Co najwyżej mogłabym zaszkodzić. To Hidan i Shiru powinni jej wszystko wyjaśnić. Moim zadaniem jako jej przyjaciółki było doprowadzić by ta ich wysłuchała. Szybkim krokiem weszłam do salonu i wydarłam się na tego idiotę.
A: Kiedyś tak cię urządzę, że będziesz błagał o pobyt w piekle!
P: Ale o co…
A: Zamknij ryja! Ja teraz mówię! Jak się dowiem, że to wszystko przez twoją głupotę to nie daruję!
P: Ale o co kurwa chodzi?!
A: … Teraz idź do swojego gabinetu, przemyśl co zrobiłeś do tej pory i nie waż się wychodzić dopóki ci nie pozwolę. Jestem cholernie wkurwiona i nawet moje opanowanie gówno da!
P: Ale…
A: Won mi z oczu!
P: o_O *wychodzi*
A: Tobi! Za 2 minuty ma być tu całe Aka i gówno mnie obchodzi, że Zetsu jest na misji!
T: Ha-hai! *wybiega*
A: Deidara! Sprowadź mi tu natychmiast Kim! Nie ważne co by mówiła, czy robiła! Masz ją tu zaciągnąć choćby siłą! Moja cierpliwość się skończyła!
D: *poszedł szukać Kim*
A: Itachi! Ty idź po Shiru! Ją też masz tu przywlec nie ważne co! Może po drodze kogoś spotkasz…
I: Już się robi…*wychodzi*
Czekałam na przybycie reszty Aka, chodząc w kółko i warcząc pod nosem na wszystko co istnieje. Już pominę to, że przy okazji przeklinałam! Byłam cholernie wkurzona i co chwila spoglądałam na zegarek. W końcu pojawił się Dei z zapłakaną i zaskoczoną Kim, a zaraz później lekko zdziwiony Itachi przyprowadził Shiru i Hidana. Kiedy spojrzenia tej trójki przyprowadzonych się spotkały, zrobili jakieś dziwne miny. A mi brew drgała w tiku nerwowym. Już po chwili zjawił się Tobi z resztą. A ja… ryknęłam niczym rozjuszone zwierzę.
A: A teraz siadać wszyscy na dupach i ani słowa!
Aka: *robią ca każe*
A: A teraz ani drgnąć!
Po tych słowach zniknęłam w płomieniach i pojawiłam się w gabinecie Peina z śmiertelnie poważną miną. Chwyciłam go za kołnierz i wywlekłam z pomieszczenia. Szybkim krokiem dotarłam do salonu i RZUCIŁAM rudym tak, że przy „lądowaniu” obił sobie tyłek i trochę plecy. Ale to mnie akurat mało obchodziło…
A: Wiele rzeczy kurwa widziałam i tolerowałam, ale to już przerasta moje granice cierpliwości! A teraz słuchać mnie uważnie bo nie będę się powtarzać. Pein, Shiru, Hidan i Kim! Wszyscy siadać na sofie! Reszta won stamtąd! – widząc, że sofa została zwolniona i tylko Hidan z wyżej wymienionej czwórki tam usiadł wkurzyłam się jeszcze bardziej – A wy na co czekacie?! Specjalnie zaproszenie?! Siadać na dupach!
P,K,Sh: *siadają*
Cała czwórka usiadła, ale… Z boku Kim, obok Peina, dalej Hidna, a na drugim końcu Shiru. Stanęłam przed nimi z butelką wody w ręce. Zamachnęłam i oblałam ich. Ci chcieli jakoś się oburzyć, ale uniemożliwiłam im to.
A: Może to was ostudzi i pozwoli trzeźwo myśleć! Idioci cholerni! Sami nie możecie niczego załagodzić! Kurwa, debile! Teraz wam taki wykład zrobię, że wam uszy zwiędną!
P: ale po co ci ja?! Przecież nic nie zrobiłem!
A: Nic kurwa?! Zamilcz i nie kpij ze mnie! Spójrz na Shiru i sam sobie odpowiedz!
P: Ale przecież to ona…
A: Gdzie cię niby zdradziła, co?! Przestań pieprzyć! Byliście w związku wtedy? Gówno, a nie byliście! Czego się czepiasz?! Dziwisz jej się?! Była samotna, w zupełnie obcym miejscu i pełna przekonania, że po nią nie przyjdziesz! Nie MY, tylko TY! I jeszcze się dziwisz?! Jak ty się tam w ogóle zachowywałeś?! Jakby cię to gówno obchodziło! Tak samo kiedy odchodziła! Udajesz kurde biedne skrzywdzone zwierzątko, a nie zdajesz sobie sprawy jak ty skrzywdziłeś ją! Nie… Raczej powinnam powiedzieć: jak ty ją KRZYWDZIŁEŚ! Nie raz, nie dwa… kilka! I nawet nie próbuj mi wmawiać, że taki jest twój sposób bycia! Niech cię szlag trafi! Każdy popełnia błędy! Nawet ja, choć żyję już naprawdę długo! Wiele rzeczy