Cały wczorajszy dzień to była istna katastrofa! Najpierw
pojawił się ten cały Klaus, który chyba postawił sobie za cel usunięcie
wszystkich wilkołaków. Nazwał nas plugawymi istotami! Grrr…! A potem jeszcze te
demony się pojawiły! Co za….! Biedna A-chan, oni nie mają prawa decydować o jej
życiu! Ona kocha Itachiego, a te dupki chcę, żeby wyszła za jakiegoś nadętego
bufona! Gdyby nie to, że nie miałabym z nimi żadnych szans to zrobiłabym im krzywdę!
Westchnęłam ciężko i weszłam do salonu. A-chan nadal spała na kanapie.
Biedaczka… musiało ją to wszystko wykończyć. Śpi tu od wczoraj, a w dodatku
jest strasznie blada… nawet jak na nią. Itachi siedział z nią prawie cały czas,
cudem udało mi się go przekonać, żeby poszedł się trochę przespać. Nie chciał
jej zostawić i w sumie mu się nie dziwię. Martwi się o nią…. ja zresztą też.
Usiadłam w fotelu i westchnęłam. Mam dość tej całej Rady Demonów… Rada Demonów…
aż przypomniała mi się Wilcza Rada… oni wcale nie są lepsi od Rady Demonów.
Rzekłabym nawet, że są bardzo podobni. Wszyscy nadęci myślący tylko o
poszerzeniu wpływów i terytoriów. Mam też dość tej całej nienawiści między wilkołakami i wampirami! Od
czego to się w ogóle zaczęło!? Dlaczego nasze dwa gatunki tak się nienawidzą!?
I czy naprawdę tak trudno jest uwierzyć, że wampiry i wilkołaki mogą się
przyjaźnić!? Oczywiście, że mogą! Ja i A-chan jesteśmy na to żywym przykładem!
Ehhh… ale ten Klaus chyba nie może tego pojąć. Jeszcze tylko brakuje tego, żeby
pojawił się jakiś wilkołak chcący zgładzić wampiry! Gdyby nasz klan był cały na
pewno nie doszłoby do takiej sytuacji. Ale teraz… gdy z klanu Okami zostaliśmy
tylko ja i Kakuzu… kto wie co może strzelić do głowy innym wilkołakom! Szczególnie
że to właśnie nasz klan najbardziej pragnął pokoju z wampirami. Większość
wilkołaków z poza naszego klanu uważa się za rasę najwyższą i twierdzą, że
wampiry to istoty podrzędne, które powinny nam służyć. Głupota! Westchnęłam
ponownie i nie chcąc już o tym myśleć wyciągnęłam książkę. Spojrzałam na A-chan
i uśmiechnęłam się lekko. Gdybym nie obiecała Itachiemu, że będę przy niej
siedzieć zamiast niego to chyba nigdy by nie poszedł spać. Otworzyłam książkę i
zaczęłam czytać, jednak nie minęła nawet godzina od czasu kiedy to zrobiłam, a
A-chan zaczęła się budzić. Otarła zaspane oczy i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam
się do niej i powiedziałam
K: Witaj śpiąca
królewno! Jak się spało?
A: Hmm…? –
Mruknęła. Chyba jeszcze nie do końca kontaktowała ze światem. Westchnęłam i
podstawiłam jej pod nos kubek z herbatą, który niedawno przyniosłam
K: Może
herbaty? – Uśmiechnęłam się
A: Ah…
chętnie, dzięki – A-chan uśmiechnęła się lekko. Już chciała coś powiedzieć, ale
przerwał jej głos
Ka: Kim…
Spojrzałam na wejście do salonu. Kakuzu opierał się o
framugę i był strasznie blady. Wyglądał na wkurzonego i zdenerwowanego zarazem.
