Westchnęłam z przyjemnością rozkoszując się promieniami
słońca. Leżałam na kocu i opalałam się, a co jakiś czas uchylałam jedno oko i
sprawdzałam co robią pozostali. Gdy ten napakowany gość zaczął przystawiać się
do Hoshi miałam ochotę mu coś zrobić, ale wiedziałam że nie muszę. Deidara
szybko sobie z nim poradził. A potem jeszcze Itachi mu dołożył, co wywołał na
mojej twarzy szeroki uśmiech. Nienawidzę takich typków! Poleżałam jeszcze przez
chwilkę, a potem wstałam i przeciągnęłam się. Rozejrzałam się. Niektórzy
pływali inni się opalali. Ogólnie było bardzo przyjemnie. Podeszłam do Hoshi
która siedziała na skraju plaży i moczyła nogi. Woda w tym miejscu była bardzo
głęboka zaraz przy brzegu. Był całkowicie pionowy spadek w dół. Usiadłam obok
niej i uśmiechnęłam się
K: Czy ty w
ogóle wchodziłaś do wody?
Hoshi pokręciła głową i odpowiedziała
Ho: Nie, wiesz
że nie lubię wody.
H: Nigdy nie
mogłem zrozumieć jak można nie lubić wody
Nie wiadomo kiedy
pojawił się obok nas Hidan. Spojrzałam na niego, albo raczej na jego gołą klatę
i zaczerwieniłam się. Szybko wstałam z zamiarem odejścia. Jeśli dłużej przy
nich zostanę moja twarz przybierze odcień dojrzałego pomidora. Zrobiłam jednak
tylko kilka kroków gdy zatrzymał mnie głos białowłosego
H: Kim, a ty
gdzie idziesz? Nie zostaniesz z nami? – Odwróciłam lekko głowę i spojrzałam na
niego. Uśmiechał się do mnie słodko. Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona i
szybko powiedziałam
K: Źle się
czuje. Wracam do pokoju
A potem nie czekając na nic więcej szybko skierowałam się
w stronę hotelu. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku głęboko wzdychając.
Jestem beznadziejna! Chyba przyjdzie mi przez całe życie do niego wzdychać i
podziwiać go z daleka. Westchnęłam jeszcze raz i przebrałam się ze stroju
kąpielowego. Założyłam krótkie białe spodenki i zieloną bluzkę na ramiączkach,
oraz klapki. Zamknęłam pokój i wyszłam z hotelu. Skierowałam się do miasta
znajdującego się kawałek od plaży. Miasto było bardzo duże, ale o dziwo niezbyt
zatłoczone. Szłam powolnym krokiem oglądając różne wystawy. Nie zwracałam w
ogóle uwagi na mijających mnie ludzi. Nagle usłyszałam głos
- Przestań się wydurniać! To wcale nie jest zabawne
Senshi!
Stanęłam jak zamurowana, nie wierząc własnym uszom. Ten
głos! To… to niemożliwe! I jeszcze to imię! Senshi… Gwałtownie rozejrzałam się
za źródłem głosu, ale nikogo nie dostrzegłam. Nadzieja zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Jednak już po
chwili wróciła ze zdwojoną mocą. Kawałek przede mną, przy jednym ze stolików stojących przed kawiarnią, stały
dwie osoby. Śmiejący się w najlepsze fioletowowłosy chłopak. Był dobrze
zbudowany i wysoki. Jego włosy opadały luźno na plecy, a na jego nosie
znajdował się plaster. Na sobie miał długą czerwoną kamizelkę z białym,
pionowym pasem, odsłaniającą klatkę piersiową oraz czarne spodnie. Obok niego
stała niska rudowłosa dziewczyna. Jej włosy zaplecione były w długi warkocz,
który opadał na plecy. Na sobie miała niebieską bluzkę, brązową kamizelkę
zapiętą na jeden guzik oraz czarne spodnie. Patrzyła na swojego towarzysza
udając oburzoną, ale widać było, że z trudem powstrzymuje śmiech. Nie mogłam
uwierzyć własnym oczom. Cała drżąc zrobiłam kilka kroków w ich stronę i
szepnęłam
K: Senshi…
Arissa… nie wierzę…
Najwidoczniej mnie usłyszeli bo oboje spojrzeli na mnie.
Na twarzach obu pojawił się szok, pomieszany z niedowierzeniem. Przez chwile
staliśmy tak naprzeciwko siebie. Nagle Arissa odezwała się
Ar: K… Kim?
To… To ty?
Ja kiwnęłam tylko głową. Bałam się, że gdy tylko otworzę
usta głos odmówi mi posłuszeństwa. Zauważyłam, że w oczach Arissy zbierają się
łzy, zresztą w moich też się zbierały. Nie czekając ani sekundy dłużej rzuciłam
się rudowłosej na szyję i mocną ją przytuliłam
K: Arissa!
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to naprawdę ty! Myślałam, że już nigdy cię
nie zobaczę! Że już nigdy nie zobaczę was obojgu!
Puściłam ją i spojrzałam na Senshi’ego. Uśmiechał się do
mnie łobuzersko. Jak zwykle. Przytuliłam go mocno i uśmiechnęłam się. Po chwili
go puściłam, a ten poczochrał mnie po włosach
Se: Aleś ty
wydoroślała mała! Ostatni raz cię widziałem jak miałaś pięć lat! Ale się laska
z ciebie zrobiła!
Ja się zaśmiałam, a Senshi zarobił łokciem w żebra od
Arissy.
Se: No co? –
Senshi wyszczerzył się do rudowłosej, a ta tylko westchnęła
Zaśmiałam się ponownie i spojrzałam na nich. Naprawdę się
cieszę, że ich widzę. Nagle przyszło mi coś do głowy
K: Ah,
przecież jest tu jeszcze jedna osoba, która ucieszy się na wasz widok! –
Uśmiechnęłam się szeroko, a oni spojrzeli na mnie. Na twarzy Senshi’ego pojawił
się szeroki uśmiech
Se: No nie
mów! Kakuzu też tu jest!?
Ja tylko kiwnęłam głową. Na twarzy Arissy pojawił się
uśmiech nad którym chyba nie mogła zapanować
Ar: Ale… gdzie
on jest? – spytała nie przestając się uśmiechać.
K: Powinien
być… - Odwróciłam się w stronę z której przyszłam i już miałam wskazać w stronę
plaży, ale nagle zobaczyłam osobę idącą w naszą stronę – O! O wilku mowa!
Mój braciszek właśnie zmierzał w naszą stronę. Na sobie
miał już swój normalny strój. Gdy zobaczył z kim rozmawiam stanął rak wryty.
