Otworzyłam gwałtownie oczy dysząc przy tym ciężko. To
co ujrzałam zdziwiło mnie nieco. A mianowicie zobaczyłam sześć par
zaniepokojonych oczu które wpatrywały się we mnie. Nade mną stali Kakuzu,
A-chan, Shiru, Hidan, Itachi oraz Senshi. Gdy otworzyłam oczy wszyscy
odetchnęli z ulgą. Spojrzałam po nich zdezorientowana i spytałam
K:
Co się… stało? – Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu mój głos był tak słaby, że sama
ledwo go usłyszałam.
A:
Cii! Nic nie mów Kim, jesteś jeszcze słaba! Senshi! Ruchy, sprawdź jak tam
odczyty na monitorze! Hidan! Leć do
Sasoriego, po więcej tej odtrutki! Shiru przynieś tu trochę wody!
Ta trójka bez szemrania wykonała polecenia A-chan, a
ja rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w sali szpitalnej w siedzibie
Akatsuki. Spojrzałam na Kakuzu w niemym pytaniu, a on spojrzał na mnie czule i
powiedział. Głos mu lekko drżał
Ka:
Kim… byłaś nieprzytomna ponad miesiąc.
Rozszerzyłam oczy zez zdumienia. Byłam nieprzytomna
tak długo!?
Ka:
Wszystko przez to, że nawdychałaś się Armandii. Wiesz jakie to jest dla nas
trujące. Wiesz, gdybyśmy…
Kakuzu zamilkł. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale
najwidoczniej głos odmówił mu posłuszeństwa. Choć bardzo starał się tego nie
okazywać w tej chwili był kłębkiem nerwów. Itachi zerknął na niego kontem oka,
a potem spojrzał na mnie
I:
Chciał powiedzieć, że gdybyśmy cię nie uratowali i w porę nie usunęli z twojego
organizmu tej trucizny, mogłabyś tego nie przeżyć.
K:
A… co z Tyrion’em?
I:
A-chan się nim zajęła.
Próbowałam się podnieść, ale nie miałam na to sił. Więc
spojrzałam tylko na A-chan i powiedziałam najgłośniej jak mogłam
K:
A-chan! Ale ty go chyba nie zabiłaś, prawda!?
H:
Przejmujesz się nim? – spytał Hidan wchodząc do pomieszczenia. Był wyraźnie
lekko zły. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie
K:
Tu nie chodzi o niego! Ja martwię się o A-chan! Nie rozumiesz, że jeśli ona go
zabiła to może dojść do wojny między wilkołakami, a wampirami i demonami!?
W tym momencie zaczęłam kaszleć i nie mogłam złapać
oddechu. A-chan odwróciła się i krzyknęła coś, ale nie słyszałam co. Po kilku
sekundach podbiegł do mnie Hidan i podsunął mi pod nos jakieś szczelnie
zamknięte zawiniątko. Poczułam słodkawy zapach i od razu przestałam kaszleć.
Wzięłam głęboki oddech i opadłam na poduszkę. Spojrzałam na białowłosego, który
zabrał zawiniątko i uśmiechnął się do mnie
K:
Co to jest?
H:
Odtrutka na tą roślinę.
A:
Musiałam wydusić jak ją zrobić od tego pożal się szatanie wilkołaka. Nie było
czasu żeby czekać aż Sasori przeanalizuje skład tego kwiatu i wymyśli jak
zrobić odtrutkę. Dla ciebie liczyły się sekundy więc musiałam wydusić prawdę z
tego idioty. Choć przyznaję, ma dość silną wolę. Długo opierał się moim
torturom
K:
A-chan! Przecież teraz naprawdę może dojść do wojny!
Czarnowłosa zmarszczyła brwi i stanęła nade mną ze
złym wzrokiem
A: I? Aż tak się tym
przejmujesz? Czy... Czy jeśli rzeczywiście dojdzie do wojny... staniesz po
stronie wilkołaków?
K: Ja… - zaczęłam, ale
A-chan mi przerwała i kontynuowała
A: Bo ja... ja nie
stanę po żadnej ze stron. Stanę po TWOJEJ stronie... stanę po środku... Ludzie
często mawiają, że są dwie strony medalu, dwie strony wojny... Ale ja... uważam
że medal ma jeszcze środek... Stanęłabym po swojej stronie, nowej stronie,
stworzonej przeze mnie, stronie mojej "rodziny i przyjaciół", dla
których jestem zdolna do wszystkiego. Ty, Kim, też należysz do tej rodziny.