K: Coś się
stało? – Spytałam zaniepokojona i wstałam
Ka: Mamy
niezapowiedzianych gości… - Kakuzu odsunął się, a wtedy próg pomieszczenia
przekroczyły trzy osoby. Cofnęłam się o krok i pobladłam nieco. O nie! Tylko
tego brakowało! Pierwszy z przybyłych był wysoki i napakowany. Miał blond włosy
postawione na żelu, oraz wyzywające spojrzenie. Na sobie miał długi fioletowy
płaszcz z postawionym do góry kołnierzem oraz czarne spodnie. Drugą osobą była
dziewczyna o długich, kręconych, brązowych włosach. Miała dość mocny makijaż. W
ręku trzymała wachlarz, a na sobie miała kurtkę z futrem przy kołnierzu,
futrzane kozaki oraz zieloną sukienkę. Ostatni był wysokim zielonowłosym
chłopakiem. Na sobie miał kurtkę, której kołnierz wyglądał jak zrobiony z kłów.
Do tego miał jeszcze czarne spodnie i rękawiczkę na prawej ręce. Pewnie nie
wyróżniali by się zbytnio w tłumie gdyby nie jeden mały szczegół. Cała trójka
miała wilcze uszy i ogony oraz kły i pazury. Świetnie! Co tu do cholery robi
drużyna Boskich Wilków!? Zmrużyłam oczy i powiedziałam lub raczej wysyczałam
K: Adamai,
Ringo, Xav… czego tu chcecie?
Blondyn spojrzał na mnie i powiedział
X(av): Coś ty
taka niemiła? Powinnaś się cieszyć z naszego widoku. Przyszliśmy was stąd
zabrać. – Spojrzał najpierw na Kakuzu, a potem na mnie. Mój braciszek wyglądał
na wkurwionego - delikatnie mówiąc –
samym ich widokiem.Ja natomiast na początku byłam zdziwiona, ale już po chwili
opamiętałam się i warknęłam.
K: Że co
proszę?! Z jakiej racji myślisz, że stąd odejdziemy!?
Ad(amai): To
chyba proste… na pewno obrzydło wam już życie z podrzędnymi stworzeniami takimi
jak ludzie… czy wampiry. – powiedział z kpiną w głosie i spojrzał na A-chan z wyższością.
A: Podrzędne
stworzenia!? Jak ja cię zaraz…! – A-chan zerwała się z miejsca, ale ja
zagrodziłam jej drogę ręką.
K: A-chan… Tak
samo jak ty nie pozwoliłaś mi zabić Klausa, tak samo ja nie mogę pozwolić ci
zrobić krzywdy Adamai’owi, ani któremukolwiek z tej trójki. Doskonale wiesz
czym mogłoby to grozić. Prawda?
A-chan choć niechętnie zgodziła się ze mną.
K: Więc proszę
cię, usiądź i nie wtrącaj się
A-chan zrobiła to o co poprosiłam, choć nadal z wrogością
patrzyła na drużynę Boskich Wilków. Adamai widząc to wszystko uśmiechnął się z
wyższością.
Ad: Właśnie
tak! Podrzędne stwory powinny słuchać rozkazów gatunku nadrzędnego –
wilkołaków!
W tym momencie moja cierpliwość przekroczyła granice. Grzecznie
mówiąc się wkurwiłam! Podeszłam do Adamai’a i wycelowałam palcem wskakującym w
jego klatkę piersiową
K: Posłuchaj
no, ty zakało wilczego gatunku! Przyleźliście tu bez zaproszenia, wygadujecie
bzdury których nie mam zamiaru dłużej słuchać i jeszcze na dodatek obrażacie
moją przyjaciółkę nazywając ją podrzędnym stworzeniem! Nie będę dłużej tego
tolerować!
X: Oh, tobie
się tylko tak zdaje. My wilkołaki nie potrzebujemy przyjaźni z takimi
obrzydliwymi stworzeniami.