Najwidoczniej też nie mógł uwierzyć w to co widzi. W oczach Arissy zaczęły
zbierać się łzy. W końcu nie wytrzymała i podbiegła do mojego braciszka a potem
rzuciła mu się na szyję
Ar: Kakuzu!
Tak się za tobą stęskniłam!
Ka: Arissa… -
Tylko tyle był w stanie powiedzieć. Będąc nadal w lekkim szoku objął dziewczynę
i także ją przytulił. Ja i Senshi podeszliśmy do nich. Gdy skończyli się
przytulać, Kakuzu uśmiechnął się do rudowłosej. Dawno nie widziałam u niego tak
szczerego i radosnego uśmiechu. Teraz Kakuzu spojrzał na Senshi’ego. Mierzyli
się przez chwilę wzrokiem, a potem na twarzy każdego pojawił się uśmiech.
Przywitali się jak to faceci uściśnięciem dłoni i lekkim męskim uściskiem.
Ka: Gdzie
wyście się podziewali!? Co się z wami działo!? Po napadzie na naszą wioskę
zniknęliście. Myślałem, że nie żyjecie…
Senshi i Arissa spojrzeli na siebie ze smutkiem a potem
na nas.
Se: Po tym jak
Yu-gakure napadło na naszą wioskę, wzięli kilku z nas w niewolę. W tym nas. Na
szczęście udało nam się uciec. W niewoli byli z nami także Damon i Mikeru.
Na dźwięk tych dwóch imion ja i Kakuzu drgnęliśmy
K: Damon…
Ka: Mikeru…
K: A co z
nimi?
Ar: Damon
ruszył w świat. Powiedział, że nie spocznie póki cię nie znajdzie – Uśmiechnęła
się do mnie smutno
K: Mnie? –
Zdziwiłam się, a rudowłosa przytaknęła
Ar: Tak, w
końcu w dzieciństwie byliście najlepszymi przyjaciółmi
Ka: A Mikeru!?
Senshi i Arissa spojrzeli na siebie. Zobaczyłam, że w
oczach rudowłosej zbierają się łzy. Przygryzła wargę i potrząsnęła głową.
Senshi spojrzał na nas smutno i powiedział
Se: Mikeru nie
żyje.
Otworzyłam szeroko oczy nie wierząc w to co słyszę.
Spojrzałam na Kakuzu, był w szoku lekko mówiąc, ale widać było po nim że nie
mogę się pogodzić z tą wiadomością. Nie dziwię mu się. Gdy mieszkaliśmy jeszcze
w naszej rodzinnej wiosce Kakuzu, Senshi i Mikeru zawsze trzymali się razem,
byli najlepszymi przyjaciółmi. A teraz jeden z nich nie żyje.
Ka: Jak to się
stało? – Spytał przygnębionym głosem. Dostrzegłam w jego oczach ból. Senshi już
otwierał usta, ale niespodziewanie odezwała się Arissa.
Ar: To moja
wina… Wtedy, w Yu-gakure, gdy uciekaliśmy… gonili nas i… jeden ze strażników
mnie zaskoczył… byłoby po mnie, ale… Mikeru mnie zasłonił… i go zabili! To moja
wina! Gdyby nie ja to on by żył!
Spojrzałam na nią ze współczuciem. Chciałam do niej
podejść i ją przytulić, ale ubiegł mnie Kakuzu. Położył jej ręce na ramionach i
potrząsnął nią lekko
Ka: Daj spokój
Arissa… myślisz, że Mikeru chciałby, żebyś się za to obwiniała?
Arissa spojrzała na niego załzawionymi oczami. On
spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się lekko
Ka: Na pewno
by tego nie chciał. Więc się tym nie zadręczaj.
Arissa otarła łzy i uśmiechnęła się lekko
Ar: Masz
rację. Mikeru by tego nie chciał.
Staliśmy chwilę w ciszy. Nagle Kakuzu gwałtownie
podskoczył i wzdrygnął się. Spojrzałam na niego i parsknęłam śmiechem. Otóż
Yoru – kotka A-chan – nie wiadomo skąd nagle się pojawiła i wgramoliła się
mojemu braciszkowi na głowę. Nie powiem ciekawy był to widok. Arissa pisnęła z
zachwytu na widok kota, a Senshi ryknął głośnym śmiechem, za co zarobił
morderczym spojrzeniem
Ka: Bardzo
śmieszne. A teraz czy ktoś mógłby ściągnąć tego futrzaka z mojej głowy!?
Ar: Ale
wyglądasz tak uroczo!
Kakuzu spojrzał na nią lekko zażenowany i ściągnął sobie
kota z głowy po czym podał go mi. Nagle zawiał bardzo silny wiatr, który
przypomniał mi o czymś. Tak się ucieszyłam, z tego spotkania, że kompletnie
straciłam rachubę czasu. Spojrzałam w niebo. Było już ciemno. Wszyscy pewnie
już wrócili do hotelu. Spojrzałam na Kakuzu i powiedziałam smutnym głosem
K: Powinniśmy
się już zbierać… - Spojrzałam na Arissę i Senshi’ego ze smutkiem. Dopiero co
się spotkaliśmy, a już musimy się żegnać. Widać było, że Kakuzu też nie chce
wracać, ale przytaknął
Ka: Tak, masz
racje…
Senshi położył rękę na karku i spojrzał w niebo
Se: Tak, późno
się zrobiło
K: Może… -
Zaczęłam nieśmiało, ale po chwili dokończyłam już pewnie – Może pójdziecie z
nami? Poznacie wszystkich no i spędzilibyśmy trochę więcej czasu razem…
Arissa i Senshi spojrzeli na siebie, a potem rudowłosa
popatrzyła na nas z przepraszającym uśmiechem
Ar:
Chcielibyśmy, ale mamy jeszcze sporo do zrobienia. Właściwie to dzisiaj
mieliśmy opuszczać to miasto.
K: Ale…!
Se: Ale myślę,
że jeśli zostaniemy tu jeszcze na jeden dzień to nic się nie stanie. Prawda? –
Spojrzał na Arissę, a ta przytaknęła z uśmiechem
Se: Spotkamy
się jutro prawda? – Spytał uśmiechając się do nas. Ja radośnie przytaknęłam.
Ustaliliśmy, że spotkamy się na plaży. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się.
Droga powrotna zajęła nam jakieś dziesięć minut. Gdy byliśmy już w hotelu
natknęliśmy się na Paina i się zaczęło. Jak mnie ten gość wkurza! Czy on musi
być taką zrzędą!?
P: Gdzie
wyście się włóczyli!? Czy wy wiecie która godzina!?
Spojrzałam na niego unosząc jedną brew
K: Tak wiemy.
Więc pozwól, że pójdziemy spać. – Chciałam go wyminąć, ale zagrodził mi drogę
ręką
P: Jeszcze nie
skończyłem!
