Kilka dni później, po wcześniejszych wydarzeniach, wracałam właśnie do mojego pokoju (tak nawiasem mówiąc, to znowu wprowadziłam się do Peina), ale wiedziałam, że nie będzie kolorowo. I nie myliłam się. Za biurkiem siedział Pein i patrzył na mnie wściekłym wzrokiem. Poczułam niemiłe ukłucie w żołądku.
P: Masz mi coś do powiedzenia? - spytał chłodno, aż ciarki mnie przeszły.
Sh: Nie... A coś się stało? - starałam się być spokojna, ale mimo woli zadrżał mi głos. Domyślałam się o co chodzi.
Widziałam, że stara się powstrzymywać, ale przychodziło mu to z trudem. W końcu nie wytrzymał.
P: Przespałaś się z nim, prawda?!
Poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy.
Sh: Pein.. ja.. - nie potrafiłam nic więcej wykrztusić.
P: Czyli tak...
Miałam ochotę zapaść się pod ziemie. Zraniłam go i dobrze o tym wiedziałam. Jeden głupi błąd i zniszczyłam wszystko.
Sh: Przepraszam... - z moich oczu popłynęły słone łzy.
P: Teraz to już nie ma znaczenia. Nie mogę ci ufać - jego głos był tak irytująco chłodny i obojętny.
Sh: Ale wtedy nie wiedziałam, że coś do mnie czujesz! A on... on był dla mnie taki dobry... - powiedziałam dławiąc się łzami.
P: Dobry... Skoro tak, możesz do niego wrócić. Droga wolna.
Zamarłam.
Sh: Ale ja nie chce! Ja chce ciebie...
Pein pokręcił głową i uśmiechnął się kpiąco.
P: Właśnie widzę - powiedział spokojnie. - Tę rozmowę uważam za zakończoną.
Nie wytrzymałam i wybiegłam z płaczem z pomieszczenia. Biegłam w stronę wyjścia z siedziby, gdy nagle wpadłam na Hidana.
H: Shiru, co się stało? - spytał z troską.
Sh: N..nie ważne - odpowiedziałam cicho i chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za rękę.
H: Mi możesz powie... -nie dałam mu dokończyć.
Sh: Jesteś chyba ostatnią osobą, której bym się zwierzyła z czegokolwiek! - wykrzyczałam i wyrwałam mu się.
Po chwili wyszłam z siedziby i schowałam się w lesie. Usiadłam pod drzewem i nie mogłam przestać płakać.
Kiedy w końcu był mój, musiałam wszystko spierdolić! Nie nadaję się do niczego!
Nawet nie zauważyłam, kiedy się ściemniło. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, że ktoś się zbliża. Były to Kim i A-chan.
K: Shiru! Szukałyśmy cię!
A: Co się stało?
Zmierzyłam je wzrokiem.
Sh: Nie ważne. Macie swoje sprawy na głowie, nie przejmujcie się - odpowiedziałam chłodno.
Wydawały się być zdezorientowane.
K: Nam możesz powiedzieć... Shiru...
Zaśmiałam się krótko.
Sh: Po co? Jakbym się chciała komuś wygadać to prędzej poszłabym do Czarnego Pana.
A: O co ci do cholery chodzi?! - A-chan powoli zaczynała się denerwować.
Wiedziałam, że działam jej na nerwy. Ostatnio pokłóciłyśmy się o Peina.
Sh: Nie potrzebuję was, jasne?! Nie potrzebuję nikogo! - mówiąc to znowu się rozpłakałam.
Kim podeszła żeby mnie przytulić, ale odepchnęłam ją od siebie.
Sh: Zostaw mnie! - krzyknęłam.
Dziewczyna była w lekkim szoku.
Sh: Nie chcę was znać, jasne?!
A-chan wiedziała o co mi chodzi. Doskonale wiedziała. Jednak ja nie oczekiwałam żadnych przeprosin czy skruchy. Już dawno wiedziałam, że prędzej czy później zrobi to co zrobiła.