Już otwierałam usta by wygarnąć mu coś naprawdę
nieprzyjemnego, ale zostałam powstrzymana
Ka: Dobra,
dosyć tego! – Kakuzu chwycił całą trójkę za ogony i wywlókł ich na zewnątrz.
Stałam przez chwile w jednym miejscu zaszokowana, a potem
szybko pobiegłam za nim. Po kilku sekundach A-chan mnie dogoniła. Wybiegłyśmy
na zewnątrz w samą porę by zobaczyć jak Kakuzu wyrzuca tą trójkę niczym worek
śmieci. Wszyscy wylądowali na ziemi. Zostawiłam A-chan z tyłu i podeszłam do
Kakuzu.
R(ingo): Ty…!
– Ringo była wściekła. Już podnosiła się z ziemi, ale Adamai ją powstrzymał.
Ad: Ringo
opanuj się! Nie zapominaj, że ta dwójka nadal należy do klanu Okami!
Najważniejszego klanu w całej wilczej historii! Musisz nad sobą panować w ich
obecności. Najmniejszy błąd będzie cię drogo kosztował!
Uśmiechnęłam się z satysfakcją i uniosłam lekko głowę.
Kątem oka zerknęłam na Kakuzu. Miał dumnie uniesioną głowę i patrzył na nich
niczym na robaki, które można zgnieść pod butem. Ale się wczuł!
Ka: Właśnie,
zapamiętaj to sobie na całe życie! Klan Okami jest najważniejszy i gdyby tylko
chciał mógłbym teraz udać się do Wilczej Rady i powiedzieć im coś bardzo
nieprzyjemnego na wasz temat. A jestem pewien, że doskonale wiecie jakie
miałoby to skutki!
Adamai i Ringo pobledli, ale Xavtylko wypiął pierś i nic
sobie z tego nie zrobił. Tępy osiłek…
X: A niby co
wy możecie nam zrobić!? Myślisz, że Rada będzie się przejmować twoim zdaniem!?
Chciał mówić dalej, ale Adamai podszedł do niego, złapał
go za uszy, a potem mu je wykręcił. Aż się skrzywiłam na ten widok. Dla
wilkołaka takie coś jest wyjątkowo nieprzyjemne i bolesne
Ad: Ty
imbecylu! Nie rozumiesz, że jeśli oni doniosą na nas Radzie to będzie koniec?!
Będziemy mogli pożegnać się z naszym stanowiskiem, a do tego zostaniemy poddani
torturą! Z ich zdaniem będą się liczyć, nie rozumiesz tego!?
K: Dokładnie!
A teraz wynoście się stąd! Nie chce was tu nigdy więcej widzieć!
R: Nie możemy…
- Powiedziała cicho. Już nie była taka pewna siebie – Mamy za zadanie was
sprowadzić. Jeśli nie wypełnimy tego rozkazu zostaniemy ukarani.
Dostrzegłam, że Ringo się boi, nawet bardzo. Podeszłam do
niej i spytałam delikatnie
K: Kto? Kto
wydał wam ten rozkaz?
Ringo pokręciła głową i zacisnęła usta. Mój wzrok
przeniósł się na zielonowłosego chłopaka
K: Adamai?
On tylko odwrócił głowę by na mnie nie patrzeć.
Spojrzałam na Xav’a
K: Xav. Kto
wam wydał ten rozkaz?
On już otwierał usta by mi odpowiedzieć, ale surowe
spojrzenie Adamai’a go powstrzymało. Zacisnął usta i a ja westchnęłam cicho.
Nie chciałam się uciekać do tej metody, ale chyba nie mam wyboru.
Skupiłam się i w mgnieniu oka wyrosły mi białe wilcze
uszy, oraz długi ogon. Stanęłam przed Xav’em i delikatnie machnęłam ogonem, a
potem złapałam go i zaczęłam gładzić. Zatrzepotałam rzęsami i spojrzałam na
tego tępego osiłka
K: Xav…
kochany mój, ty wiesz, że ja cię zawsze lubiłam, prawda? – Przyłożyłam dłoń do
jego policzka, a potem delikatnie przejechałam po nim ręką. Mój palec
wskazujący spoczął na jego ustach, a potem powoli przejechał w dół do jego
klatki piersiowej – Xav… - zaszczebiotałam melodyjnym głosem – Powiesz mi kto
wydał wam ten rozkaz? – Spojrzałam na blondyna. Wyglądał jakby był w siódmym
niebie
X: Oczywiście,
że powiem! To Doraco!
Adamai przejechał sobie ręką po twarzy, a Ringo pokręciła
głową zrezygnowana
K: No i
wszystko jasne!
Odwróciłam się do Kakuzu i A-chan. Czarnowłosa nieudolnie
próbowała skryć uśmiech za ręką, a gdy się odwróciłam mrugnęła do mnie.
Natomiast mój braciszek patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami i lekko
uchylonymi ustami. Był w szoku, delikatnie mówiąc.
K: No co?
Kakuzu już zamierzał coś powiedzieć, ale A-chan go
uprzedziła
A: Ależ
nic! Prawda Kaziu? ^^ *dziwny look w stronę siedziby* Chodźmy już bo
jeszcze was posądzą o psychiczne
znęcanie się nad nimi.
Cała trójka Boskich Wilków poderwała się, a Adamai
zawołał wściekle
Ad:
Nie wtrącaj się do tego obrzydliwy stworze! Powinnaś milczeć w naszej
obecności! A właściwie to w ogóle nie powinnaś nam się na oczy pokazywać!
A-chan tylko machnęła na nich ręką, przy okazji
ścinając kilka drzew za nimi. Oni odskoczyli i byli w lekkim szoku oraz widać
było na ich twarzach strach. Rzuciłam A-chan znaczące spojrzenie a ta tylko
wzruszyła ramionami i powiedziała
A:
No co? Przecież nic im nie zrobiłam.
K:
Ale mogłaś
A:
Właśnie! Mogłam, ale tego nie zrobiłam! ^^
Westchnęłam tylko i stanęłam. Spojrzałam na trójkę
wilkołaków i powiedziałam.
K:
Nie martwcie się. Porozmawiam z Doraco. Nic wam nie zrobi. – Po tych słowach
weszłam do siedziby razem z A-chan i Kakuzu zostawiając tę trójkę na zewnątrz.
W środku już czekały na nas trzy osoby. Wkurzony lider, zmartwiony Itachi i
dziwnie czerwony Hidan. A jemu co się stało, że taki czerwony się zrobił?
A-chan zachichotała cicho i szepnęła mi do ucha prawie bezgłośnie
A:
Ja wiem co mu się stało!
Spojrzałam na nią w niemym pytaniu, ale ta ponownie
zachichotała
A:
Powiem tylko, że to ma pewien związek z twoim obecnym wyglądem.
Z moim obecnym wyglądem? Dopiero teraz do mnie
dotarło! Cały czas miałam wilcze uszy i ogon! Tylko co to ma wspólnego z
Hidanem? Nie dane mi było się nad tym zastanowić, ponieważ moje rozmyślenia
przerwał rozdrażniony głos liderka
P:
Przestańcie szeptać i mówcie! W coście się zaś wpakowali!?
Już otwierałam usta by coś powiedzieć, ale uprzedził
mnie Itachi
I:
A-chan… czy ty nie powinnaś odpoczywać?
Czarnowłosa uśmiechnęła się wesoło do niego i
powiedziała
A:
Nic mi nie jest! Wszystko w porządku!
Itachi nie wyglądał na przekonanego, ale na razie dał
spokój. Teraz ponownie odezwał się Pain, był wyraźnie wkurzony!
P:
Kakuzu co tu się dzieje!? Mów, bo ta dwójka mi raczej tego nie powie! – Tu
rzucił mi i A-chan szybkie spojrzenie. Uśmiechnęłam się, wzruszyłam ramionami i
machnęłam lekko ogonem. Przy okazji zdałam sobie sprawę, że Hidan cały czas
jest czerwony na twarzy i co jakiś czas zerka na mnie. O co mu chodzi?
Ka:
Liderze to nie ma znaczenia co tu się dzieje. Ja i Kim się tym zajmiemy, to
nasza sprawa.
Pain nie wyglądał na przekonanego
P:
Wasza sprawa? To znaczy jaka sprawa, dokładnie!?
K:
Oh nie ważne! Nie musisz sobie tym zaprzątać głowy Liderku! Zajmiemy się tym!
Rudy wyraźnie nadal był zły, ale machnął tylko na nas
ręką i sobie poszedł. Odwróciłam się do Kakuzu i spoważniałam
K:
Kakuzu… - Zaczęłam, ale mój braciszek mi przerwał
Ka:
Wiem. Musimy iść do Wilczej Rady. I to teraz.
Przytaknęłam. Nie podoba mi się to wszystko.
I:
Możecie mi wyjaśnić co się właściwie stało?
Westchnęłam i zaczęłam mówić. Itachi to co innego.
Liderowi nie chciałam mówić, bo od razu by się zaczął ciskać.
K:
Odwiedziła nas trójka wilkołaków. Mieli za zadanie zabrać nas stąd. Musimy
teraz udać się do Wilczej Rady i dowiedzieć się o co im chodzi i czego od nas
chcą.
I:
Ciekawy jestem czy ta wasza rada jest taka sama jak Rada Demonów. W sensie, że
tak samo beznadziejna.
Spojrzałam na Kakuzu, a on na mnie. Cóż… Itachi ma w
sumie racje. Nasza Rada baaardzo przypomina Radę Demonów! Wcale mi się nie
uśmiecha iść do Wilczej Rady, ale niestety nie mamy innego wyjścia. Chciałabym
mieć to już z głowy. Kakuzu jakby czytając mi w myślach powiedział
Ka:
Chodźmy Kim. Nie traćmy więcej czasu!
Już mieliśmy wychodzić, ale powstrzymał nas głos
H:
Czekajcie! Chcę iść z wami!
Rozszerzyłam lekko oczy i zrobiłam zszokowaną minę.
Natomiast Kakuzu nie wyglądał na zachwyconego tym pomysłem.
Ka:
A ty nam po co!? Cała ta sytuacja wystarczająco mnie denerwuje, a twoje
towarzystwo irytowałoby mnie jeszcze bardziej!
Hidan najwyraźniej zły, już miał mu cos odpowiedzieć,
ale ja mu nie pozwoliłam
K:
Oh daj mu spokój Kakuzu! – Po tych słowach trzepnęłam Kakuzu koniuszkiem ogona
w policzek. Dziwnym trafem gdy to zrobiłam na twarzy Hidana pojawił się rumieniec,
a on sam próbował zaczepić wzrok gdzieś z boku. Bardzo dziwne.
K:
Jeśli chce iść z nami… niech idzie.
Kakuzu rozmasował sobie policzek i powiedział
Ka:
Niech ci będzie… - Po czym wyszedł z siedzimy. Westchnęłam, a potem spojrzałam
na A-chan i Itachiego. Czarnowłosa uśmiechnęła się do mnie i powiedziała
A:
Powodzenia. Poszłabym z wami, ale raczej nie będzie mile widziane, jak teraz
sobie stąd pójdę
Uśmiechnęła się i zerknęła na Itachiego. Dostrzegłam
na twarzy czarnowłosego ulgę. Pewnie bał się, że A-chan będzie chciała iść z
nami. Zaśmiałam się i powiedziałam
K:
Tak, pewnie masz racje.
W tym momencie Itachi spojrzał na mnie i powiedział
I:
Powodzenia. Mam nadzieje, że poradzicie sobie bez żadnych kłopotów
Wyszczerzyłam się i powiedziałam
K:
Dzięki, też mam taką nadzieje.
Pożegnałam się z nimi i wyszłam z siedziby razem z
Hidanem. Na zewnątrz czekał już na nas Kakuzu. Rzucił Hidanowi jadowite
spojrzenie i powiedział
Ka:
Ruszajmy.
Droga zajęła nam bardzo dużo czasu. Siedziba Wilczej
Rady znajduje się na strasznym odludziu. Oczywiście droga nie obyła się bez
kłótni między Hidanem, a Kakuzu i narzekać mojego braciszka, że bez
białowłosego dotarlibyśmy tam znacznie szybciej, gdyż moglibyśmy się po prostu
zmienić w wilki i tam pobiec. Narzekał tak chyba z pięć razy, na co ja zawsze
odpowiadałam mu, że on nie lubi zmieniać się w wilka i powinien się cieszyć. Za
każdym razem go to uciszało. Gdy już dotarliśmy na miejsce Kakuzu dał Hidanowi
kilka „wskazówek” jak ma się zachowywać.
Ka:
Nie odzywaj się! Milcz! Wilkołaki nie cierpią ludzi prawie tak samo jak
wampirów, ale jeśli będziesz siedział cicho i się nas trzymał, pomyślą że
jesteś naszym sługą lub niewolnikiem. – Powiedział to z nutką kpiny w głosie.
Hidanowi najwidoczniej nie przypadł do gustu ton jakim
Kakuzu powiedział to wszystko. Już miał mu coś wygarnąć, ale spojrzałam na
niego błagalnie i mimowolnie przyklapczyłam przy tym swoje wilcze uczy. Twarz
Hidana ponownie zapłonęła czerwienią i już się nie odzywał. Zdziwiło mnie, to
nie powiem. Jednak nie miałam czasu myśleć o tym. Odwróciłam się twarzą do
budynku Wilczej Rady przed którą teraz staliśmy. Mieściła się ona na wysokiej i
trudno dostępnej górze. A przynajmniej trudno dostępnej dla zwykłych ludzi.
Zerknęłam na Kakuzu i spytałam
K:
Gotowy?
Kakuzu zamknął oczy i w tym samym momencie wyrosły mu
wilcze uszy i ogon. Były takie jak moje z jednym tylko wyjątkiem. Moje były
białe, jego brązowe.
Ka:
Teraz tak.
Popchnął drzwi wejściowe, które otworzyły się z lekkim
skrzypnięciem. Zobaczyliśmy wielki, dobrze urządzony hol, po którym krążyło
mnóstwo wilkołaków. Wszyscy spojrzeli na nas, a ja wyprostowałam się dumnie i
wysoko uniosłam głowę. Kakuzu zrobił tak samo. Wszyscy przerwali czynności
którymi się zajmowali i patrzyli na nas, a my ruszyliśmy przez hol. Większość z
nich była bardzo nisko postawiona więc witali nas głębokim ukłonem, nieliczni
wyżej postawieni ograniczali się do skinienia głową. Co poniektórzy rzucali
Hidanowi kpiące spojrzenia i wywyższające uśmieszki, ale białowłosy na całe
szczęście nie odzywał się. Przeszliśmy cały hol i stanęliśmy przed
gigantycznymi drzwiami pięknie zdobionymi drogimi kryształami. Wzięłam głęboki
oddech i spojrzałam na Kakuzu. Ten uśmiechnął się do mnie lekko i położył mi
rękę na ramieniu
Ka:
Będzie dobrze. Nie bój się
K:
Nie boję się… choć nie, masz racje, boję się. Boję się, ze poniosą mnie emocje,
puszczą mi nerwy i wygarnę im co o nich myślę!
Ka:
Tak, też mam takie obawy.
Po tych słowach oboje pchnęliśmy drzwi i weszliśmy do
środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz