Oboje pchnęliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Zobaczyliśmy
wielkie pomieszczenie na którego środku stał długi i wysoki stół na którym
leżał ręcznie haftowany jedwabny obrus. Przy nim było trzydzieści dużych
foteli, które spokojnie można by nazwać tronami. Jednak tylko połowa z nich
była zajęta. Siedziały tam wilkołaki w najróżniejszym przedziale wiekowym. Od
nastolatków do staruszków. Na samym krańcu stołu, na podwyższeniu siedział
mężczyzna mniej więcej w wieku trzydziestu lat. Hexon. Przewodniczący Wilczej
Rady. Spojrzał na nas z góry i powiedział
He(xon):
Ah, Kimiko i Kakuzu Okami. Bardzo dobrze, że się pojawiliście. Dobra robota
Doraco. – Ostatnie zdanie skierował do blondwłosego wilkołaka siedzącego mniej
więcej w połowie stołu
Do:
Ależ to żaden problem wasza ekscelencjo – Skłonił się lekko, po czym uśmiechnął
się do mnie zalotnie pokazując kły i puścił mi oczko. Jak ja gościa nienawidzę!
Gdy dwa lata temu byłam na Wilczym Zgromadzeniu (zebraniu wszystkich
wilkołaków, które odbywa się co pół roku) poznałam Doraco. Gość się we mnie
zabujał i wbił sobie do głowy, ze jestem jego własnością i że za niego wyjdę!
Nienawidzę go! Szczerze go nienawidzę! Za każdym razem jak go widzę mam ochotę
go udusić!
Ka:
Hexonie! – Odezwał się Kakuzu i postąpił kilka kroków do przodu – Czy można
wiedzieć po co kazałeś nas sprowadzić?
Hexon uniósł nieco głowę i rzekł
He:
Ależ to bardzo proste. Musimy porozmawiać o waszej przyszłości. Radzie nie
podoba się, że mieszkacie z ludźmi i wampirami. – Ostatnie słowa powiedział z
wyraźnym obrzydzeniem. Mam Deja Vu… no kurwa mam Deja Vu! Co to kurna ma być!?
Najpierw demony, teraz wilkołaki! Czy oni się umówili na to czy co!? Jeśli
nagle wyskoczą mi ze ślubem to chyba się zastrzelę!
He:
A także musimy omówić kwestię waszych przyszłych ślubów
K:
O nie! - Krzyknęłam wkurzona – Nie mam
zamiaru tego słuchać! Jeśli to wszystko o czym chcieliście porozmawiać, to
żegnam!
Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i wyszłam
stamtąd. Mam tego serdecznie dość! To jest chore! Po prostu chore! Byłam już w
połowie drogi przez hol gdy dogonili mnie Hidan i Kakuzu.
Ka:
Kim, ja rozumiem, ze się zdenerwowałaś i ci się nie dziwie, bo mnie też się to
nie podoba, ale nie możesz, tak po prostu wychodzić! To w końcu Wilcza Rada!
Stanęłam i odwróciłam się do niego. Byłam zła!
K:
Mam gdzieś czy to Wilcza Rada, czy ktokolwiek inny! Oni nie mają prawa
decydować ani o moim życiu, ani o twoim i dobrze o tym wiesz! Niech sobie
rządzą resztą tych nadętych wilkołaków, a nam dadzą spokój!
Odwróciłam się i wyszłam na zewnątrz. Kakuzu i Hidan
dogonili mnie, ale niestety po chwili pojawił się ktoś jeszcze. Doraco. No nie
czego on tu chce!? Spojrzał na Kakuzu i skinął mu głową, Hidana totalnie
zignorował, a do mnie się wyszczerzył. Na widok tego uśmiechu miałam ochotę
wymiotować.
Do:
Kim, kochana moja, gdzie ty idziesz? Jeszcze nie usłyszałaś o naszym ślubie!
Byłam w takim szoku, że aż cofnęłam się o krok
K:
Że co proszę!? Naszym ślubie!?
Do:
Tak! Rada wyznaczyła mnie na twojego męża! Czyż to nie wspaniała wiadomość!?
K:
Nie! Chyba oszalałeś myśląc, że za ciebie wyjdę!
Do:
Oh, nie rób scen moja słodka. Chodź! – Złapał mnie za nadgarstek. Już miałam mu
porządnie przyłożyć, ale nim zdążyłam zareagować ktoś inny złapał za jego rękę.
I ku mojemu zdziwieniu nie był to Kakuzu, tylko Hidan.
H:
Czy do ciebie kurwa nie dociera to co ona powiedziała!? Zostaw ją, albo mnie
popamiętasz!
Doraco szarpnął się i odsunął się trochę od niego, a
potem warknął
Do:
Jak śmiesz mnie dotykać, ty odrażająca istoto!
H:
Odrażająca? Ja jestem odrażający? A patrzyłeś ostatnio w lustro!?
Do:
Nie będę się zniżał do twojego poziomu i wdawał z tobą w słowne utarczki! I
lepiej się odczep od Kim, bo ona jest moja!