chciałabym cofnąć! Dawno temu popełniłam znacznie więcej błędów i nauczyłam się jak być powinno, a jak nie! To, że teraz tyle ich nie popełniam to tylko wynika z mojego długiego żywota i wyciągania z niego wniosków! A ile ona ma lat?! No porównaj to sobie! I czego się tak gapisz, jak idiota?! Taka prawda! Gdybym wiedziała… kurde! Gdybym się wtedy w język ugryzła i ci nie powiedziała to byłoby dobrze! Ale jak widzisz nawet ja wciąż popełniam błędy! Debile! Argh! Kompletni idioci! Mówisz, że cię skrzywdziła i wykorzystujesz te uczucia tylko wtedy gdy ci się podoba! Z jakiej racji, ja się pytam?! Prawda – może i lepiej, że dowiedziałeś się teraz kiedy jeszcze nie było między wami zbyt dużo, bo to mniej zabolało! Bardziej by bolało gdybyś dowiedział, się za kilka lat, prawda?! Ale to nie mnie o tym decydować i wiem o tym! Ty się powinieneś cieszyć, że ona jeszcze cię chciała po tym jak ją traktowałeś! Ugh… Shiru… przepraszam cię… nawaliłam i przyznaje się do tego. Nie wiem czy mi wybaczysz… sama o tym zadecyduj. – spuściłam lekko z tonu
Sh: …
P: Ale…
A: Zamilcz debilu! – ponownie się wkurzyłam i wrzasnęłam – Kim, Hidan!
K,Hi: *lekkie przerażenie*
A: Gdybyście wyjaśnili sobie wszystko wcześniej, to pewnie nie doszłoby do takich sytuacji! Idioci! Hidan pewnie myślał coś w rodzaju „Zależy mi na NIEJ, ale ONA nic do mnie nie czuje i nie obchodzi ją to co robię… Więc jedynie ja będę cierpiał. A teraz Shiru potrzebuje pomocy… pocieszenia… I ona też cierpi… Chociaż tyle mogę dla niej zrobić…” więc kurde, co?! Męczennika chcesz z siebie zrobić?! I co to za głupie myślenie?! Ja rozumiem, że skoro byłeś pijany, a słowa pocieszenia nie przyniosły skutku, więc to był jedyny pomysł jaki wpadł ci do tego pustego łba, ale kurde! Wkurzacie mnie! Wszyscy! Błądzicie ze sobą, wymijacie się i nawzajem krzywdzicie przez własną głupotę! Kurde, Hidna! Czego ty się do cholery boisz?! Casanova od siedmiu boleści się znalazł! Jeśli nie powiesz co czujesz, to nigdy nie będziesz wiedział, czy osoba którą kochasz też to czuje! Szlag! Czemu każde z was myśli „To on/ona powinien/powinna zrobić pierwszy krok”?! Debilizm! Od kiedy ty taki nieśmiały jesteś?! Według mnie to facet powinien zrobić ten pierwszy krok! A przynajmniej z was dwojga! Argh! Kurde! Kimiko! Ślepa kura by zauważyła, że coś jest między wami! Po prostu sobie wmawiacie, że tak nie jest! Wrr… Idioci! Cholerni idioci! Widziałaś przecież jak ten debil na ciebie patrzył i wiedziałaś co czujesz! Więc w czym był problem?! Uhh… Ja i reszta dziewczyn mówimy ci co widzimy, a ty swoje! No debilizm! Najchętniej to bym was razem związała i wypuściła dopiero jak sobie wszystko wyjaśnicie! Peina i Shiru też! Ale tego nie zrobię… bo to wy powinniście rozwiązać wasze problemy. Ja wam tylko mogę pomóc, czy naprowadzić na odpowiednią drogę. Nic więcej… Nie mogę za was załatwiać tych sprawa. A wiecie dlaczego? Bo to by nie były prawdziwe związki zbudowane na własnych wysiłkach i miłości, tylko dziwne… więzi międzyludzkie zaciśnięte przez jakąś manipulantkę. Tak… Manipuluję ludźmi. I to nawet bardzo często, jak na mój długi żywot, ale… Nigdy do tej pory nie przekroczyłam tej cienkiej granicy. Starałam się was odpowiednio nakierować, ale wy uparcie zawracaliście, przy okazji niszcząc tą dobrą drogę. Co się w waszych relacjach polepszyło to psuliście. Raz jedno, raz drugie. I mówię tu o całej czwórce! Uhh… To wszystko co wam chciałam powiedzieć. A teraz… róbcie co chcecie a mi dajcie spokój.
To mówiąc przyłożyłam sobie dłoń do czoła, odgarniając jednocześnie włosy i wzięłam głęboki wdech. Następnie popatrzyłam jeszcze po twarzach Akasiów i zniknęłam w płomieniach.

---== Kilka chwil później ==---
Pierwszy raz od dawna poszłam na żywioł w ogóle nie kalkulując mojego zachowania. Miałam już dość. Nie wiedziałam, czy na 100% moje działania przyniosą oczekiwany efekt. Nie wiedziałam nawet czy przyniosą… po prostu musiałam to z siebie wyrzucić. Nie chciałam by bliskie mi osoby dalej cierpiały przez własną głupotę. Nie mogłam patrzeć jak dalej się przez to pogrążają. Dlatego im wygarnęłam z nadzieją, że… może tym razem nie nawalę. Nawet gdyby mieli mnie przez to znienawidzić. A teraz? Teraz siedziałam w schowku na miotły. Doprawdy… Cóż za ironia! Schowałam się przed nimi! Tak schowałam. JA przed NIMI. Jednak tym razem nie byłam w stanie uciec z tego miejsca. Zbyt wiele mnie tu trzymało i… może to śmieszne, że mówi to diabeł, ale nie chciałam sprawiać im jeszcze więcej problemów. To tak jakbym chciała by mnie znaleźli, ale jednocześnie się tego bała. Ehh…
Oparłam głowę o ścianę, a jakiś materiał opadł mi na twarz. Chwyciłam to coś, co okazało się starym płaszczem Konan (poznałam po biuście) i przykryłam się nim. Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam. Jak przez mgłę docierały do mnie czyjeś kroki i głosy. Jednak nic nie byłam w stanie zrozumieć z wypowiedzianych słów. Nie miałam bladego pojęcia co się działo „na zewnątrz”, ale nie miałam zamiaru się budzić. A tym bardziej tego sprawdzać.

Szłam ciemnym korytarzem, oświetlonym przez nikły płomień pochodni. Wszystko wydawało się bardzo duże, prócz mnie. Spojrzałam na swoje dłonie, a te były dziwnie małe. „Przeszłość? Możliwe…” Jednak jakoś nie szczególnie mnie to martwiło. Ruszyłam dalej. Jednak zrobiłam ledwo kilka kroków, a przede mną buchnęły płomienie. Zaskoczona cofnęłam się o krok. Przede mną stał… mój ojciec! Zmierzył mnie zimnym spojrzeniem błękitnych oczu i ruszył w kierunku, w którym wcześniej szłam. Jego granatowe włosy sięgały łopatek. Jak zawsze były związane nisko na karku. W taki sam sposób mój brat też się czesał. Różnica polegała na tym, że Seiji miała włosy czarne, jak smoła i znacznie dłuższe. Podobnie jak ja, odziedziczył urodę po matce. A ja… czasami miałam wrażenie, że nasi rodzice nas nienawidzą. A mnie szczególnie. Nie wiedziałam czemu, ale oni zawsze patrzyli na nas w ten sposób by jak najwięcej mieć z nas korzyści i wpływów. Już bardziej nasz los interesował brata mojego ojca – Luke’a. Wbrew pozorom w ogóle nie przypominali siebie nawzajem, zarówno z wyglądu jak i z charakteru. Byli jak ogień i woda! Luke miał krótkie czerwone włosy spięte na szybko w kucyka. Grzywka zawsze opadała na jego zielone oczy, a na ustach bardzo często widniał wesoły, figlarny i co najważniejsze ciepły uśmiech. Tak różni choć powiązani ze sobą pochodzeniem. To właśnie czerwony nauczył nas najwięcej.
Nawet nie zauważyłam kiedy ponownie ruszyłam przed siebie. Szybko znalazłam się pod ogromnymi czarno czerwonymi wrotami ozdobionymi różnymi złotymi grawerunkami. Można było zauważyć głównie smoki, węże, różne koty i demony z rogami. Wrota do sali narad. Nie wiedząc czemu pchnęłam drzwi i powiedziałam znudzonym tonem
-Odchodzę z piekła.
W mojej prawej ręce pojawiła się walizka. Wszyscy obecni w pomieszczeniu rzucili mi przelotne spojrzenie i wrócili do przerwanej rozmowy. A raczej ojciec wrócił, a reszta nie miała wyjścia. „Ahh… więc to ten czas”. Odwróciłam się zamaszyście i wyszłam z pomieszczenia. W chwili kiedy oddaliłam się już kilka kroków od wciąż otwartych wrót usłyszałam głos matki.
-Zamknijcie wszystkie przejścia z piekła na ziemię i w inne miejsca. Jej zniknięcie mogłoby sprawić wiele kłopotów.
-Tak Pani! – odpowiedziało kilka głosów, a następnie do moich uszu dotarło skwierczenie płomieni w których zapewne oni zniknęli.
A ja? Prychnęłam tylko pod nosem i stworzyłam sobie nowe przejście machnięciem ręki. Przede mną pojawił się portal, w który weszłam mówiąc jeszcze „Naiwni… jakbym nie umiała otworzyć sobie własnego przejścia…” Przede mną pojawiła się ciemność.

Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że wciąż jestem w schowku. Dotarło do mnie, że to był sen. Westchnęłam, a mój naturalny zegar podpowiadał mi, że jest już późny wieczór. Skupiłam się aby sprawdzić czy ktoś jest na korytarzu ale nikogo nie wyczułam. Podniosłam się na nogi i od razu upadłam z jękiem. Tak… zdecydowanie za długo spałam w tej jednej, niewygodnej pozycji. Ponowiłam próbę, tym razem mniej gwałtownie i jakoś udało mi się ustać. Z wciąż niepewnym uczuciem wyszłam z tego „mieszkanka” i opatulona tym starym płaszczem Konan (coś mi się zimno zrobiło) ruszyłam wpierw do swojego pokoju. Z jednej strony chciałam tam zostać, ale w końcu trzeba ich przeprosić… prawda? A może nie? A może… Argh! Mniejsza o to! Trza iść po swoje rzeczy! Jak będą na mnie źli, to może znajdę w piekle jakiś ciepły hotelik, a potem wyruszę w długą podróż po świcie shinobi. Tak… kto wie ile nabroiłam? I chyba… nie chcę się nad tym rozwodzić. Wyjątkowo mam ochotę powiedzieć „porzuć te planowanie i strategię, zatańcz w rytm muzyki”. Tak… to coś czego było mi trzeba, tylko… pozostaje mi mieć nadzieję, że nie wybrałam sobie na to złego momentu. Heh… Rodzice by mnie ze skóry obdarli jakby się dowiedzieli, że zrobiłam taką głupotę. Doprawdy… to tak do mnie niepodobne. W końcu jestem diabłem, demonem, źródłem zła… Więc to chyba oczywiste, że moją naturą jest manipulowanie ludźmi. Więc… czemu nagle przestałam tego tak bardzo pragnąć? Czemu tak bardzo zmieniłam się dla tych, jakby nie patrzeć, ludzi i wilkołaków? „Czemu”… To doskonałe pytanie! Chciałabym znać na nie odpowiedź… Oj tak… Chciałabym zobaczyć rezultat tych moich głupich, nieplanowanych działań, ale jednocześnie się tego trochę obawiam. Tak to już jest, kiedy planuje się wszystko w swoim życiu, ale cóż… Doświadczenia życiowe uczą, a ja pomimo swoich lat i doświadczeń z poprzedniego życia, wciąż popełniam błędy. Nie wiem nawet czy nie bardzo podobne do tych z przeszłości… A raczej… Takie same? Tak… Jaka jest różnica? Niewielka… nikt jej nie musi znać. W obu przypadkach niepotrzebnie powiedziałam prawdę. Dawniej i ostatnio. Tylko, że… wtedy, w poprzednim życiu, nie udało mi się tego naprawić, więc może i teraz… Jednak z drugiej strony wtedy nie pozwoliłam sobie drugi raz iść na żywioł, a teraz… Może i nawaliłam mówiąc Peinowi co zrobiła Shiru, ale… czy moje drugie działanie przyniesie pozytywny skutek, czy negatywny? Tego się mogę dowiedzieć tylko poprzez cierpliwe czekanie. Chyba…