K: Ale ja tak!
Przez chwilę mierzyliśmy się morderczym wzrokiem.
Usłyszałam z tyłu ciche westchnięcie, ale nie przejęłam się tym. Chwyciłam rękę
liderka która nadal zagradzała mi drogę i szybkim ruchem odsunęłam ją. Zrobiłam
to tak gwałtownie, że liderek na kilka sekund stracił równowagę. Szybko jednak
ją odzyskał i spojrzał na mnie wkurzony
P: Ty mała…
K: Ja cię
ostrzegam marchewo, nie kończ tego zdania, bo pożałujesz!
Rudy prychnął kpiąco
P: Ty uważasz,
że się ciebie boje? Nie rozśmieszaj mnie!
K: A co boisz
się, że jak zaczniesz się śmiać to ci kolczyki powypadają?
W tej chwili rudzielec zrobił się jeszcze bardziej
wściekły – o ile to w ogóle możliwe – a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją
Ka: Kim, może
już wystarcz? – Odezwał się Kakuzu, próbując załagodzić sytuację, ale szybko
został przeze mnie uciszony
P: Ostrzegam
cię nie zaczynaj ze mną!
Prychnęłam i powiedziała
K: Chyba już
za późno na ostrzeżenia, nie uważasz ty zardzewiały idioto?
P: Ty mała,
bezużyteczna, dziewucho!
K: Nie
pozwalaj sobie rudy wypłoszu! Nie będziesz mnie obrażał!
P: Ja cię nie
obrażam, tylko stwierdzam fakty!
Teraz zrobiłam się naprawdę zła. Chwyciłam Paina za
ubranie spojrzałam na niego, a że był ode mnie wyższy musiałam stanąć na
palcach
K: Odszczekaj
to!
P: Pożałujesz!
K: A co mi
niby zrobisz!? Chcesz się ze mną bić!? No dawaj!
P: Chyba
zwariowałaś myśląc, że będę się z tobą bił! Mogę zrobić coś innego. Wyrzucić
cię z Akatsuki!
Rozszerzyłam oczy. Dobra, tego się nie spodziewałam.
Jednak już po chwili moje zdziwienie przemieniło się w gniew
K: Świetnie!
Skoro tego sobie życzysz, to już mnie tu nie ma! Mam nadzieje, że
zardzewiejesz! Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Kakuzu
próbował mnie zatrzymać, ale byłam tak zła że nawet nie zwróciłam na to uwagi.
Wyszłam z hotelu i zaczęłam biec. Wiedziałam, że Kakuzu pójdzie za mną i będzie próbował mnie zatrzymać, ale ja nie
miałam ochoty z nim rozmawiać. Byłam wściekła! Jak ten rudy idiota mnie wkurza!
Gdy byłam już bardzo daleko od hotelu zwolniłam nieco kroku. Dopiero wtedy
gniew powoli mi przechodził i zaczęłam sobie uświadamiać co zrobiłam. Jaka ja
jestem głupia! Ale teraz już nie mogę tam wrócić! Nie po tym jak pokłóciłam się
z liderkiem. Nie mam zamiaru się przed nim płaszczyć i go przepraszać! Co to,
to nie! Zresztą to jego wina! Wszystko przez niego! Po za tym i tak nie mogę
wrócić. Pain mnie wyrzucił, a jakby nie patrzeć to on jest szefem. Westchnęłam
ciężko i zadrżałam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie pewną istotną rzecz. Jest
dość chłodna noc, a ja mam na sobie krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach.
Westchnęłam ponownie. Nagle usłyszałam wołanie. Odwróciłam się szybko i
odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam Senshi’ego i Arissę
Se: Dobrze, że
cię widzę Kim! – Oboje podeszli do mnie, a Senshi kontynuował – Jednak nie
możemy zostać do jutra. Musimy już ruszać. Przepraszam
Arissa spojrzała na mnie smutno, a mnie nagle coś
olśniło. Przez chwilę się wahałam ale po chwili spytałam
K: Mogę iść z
wami?
Oni spojrzeli na siebie wyraźnie zdziwieni
Ar: P-pewnie…
ale czy coś się stało?
Ja nie odpowiedziałam tylko pokręciłam głową. Oni
ponownie na siebie spojrzeli po czym Senshi spojrzał w niebo, a potem na mnie
Se: No dobrze,
więc chodźmy
Senshi i Arissa szli pierwsi, a ja kilka kroków za nimi.
Szybko wyszliśmy z miasta i teras szliśmy przez las.
K: Senshi… Arissa… właściwe to gdzie my idziemy? – spytałam cicho patrząc na swoje stopy. Oni stanęli i spojrzeli na siebie z uśmiechem, a potem Senshi się do mnie wyszczerzył
K: Senshi… Arissa… właściwe to gdzie my idziemy? – spytałam cicho patrząc na swoje stopy. Oni stanęli i spojrzeli na siebie z uśmiechem, a potem Senshi się do mnie wyszczerzył
Se: Do
Taki-Kagure! - Powiedział wesoło.
Gwałtownie podniosłam głowę, a na moją twarz wkradł się uśmiech którego nie
mogłam powstrzymać. Wioska Wodospadu! Jak mnie tam dawno nie było! Nagle
usłyszałam jakiś szelest. Senshi i Arissa przybrali czujne pozy, ale ja się nie
ruszyłam. Poczułam znajomy zapach dwójki osób i już wiedziałam kogo zaraz
ujrzę. Westchnęłam i w tym samym momencie przed nami pojawili się Pain i
A-chan.
*** Chwila
wcześniej, hotel. Narrator***
A: CZYŚ TY DO
RESZY POSTRADAŁ ROZUM!!!??? MÓZG CI ZARDZEWIAŁ ,CZY CO!!!???
Mniej więcej tego typu krzyki było słychać już od jakichś
dobrych pięciu minut. A-chan krzyczała na Paina jak chyba jeszcze nigdy
P: Ucisz się…
- Mruknął rudy nie patrząc na nią. A-chan wkurzyła się jeszcze bardziej i
przywaliła rudemu dość mocno przez co ten się przewrócił
A: Milcz i
słuchaj! Jak mogłeś wyrzucić Kim z Akatsuki!? Do reszty ci się ten mały móżdżek
przegrzał!?
P: Ale ona…
A: Żadnego kurwa
"ale"! Masz to naprawić! I
patrz na mnie jak do ciebie mówię!
P: Przestań na
mnie...! *podnosi głos i wstaje*
A: *przerywa mu* nawet nie próbuj na mnie krzyczeć! Poza tym Kim jest dorosła! Ma prawo późno wracać! No i Kakuzu z nią był! W czym masz problem co?! Pokłóciłeś się z Shiru i się wyżywasz nad innych czy jak?! *bulwers*
P: O_O?