Twoja!? Chyba w snach! Ten idiota znowu próbował mnie
chwycić, ale ja się cofnęłam. Jednak nawet nie musiałam tego robić, bo Doraco
już po chwili leżał na ziemi z dwoma czerwonymi śladami na obu policzkach, a
nad nim stali, po jednej stronie Hidan, a po drugiej Kakuzu. Mój braciszek
pochylił się nad nim i wysyczał mu w twarz
Ka:
Posłuchaj no ty nadęty bufonie! Kim jest moją
siostrą i nie pozwolę żebyś ją traktował w ten sposób! Ona nie jest niczyja, a
już na pewno nie twoja! Więc się od niej odczep, albo nie tylko wylecisz z Rady
na zbity pysk, ale też poznasz co to znaczy mój gniew!
Po tych słowach, Kakuzu odwrócił się w moją stronę i
do mnie podszedł. Pogładził mnie po włosach, a potem bez słowa mnie przytulił.
Później chwycił mnie delikatnie za rękę i powiedział
Ka:
Chodź… - Po tych słowach pociągnął mnie za sobą. Po kilku sekundach dogonił nas
Hidan. W milczeniu zeszliśmy z góry i udaliśmy się w drogę powrotną. Na szczęście,
już nikt za nami nie szedł. Była już noc więc rozpaliliśmy ognisko na małej
polanie, na której postanowiliśmy zostać do rana. Byłam tak zmęczona całym tym
dniem, że od razu padłam na ziemie i zasnęłam
***Narrator***
Kakuzu dorzucił kolejne drewna do ogniska i spojrzał
znad płomieni na Hidana który opierał się o drzewo i patrzył w gwiazdy. Po chwili
jego wzrok spoczął na Kim, która spałą przykryta jego płaszczem. Gdy tylko
spojrzał na swoją siostrę wezbrał w nim gniew. Był zły na Wilczą Radę, na
drużynę Boskich Wilków i na Doraco. Był wściekły na nich wszystkich za to, że
przez nich Kim musiała przejść przez tyle nieprzyjemnych sytuacji. Był też zły
na siebie samego za to że temu wszystkiemu nie zapobiegł. Mogłem się domyślić czego chce Wilcza Rada! Krzykną w myślach i
zacisnął pięść.
H:
Co masz taką minę? Co zastanawiasz się jaką to dziewczynę wybrała ci Wilcza
Rada na przyszłą żonę? – Rzucił z kpiną w głosie. Kakuzu spojrzał na niego
wściekle i warknął
Ka:
Zamknij się! To wcale nie jest śmieszne! W ogóle nie rozumiem po co z nami
poszedłeś!
H:
Nie rozumiesz? To chyba proste… poszedłem dla niej – Tu spojrzał na Kim i
uśmiechnął się lekko, co ewidentnie nie spodobało się Kakuzu. Posłał
białowłosemu jadowite spojrzenie i wysyczał
Ka:
Trzymaj się od niej z daleka, zrozumiałeś!? Nie pozwolę, żebyś ją wykorzystał i
żeby cierpiała przez ciebie!
Hidan spojrzał na niego wściekle i warknął
H:
Kto powiedział, że chcę ją wykorzystać!? Po za tym łaskawie się nie wtrącaj! To
jest jej życie i ona ma prawo decydować z kim chce być!
Kakuzu prychnął i spojrzał na niego z politowaniem
Ka:
I co myślisz, że ona będzie chciała być akurat z tobą? Nie rozśmieszaj mnie!
Nie zasługujesz na nią!
Hidan otworzył usta, ale po chwili je zamknął. W tym
momencie Kim poruszyła się przez sen i mruknęła coś. Białowłosy spojrzał na nią
a potem posłał Kakuzu nienawistne spojrzenie
H:
Lepiej się już zamknij, bo ją jeszcze obudzimy. – Po tych słowach odwrócił się
do Kakuzu tyłem i oparł się o drzewo. Właściwie to się cieszył, że skończyli tę
kłótnie. W głębi serca poczuł nieprzyjemne ukłucie. Poczuł, że Kakuzu może mieć
racje i faktycznie na nią nie zasługuje.
***Kim***
Podniosłam się powoli i otarłam zaspane oczy. Było już
jasno. Podniosłam się do siadu i dopiero teraz zorientowałam się, że byłam
przykryta płaszczem. Uśmiechnęłam się lekko, złożyłam płaszcz i wzrokiem
zaczęłam szukać jego właściciela. Dostrzegłam go siedzącego kawałek dalej pod
jednym z drzew. Wstałam i podeszłam do niego. On spojrzał na mnie i uśmiechnął
się
Ka:
Kim, wstałaś już.
Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam obok. Oddałam mu
płaszcz i pocałowałam go w policzek
K:
Dzięki za okrycie. Kochany jesteś.
On tylko poczochrał mnie po włosach i powiedział
Ka:
Nie ma sprawy moja mała.
Zaśmiałam się i odsunęłam się od jego ręki
K:
Daj spokój nie jestem taka mała! I odczep się od moich włosów!
Kakuzu zaśmiał się cicho, a ja uśmiechnęłam się
szeroko. W tym momencie pojawił się Hidan. Spojrzał na mnie i posłał mi
uśmiech, a potem jego wzrok przeniósł się na Kakuzu. Zmrużył oczy i posłał mu
jadowite spojrzenie. Mój braciszek odwzajemnił mu tym samym. Czy stało się coś
kiedy spałam? Coś mnie ominęło?
K:
Coś się stało? Pokłóciliście się znowu czy co?
Hidan już otwierał usta, ale nagle zrobił się czerwony
i je zamknął. Odwrócił się do mnie plecami i mruknął
H:
Nie, wcale nie.
Spojrzałam na Kakuzu, ale on milczał. Westchnęłam i wstałam
K:
W takim razie ruszajmy.
Do siedziby dotarliśmy po jakichś trzech godzinach.
Gdy tylko weszłam do środka nie wiadomo skąd pojawiła się przede mną A-chan.
Zrobiła to tak nagle, że aż pisnęłam cicho i odskoczyłam do tyłu, co skończyło
się tym że wpadłam na Hidana. Czerwona na twarzy przeprosiłam białowłosego i
wkurzona zwróciłam się do A-chan
K:
Nie rób tak! Nie możesz tak ludziom przed nosem wyskakiwać! Mało zawału nie
dostałam!
Ona tylko wyszczerzyła się do mnie i zawołała
A:
I jak wam poszło!?
K:
Nie najgorzej… ale mogło pójść lepiej – Po tych słowach wyminęłam ja i ruszyłam
korytarzem. Nie miałam ochoty teraz z nikim rozmawiać. Muszę przemyśleć parę
spraw. Po chwili byłam już w swoim pokoju. Podeszłam do okna i oparłam się o
parapet. I co ja mam teraz zrobić? Wilcza Rada tak łatwo nie odpuści. Ale nie
chcę by ktokolwiek decydował o moim życiu za mnie! Tak nie może być! Nagle
usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam się i zawołałam
K:
Proszę!
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł mój braciszek.
Zrobiłam zdziwioną minę i spytałam
K:
Kakuzu… coś się stało?
On podszedł do mnie, spojrzał na mnie z góry gdyż był
ode mnie sporo wyższy i spytał
Ka:
Kim… dlaczego mi nie powiedziałaś? Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Doraco się
do ciebie podwala? Przecież bym się nim zajął.
Westchnęłam. A więc o to mu chodzi. Usiadłam na łóżku
i ręką wskazałam Kakuzu miejsce obok mnie. Ten usiadł i spojrzał na mnie, a ja
się do niego odwróciłam
K:
Powiedz mi, kiedy miałam ci to powiedzieć? Po tym jak dołączyłam do Akatsuki po
prostu o tym zapomniałam. A to dlatego, że jestem tu szczęśliwa. Bardzo! A
wcześniej… zanim dołączyłam… - spojrzałam mu w oczy i powiedziałam lekko
drżącym głosem – na każdym Wilczym Zgromadzeniu mnie unikałeś. Za każdym razem
chciałam z tobą porozmawiać, ale ty udawałeś, że mnie nie widzisz!
Przychodziłeś zawsze kilka minut przed rozpoczęciem i zaraz po zakończeniu
znikałeś! Choć cię widziałam to nie mogłam z tobą porozmawiać! Dlaczego mnie
unikałeś!? Tak bardzo nie chciałeś żebyśmy się znowu spotkali!?
Ka:
Nie Kim, to nie tak! Ja chciałem z tobą porozmawiać! Nawe bardzo! Tylko… -
Kakuzu przerwał, zrobił skruszoną minę i dokończył cicho – tylko się bałem.
Zdziwiłam się i
spytałam
K:
Bałeś się? Ale czego!?
Ka:
Ja… bałem się z tobą porozmawiać, bo… bałem się, że mnie nienawidzisz… - mój
braciszek usilnie próbował zaczepić gdzieś wzrok byleby na mnie nie patrzeć.
K:
Nienawidzę? Dlaczego miałabym cię nienawidzić?
- Spytałam zdziwiona
Ka:
Dlatego… że cię zostawiłem. Zrobiłem to żebyś już więcej przeze mnie nie
cierpiała, ale wiem że wyszło na opak. Bałem się, że mnie za to nienawidzisz…
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Położyłam
dłonie na jego policzkach i delikatnie obróciłam jego głowę, tak że musiał
spojrzę mi w oczy
K:
Ty głupku… ja miałabym znienawidzić ciebie? W życiu! Ja cię kocham braciszku, a
nie nienawidzę i nigdy się to nie zmieni. Zapamiętaj to sobie. – Uśmiechnęłam
się do niego ciepło. Co za głupek. Mój kochany, niezastąpiony głupek. Kakuzu
spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Pogładził mnie po włosach i powiedział
Ka:
Masz racje, jestem idiotą.