Dlatego właśnie nie pozwolę by coś ci się stało. Jeśli mam wybierać pomiędzy
groźbą rozpętania wojny a twoim życiem, to wybór jest prosty. Nie mam zamiaru
patrzeć jak moja przyjaciółka umiera, a ja stoję bezczynnie. Jeśli mój wybór
rozpęta wojnę to trudno. Najważniejsze, że moja „rodzina i przyjaciele”
przeżyją. *poważna, lekko smutna mina*
Przemowa A-chan zaszokowała wszystkich obecnych. A mnie
najbardziej. Patrzyłam na nią przez chwilę zdumiona. Po kilku sekundach moja
warga zadrgała a w oczach pojawiły się łzy. Ukryłam twarz w dłoniach, a moje
ramiona zadrżały. Po chwili opuściłam ręce i spojrzałam na A-chan. Po moich
policzkach ciekły łzy ale nie przejmowałam się tym
K: Masz racje! Ja… ja
nie mam zamiaru stawać po stronie wilkołaków jeśli dojdzie do wojny! Ja… będę
się trzymać z tobą! Nie ważne co się stanie, ważne że wszyscy będziemy razem!
Jesteśmy rodziną! A rodzina musi trzymać się razem!
A-chan uśmiechnęła się do mnie, nachyliła się na de mną i
poczochrała mnie po włosach. A ja… wykorzystałam okazję i rzuciłam się jej na
szyję po czym mocno ją przytuliłam. Ona na początku była lekko zdezorientowana,
ale już po chwili także mnie przytuliła. Przetarłam sobie oczy ręką i płacząc
powiedziałam
K: Przepraszam!
Przepraszam, że jestem taką sierotą, którą cały czas trzeba ratować! Wyczułam
wilkołaka i poszłam tam mimo tego, że była pełnia! Jestem taka głupia!
Przepraszam! To wszystko moja wina!
W tym momencie poczułam lekkie uderzenie z tyłu głowy. A-chan
puściła mnie i spojrzała na mnie zła
A: Przestań takie
głupoty gadać! To nie twoja wina, tylko tego pożal się szatanie wilkołaka! Po
za tym, jak sama powiedziałaś była pełnia! Byłaś wtedy słaba! Gdyby nie to na pewno byś sobie z nim poradziła! To nie była
twoja wina, zapamiętaj sobie! I już nigdy więcej nie gadaj takich głupot
K: Przepraszam…
A: I na litość szatana
przestań wreszcie przepraszać!
K: Przepra… to znaczy
dobrze, już nie będę
A-chan uśmiechnęła się do mnie, a potem wyszczerzyła się do Itachiego,
który stał koło niej. Czarnowłosy westchnął i także lekko się uśmiechnął. Nagle
usłyszałam głos dobiegający z wejścia
Se: Dziewczyny… ależ to
było piękne! Aż się wzruszyłem – po czym wytarł wyimaginowaną łezkę i
teatralnie wyniósł oczy ku niebu w geście wzruszenia, marszcząc przy okazji
dolna wargę. Zrobiłam oburzoną minę i uniosłam jedną brew.
K: Bawi cię to? My tu
o poważnych sprawach rozmawiamy!
Senshi podniósł ręce w obronnym geście i uśmiechnął się szeroko
Se: Ależ skąd! Po
prostu wasza rozmowa była tak cholernie wzruszająca! – Pokręcił głową i zamknął
oczy, a potem westchnął głęboko. Znowu sobie jaja robi. Moja brew
niebezpiecznie zadrgała. W tym momencie miałam ochotę mu przywalić, jednak
A-chan mnie ubiegła. Już po kilku sekundach fioletowowłosy leżał na ziemi, a
A-chan przygniatała go do ziemi butem. Chłopak podniósł zbolałe spojrzenie i
spytał
Se: Czy ty zawsze
musisz być taka brutalna?