Tak rozmyślając nawet nie zauważyłam jak znalazłam się w swoim pokoju. A raczej moim i Uchihy. Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam szafę i wyciągnęłam torbę. Wrzuciłam do niej parę swoich rzeczy. A raczej prawie wszystkie, bo mimo wszystko w razie potrzeby przywoływałam je z piekła. Już miałam zasunąć zamek od tej pseudo-walizki kiedy usłyszałam czyjś głos.
?: Wybierasz się gdzieś?
Poskoczyłam zaskoczona i odwróciłam się z wyrazem twarzy człowieka bliskiego zawału. Na łóżku siedział Itachi z dziwną miną. Łoł… kiedy on wszedł?
A: Itachi… Przestraszyłeś mnie. Nie słyszałam jak wszedłeś. – uśmiechnęłam się smutno
I: Byłem tu od początku…
A: Co? o_O
I: Byłem tu od początku. Nie ruszyłem się nawet o milimetr od kiedy otworzyłaś drzwi. Innymi słowy w chwili kiedy wkroczyłaś tu taka zamyślona, ja cały czas tu byłem. Kiedy przyszedłem? Jakąś chwilę przed tobą…
A: A…aha…
I: Gdzie byłaś tyle czasu?
A: „Tyle czasu?” Ledwo kilka godzin…
I: Nie kilka godzin, a tydzień. No prawie… Nigdzie cię nie było.
Spojrzałam na Uchihę zaskoczona. Jak to tydzień?! Od kiedy ja nie zdaję sobie sprawy z takiego upływu czasu?! Tak samo było podczas medytacji!
A: Emm… Nie sądziłam, że tyle czasu tam byłam…
I: Więc? GDZIE dokładnie byłaś?
A: W jakimś schowku. Trochę mi się przysnęło *przepraszający uśmiech* i miałam trochę dziwny sen… *w myślach* „Zaraz! Przecież… ja… rzadko mam takie sny o_O. O ile w ogóle je mam…”
I: A-chan…
A: Hmm? Co jest?
I: Nie odpowiedziałaś na moje wcześniejsze pytanie… Gdzieś się wybierasz?
A: Ah… Nie wiem… Spakowałam się na wypadek gdyby dziewczyny i reszta mieli mnie dość. Jakoś sobie poradzę i-
I: Właśnie… TY sobie poradzisz, a pomyślałaś o MNIE?
A: Hę? O_o
Dopiero teraz zorientowałam się, że ton jakim brunet do mnie mówił nie zmienił się ani odrobinę w czasie naszej rozmowy. A na dodatek… był nienormalnie spokojny i obojętny. Nawet jak na niego.
I: A-chan… Zakochałem się w tobie. – tym mnie zaskoczył… rzadko mówi takie rzeczy wprost, a teraz… – Zakochałem się w tobie jak głupi dzieciak. Wiedziałem, że wiele jest dla mnie nieosiągalne, że twój świat jest dla mnie nieosiągalny, ale pozwoliłem sobie na to, a ty… ciebie nie obchodziły granice i byłaś przy mnie. Doskonale wiedziałem, że jeśli tylko zechcesz możesz schować się tak by nikt cię nie znalazł, więc kiedy zniknęłaś… Szukaliśmy cię, ale po kilku dniach zacząłem się zastanawiać czy kiedyś wrócisz. Czemu w ciebie nie wierzyłem? Bo pierwszy raz straciłaś nad sobą kontrolę i nie wiedziałem jak się potem zachowasz. Martwiłem się jak cholera. Bo nie wiedziałem co ci strzeli do tej głowy, pełnej głupich pomysłów. Nie wiedziałem czy po tych przejściach… nie uznałaś, że masz nas dość do tego stopnia… że nie chcesz nas na przykład narażać. Nie wiem. Nie wiem co myślałaś i pewnie nigdy się nie dowiem, ale proszę cię… Jeśli jeszcze raz będziesz chciała zrobić coś tak głupiego powiedz mi o tym, albo zabierz ze sobą. I obiecaj, że jeśli kiedyś będziesz chciała odejść, to nie zrobisz tego bez pożegnania.
Pod koniec głos zaczął mu drżeć i nie patrzył na mnie. Zresztą… Od początku tej ostatniej wypowiedzi, nie patrzył mi w oczy. Swoje spojrzenie najpierw ulokował na ścianie obok, a później gdzieś za mną. W końcu spuścił głowę tak, że włosy zasłoniły mu twarz i zapadła niezręczna cisza. A ja… zrozumiałam, że on nie tyle był zły na mnie, ale smutny i zły NA SIEBIE. Ale na pewno lekko zawiedziony. Westchnęłam i uśmiechnęłam się smutno. Podeszłam do Uchihy i kucnęłam tuż przed nim.
A: Przepraszam Itachi, przepraszam. I daję ci słowo, że nie odejdę od was bez pożegnania wszystkich. Ale na razie… Nie spieszy mi się do tego, chyba że dziewczyny nie będą mnie chciały widzieć. A jeśli znowu będę miała jakiś taki głupi pomysł… to jeśli tylko będę przy zdrowych zmysłach, to powiem ci o tym. A jeśli będziesz chciał dalej oglądać moje głupie działania i nie będziesz miał mnie dość, to „wezmę cię ze sobą”. Obiecuję ci to. – uśmiechnęłam się łagodnie, choć nie wiedziałam czy to widział
I: Więc… nie odchodzisz, prawda? Jeszcze nie? *wciąż ma opuszczona głowę*
A: Nie… Jeszcze nie… Tak łatwo się mnie chyba nie pozbędziecie i wiesz co? Chyba rozpakuję tą walizkę, bo nawet jeśli reszta mnie znienawidzi, to ja się nie poddam!
Wyprostowałam się dumnie, przy okazji wstając. Uniosłam głowę i zamknęłam oczy, a moja twarz wyrażała uparte zacięcie. Wtedy poczułam na swojej tali czyjeś ręce i po chwili zostałam przyciągnięta do Uchihy tak nagle, że przewróciłam się na niego. Jednak ten obrócił nas tak, że oboje leżeliśmy na boku zwróceni w swoją stronę. Wtulił się w moje włosy, przez co wciąż nie widziałam jego twarzy i przytulił mocniej. Westchnęłam i położyłam my dłoń na włosach gładząc je lekko. Doprawdy… nawet się nie zorientowałam jak zasnęliśmy. Rozumiecie?! Znowu usnęłam! A przecież dopiero co spałam! Ehh… I ostatecznie nie rozpakowałam tej walizki oraz wciąż nie poznałam skutków moich działań.

Hałas… Hałas… Za duży hałas! Uh… Zerwałam się z łóżka z warknięciem, a z boku usłyszałam niezadowolone mruknięcie Uchihy. Podeszłam do drzwi doprowadzając swoją fryzurę do istnego dziwactwa i otworzyłam gwałtownie drzwi, zza których dobiegało głośne „Uchiha wstawaj!”.
A: Co się tak drzesz Deidara? Spać się nie da! Może tak trochę ciszej?
D: A-chan?! To… to ty? Szukaliśmy cię tyle czasu!
A: Yyy… A no tak! Itachi coś wspominał… znaczy… zrobił się z tego dość długi monolog, aż w końcu oboje padliśmy tym zmęczeni. Chociaż… w sumie, to nie wiem czym ja byłam tak zmęczona, bo wcześniej spałam, ale podobno trwało to tydzień, czy coś… Yyyy… Dei? o_O
D: *szok* Nie mów, że… No nie! Ty ZNOWU odpłynęłaś na tak długo?! Uhh… a my się martwiliśmy…
A: Gomene Deidara… i… dziękuję ^^. No wchodź, wchodź! Gdzie wam tak spieszno?
D: *wchodzi* Jak to gdzie? Mieliśmy cię szukać. Zaraz… Skoro już się znalazłaś to trzeba wszystkim powiedzieć!
A: o_O Yyy… Może lepiej nie?
D: Bzdura! *wybiega*
A: Cóż… Może to i lepiej…
I: Nie wiem czy wiesz, ale ukrywanie się nic nie da… *lekko zaspany głos*
A: Ta… Ale wiesz… *look na niego* Nie chcę tam jeszcze iść! *skok na niego*
I: -_-
W tym właśnie momencie stała się rzecz najmniej przeze mnie spodziewana. Co? - dokładniej ujmując Itaś chwycił mnie i przerzucił przez ramię, jak jakiś worek ziemniaków. Dodał jeszcze, że jak będę go walić pięściami po plecach, to mnie będzie ciągnął po ziemi za nogę. -_- Już wolałam pierwszą opcję. Zdecydowanie… Choć najlepiej by było, gdyby niósł mnie jak księżniczkę, ale cóż… Marzenia! Choć nie mówię, że to się nie zdarzyło parę razy… Uh! Co ważniejsze! Nadchodzi dzień w którym ten dom zostanie oczyszczony z mej osoby! Tak sądzę… A może nie?
Ko: A-chan?! W końcu! Już myśleliśmy, że Deidara zmyśla! Gdzieś ty się tyle czasu podziewała?!
A: Yyy… *odwraca wzrok zakłopotana*
I: Mówi, że jej się przysnęło -_-
D: Ta…
P: A więc… *pojawił się nagle w pokoju* wychodzi na to, że chyba musimy ci podziękować >_<. A przynajmniej ja… choć robię to bardzo niechętnie!
A: O_O
Aka: O_O
A: Eee… Ale ty tak na serio? O_O
P: Nie każ mi powtarzać!
A: Hai! Liderze! ^^
P: o_O
Aka: o_O
Sh: Nawiasem mówiąc to ja też chyba powinnam podziękować… No…
A: Rudy już nie jest zły?
P: Tylko nie Rudy! >_<
Sh: Chyba nie… na to wychodzi…
A: Cieszy mnie to! ^^
Sh: Wiesz… Mnie chyba bardziej i… przepraszam…
A: Oj tam! Nie masz za co! Należało mi się!
Sh: ^^
A: Yyy… A Kim i Hidan? Są źli?
Sh: Żartujesz?! Na swój widok czerwienią się jak buraki! ^^
A: Ohh~! Doprawdy?? *.*
Sh: No pewnie! Po twojej gadce najpierw był szok, później wszystko przetrawialiśmy, a na końcu Kim i Hidan byli tak czerwoni jak nigdy! Jakoś tak później zniknęli… znaczy… z drobną pomocą Hoshi, a później to chodzili jeszcze bardziej czerwieni! ^^
A: Ooo… Więc chyba nie skończyło się tak źle…
I: Na to wychodzi *wzdycha*
A: A gdzie teraz są? *zaciekawiona złośliwa mina*
Sh: Hehe… Kto wie!
Wszyscy zaśmialiśmy się zgodnie, a potem akasie zaczęli mi opowiadać jak to mnie szukali. Dlaczego nie poszłam szukać Kim i Hidka? Heh… A co jeśli trafiłabym na nieodpowiedni moment? Nie chciałam im przeszkadzać! No i mieć urazu psychicznego po zobaczeniu tego jashinisty nago. A przynajmniej bez koszulki. Zdecydowanie wole Itachiego! ^^ Cóż… Co prawda może nie od razu by robili nie wiadomo co, ale coś mi się zdaje, że na pewno bym im przeszkodziła. W czym? No chociażby w byciu szczerym – o ile wiecie o czym mówię… 
***
Za wszystkie błędy przepraszam, ale nawet jak sprawdzam po raz któryś z kolei, to wciąż wszystkich błędów nie zauważam. Mam nadzieję, że wam się podobało! Pozdro!

3 komentarze:

  1. Jeja! Pierwszy raz udało mi się upolować pierwsze miejsce! ^^
    A tak ogólnie to rozdział świetny i w ogóle, lecz ja MARUDA wielka i ogromna muszę oznajmić, że nie było Dei'a i Hoshi... :/ Ale i tak było pięknie. W dodatku ten wnerw... To było coś pięknego! :3

    Pozdrawiam i weny życzę
    NyrimChan

    OdpowiedzUsuń
  2. YaY :D i wszyscy szczęśliwi ^^ lubie to !

    Całuski ~Nox

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam gadki A-chan <3 + Itachi i A-chan *_* ! Noo teraz to ja chcę wiedzieć jak tam Kimcia i Hidan.
    I tak jak Nyrim Chan dajcie Deidare i Hoshi!
    Rozdział świetny, czekam na następny ;p

    Pozdrawiam i życzę wam duuuużo weny ;p

    ~Naomi

    OdpowiedzUsuń