Kim spojrzała na towarzyszkę i zapytała:
K: A-chan, o co chodzi?
Dziewczyna przez chwilę się wahała, ale w końcu powiedziała:
A: To ja powiedziałam Peinowi o tym, że Shiru przespała się z Czarnym Panem.
K: Co? Z Czarnym Panem?!
A: Tak.
K: Ale dlaczego to zrobiłaś? - Kim była załamana. Ominęło ją trochę szczegółów.
A: Pokłóciłyśmy się i poniosło mnie, jasne?! Co to, jakieś przesłuchanie?! - teraz była już ostro zdenerwowana.
Jakiś czas temu "poprosiłam" A-chan, żeby dała spokój Peinowi, ale nie chciała mnie słuchać i tłumaczyła mi, że ma jakiś tam plan. Miałam tego już tak dosyć, że wygarnęłam jej co o tym myślę, po czym zaczęłam się trochę wyżywać na Itachim. Nie spodobało jej się to... No i skończyło się to tym, że powiedziała Peinowi o moim sekrecie. Skąd się o tym dowiedziała - nie wiem i nie wnikam.
A dlaczego jestem zła też na Kim? Bo obudziła się w złym momencie. Skoro miała swoje sprawy na głowie, to nie mój problem, ale niech da mi spokój. Moje życie - moja sprawa. Nie muszę się nikomu spowiadać. Ona też mi nic nie mówi, więc się wyrównało.
W końcu wstałam z ziemi i ruszyłam w stronę siedziby. Wzięłam z kuchni "kilka" butelek sake i poszłam do mojego starego pokoju na zadupiu siedziby.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
Sh: Won stąd! - krzyknęłam.
Oczywiście kogo obchodzi to, że chcę pobyć sama. Do pokoju wkroczył Hidan. Nie powiem, zdziwiłam się.
Sh: Czego tu chcesz? - spytałam po czym wzięłam łyk sake. Nawiasem mówiąc była to już moja trzecia butelka, więc byłam podcięta.
Hidan usiadł obok mnie na podłodze i westchnął.
H: Powiedziałaś mi, że byłbym ostatnią osobą, której byś się zwierzyła - zatrzymał się na chwilę. - Chcę wiedzieć dlaczego?
Zastanowiłam się przez chwilę po czym odpowiedziałam:
Sh: Bo nie mamy ze sobą nic wspólnego, Hidan.
H: A skąd wiesz?
Sh: Ja...Po prostu wiem.
Hidan zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego jak na kretyna.
H: Dlaczego ty taka jesteś? - spojrzał na mnie, ale ja nie przerwałam mu, więc ciągnął dalej. - Kiedy sobie z czymś nie radzisz, po prostu uciekasz. Zachowujesz się tak, jakbyś sama nie wiedziała kim jesteś i czego chcesz. Raz jest wszystko dobrze, a zaraz znowu wszystko się wali. Nie potrafisz walczyć o swoje. Idziesz ślepo za innymi.
Nie miałam pojęcia do czego to zmierza, więc słuchałam tylko i nie zamierzałam mu przerywać.
H: Odeszłaś od nas, ale gdy tylko przyszliśmy po ciebie wróciłaś z nami bez żadnego "ale". A ja widzę, że tego żałujesz. Wolałaś zostać tam, z nimi. Z Czarnym Panem. Jednak tego nie zrobiłaś... Powiedz mi, dlaczego?
Odgarnęłam dłonią grzywkę i westchnęłam.
Sh: Masz rację. Nie chcę tu być, ale nie chcę być też tam. Mam po prostu taką ochotę ze sobą skończyć i przestać niszczyć życie wszystkim dookoła. Jestem nikim i to się nie zmieni. Nawet mój własny brat ma mnie gdzieś. Moje przyjaciółki też. I... Pein... On mnie nienawidzi... - wzięłam łyk sake - Chcesz wiedzieć dlaczego? Ja nigdy nie miałam prawa samodzielnie podejmować decyzji. Zawsze byłam zależna od innych. Nie potrafię radzić sobie z własnymi problemami. Nie mówię o moich uczuciach i to mnie niszczy od środka. Mam ochotę krzyczeć, ale tego nie robię. Mam ochotę wygarnąć wszystkim co myślę, ale tego nie robię. Nie potrafię. Zawsze inni podejmowali decyzje za mnie. Gdy byłam mała, byli to moi rodzice i Deidara. Później Kim i Hoshi, a teraz wszyscy z Akatsuki...
Hidan objął mnie ramieniem i powiedział:
H: Ale przez to ranisz wszystkich twoich bliskich. Zrozum, musisz mówić to o czym myślisz. Jeśli dalej będziesz to dusić w sobie, to nigdy sobie nie poradzisz. Jeśli masz jakieś problemy, powiedz o nich komuś.
Sh: Ale nikogo to nie obchodzi i nie dziwię się.
H: A Kim, Hoshi i A-chan?
Sh: One mają swoje sprawy, zresztą nie chcę im o niczym mówić.
Rozmawialiśmy tak jeszcze dobre kilka godzin. Wypiliśmy "trochę sake", a potem było już tylko gorzej. Hidan już mocno podcięty zaczął sobie za dużo pozwalać. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować po szyi. Ja już całkowicie pijana, nie dałam rady się mu wyrwać.
Sh: Hidan...zostaw..mnie - wydukałam.
Ale on to zignorował. W końcu przybliżył swoją twarz do mojej i zaczął mnie całować. Najpierw mi to nie przeszkadzało, dopiero po chwili wrócił mi zdrowy rozsądek i z całej siły odepchnęłam go od siebie, po czym gwałtownie wstałam, ale zaczęłam się zataczać i upadłam na łóżko. Było mi tak niedobrze i kręciło mi się w głowie. Hidan chyba nie czuł się wcale lepiej. Ledwo podniósł się z ziemi. Starał się utrzymać równowagę podtrzymując się szafy. Chyba wypiliśmy za dużo - po osiem butelek na łeb.
H: Weź... się... po..posuń - wybełkotał Hidan.
Zrobiłam jak powiedział i po chwili walnął się obok mnie na łóżko.
Sh: Hidan...
H: hm?
Sh: Prze..sadziliś..my...
H: Wieeem...
Po jakimś czasie oboje zasnęliśmy.
Obudził nas głośny huk. Ledwo otworzyłam oczy i zobaczyłam Kim stojącą w drzwiach, a tym co spowodowało ten hałas, była taca z jedzeniem, którą upuściła.
Przetarłam leniwie oczy i chciałam się podnieść, ale powstrzymała mnie ręka Hidana, którą mnie mocno obejmował. Dopiero po chwili skojarzyłam fakty. Musieliśmy dosyć dziwnie wyglądać, a dla Kim wyglądaliśmy tak, jakby coś między nami zaszło.
Wyrwałam się Hidanowi, który tylko coś wybełkotał i przewrócił się na drugi bok.
Sh: Kim, to nie tak jak myślisz! - krzyknęłam, ale widocznie nie chciała mnie słuchać, bo bez słowa opuściła biegiem pokój.
Westchnęłam zrezygnowana i zakryłam twarz dłońmi.
NIE,NIE,NIE !Że co?! Że jak ?! Shiru.. współczuje ! Biedna Kimcia!Co ona mogła sobie pomyśleć ! Czekam na kolejny rozdział..Pogrążona w żałobie że to się tak na razie skończyło.
OdpowiedzUsuńCałuski ~Nox
Aaaa! Jak mogłaś?! Tak wszystko zepsuć! Jak?! Jak się pytam? :/ Aż mi się smutno na koniec zrobiło... T^T
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny na rozwiązanie tego życzę
NyrimChan
Nieeeeee! Hidan ogarnij kaca i biegnij za Kim! Biedna Kimcia i Shiru :<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
~Naomi