A: Owszem
W tym momencie dowiedziałam się, że przez ten miesiąc jak byłam
nieprzytomna Senshi wylądował pod butem A-chan… jakieś sześćdziesiąt razy. Z
wielu różnych powodów. A-chan ruszyła stopą i jeszcze bardziej przygniotła
Senshi’ego do ziemi na co ten tylko jęknął zrozpaczony. W tej chwili do
pomieszczenia weszła Hoshi. Spojrzała na fioletowowłosego i westchnęła
zrezygnowana.
Ho: Znowu? Który to już
raz… sześćdziesiąty drugi?
A, Se: Sześćdziesiąty
piaty.
Parsknęłam śmiechem i wtedy białowłosa spojrzała na mnie.
Rozszerzyła oczy ze zdumienia i otworzyła lekko usta. Chyba wieść o tym, że się
obudziłam jeszcze do niej nie dotarła. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy i
już sekundę później dusiła mnie w niedźwiedzim uścisku.
Ho: Kiiiiim!!! – darła się
w niebogłosy – Ty cholero mała! Wiesz jak się martwiłam!? Nigdy więcej nie rób
takich numerów słyszysz!? Nigdy!
K: Ho… Hoshi… dusisz
mnie…
Ho: Oh! Wybacz!
Białowłosa puściła mnie, a ja wzięłam głęboki oddech po czym
uśmiechnęłam się do niej
K: Przepraszam, że
musieliście się o mnie martwić.
A: Kimcia! *zły wzrok*
Co ja mówiłam o przepraszaniu? *ton matki pouczającej dziecko*
Westchnęłam cierpiętniczo i spojrzałam na czarnowłosą, która
pogroziła mi palcem. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, a A-chan
uśmiechnęła się od ucha do ucha. W tej chwili w pomieszczeniu rozległ się dość
dziwny dźwięk. Wszyscy spojrzeliśmy na Hoshi, która zrobiła się czerwona
Ho: Ehehe *drapie się w
tył głowy* przepraszam, to chyba mój żołądek. Chyba jestem trochę głodna. ^^’’
K: Właściwie to ja też
Ściągnęłam z siebie kołdrę i pomału usiadłam na łóżku. Jednak nie
zdążyłam nawet wstać gdy zostałam powstrzymana.
Chyba wiadomo, przez kogo, nie?
Ka: O nie! Ty powinnaś
odpoczywać!
K: Ale…!
Ka: Żadnych ale! Nie ma
mowy, żebyś się ruszała! Masz leżeć!
W tej chwili usłyszałam głębokie westchnięcie i koło nas pojawił
się Itachi
I: Kakuzu… dajże
spokój. Nie sądzisz, że ona już wystarczająco długo się należała?
Mój braciszek najpierw spojrzał na Itachiego, później na mnie, a
potem znów na niego. Skrzyżował ręce na piersi i mruknął
Ka: Niech będzie…
Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na Itachiego. Posłałam mu
ciche „dzięki” a ten tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko. Wstałam z
łózka i od razu się zachwiałam, a jako że Itachi i Kakuzu stali najbliżej to
właśnie oni uratowali mnie przed bolesnym spotkaniem z podłogą. Obaj złapali
mnie za ramiona i przytrzymali bym się nie przewróciła
Ka: Widzisz, właśnie
dlatego powinnaś odpoczywać. Jesteś jeszcze słaba.
K: Jeśli cały czas będę
leżeć to nigdy nie odzyskam pełni sił. Moje ciało było nieruchome przez ponad
miesiąc, muszę teraz się rozruszać. Więc ruszajmy!
Zrobiłam krok do przodu, ale ponownie się zachwiałam. Kakuzu
przytrzymał mnie i spojrzał na mnie rozgniewany, po czym chciał mnie wziąć na ręce, ale ja się odsunęłam
K: Kakuzu! *zła*
Poradzę sobie!
Po tych słowach ruszyłam przed siebie. Mój braciszek cały czas
szedł obok mnie co chwila na mnie zerkając. Westchnęłam głęboko. Po kilku
minutach dotarliśmy do kuchni, usiedliśmy przy stole, a A-chan machnęła ręką i
pojawiło się jedzenie. Nim jednak zaczęliśmy jeść spytałam
K: Właściwie… możecie
mi powiedzieć jak to właściwie się stało, że mnie uratowaliście?
A: No więc…
***
Kakuzu wpadł zdyszany do kuchni. W pomieszczeniu byli
jeszcze A-chan, Itachi, Hidan oraz Senshi.
A:
A tobie co się stało?
Ka:
W…w *bierze głęboki oddech* Wyczułem w pobliżu organizacji jakiegoś obcego
wilkołaka! W dodatku Kim gdzieś zniknęła!
A-chan zamknęła oczy i skupiła się. Wyczuła negatywną
energię koło organizacji. Otworzyła oczy i powiedziała
A:
Za mną!
Po tych słowach szybkim krokiem ruszyła przed siebie,
a reszta za nią. Nie minęło kilka sekund a byli już na zewnątrz. A-chan
poprowadziła ich do miejsca gdzie rósł wielki dąb. Zatrzymali się i ujrzeli
nieprzytomną Kim leżącą na ziemi oraz blondwłosego wilkołaka który się nad nią
pochylał. Kakuzu od razu go rozpoznał
Ka:
Tyrion! Odsuń się od niej natychmiast!
Blondyn podniósł głowę i spojrzał na nowo przybyłych.
Uśmiechnął się szyderczo i zmrużył oczy.
Tyr:
No proszę, proszę. Jak cudownie, że sam do mnie przyszedłeś. Oszczędziłeś mi
wiele kłopotu.
Kakuzu rzucił się w jego stronę, ale w połowie drogi
zatrzymał się w pół kroku. Tyrion wyciągnął zza pleców roślinę z białym
kwiatem. Kakuzu zasłonił sobie usta i nos ręką, a potem się cofnął. Blondyn
uśmiechnął się z satysfakcją
Se:
Kakuzu, co się stało!?
Ka:
Ta roślina! To kwiat Armandii! Jest śmiertelnie trująca dla wilkołaków! Jeśli
*kaszle* Jeśli Kim się tego nawdychała to skutki mogą być tragiczne!
Nagle w kierunku Tyrion'a poleciał gigantyczne drzewo z zawrotna
prędkością, on jednak w ostatniej sekundzie zdołał zrobić unik. Wszyscy
spojrzeli w kierunku skąd przyleciało drzewo i zobaczyli A-chan której włosy
unosiły się niebezpiecznie (choć nie było wiatru). Oczy miała krwistoczerwone,
a na ustach błąkał się uśmiech szaleńca i widać było mocnooooo wydłużone kły.
Paznokcie u rąk były niesamowicie długi a źrenice mocno zwężone...
Tyr: *nawet nie próbuje ukrywać szoku* Wa-wampir?!
A: To teraz się koleżko zabawimy…taki marny robak jak ty... śmie krzywdzić moją małą Kim? Moją... rodzinę?!
Tyr: *nawet nie próbuje ukrywać szoku* Wa-wampir?!
A: To teraz się koleżko zabawimy…taki marny robak jak ty... śmie krzywdzić moją małą Kim? Moją... rodzinę?!
Tyr: Ha! Dobry żart!
*Kpiący uśmiech* Rodzina! A to ci dobre! Teraz tym bardziej mam powód, żeby ich
zabić! Zbratali się z wampirem!
A: Masz z tym jakiś problem? *nazbyt spokojny głos*
A: Masz z tym jakiś problem? *nazbyt spokojny głos*
Tyr: A i owszem! Ty...
A: *pojawia się przed nim* zdepczę cię jak robaka...
A: *pojawia się przed nim* zdepczę cię jak robaka...
Po tych słowach chwyciła blondyna za gardło i podniosła go do
góry. Ale ku jej lekkiemu zdziwieniu wilkołak nawet nie wierzgał próbując się
uwolnić. Złapał ją tylko za ręce i posłał jej nienawistne spojrzenie. A-chan
zmarszczyła lekko brwi i zacisnęła ręce jeszcze mocniej na krtani chłopaka.
Jednak ten tylko zmrużył lekko oczy i uśmiechnął się drwiąco. W tym momencie
jego czarny jak smoła ogon zaczął się wydłużać i w mgnieniu oka oplótł nogi
A-chan. Szarpnął się próbując ją wywrócić jednak ona uniosła się na swoich
skrzydłach. Niestety Tyrion wykorzystał okazję i uwolnił się z jej żelaznego
ucisku. Opadł na jedno kolano i chciał podnieść Kim z ziemi jednak
niespodziewanie pojawił się przed nim Itachi, który potężnym kopniakiem posłał
go jakieś dwadzieścia metrów dalej. Przy okazji zabrał mu zawiniątko z
pozostałymi kwiatami Armandii. Czarnowłosy odwrócił się i rzucił zawiniątko
Senshi’emu
I: Zabierz to do
Sasoriego! Niech przeanalizuje ten kwiat i sporządzi odtrutkę! Hidan! Zabierz
stąd Kim!
Itachi odwrócił się w samą porę by zobaczyć ostre pazury Tyriona
tuż przed sobą. Był gotowy odeprzeć ten atak ale nawet nie musiał tego robić.
A-chan z zawrotną prędkością znalazła się na ziemi, złapała blondyna i wzbiła
się razem z nim w powietrze. Trzymając go za ubranie wysyczała mu w twarz
A: Najpierw śmiałeś
zaatakować moją małą Kim, a teraz… śmiesz atakować mojego Itaśia? Przegiąłeś
nędzny robaku! Przegiąłeś już w chwili gdy zraniłeś Kim. Nie będzie dla ciebie
litości!
Tyrion uśmiechnął się tylko kpiąco
Tyr: Nie możesz mnie
zabić
A: Ooooh? A to niby
czemu? Uważasz, że nie jestem do tego zdolna? *złowrogi uśmiech*
Blondyn pokręcił głową i kontynuował
Tyr: Jasne, jestem
pewien, że jesteś w stanie zabić bez mrugnięcia okiem. Zresztą… ileż to moich
kompanów zginęło z rąk takich jak ty!?
A: Kompanów mówisz?
Wilkołaków, tak?
A-chan spojrzała w dół, a Tyrion podążył za jej wzrokiem. Hidan
właśnie wziął Kim na ręce i szybko pobiegł z nią do siedziby, a Itachi podszedł
do Kakuzu i spytał czy wszystko z nim w porządku. Czarnowłosa znowu spojrzała
na blondyna i powiedziała
A: Kim i Kakuzu to
także wilkołaki. Czy oni nie są twoimi kompanami!?
Tyrion prychnął i powiedział z pogardą w głosie
Tyr: Oni? Dobry żart!
Klan Okami to nędzna parodia prawdziwych wilkołaków! Każdy twierdzi, że są
najważniejsi w całej Wilczej Historii, ale to prawda wyssana z palca! Oni są
nic nie warci! Zresztą… skoro są tak wspaniali, dlaczego tylko ta dwójka
przeżyła? Gdyby ta dwójka była tak doskonała nie dopuścili by do tego co się
stało z ich klanem!
Ręce A-chan jeszcze mocniej zacisnęły się na ubraniu blondyna, a
sekundę później uderzyła nim o pobliskie drzewo w skutek czego owo nieszczęsne
drzewo pękło na pół. Tyrion skrzywił się i rzucił A-chan nienawistne
spojrzenie.
A: Twierdzisz, że
powinni temu zapobiec tak? * niezwykle spokojny ton* Powiedz mi *wkurzony głos
i wściekłe spojrzenie* jak mieli to zrobić!? Kim miała wtedy zaledwie pięć lat!
Niby jak miała walczyć!? A Kakuzu, sam jeden miał niby pokonać wszystkich
wrogów!? Z tego co wiem było tam całe oblężenie wykwalikowanych ninja! Nawet
ja nie jestem pewna czy dałabym im
wszystkim radę w pojedynkę! Po za tym to był dla nich obojgu szok! A zwłaszcza
dla Kim! Wyobrażasz sobie co musiała czuć pięciolatka widząc jak prawie cały
jej klan umiera!?
A-chan szarpnęła nim i podniosła go na wysokość wyprostowanych
rąk. Tyrion przysłuchiwał się temu z beznamiętnym wyrazem twarzy. Gdy
czarnowłosa skończyła mówić blondyn wzruszył ramionami i powiedział
Tyr: Szczerze mówiąc nie
obchodzi mnie to. Najlepiej by było gdyby ta dwójka także tam zginęła. Miałbym
wtedy mniej roboty.
A-chan spuściła lekko głowę i grzywka rzuciła cień na jej twarz.
Powietrze wokół zrobił się ciężkie i gorące. Nagle pociemniało jakby była noc.
Wokół zapanowała nienaturalna cisza, a w powietrzu unosił się zapach siarki
A: Wkurzasz mnie...
Nie pozwolę byś dłużej zanieczyszczał otoczenie swoją obecnością i... żebym
musiała słuchać twojego pieprzenia. Nie mam zamiaru dłużej słuchać tych
bredni!!!
A-chan dalej trzymając go zaubranie jedną ręką, drugą chwyciła go
za ramię i... ścisnęła. Nie minęło kilka sekund a słychać było głośny trzask, a
powietrze przeszył przerażający wrzask bólu Tyriona.
A: A teraz dam cię
lekcję gówniarzu...
Przesunęła dłoń tym razem na bark i ponownie ścisnęła... tym razem Tyrion skrzywił się w grymasie bólu, ale nie krzyknął. Posłał dziewczynie nienawistne spojrzenie i syknął.
Przesunęła dłoń tym razem na bark i ponownie ścisnęła... tym razem Tyrion skrzywił się w grymasie bólu, ale nie krzyknął. Posłał dziewczynie nienawistne spojrzenie i syknął.
Tyr: Nie złamiesz mnie…
nie mam zamiaru błagać cię o litość! Nie taki ból już znosiłem!
A: Ohhh? Czyżby? Ty
jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolna.
W tej chwili A-chan… go puściła. Tyrion krzyknął przerażony i
opadł w dół, ale czarnowłosa w ostatniej chwili chwyciła go za włosy
A: Co, strach cię
obleciał? *złośliwy uśmieszek*
Tyr: Tyyy…!
A: *mroczna aura*
Dosyć tego nędzny robaku… koniec zabawy.
A-chan z ogromną prędkością zaczęła lecieć w dół, gdy była już
przy samej ziemi puściła Tyrion’a zrobiła łuk i poderwała się w górę. Blondyn z
wielką mocą uderzył w ziemię wbijając się w nią plecami. Splunął krwią i chciał
się podnieść, ale A-chan mu nie pozwoliła. Przygwoździła go do ziemi butem i
jednym sprawnym kopniakiem w głowę go ogłuszyła. Zeszła z niego i chwyciła go
za kołnierz, po czym szybkim krokiem ruszyła do siedziby, wlokąc za sobą
nieprzytomnego wilkołaka
***
Przysłuchiwałam się tej opowieści w milczeniu. Wiedziałam, że ród
wilkołaków z którego wywodzi się Tyrion nas nienawidzi, ale nie miałam pojęcia
dlaczego do tego doszło. Dlaczego jeden wilkołak staje przeciw drugiemu?
Dlaczego tak jest? Spojrzałam na wszystkich zebranych w kuchni, a na koniec mój
wzrok spoczął na A-chan
K: A-chan… co zrobiłaś
z Tyrionem?
A: Wrzuciłam go do
naszego lochu.
K: On cały ten czas
tam siedział?
A: Tak, ale spokojnie…
wiem, że choćbym bardzo chciała to nie mogę go zabić, więc jeszcze żyje.
K: Dobrze…
W tej chwili wstałam i skierowałam się do wyjścia z kuchni. Jednak
nim przekroczyłam próg zostałam zatrzymana
Ka: Kim, a ty dokąd!?
K: Idę do Tyriona.
Chcę z nim porozmawiać.
A: I co masz zamiar z
nim później zrobić? Chyba go nie uwolnisz?
K: Nie wiem! –
krzyknęłam trochę głośniej niż zamierzałam. Wszyscy spojrzeli na mnie
zaskoczeni – Na prawdę nie wiem! Nie możemy go tak po prostu puścić wolno, ale
też nie możemy go więzić w nieskończoność! Ja… - ukryłam twarz w dłoniach. Moje
ramiona zadrżały, ale nie płakałam. Opuściłam ręce i spojrzałam na nich
wszystkich smutnym wzrokiem - …boję się, że przez to wszystko może dojść do
wojny…
A-chan podeszła do mnie i stanęła naprzeciwko mnie. Spojrzała na
mnie poważnie i powiedziała
A: Nie dojdzie.
Wytłumaczymy wszystko obu radom. Ale.. Jeśli dojdzie do wojny to wygramy.
Razem... Nie musisz się bać. Wszyscy będziemy chronić nawzajem swoje plecy. Bo
jesteśmy rodziną.
Patrzyłam na nią przez chwilę, po czym uśmiechnęłam się lekko.
K: Tak wiem, masz
racje. Będziemy się wszyscy nawzajem chronić. Tylko, że wojna może…
A: Oh! Dajże już
spokój z tą wojną! *zirytowana* Zjedz lepiej sobie trochę czekoladki! ^^
Zamrugałam kilka razy zdezorientowana, a potem parsknęłam
śmiechem. Cała A-chan! Potrafi z tematu wojny zejść na czekoladki! Spojrzałam
na nią i uśmiechnęłam się. Nagle podszedł do nas Hidan. Stanął koło
czarnowłosej i powiedział
H: A-chan ma racje.
Nie ważne co się stanie, ważne żebyśmy byli razem, prawda? – Białowłosy
uśmiechnął się do mnie, a ja momentalnie poczułam jak moja twarz przybiera
kolor dojrzałego pomidora. Czy on zdaje sobie sprawę jak to zdanie zabrzmiało?
A przynajmniej… jak zabrzmiało dla mnie?
A: Neee... *złośliwy
ton* Wiesz co Kimcia... dla mnie *pochyla się nad nią i szepcze* to zabrzmiało
trochę dziwnie... *evil smile*
Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona – o ile to w ogóle możliwe
i powiedziałam
K: C-co masz na myśli?
A: No jak to co?
Domyśl się moja droga... jestem pewna, że również dla ciebie zabrzmiało to
trochę... inaczej *evil smile*
K: T-to...
A: *głośniej* No dobrze, dobrze! Skończmy już ten temat bo się zaczynasz czerwienić! *złośliwy uśmiech*
K: Wcale się nie czerwienię! *czerwona jak burak*
A: Ta jasne... Bo to pewnie gorączka... -_-
K: >_<
K: T-to...
A: *głośniej* No dobrze, dobrze! Skończmy już ten temat bo się zaczynasz czerwienić! *złośliwy uśmiech*
K: Wcale się nie czerwienię! *czerwona jak burak*
A: Ta jasne... Bo to pewnie gorączka... -_-
K: >_<
H: Faktycznie jesteś
czerwona! Może naprawdę masz gorączkę!
Hidan podszedł do mnie i przyłożył mi rękę do czoła. Spojrzał na
mnie zmartwiony i powiedział
H: Chyba naprawdę
jesteś chora
A-chan zachichotała cicho i szepnęła tak, że tylko ja ją
usłyszałam
A: Taa... chora z
miłości.
Przez to wszystko czułam się jakby moja twarz płonęła! Kya! W
dodatku Hidan w dalszym ciągu przykładał mi rękę do czoła! A-chan pokręciła
głową i odsunęła rękę białowłosego
A: Dobra, Hidan daj
już spokój bo nam tu Kimcia jeszcze zemdleje przez ciebie! *lekko zły wzrok*
Hidan podrapał się w tył głowy i przekrzywiwszy lekko głowę
uśmiechnął się
H: Zrobiłem coś nie
tak?
Kya! Poczułam jak nogi się pode mną uginają na ten widok. Jak on
się cudnie uśmiecha! I te jego miny! Nie wytrzymam! A-chan ponownie pokręciła
głową, a potem westchnęła i mruknęła do siebie
A: Yare, yare…
dlaczego on jest taki niedomyślny i nie widzi rzeczy oczywistych?
H: Niedomyślny? o_O
A: *evil smile* Nooo… wiesz, chodzi o to…
K: Starczy! Zapomnij!
A: *evil smile* Nooo… wiesz, chodzi o to…
K: Starczy! Zapomnij!
Hidan spojrzał na mnie zaskoczony, ale ja nie zwróciłam na to
uwagi tylko posłałam A-chan ostrzegawcze spojrzenie, które miało mówić „jeszcze
słowo i cię uduszę!”
H: Ale… o co chodzi?
K: Nie ważne! Zapomnij
o tym!
Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i wyszłam stamtąd. Czułam
że moja twarz nadal jest cała czerwona, ale nic nie mogłam na to poradzić. To
takie frustrujące! Zawsze gdy on się do mnie uśmiecha, robię się cała czerwona,
a moje serce przyśpiesza! I nie mogę nad tym zapanować! Przy nim zachowuje się
zupełnie inaczej! Westchnęłam i weszłam do swojego pokoju. Opadłam na łóżku i
ukryłam twarz w poduszce. Dlaczego zakochałam się akurat w nim!? Dlaczego to
musi być akurat on!? On, który nigdy nie odwzajemni moich uczuć! On uważa mnie
za przyjaciółkę i tylko tyle. Nic więcej. A ja? Ja… ja go kocham. Westchnęłam
ponownie i w tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się do siadu
i zawołałam „proszę”. Zgadnijcie kto wszedł. Dlaczego akurat on!? Hidan zamknął
za sobą drzwi i spojrzał na mnie
H: Kim, wszystko w
porządku? – spytał i podszedł do mnie. Ja spojrzałam w bok i spuściłam głowę.
K: Tak, czemu pytasz?
H: Dziwnie się
zachowujesz. I jesteś cała czerwona.
Poczułam jego rękę na czole. Gwałtownie podniosłam wzrok i
zobaczyłam przed sobą jego twarz. I te cudne fioletowe oczy w które mogę
patrzeć godzinami. Gwałtownie się zaczerwieniłam i odsunęłam się od niego.
Przylgnęłam plecami do ściany przy której stało łóżko i powiedziałam cicho
K: Hidan, nic mi nie
jest. Na prawdę. Ale to miłe, że się martwisz. Dziękuje.
Hidan zabrał rękę i wyprostował się. Uśmiechnął się do mnie słodko.
Ten jego uśmiech zawsze zwala mnie z nóg.
H: Żaden problem!
Jesteś dla mnie… - nagle zamilkł i rozszerzył lekko oczy. Zaczerwienił się
lekko i cofnął się o krok – Znaczy… zawsze możesz na mnie liczyć, wiesz?
Patrzyłam na niego przez chwile, a potem zeszłam z łóżka.
Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się. Podjęłam decyzję. Powiem mu! Powiem mu
co do niego czuję!
K: Wiem Hidan, wiem że
mnie nie zawiedziesz. Wiesz… chciałam ci coś powiedzieć… ja ci… - w tym
momencie spojrzałam w te jego cudne fioletowe oczy - … ja cieszę się, że się o
mnie martwisz. To dla mnie dużo znaczy.
Stchórzyłam… po raz koleiny stchórzyłam!
H: Wiesz… ja się o
ciebie martwię bo cię… - w tym momencie powiedział coś tak cicho, ze nie
usłyszałam co
K: Co mówiłeś?
Hidan gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na mnie. Zrobił się
czerwony i powiedział
H: Martwię się, bo cie
bardzo lubię! – powiedział szybko i cofnął się o krok. – Jak przyjaciółkę! –
dodał szybko i zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Uśmiechnęłam się, choć w
sercu poczułam ukłucie. Mówiłam… jestem dla niego tylko przyjaciółką. Hidan
uśmiechnął się i pożegnał się ze mną. Gdy drzwi się za nim zamknęły westchnęłam
głęboko i opadłam na łóżko. Życie jest brutalne.
Kya! Kim i Hidan! <33 Uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńI Senshi się pojawił! Dawno go nie było. A może tak troszkę Dei'ego i Hoshi?
Co do rozdziału... świetny! Przez cały czas, gdy go czytałam miałam banana na twarzy. Ciekawe jak to będzie z tą wojną. Uwielbiam A-chan - zarówno tą straszną, jak i miłą - hmmm... ale jakoś mi tak Pein'a brakowało. Tak czy siak, życzę weny i chęci na pisanie dalszych (genialnych) rozdziałów. Oby dalej było tak ciekawie i śmiesznie! Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się w najbliższym czasie, pozdrawiam i jeszcze raz życzę weny!
o ludzie!!! było blisko,tak blisko...ach ta skomplikowana miłość Hidana i Kimci. Rozdział bardzo mi się podobał i nie mogę się doczekać co się stanie w następnym.Też jestem ciekawa co z tą wojną.Szczerze mówiąc bałam sie co z Kimcią ale ciesze się że nic jej nie jest ^^ i jeszcze ta przemowa A-chan :D mądrze gada! Życzę wam jak najwięcej pomysłów na notki ! Pozdrowienia ~Nox
OdpowiedzUsuńJa się w 100% zgadzam z poprzednikami. :3
OdpowiedzUsuńWięcej Dei'a i Hoshi! :D Błagam... *patrzy błagalnie i czeka, czy to przyniesie jakieś skutki*
Mam nadzieję, że podziałało. ^^
Pozdrawiam i weny życzę
NyrimChan