Zaśmiałam się i powiedziałam
K:
Ale moim kochanym idiotą i to najważniejsze.
Uśmiechnęłam się i go przytuliłam. Szybko jednak
odsunęłam się i przyłożyłam rękę do jego czoła
K:
Jesteś cały rozpalony! Chyba masz gorączkę!
Ka:
Nie, czuję się dobrze…
K:
Nie udawaj! Wszystko przez to, że dałeś mi w nocy swój płaszcz, a sam
siedziałeś na chłodzie! Czy ty w ogóle spałeś?
Ka:
Noo… więc… tak spałem…
K:
Kakuzu… - powiedziałam świdrując go wzrokiem. Byłam pewna, że kłamie
Ka:
No dobra… nie spałem… ale musiałem cię pilnować!
K:
Pilnować? Niby przed czym?
Ka:
Przed tym białowłosym idiotą… - Mruknął cicho, ale ja to zignorowałam
K:
W każdym razie, powinieneś się natychmiast położyć!
Chwyciłam go pod ramie i mimo jego protestów
zaprowadziłam go do jego pokoju. Kazałam mu się położyć, a sama poszłam po coś
żeby zbić mu gorączkę. Tak jak myślałam gdy wróciłam, mój braciszek już spał.
Tak to jest jak się udaje że się nie jest chorym. Położyłam mu okład na czoło i
usiadłam w fotelu. On zawsze się mną zajmuje, wiec teraz moja kolej by zająć
się nim! Po jakichś trzydziestu minutach Kakuzu zaczął się wiercić i bełkotać
przez sen. Zaniepokojona podeszłam do niego i przyłożyłam dłoń do jego czoła. O
cholera! Teraz jest jeszcze bardziej rozpalony niż poprzednio! Szybko wybiegłam
z pokoju i skierowałam się do łazienki. Zrobiłam nowy okład, a potem szybko
wróciłam i położyłam go mojemu braciszkowi na czoło. Gdy to zrobiłam skrzywił
się przez sen, ale już po chwili leżał spokojnie. Uśmiechnęłam się i usiadłam w
fotelu. Od tego czasu już był spokojny, a gorączka zaczęła mu spadać. Gdy już
nie wyczuwałam, że jest rozpalony wyszłam z jego pokoju delikatnie zamykając za
sobą drzwi. Musi odpocząć. Ruszyłam korytarzem i nagle wpadłam na Konan.
Niebieskowłosa podbiegła do mnie z plikiem jakichś kartek
Ko:
Kim mam do ciebie prośbę! Mogłabyś zanieść Pain’owi te dokumenty? Sama miałam
to zrobić, ale strasznie się śpieszę!
Uśmiechnęłam się i powiedziałam
K:
Pewnie, nie ma sprawy! –wzięłam od niej te kartki, a ta podziękowała mi i
pobiegła dalej korytarzem. Ciekawe gdzie się tak spieszy? W każdym razie ja
ruszyłam przed siebie i już po chwili byłam przy gabinecie Liderka. Otworzyłam
drzwi bez pukania i wielce się zdziwiłam, że w moją stronę nie poleciał żaden
ostry przedmiot. Otóż okazało się, że Liderek smacznie spał, a głowę i ręce
oparte miał na swoim biurku. Podeszłam do niego i postukałam go palcem w głowę.
K:
Te Liderku, wstawaj.
Zero reakcji.
W takim razie trzeba spróbować czegoś innego. Wzięłam
ten plik kartek, który miałam mu dać zamachnęłam się i trząsnęłam go nim po
głowie.
Dalej nic.
Pochyliłam się nad nim, nabrałam powietrza i ryknęłam
mu do ucha
K:
WSTAWAJ ŚPIĄCA KRÓLEWNO!!!
Nadal nic
Powoli zaczęłam tracić cierpliwość. Wyszłam z gabinetu
i po kilku minutach wróciłam z wiadrem lodowatej wody po czym wylałam całą
zawartość pojemnika na łeb liderka
Wciąż zero reakcji.
Noż cholera jasna! Co za kamienny sen! Pozostało mi
jeszcze jedno! Nie chciałam tego robić, ale nie dajesz mi wyboru liderku! Skupiłam
się i zmieniłam się w wilka. Podeszłam do rudego i ugryzłam go w rękę. Przez
chwile była cisza, ale po kilku sekundach rudy podskoczył do góry z głośnym
wrzaskiem. Chwycił się za rękę i spojrzał na mnie mrużąc oczy. Chyba nie
rozumiał skąd w jego gabinecie wziął się wilk, ale po chwili chyba zajarzył, ze
to ja
P:
Kim? Co ty odwalasz!?
Zmieniłam się powrotem w człowieka i powiedziałam
K:
Próbuję szanownego Lidera obudzić, bo kubeł lodowatej wody to na twój sen za
mało.
Pain zamrugał dwa razy i dopiero teraz zorientował
się, że jest cały mokry.
P:
Tyyyyy! – Rudy posłał mi mordercze spojrzenie, a ja wykonałam zwrot na pięcie i
wybiegłam z jego gabinetu. On oczywiście pognał za mną. Uciekłam przed nim
śpiewając piosenkę, albo raczej drąc się w niebogłosy
K:
Nie graj, bo nie jesteś tym kim chciałbyś być, kim cię widzieć chcą
inni. Wiesz, to takie denne jest! Pokaż swoją twarz! Pokaż ile w
sobie masz! Kim naprawdę jesteś, kogo znam! – Śpiewając to szczerzyłam się
wesoło i podskakiwałam sobie. Wbiegłam do pustego salonu i odwróciłam się by
spojrzeć na liderka. Ku mojemu zdziwieniu nie było go tam. Stanęłam i patrzyłam
przez chwilę osłupiała, a potem odwróciłam się… i to był błąd. Ta ruda małpa
niewidomo skąd znalazła się przede mną i teraz leżałam na ziemi a ten rudzielec
siedział na mnie okrakiem i przytrzymywał mi ręce nad głowa. Kurwa, jak to musi
wyglądać =_= Jak teraz ktoś tu wejdzie to zabije! >.< Rudy pochylił się
nade mną i syknął mi do ucha.
P:
Masz już dość?
Skrzywiłam się i powiedziałam
K:
Dość to ja mam co najwyżej twojego oddechu! Człowieku czy ty wiesz, ze istnieje
coś takiego jak pasta do zębów?!
Chyba przegięłam. Liderek się moooocno wkurzył –
delikatnie mówiąc. Już po sekundzie wisiałam przy jednej ze ścian a ten rudy
debil trzymał mnie za gardło.
P:
Ostrzegam cię, nie zaczynaj ze mną.
K:
Chyba już na to za późno nie sądzisz? -
Wychrapałam i uśmiechnęłam się słodko. Podniosłam rękę do góry i skupiłam się.
W mgnieniu oka zamiast paznokci miałam wilcze pazury, które sekundę później
wylądowały na twarzy liderka. Ten wrzasnął wściekle i mnie puścił. Chwycił się
za policzek na którym zostało pięć pięknych szram.
P:
Tyyyy! – Warknął z furią w oczach
K:
Oj nie złość się Liderku. Te szramy odwracają uwagę od twojej krzywej mordki. –
Po tych słowach, padłam na ziemie ponieważ w moja stronę poleciał tasak. To nie
był rozsądny ruch z mojej strony. Teraz to wyglądało jakbym biła pokłony przed
tym rudym idiotą =_=Pain podszedł do mnie i chciał przygnieść mnie butem, ale
ja przeturlałam się na bok, szybko się podniosłam i go podcięłam. Teraz to
on runął na ziemie przede mną
K:
Ależ liderku nie musisz się mi kłaniać.
Jego cierpliwość chyba sięgnęła zenitu. Wstał z furią
w oczach. Jego Rinnegan niebezpiecznie zabłysnął.
K:
Yyyyy… - wydukałam i zwiałam z głośnym piskiem. A rudy za mną. Wpadłam do
kuchni i schowałam się za A-chan, która akurat tam była
K:
A-chan ratuj! Liderek chce mnie zabić!
A: Wiewiór? A coś ty
mu zrobiła? Magnesu użyłaś i go "naprawiłaś”?
P: Że kurwa co?!
A-chan!
A: Lidciu... złość piękności szkodzi! Nie denerwuj się! Chociaż... w sumie to tobie już chyba nic nie zaszkodzi (i nie pomoże). Miałam tego nie mówić głośno bo by się Shiru wkurzyła, ale ktoś ci w końcu musiał prawdę powiedzieć.
P: Ty...
A: No i jakby na to spojrzeć z kobieciej strony... to zachowujesz się jak baba w ciąży. Zmieniasz płeć? *evilsmile*
K: *szeptem* A-chan... co ty knujesz? Nie mieliśmy przypadkiem...
A: Ciii... później wyjaśnię ^^
K: Ale... ty chcesz go załamać czy jak?
A: *niewinny uśmiech* Lidciu! A co to za mina?
A: Lidciu... złość piękności szkodzi! Nie denerwuj się! Chociaż... w sumie to tobie już chyba nic nie zaszkodzi (i nie pomoże). Miałam tego nie mówić głośno bo by się Shiru wkurzyła, ale ktoś ci w końcu musiał prawdę powiedzieć.
P: Ty...
A: No i jakby na to spojrzeć z kobieciej strony... to zachowujesz się jak baba w ciąży. Zmieniasz płeć? *evilsmile*
K: *szeptem* A-chan... co ty knujesz? Nie mieliśmy przypadkiem...
A: Ciii... później wyjaśnię ^^
K: Ale... ty chcesz go załamać czy jak?
A: *niewinny uśmiech* Lidciu! A co to za mina?
Pain machnął ręką i mruknął
P: A weź ty mi daj
spokój! A z tobą – tu posłał mi mordercze spojrzenie – policzę się później!
Ja tylko wystawiłam mu język
A: Ej liderku! A te
szramy na policzku skąd masz? Shiru cie zadrapała? *znaczące spojrzenie i
uśmiech*
Pain zaczerwienił się troche, a ja powiedziałam
K: E, nie. Te szramy
to od moich pazurów ^^
A-chan spojrzała na mnie, uniosła brew i pokręciła głową.
Zaczerwieniłam się lekko i powiedziałam
K: Nie insynuuj… =_=
A: Insynuować? Hoo...
Ależ ja nic takiego nie mówiłam słońce! Jednak... skoro tak mówisz...
*evilsmile*
K: A-chan...! – jęknęłam - chcesz żeby mnie Shiru zabiła wraz z Kakuzu, a Pain dręczył do końca życia? Nie gadaj głupstw! Wiesz przecież że to H... *uświadamia sobie czego mało nie powiedziała i robi się czerwona niczym burak* Yyy... Znaczy...
A: Oj tak! Wiem, wiem *very evil smile*
K: A-chan...! – jęknęłam - chcesz żeby mnie Shiru zabiła wraz z Kakuzu, a Pain dręczył do końca życia? Nie gadaj głupstw! Wiesz przecież że to H... *uświadamia sobie czego mało nie powiedziała i robi się czerwona niczym burak* Yyy... Znaczy...
A: Oj tak! Wiem, wiem *very evil smile*
K: A-chan! Ja tu do
ciebie po pomoc przyszłam, a nie! >_<
A: Hai, hai...
Ko: *pojawia się znikąd* A co to za hałasy?! Pein! Co ty odpierdalasz?! Kim straszysz? o_O Wrrr...
P: Dlaczego zawsze ja?! To ona zaczęła!
Ko: Ta! Bo ci uwierzę!
P: >_<
A: Solidarność jajników, co? ^^ Ehh... Ale Wiesz Lidciu... jak chcesz sobie zrobić operację plastyczną *tu wskazuje na szramy na buźce Peina* to ja mogę ci polecić takie demonki co się lubią bawić w eksperymenty na ludziach... naprawdę ciekawa parka! Lubią też tortury więc się z nimi zakumplowałam!
A: Hai, hai...
Ko: *pojawia się znikąd* A co to za hałasy?! Pein! Co ty odpierdalasz?! Kim straszysz? o_O Wrrr...
P: Dlaczego zawsze ja?! To ona zaczęła!
Ko: Ta! Bo ci uwierzę!
P: >_<
A: Solidarność jajników, co? ^^ Ehh... Ale Wiesz Lidciu... jak chcesz sobie zrobić operację plastyczną *tu wskazuje na szramy na buźce Peina* to ja mogę ci polecić takie demonki co się lubią bawić w eksperymenty na ludziach... naprawdę ciekawa parka! Lubią też tortury więc się z nimi zakumplowałam!
P: O.O Nie, wiesz
podziękuje =_=
A:
Ale jesteś pewien Lidciu? ^^
P:
Tak, jestem pewien =_=
Ko:
Lidciu? Hm, ciekawe określenie na tego zrzędę. Podoba mi się ^^
P:
Ani mi się waż mnie tak nazywać! >.<
Konan podparła się pod boki i spojrzała na niego z
politowaniem
Ko:
Bo co mi zrobisz?
P:
Ja…
Niestety nie dane mu było dokończyć, ponieważ wtrąciła
się A-chan
A:
Ależ nic! To oczywiste, że Lidcio nic ci nie zrobi Ko-chan! Nie od dzis
wiadomo, że on jest liderem tylko teoretycznie, bo w praktyce władzę sprawujemy
my! Dziewczyny! A zwłaszcza ja! ^^
Konan zgodziła się z nią z uśmiechem, a ja chciałam
wykorzystać sytuacje i się ulotnić, ale na moje nieszczęście Liderek to
zauważył
P:
A ty gdzie!? Jeszcze z tobą nie skończyłem!
Stanęłam w pół kroku i odwróciłam się do niego
K:
Yyyy, wiesz ja… no… yyy…
Sh:
A ty co!?
Pain odwrócił się. Za nim stała Shiru i patrzyła na
niego z udawanym oburzeniem
Sh:
Kimcię podrywasz? Wiesz… - Tu zrobiła teatralną minę, jakby nic ją nie
obchodziło – KTOŚ może być zazdrosny…
Pain zrobił dziwną minę i uniósł wysoko brwi. Shiru
spojrzała na niego i drgnęła, a ja westchnęłam cierpiętniczo i załamałam ręce
Ko:
*bulwers* Pain! Ty niewyżyty ośle! Jedna dziewczyna ci nie wystarczy!?
Pain strzelił buraka, a ja i A-chan parsknęłyśmy
śmiechem. Nagle w kuchni pojawiła się Hoshi. Była wyraźnie zła
Ho:
Co tu się dzieje do cholery!? – Mówiąc to pośpiesznie poprawiała swoją fryzurę,
która dziwnie jej sterczała i… czy mi się zdaje czy widzę na jej bluzce kilka
długich blond włosów? Na moją twarz wkradł się leciutki uśmiech nad którym nie
byłam w stanie zapanować. Hmm… interesujące. Ciekawe gdzie Deidara? I w tym
momencie jak na zawołanie w kuchni pojawił się nasz kochany blondynek. Włosy
dziwnie mu sterczały. A-chan najwidoczniej też to wszystko zauważyła, bo
powiedziała
A:
Dei-chan! Co z twoimi włosami? Wyglądasz jakbyś się z kimś zabawiał! – słowo „kimś” wyraźnie podkreśliła i rzuciła
Hoshi wymowne spojrzenie. Deidara zrobił się czerwony i kątem oka spojrzał na
białowłosą, która nie dawała nic po sobie poznać. Jednak zdradzały ją rumieńce
na policzkach
D:
A-chan! Bez takich tekstów proszę! Po za tym nie masz racji! Do niczego nie d…
to znaczy nie! Nie masz racji!
A:
Język ci się plącze Dei-chan, co się dzieje? Czy aby na pewno nie mam racji?
*evilsmile*
Ho:
A-chan… daj mu już spokój.
A-chan uśmiechnęła się tylko jeszcze szerzej po czym zwróciła się
do wciąż załamanego Liderka.
A: No Lidciu... Nie przejmuj sie już! Zawsze możesz sie pocieszyć u Shiru! A jak będziesz grzeczny, to przyjmę cię na mojego braciszka!
A: No Lidciu... Nie przejmuj sie już! Zawsze możesz sie pocieszyć u Shiru! A jak będziesz grzeczny, to przyjmę cię na mojego braciszka!
P: A idź w cholerę...
*całkiem załamany*
Parsknęłam śmiechem. On mnie załamuje!
I:
A-chan… mam problem…
Usłyszałam cichy głos dochodzący z wejścia do kuchni.
Spojrzałam tam i ryknęłam niepohamowanym śmiechem. Itachi posłał mi mordercze
spojrzenie i syknął
I:
Przestań! To wcale nie jest śmieszne!
K:
W-wybacz! – Wychapałam próbując opanować śmiech. Chcecie wiedzieć z czego się
tak śmiałam? Otóż Yoru – kotka A-chan – przyczepiła się biedakowi do głowy i
zaplątała się pazurami w jego włosy! Widok to był doprawdy komiczny! A-chan
zamrugała kilka razy zdezorientowana, ale już po chwili wybuchła śmiechem tak
jak cała reszta towarzystwa. Itachi spłonął rumieńcem i burknął
I:
To nie jest śmieszne…
A:
Wybacz, wybacz! – A-chan nadal uśmiechając się szeroko podeszła do Itachiego,
chwyciła kota i pociągnęła w swoją stronę. Niestety kotka przykleiła się do
czarnowłosego jak rzep do psiego ogona! Itachi skrzywił się i jęknął
I:
A-chan wyrywasz mi włosy!
A:
Przepraszam kotku!
Parsknęłam śmiechem, a A-chan chyba dopiero po chwili
zorientowała się co powiedziała
A:
Ups! ^^’’’ To w tej sytuacji chyba nie było najlepsze określenie ^^’’
I:
Raczej nie…
W tym momencie A-chan mocno szarpnęła kota i w tej
samej chwili w kuchni rozległ się głośny pisk zwierzęcia pomieszany z bolesnym
jękiem Itachiego, który opadł na kolana chwytając się przy tym za głowę.
Musiało go to nieźle zaboleć. Na szczęście dla niego tym jednym szarpnięciem
udało się odczepić Yoru od jego głowy ^^ Kotka zeskoczyła z rąk A-chan i
pognała gdzieś, natomiast jej niedoszła ofiara (czyt: Itachi ) podniosła się z
ziemi całkowicie zdołowana. Czarnowłosy spojrzał na nas wszystkich z pod byka.
Chyba nadal miał nam za złe, że się z niego śmialiśmy. A-chan podeszła do niego
i się do niego przytuliła
A:
No już nie gniewaj się.
Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam
K:
Właśnie! Przecież nie chcieliśmy cię zdenerwować. ^^
Itaś nadal patrzył na nas z pod byka, ale najwyraźniej
trochę udobruchany
I:
No niech wam będzie…
Po tych słowach odwrócił się nadal z teatralnym fochem
i poszedł do salonu, gdzie włączył telewizor i usiadł na kanapie obrażony na
cały świat. Spojrzałam na A-chan a ona na mnie. Obie się cicho zaśmiałyśmy, a
czarnowłosa po chwili ruszyła do salonu i usiadła obok Itachiego przytulając
się do niego. Powoli całe to zbiegowisko zaczęło się rozchodzić. Zerknęłam na
Liderka. Wiedziałam, że tak łatwo mi nie daruje, więc korzystając z okazji, że
jest zajęty czymś innym (a mianowicie ukrywaniem tego, że gapi się na Shiru,
która właśnie wychodziła z kuchni rozmawiając o czymś z Hoshi) podeszłam do
jednej z niższych szafek w kuchni. Kucnęłam i wyjęłam coś z niej po czym
schowałam to za plecami i odwróciłam się by stanąć twarzą w twarz z naszym
kochanym liderkiem! Kiedy ta ruda menda tu podeszła!? Pochylił się nade mną ze
złowieszczą miną i syknął
P:
Jeszcze z tobą nie skończyłem
Uśmiechnęłam się niewinnie i wyciągnęłam do przodu „to
cos” co chowałam za plecami. A tym czymś była butelka sake.
K:
Może trochę sake liderku!? Odprężysz się trochę i nie będziesz taki spięty!
Chodź! Napijemy się i porozmawiamy! ^^
Rudy patrzył na mnie przez chwilę zdziwiony, a potem
odwrócił się i ruszył do wyjścia z kuchni. W progu zatrzymał się i spojrzał na
mnie kontem oka po czym ruchem głowy kazał mi iść za sobą. Uśmiechnęłam się od
ucha do ucha i ruszyłam za nim po drodze zgarniając jeszcze jedną butelkę sake.
Poszliśmy do jego gabinetu i nie minęło nawet pół godziny a jedna butelka była
pusta. Siedziałam na biurku lideka, a on siedział na fotelu. Cóż ta jedna
butelka nieźle go zmieniła bo zaczął mi się zwierzać.
P: No ale ja nie
rozumiem! Czego ona ode mnie chce?! Ten diabeł wcielony! Najpierw ze mnie drwi,
później gada głupoty, potem obrzuca mnie winą a na koniec prawi kazania! Niech
ją szlag! Czego ona chce?! I dlaczego wszyscy tak się mnie czepiają?! Liderem
jestem! Kurwa! Trochę szacunku! Ale niiieee... Oni na odwrót robią! I jeszcze
zawsze rzuca coś złośliwego związanego z Shiru i mną! Ciebie też się to tyczy!
Wkurzasz mnie! Okaż trochę szacunku! Czy ja o tak wiele proszę? *łamie mu się
głos* Czym ja sobie zasłużyłem na takie traktowanie? Uhh... nosz kurde... i w
ogóle... Co to za niezrozumiałe uczucie irytacji i... dziwnego... czegoś jak
tak diablica tak gada? Uhh... * chowa twarz w dłoniach*
Położyłam sobie rękę na klatce piersiowej i spojrzałam na tą rudą
małpę ze współczuciem. Aż mi się go żal zrobiło! Może faktycznie trochę
przesadzamy… Cóż jako że również się nie oszczędzałam i też byłam już lekko
podpita więc zeskoczyłam z biurka i lekko przytuliłam rudego. Po kilku
sekundach z powrotem usiadłam na biurku, a Liderek spojrzał na mnie zmęczonym i
cierpiącym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się lekko i powiedziałam
K: Przepraszam… za
dzisiaj i… ogóle za wszystko… przesadzamy… masz rację, jesteś liderem i należy
ci się szacunek… od tej chwili postaram się ci go okazywać… postaram się… -
uśmiechnęłam się do niego
On nawet na mnie nie spojrzał tylko mruknął
P: Ty może i tak, ale
ta diablica na pewno nie będzie okazywać mi szacunku. Ona nie szanuje nikogo!
K:
OhPain daj spokój! A-chan jest jaka jest i nic tego nie zmieni, ale nie możesz
się tak tym przejmować! Jeśli chcesz jej szacunku to zrób coś żeby na niego
zasłużyć!
Rudy przez chwile siedział bez ruchu. Po kilku
sekundach chwycił drugą butelkę sake i wypił sporą część jej zawartości, a
potem z trzaskiem postawił ją na biurku i zerwał się z miejsca
P:
Masz całkowitą rację! Zmuszę tę diablice żeby mnie szanowała, choćby nie wiem
co!
Uśmiechnęłam się szeroko wzięłam butelkę do ręki i
podniosłam ją wysoko
K:
No właśnie! I to mi się podoba liderku! A teraz pijmy!
Zrobiłam wielki łyk a potem westchnęłam z rozkoszą.
Natomiast Pain schylił się i sięgnął do jednej z niskich szuflad swojego
biurka, po czym wyciągnął z niej kolejną butelkę sake
K:
Osz ty szczurze przebrzydły! Cały czas to tam chowałeś!?
Ten tylko wzruszył ramionami i wypił prawie całą
zawartość butelki. Spojrzałam na niego jadowitym wzrokiem, ale ten wyciągnął
jeszcze jedną butelkę z szafki i podstawił mi ją pod nos
P:
Masz i *chick* nie marudź…
Uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam od niego butelkę po
czym przyłożyłam ja sobie do ust i wzięłam wielki łyk.
Hah, genialna notka. Co chwilę wybuchałam niekontrolowanym śmiechem xd. W dodatku Hidan i Kim <3 więcej ich! xd No i Lidek lubi sobie pospać :P Ogólnie rozdział genialny i nie mogę doczekać się kolejnych! Piszcie szybko! Pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńochhh Kimcia i Hidanek *.* już nie mogę się doczekać kolejnej notki ♥
OdpowiedzUsuń