A: Trafiłam...?
A: *przerywa mu* nawet nie próbuj na mnie krzyczeć! Poza tym Kim jest dorosła! Ma prawo późno wracać! No i Kakuzu z nią był! W czym masz problem co?! Pokłóciłeś się z Shiru i się wyżywasz nad innych czy jak?! *bulwers*
P: O_O?
A: Trafiłam...?
P: Pewnie, że nie! To
nie ma z tym nic wspólnego!
A: Czyli jednak się z
nią pokłóciłeś.
P: Wcale nie! *lekko
czerwony*
A: Mniejsza o to, później
do tego wrócimy. Ważniejsze jest to, że masz znaleźć Kim i wszystko naprawić!
P: Nie będę jej
przepraszać!
A: Będziesz! A jak nie
to mnie popamiętasz! Będę cię dręczyć do końca życia! I jestem pewna, że Konan
mi w tym pomrze!
A-chan uśmiechnęła się szatańsko, a Pain przełknął ślinę. Istniały
tylko dwie osoby których się bał, a były nimi właśnie A-chan i Konan
*** Z powrotem las.
Kim***
Arissa i Senshi stanęli w pozycjach obronnych gotowi do walki.
Zresztą nie można im się dziwić. Każdy wie, że czarne płaszcze w czerwone
chmurki to znak Akatsuki, a Pain oczywiście nie zdjął swojego płaszczyka. A
przecież ani Arissa i Senshi nie wiedzą, że należę do Akatsuki. Lub raczej
należałam. Położyłam im ręce na ramionach i powiedziałam
K: W porządku, ja się
tym zajmę.
Ar: Ale!
Arissa chciała coś powiedzieć ale została przeze mnie uciszona.
Spojrzałam na rudego i powiedziałam
K: No proszę, proszę!
Przyszedłeś mnie przeprosić rudzielcu!?
Pain prychnął
P: Chyba sobie kpisz!
W tym momencie dostał po głowie od A-chan
A: Ty głąbie
patentowany! Miałeś ją przeprosić! Czy groźba nękania cię do końca życia nie
jest wystarczająca!? Masz natychmiast przeprosić Kimcię!
W tym momencie Arissa i Senshi wymienili zdezorientowanie
spojrzenia i spojrzeli na mnie z szokiem. Chyba powoli zaczęli łączyć fakty. Ja
jednak nie zwracałam na nich uwagi i powiedziałam
K: A-chan daj sobie
spokój. Przecież wiesz, że on jest uparty jak osioł. Zresztą… tak jak ty nie
lubię nieszczerych osób. Nie chcę żeby mnie przepraszał tylko dla tego, że go
straszysz. A po za tym i tak nie mogę
wrócić. Wyrzucił mnie.
A: Kim! Nie wystarczy
ci, że dopiero co udało nam się z powrotem Shiru ściągnąć?! Teraz ty
odchodzisz!?
K: Przepraszam, ale
mówię, że nie mogę wrócić. Pain mnie wyrzucił, a chyba nie zapowiada się na to,
żeby chciał przyjąć mnie z powrotem
Znacząco spojrzałam na rudzielca. Ten tylko zmierzył mnie wzrokiem
i nie odezwał się. Za co ponownie zarobił w głowę od A-chan, która już
zamierzała mu coś wygarnąć, ale powstrzymałam ją. Stanęłam koło niej i
powiedziałam cicho, tak żeby tylko ona mnie słyszała
K: Naprawdę
przepraszam, ale sama widzisz jaka jest sytuacja. Dopóki Pain mnie nie przyjmie
z powrotem nie mogę wrócić. I… - zrobiłam pauzę na chwilę nie wiedząc jak
zebrać myśli - … wiesz, chyba nie chcę żeby przyjmował mnie tylko dla tego, że
się ciebie boi. Pomyśl, to w końcu on jest liderem, jeśli nie przyjmie mnie z
własnej woli, było by nieprzyjemnie
Spojrzałam na A-chan i uśmiechnęłam się nie wesoło. Ona tylko
rzuciła mi smutne spojrzenie, więc kontynuowałam
K: I mam do ciebie
prośbę. Powiedz wszystkim, że ich przepraszam. Zwłaszcza przeproś dziewczyny.
I… powiedz Kakuzu, żeby się o mnie nie martwił bo są ze mną nasi starzy znajomi
więc nic mi się nie stanie. I powiedz mu, że jakby chciał się ze mną spotkać to
będę w naszej rodzinnej wiosce. To ostatnie możesz w sumie powiedzieć
wszystkim, gdyby ktoś zechciał się ze mną spotkać. Proszę, zrobisz to dla mnie?
Ponownie na nią spojrzałam, ona tylko kiwnęła głową na znak zgody.
Uśmiechnęłam się lekko i położyłam jej rękę na ramieniu, po czym szepnęłam
K: Więc do zobaczenia
– Po czym zawołałam – Senshi! Arissa! Ruszamy!
Nie czekając na nich szybko ruszyłam przed siebie. Oni po chwili
mnie dogonili. Gdy odwróciłam głowę zobaczyłam, że A-chan nadal stoi w tym
samym miejscu gdzie stała, a Pain się jej przygląda. Po chwili jej głowa lekko
opadła w dół, a jej braki prawie niezauważalnie zadrżały. Trwało to może dwie
sekundy. Potem szybko spojrzała na Paina, zdzieliła go po głowie i chwyciła za
kołnierz płaszcza po czym oboje zniknęli. Odwróciłam głowę i przyśpieszyłam
kroku. Przetarłam oczy i zacisnęłam ręce w pięści. Po kilku minutach Arissa i
Senshi się ze mną zrównali. Rudowłosa najwyraźniej chciała o coś zapytać, ale
Senshi ją powstrzymał kładąc jej rękę na ramieniu i kręcąc lekko głową.
Najwyraźniej rozumiał, że to nie jest odpowiednia chwila. Po kilku minutach
drogi zatrzymaliśmy się na małej polance na krótki odpoczynek. Usiadłam pod
drzewem i zaczęłam bawić się kunai’em. Choć patrzyłam w ziemię wiedziałam, że
Arissa mnie obserwuje. W końcu odezwałam się lekko poirytowanym głosem
K: No dalej! Przecież
wiem, że chcesz mnie o coś zapytać… - powiedziałam, nawet na nią nie patrząc.
Po chwili milczenia odezwała się niepewnym głosem
Ar: Kim, więc ty…
należysz do Akatsuki?
Kiwnęłam głową
K: Tak, a przynajmniej
należałam. Niestety jakiś rudowłosy idiota mnie wyrzucił! – Gwałtownie wbiłam
kunai w drzewo. Zauważyłam, że Arissa drgnęła gdy to zrobiłam, natomiast Senshi
stał niewzruszony. Westchnęłam cicho i wyciągnęłam kunai z drzewa. Właśnie tego
się obawiałam – Ale chyba nie będziecie patrzeć na mnie inaczej tylko dlatego,
że należałam do Akatsuki. Chyba nie myślicie, że mogę wam zrobić krzywdę?
Ar: Pewnie, że nie! –
Zaprzeczyła pośpiesznie ale dostrzegłam w jej oczach lekkie wahanie. Natomiast
Senshi uśmiechnął się od ucha do ucha
Se: Przecież wiadomo,
że jesteś potulna jak baranek i nawet muchy nie skrzywdzisz! Co jest
zadziwiające zważając na to, że należałaś do organizacji przestępczej!
Rzuciłam mu groźne spojrzenie, ale ten tylko wystawił mi język.
Westchnęłam
Ar: Ale… to chyba
dobrze, że od nich odeszłaś. Przecież to źli ludzie bez uczuć.
Gwałtownie wbiłam kunai w drzewo, aż po samą rękojeść. Zgarbiłam
się nieco i ścisnęłam broń tak mocno, że się wygięła, po czym zerwałam się z
miejsca i krzyknęłam
K: Nie masz prawa tam
mówić! Nie masz prawa tam mówić, skoro nawet ich nie znasz!
Arissa spojrzała na mnie zaskoczona i równocześnie lekko
przestraszona
Ar: Ale Kim…
K: Nie! Tu nie ma
kurwa żadnego „ale”! A zresztą… Kakuzu też należy do Akatsuki! Jest tam nawet
dłużej niż ja! I co!? Też uważasz go za złego człowieka, bez uczuć!?
Arissa zamilkła i spojrzała w ziemie. Chyba nie wiedziała co teraz
powiedzieć. Za to ja się rozgadałam
K: Cholera! Ja wcale nie
chciałam odchodzić! Ale pokłóciłam się z tym rudym kretynem i mnie wyrzucił!
Cholera, no! A przecież tam są moje przyjaciółki! – Przed oczami stanęły mi
cztery dziewczyny, wszystkie roześmiane i jak zawsze pełne energii. A-chan,
Shiru, Hoshi i Konan. Zacisnęłam mocno oczy – I moi przyjaciele też tam byli! –
Teraz przed oczami stanęły mi tylko dwie osoby. W Akatsuki byli tylko dwaj
faceci których mogłam nazwać przyjaciółmi. Nie Sasori, który zawsze gra mi na
nerwach i jest zakałą ludzkości. Nie Zetsu, który najchętniej by mnie pożarł.
Nie Tobi, który jest chodzącą porażką i
nie Pain, z którym dopiero co się pokłóciłam. I również nie Kisame, który może
i jest miły, ale raczej nie jest typem osoby która zawiera wiele przyjaźni.
Nie… miałam na myśli Deidaręi Itachiego. Tylko ich. Deidara jest zawsze
roześmiany, miły i niezawodny. Jest jak mały braciszek. A Itachi… eh, jego
trudno zrozumieć. Nie pokazuje uczuć, ale wiem, że jest moim przyjacielem i
mogę na niego liczyć. I na Deidarę też. Oni obaj są niezawodni. – I jeszcze!
Szlag! Cholera jasna! Ja i Kakuzu byliśmy rozdzieleni przez jedenaście lat! A
teraz znowu to się dzieje! Nie chcę go znowu stracić… - Ostatnie zdanie
powiedziałam bardzo cicho i opadłam na ziemię. Oparłam się o drzewo i
podkuliłam pod siebie nogi. Poczułam jakiś ruch obok siebie, a potem ktoś
położył mi rękę na głowie
Ar: Przepraszam Kim.
Masz racje nie miałam prawa tak mówić, skoro nawet nie znam… twoich przyjaciół.
Na pewno nie są tacy jak opisują ich ludzie
Spojrzałam na Arissę, a ta uśmiechnęła się do mnie. Otarłam łzy i
także lekko się uśmiechnęłam
K: Ja też przepraszam.
Trochę mnie poniosło. No ale wiesz… Oni wszyscy tam są. No i jest tam… ON.
Przed oczami stanęła mi jedna, jedyna osoba. Piękne fioletowe
oczy, słodki uśmiech i białe włoski. Uśmiechnęłam się leciutko pod nosem.
Senshi zrobił głupią minę najwyraźniej zastanawiając się o co mi chodzi, ale
Arissa rozszerzyła lekko oczy i uniosła brwi wysoko do góry
Ar: Kimcia! Ty się
zakochałaś!?
Odskoczyłam od niej gwałtownie, a moja twarz przybrała kolor
dojrzałego pomidora. Zaczęłam machać rękami i szybko kręcić głową
K: Nie! Pewnie, że
nie! To nie tak jak myślisz! Znaczy ja się w nim nie zakochałam! To nie tak!
Arissa przyłożyła sobie dłoń do ust i spojrzała na mnie złośliwym
wzrokiem, a potem zaczęła cicho chichotać. Cholera! Teraz do złudzenia
przypomina mi A-chan!
Ar: Och! Nasza mała
Kimcia się zakochała! Jak uroczo!
Spiorunowałam ją spojrzeniem i zerknęłam na Senshiego. Zmarszczył
brwi i podszedł do nas powoli
Se: Kimcia… a jaki jest
ten gość? Jest dla ciebie dobry?
Westchnęłam cierpiętniczo
K: Senshi… ja cię
błagam… nie zgrywaj starszego brata. Ja już mam jednego nadopiekuńczego
braciszka i on mi wystarczy.
Senshi wyszczerzył się do mnie
wzruszył ramionami
Se: A co ja poradzę? Nadal
widzę cię jako pięciolatkę!
Uniosłam jedną brew i powiedziałam
K: Od tamtego czasu
trochę urosłam, nie uważasz?
Se: No, zauważyłem.
Szczerze mówiąc trudno nie zauważyć, bo naprawdę zrobiła się z ciebie niezła l…
- Niestety Senishi nie mógł dokończyć, bo zarobił po głowie od Arissy
Se: No co?
Ar: Lepiej nie pytaj…
co ja z tobą mam?
Senshi tylko wzruszył ramionami, a ja się zaśmiałam. Nagle tuż
obok nas buchnęły płomienie znikąd. Arissa odskoczyła przestraszona, ale ja ani
drgnęłam. Gdy się mieszka pod jednym dachem z pół-demonem poł-wampirem to
trzeba się przyzwyczaić do takich akcji. Spodziewałam się właśnie zobaczyć
A-chan więc zdziwiłam się nieco gdy zobaczyłam kogoś innego. Arissa i Senshi
wyglądali na lekko przestraszonych, ale ja od razu zawołałam
K: Guren! Co ty tu
robisz? Nie powinieneś pomagać A-chan w gnębieniu Liderka?
On tylko spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem, a Arissy i Senshiego
nawet nie zaszczycił spojrzeniem. Oni najwyraźniej już się uspokoili, ale wiedziałam, że potem
zaczną mnie zalewać pytaniami.
G: No właśnie w tym
problem. A-chan mnie przegoniła i kazała przekazać, że skazujesz tego rudego
idiotę z kompleksem „Boga” na wielkie tortury, żeby nie rzec wieczne *ziew* i
cytuję: „Liderku… mogę ci zagwarantować , ze przez najbliższy czas zaznasz
cierpienia jakiego nie zaznałbyś przez wieczne zesłanie w najciemniejsze
zakątki piekła… gihihihi…” No… tak powiedziała *ziew* i kazała dodać, że ten
pseudo-bóg niedługo będzie cię błagał na kolanach o wybaczanie.
Westchnęłam cicho, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który
wkradł się na moją twarz. Cała A-chan! Spojrzałam na Gurena i powiedziałam
K: Możesz przekazać
A-chan, że mówiłam jej że nie chcę żeby rudzielec przepraszał mnie tylko
dlatego, że się jej boi. Ale niech go męczy, nie przeszkadza mi to. Ale powiedz
jej też, żeby nie przesadziła, bo Shiru będzie zła. I jeszcze… powiedz jej,
żeby pozdrowiła wszystkich. Przekażesz?
Spojrzałam na niego prosząco. On tylko spojrzał na mnie znudzonym
wzrokiem i powiedział
G: Przekażę.
Po czym odwrócił się i znikną w płomieniach. Lecz zanim to zrobił
usłyszałam jeszcze jak mruczy pod nosem „ Jestem bogiem, a nie sową pocztową.
Nie powonieniem robić za cholernego posłańca”
Zachichotałam i odwróciłam się do Arissy i Senshiego, po czym
oczywiście zostałam zalana masą pytań. Usiedliśmy na polanie i zaczęłam im
opowiadać o Gurenie, oczywiście tyle ile sama o nim wiedziałam czego nie było
za dużo. Gdy skończyłam padło jedno pytanie
Ar: Kim… czy możesz nam
opowiedzieć o członkach Akatsuki? Jacy oni są?
Patrzyłam na nią przez chwilę po czym uśmiechnęłam się i kiwnęłam
głową. Wiedziałam, że mogę im zaufać i
że nikomu nie zdradzą o czym rozmawialiśmy
K: Więc… może zacznę
od Lidera. To ten rudy idiota, z kupą złomu na mordce, którego już
widzieliście. Uważa się za boga, ale jak dla mnie to on może być co najwyżej
bogiem w kuchni, bo przyznam szczerze, że nieźle gotuje. Jego największą
słabością jest…hmm… tak chyba magnes, oraz pewna blondwłosa dziewczyna o której
opowiem później – zachichotałam i kontynuowałam swoją wypowiedz – W sumie jest
w porządku, ale czasami jest takim irytującym idiotą, że mam ochotę mu
przyłożyć. Zresztą… wyrzucił mnie dlatego, że się z nim pokłóciłam. O byle co,
nieistotną rzecz, ale padło kilka nieprzyjemnych słów no i tak to się skończyło
– posmutniałam na chwilkę i widziałam, że Arissa już otwiera usta, żeby coś
powiedzieć, ale ja ją powtrzymałam uśmiechając się szeroko
K: Ale to nic!
Przejdźmy dalej! Następna jest Konan! Ma niebieskie włosy i wiecznie ma w nie
wpięty kwiat z papieru. Z naszym Liderkiem przyjaźni się od dzieciństwa i choć
wkurzanie go to chyba jej ulubione zajęcie to są naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
Zgrywa twardą ale tak naprawdę jest nieśmiała. Wesoła, miła i silna, trzeba
przyznać. Zawsze da się z nią pogadać, zawsze wysłucha i pomoże, ale nie da się
wykorzystywać i jeśli ktoś spróbuje to gorzko tego pożałuje
Gdy skończyłam, Senshi zbliżył się do mnie nieco i spytał
Se: Powiedz mi Kim… czy
ta Konan… ma może chłopaka?
Moje brwi powędrowały do góry, a Arissa przekrzywiła lekko głowę
Ar: A co ciebie to
obchodzi?
Senshi się wyszczerzył i powiedział
Se: Z opisu Kim
wnioskuję, że jest z niej niezła dziewczyna! I chętnie ją poznam!
Odwróciłam głowę w bok i zakryłam usta dłonią by nie wybuchnąć
śmiechem. Koniecznie muszę przedstawić Senshi’egoKonan! Muszą się poznać!
K: Dobrze więc…
przejdźmy dalej. Teraz A-chan! – Już miałam zacząć o niej opowiadać, ale Arissa
mi przerwała
Ar: A-chan? To raczej
dziwne imię
K: Taa… bo to w sumie
nie jest jej prawdziwe imię. Jej prawdziwe imię jest tak pieruńsko długie, że
wam go nie powiem bo nie spamiętałam tych wszystkich imion ^^’’
Arissa i Senshi wymienili zdziwione spojrzenia, a ja kontynuowałam
K: Więc A-chan to moja
naprawdę bliska przyjaciółka. Jest naprawdę niezastąpiona. Większość członków
Akatsuki się jej boi… w sumie nie… WSZYSCY się jej boją. Ja czasami też. Jest
obsesyjnie zakochana w pewnym czarnowłosym chłopaczku o którym opowiem później. Uwielbia wszystkimi rządzić i
rozstawiać po kątach. Za często bawi się w swatkę czym czasami doprowadza mnie
do szału. Uwielbia też dręczyć innych ludzi, zwłaszcza naszego Liderka. Do tego
jest piekielnie silna, ale nie można się dziwić skoro jest pół-demonem,
pół-wampirem.
Arissa drgnęła i wymieniła z Senshim szybkie spojrzenie
Ar: Kim… ty przyjaźnisz
się z wampirem? Nawet jeśli ona jest nim tylko w połowie… nie wiesz, że
wilkołaki i wampiry to odwieczni wrogowie?
Machnęłam niedbale ręką
K: Doskonale o tym
wiem, ale nie dbam o to! A-chan to moja przyjaciółka i coś tak błahego jak
odwieczna wojna gatunków nie może tego zmienić!
Senshi i Arissa ponownie wymienili spojrzenia, ale nie odzywali
się już. Jednak nie wyglądali na przekonanych. Postanowiłam jednak na razie to
zostawić.
K: Więc chodźmy dalej!
Shiru! To właśnie ona jest tą blondwłosą dziewczyną, która jest słabością
naszego liderka! – zachichotałam, ale po chwili kontynuowałam – Jest to dość
niska dziewczyna o niebieskich ochach. Ma starszego brata o którym też później
opowiem. A skoro o nim mowa, to wiecznie się ze sobą sprzeczają! Zgadzają się
chyba tylko co do tego że „sztuka to eksplozja”, ale i tak każdy wie, że mimo,
że się ze sobą sprzeczają to im na sobie zależy. Shiru jest dość specyficzną
osobą, czasami ciężko ja zrozumieć, ale i tak jest moją bliską przyjaciółką.
Obsesyjnie zakochana w Liderku – Tym o to zdaniem zakończyłam mój opis Shiru i
uśmiechnęłam się szeroko, po czym kontynuowałam
K: Kto następny…
Kakuzu wam raczej opisywać nie muszę. Myślę, że jego znacie aż za dobrze –
Uniosłam znacząco brwi, a oni przytaknęli z uśmiechem
K: Więc dalej… Hidan…
on… ma białe włosy i fioletowe oczy. Naprawdę piękne oczy… - To ostatnie
wymamrotałam do siebie i gdy tylko pomyślałam o Hidanie momentalnie poczułam
jak moje policzki płoną. Arissa i Senshi wymienili znaczące spojrzenia i
spojrzeli na mnie unosząc brwi. Senshi nieudolnie skrywał uśmiech, ale Arissa
nawet nie próbowała udawać. Uśmiechała się szeroko patrząc na mnie złośliwym
wzrokiem. Westchnęłam cicho. Ta to by się z A-chan dogadała. Nagle niewiadomo,
kiedy Arissa podeszła do mnie na czworakach i teraz jej twarz była o kilka
centymetrów od mojej. Wzdrygnęłam się i odsunęłam kawałek
Ar: Hidan, tak? A więc
tak nazywa się twój ukochany
Odskoczyłam od niej jak oparzona i natychmiast zaprotestowałam
K: Wcale nie! Ja się
nie zakochałam! To nie tak!
Ar: Yhym... jaaaasneee
*błysk w oku*
K: *cała czerwona*
Se: Dobra, już dobra! Daj dziewczynie spokój bo jeszcze nam tu zemdleje z podniecenia... *chichocze*
K: *cała czerwona*
Se: Dobra, już dobra! Daj dziewczynie spokój bo jeszcze nam tu zemdleje z podniecenia... *chichocze*
Spiorunowałam go spojrzeniem, ale ten tylko dalej się chichrał.
Westchnęłam i powiedziałam
K: To może ja przejdę
do kolejnej osoby?
Ar: Czekaj! Przecież
jeszcze nie opowiedziałaś nam o Hidanie!
- Arissa uśmiechnęła się złośliwie, a ja zmierzyłam ją morderczym
spojrzeniem. Senshi przestał się śmiać i
powiedział
Se: Dobra daj jej już
spokój
A potem gdy Arissa wróciła na swoje miejsce obok niego, szepnął
jej coś do ucha, a potem oboje zachichotali. Westchnęłam. Chyba nie chcę
wiedzieć
K: Dalej… Hoshi. Jest
siostrą bliźniaczką Hidana… tak jak on wierzy w Jashina i posługuje się wielką
kosą. Co by o niej powiedzieć… jak się wkurzy jest jak istny diabeł więc lepiej
jej nie denerwować. Większość się jej boi. Nie raz potrafi byś słodziutka jak
mały kotek, a kiedy indziej jest jak istny demon. Zakochana w bracie Shiru, o
którym opowiem za chwilkę. Hoshi wiecznie kłuci się ze swoim bratem i czasami
dochodzi nawet do rękoczynów, ale zawsze na koniec się godzą. Dobrze więc!
Przejdźmy dalej! – Uśmiechnęłam się szeroko i zaczem mówić o kolejnej osobie –
Deidara! Brat Shiru i chłopak Hoshi. Ma
długie blond włosy i niebieskie oczy. Wiecznie coś wysadza, ale jest naprawdę
pomocną osobą. Zawsze gotowy do działania i niezawodny. Wiem, że mogę na niego
liczyć i że mnie nie zawiedzie. Jest jak taki kochany mały braciszek. Zresztą,
A-chan i Konan też uważają go za kochanego, małego braciszka, przez co Hoshi
czasami bywa zazdrosna – Zachichotałam a potem kontynuowałam moją wypowiedz. –
Dalej! Sasori! Najbardziej wkurzające stworzenie chodzące po planecie. Wredny,
durny maniak marionetek. Na sam jego widok robi mi się niedobrze. Nie będę go
bardziej opisywać, bo jeszcze bardziej się zdenerwuję. – Wzięłam głęboki
oddech, a Arissa i Senshi wymienili zdziwione spojrzenia. Ja pomyślałam o
następnej osobie i od razu uśmiechnęłam się szeroko – Dalej! Itachi! Jego zna
każdy, ale od razu mówię że wcale nie jest taki jak go ludzie opisują. Na
pierwszy rzut oka wydaje się być typem gościa którego nic nie obchodzi, ale jak
się go bliżej pozna to można się przekonać że on tylko takiego udaje i pod ta
maską skrywa wiele uczuć. No bo… - Urwałam i zaczęłam cicho chichotać. Nie
przestając się śmiać dokończyłam - … to gość który na każdym kroku jest
zazdrosny o swoją dziewczynę i choć dość staranie to ukrywa to ja i tak
wszystko wiem! Czasami ta jego maska obojętności znika i są chwile w których
okazuje emocje, ale to rzadkość.A-chan jest w nim obsesyjnie zakochana, zresztą
on w niej też, ale niestety okazuje to tylko gdy się porządnie napije. Tak samo
dopiero gdy się upił był w stanie powiedzieć mi, że mnie lubi i uważa za
przyjaciółkę. No i jeszcze na koniec dodam że ma świetny głos i genialnie
śpiewa. Zresztą wszyscy w Akatsuki bardzo ładnie śpiewają, co jest dość dziwne.
Dobrze więc! Przejdźmy dalej! Kisame! Pół-człowiek, pół-ryba. Jego wygląd może
przestraszyć, ale miły z niego gość. Lubi gotować i na całe szczęście wychodzi
mu to bardzo dobrze. Jego pokuj to jedno wielkie akwarium, a co najdziwniejsze
gdy otworzysz drzwi to woda się nie wylewa. Kisame jest bardzo pomocny i często
odwala za mnie fizyczne prace. I choć jest taki miły i pomocny to raczej nie
jest typem osoby, która zawiera wiele przyjaźni. Dalej! Tobi! Idiota w masce.
Cały czas nosi pomarańczową maskę i wszystko rozwala, zachowuje się jak małe
dziecko. W ogóle nie wiem co on robi w Akatsuki. – Westchnęłam i mówiłam dalej
– Zetsu! Na pierwszy rzut oka może się wydawać przerażający, ale gdy się go
pozna można się przekonać że jest jeszcze bardziej przerażający niż na to
wygląda! To jest ludojad! Chodząca rosiczka! Naprawdę niebezpieczny gość –
wzięłam głęboki oddech, a potem się uśmiechnęłam – No! I to całe Akatsuki!
Przez chwile panowała cisza, a potem Senshi roześmiał się na cały
głos
Se: No! Widzę, że
niezła z was gromadka! Jeden lepszy od drugiego!
Arissa parsknęła śmiechem, a ja się uśmiechnęłam. Po chwili
spojrzałam w niebo i uświadomiłam sobie, że jest już ciemno. Postanowiliśmy
przenocować na tej polanie. Zasnęłam bardzo szybko, ale po jakichś dwóch
godzinach coś mnie obudziło. Podniosłam powoli głowę i rozejrzałam się. Senshi
i Arissa nadal spali. Powąchałam powietrze i natychmiast wstałam. ANBU! Jeszcze
raz zerknęłam na Senshiego i Arissę, a potem pomału ruszyłam w głąb lasu za
zapachem ANBU. Nie minęło dużo czasu a dostrzegłam ich… i usłyszałam. Było ich
czterech
ANBU 1: Wracaj tam idioto!
Miałeś ich obserwować! Ta dziewczyna jest z Akatsuki!
ANBU 2: Ale kiedy oni śpią.
Po co mam ich obserwować. Zresztą ta dziewczyna wcale nie wygląda na
niebezpieczną
Wtedy ANBU numer 1 chwycił tego drugiego za ubranie i potrzasnął
nim
ANBU 1: Ty jej nie
widziałeś w akcji idioto! Było nas piętnastu, a one były dwie! Dwie dziewczyny!
Wybiły nas prawie wszystkich! Ta dziewczyna to istny potwór! A ta druga była
jeszcze gorsza!
Westchnęłam. Ten ANBU musi pochodzić z jakiegoś oddziału który
rozwaliłam razem z A-chan. Ale z którego? Licho wie. Za dużo ich było, żeby
każdy spamiętać. Ruszyłam przed siebie nawet nie starając się ukryć swojej
obecności. ANBU odwrócili się w moja stronę szybko
ANBU 1: To ona! - po czym stanął gotowy do wali. Spojrzałam
na niego z politowaniem
K: Normalnie Amerykę
odkryłeś. Na przyszłość jak chcecie kogoś zaskoczyć to nie drzyjcie się tak
jakbyście chcieli zmarłego obudzić
ANBU 1: Tyyy! – Gość
przywołał katanę i ruszył w moją stronę. Westchnęłam tylko i zgrabnie uniknęłam
ataku, po czym wskoczyłam na drzewo
ANBU 1 : Ty tchórzu! Boisz
się walki!?
K: Nie, po prostu nie
chcę sobie dzisiaj brudzić rąk. – Po tych słowach zeskoczyłam na ziemie i wykonałam kilka pieczęci. W kłębie dymu
pojawił się sporych rozmiarów biały wilk z końcówkami uszu i ogona pomalowanymi
na niebiesko. Przez jego prawe oko przechodziła blizna
- Wzywałaś Kim-san?
K: Miło cię widzieć
Hideki. Mógłbyś się nimi dla mnie zająć?
Hi: Oczywiście
Hideki ruszył na pierwszego z ANBU. Nie minęło kilka minut, a gość
był martwy. Reszta najwidoczniej się trochę przestraszyła, ale ruszyli do
ataku. Nie minęły dwie minuty a wszyscy czterej leżeli w kałuży własnej krwi.
Westchnęłam i odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale nagle jakiś metr przede
mną buchnęły płomienie, a w nich pojawił się… no zgadnijcie kto. Guren!
Spojrzałam na niego unosząc jedną brew i spytałam
K: Czy ty zawsze
musisz pojawiać się człowiekowi centralnie przed twarzą? To się robi irytujące
i nudne.
Guren tylko wzruszył ramionami i podał mi jakąś kartkę zgiętą na
pół. Spojrzałam na niego w niemym pytaniu
G: To wiadomość od
A-chan. Nie chciało mi się jej powtarzać więc ją zapisałem.
Szybko otworzyłam kartkę i zaczęłam czytać. Treść listu była taka:
„Kimciu! Ależ oczywiście że będę go dręczyć! Nie martw się! Nie przesadzę!
Shiru zła chyba nie będzie bo poparła mój pomysł i uznała, że mu się należy.
Dobrze, że nie zna szczegółów mojegoplanu... gihihihi... No, ale! Nie ma sie
czym martwić! Co do przeprosin od wiewiórki... nie będzie tego robił
dlatego że się mnie boi czy coś! Ale dla własnego dobra i zdrowia
psychicznego ^^. huehuehue... Wiem, jestem okrutna, ale należy mu się! Jak
zrozumie swój błąd to przeprosi raz jeszcze. Pozdrów swoich znajomych od nas
wszystkich! A! I Kazio trochę poględził mi, ale skutecznie go uciszyłam. No...
Shiru pomogła mi trochę. Pozdrawiamy! A-chan, dziewczyny i cały Jogurt!"
Czytając ten list nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Nie ma mnie tam zaledwie
jeden dzień, a już za nimi tęsknię! Spojrzałam na Gurena i spytałam
K: Przekażesz A-chan
wiadomość ode mnie, czy mam ją zapisać?
G: Mów. Zapamiętam i
sam zapiszę
K: Więc oto treść
mojego listu: Tylko błagam cię nie przesadź. To, że Pain mnie wkurzył i obraził
to jedno, ale nie chcę żeby dostał załamania psychicznego! W sumie im szybciej
Liderek mnie przeprosi i przyjmie z powrotem tym lepiej. Jeden dzień mnie nie
ma i już za wami tęsknię! A i znęcanie się nad Liderkiem to jedno, ale nie
zapomnij o Sasorim! Jego też musisz trochę pomęczyć! I to dwukrotnie jeszcze za
mnie! Pozdrowię Senshiego i Arissę. Już nie mogę się doczekać, aż ich poznacie.
Już im o was opowiadałam! Do zobaczenia niebawem! Ah! Byłabym zapomniała.
A-chan… jak wy uciszyłyście Kakuzu? Chyba nie zrobiłyście mu nic złego, co?
Pozdrawiam, Kim! No zapamiętałeś?
G: Zapamiętałem *ziew* To wszystko co chcesz jej przekazać?
K: Tak
Guren odwrócił się i zniknął w płomieniach, a ja wróciłam na
polankę. Senshi i Arissa nadal spali. Uśmiechnęłam się lekko i także poszłam
spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz