A: Ne… *słodki złowrogi uśmiech* Co wy na to, żeby sobie urlop zrobić, co?
Aka: Urlop?!
A: Yhym… *evil smile*
I: Oj… A-chan, co ty kombinujesz? *podejrzliwy wzrok*
A: Ja? *zdziwienie* Niiiiccc… *niewinna minka*
P: Więc? Cóż to znowu za pomysł?
A: Spodoba ci się Liderze! Na pewno!
P: Li-liderze?! Nazwałaś mnie… Liderem?! O_O
A: ^^ No mniejsza! Pakujcie się!
Aka: Hę?! Już?!
A: Hai!
P: Ja się jeszcze nie zgodziłem! >_<
Ho: Oj, oj… Liderku… To ona cię tak fajnie nazywa, a ty co?
P: -_- Dobra… Rób co chcesz. Ale… Gdzie właściwie mamy jechać?
A: Hehe… W hotelu będzie basen więc weźcie strój kąpielowy ^^
Ka: $.$ Ale ty płacisz za wyjazd ne?
K: Ehh… A ten znowu o jednym myśli…
A: Ta… -_- Jak zawsze…
P: No, ale GDZIE jedziemy?
A: W dosyć ciepłe miejsce! ^^
I: Ale nie do piekła co?!
Aka: o_O
A: Nie -_-
I: Uff… Co za ulga…
A: -_-
Hi: A miałem nadzieję na małą wizytę w piekle T.T
A: Ehh… No mniejsza! Ruchy, ruchy! Za 3 godziny chce was widzieć przed wejściem do siedziby! Gotowych do podróży i spakowanych!
Aka: o_O?! Tak wcześnie?!
A: >_< Won! *wkurwiona* Nie będę czekać! Najwyżej pójdziemy bez spóźnialskich!
Aka: H-hai! *przerażeni*
Kiedy na moim czole pojawiła sie pulsująca żyłka Akasie poszli się spakować. Dziewczyny żywo rozmawiały na temat wyjazdu i tego co zabiorą. Uśmiechnęłam się chytrze. Ciekawe kto wykaże się inteligencją? Po trzech godzinkach stałam przed wejściem z małą torbą na ramieniu, w której umieściłam butelkę picia i coś słodkiego. Już po kilku minutach Akasie wylali się z organizacji z bagażami. Ta… Jednak się inteligencją nie popisali… Zrobiłam załamaną minę. Jedynie Hoshi, Kim i Konan przyszły – jak ja – z malutkimi torbami na ramionach.
D: Hę? A-chan? Co masz taką minę? I gdzie masz resztę bagaży? O_O
A: O szatanie prze-okrutny… *jęknięcie* Nie popisaliście się… Ale będziecie mieli jeszcze ku temu okazje.
Aka: Hę?
K: Nie lepiej było wam zapieczętować bagaże? -_-
Aka: o_O yy…
Kiedy do Jogurtowiczów dotarło, że mogą zminimalizować swój bagaż, zrobili zażenowane miny i szybko wykonali parę pieczęci. Ta… Tym razem część już się popisała, ale… parę osób sobie nawet piciu nie zostawiła… Bardzo mądrze… Ciekawe, kiedy to do nich dotrze? Ehh… Machnęłam ręką i kazałam im iść za sobą. Zrobili zdziwione miny.
Ki: Emm… A-chan…
A: Hm?
Ki: Będziemy szli przez całą drogę?
A: A co? Spacerek jest zły i be? -_-
Ki: Yy… No nie, ale myślałem, że w pobliżu nie ma żadnych hoteli.
A: Bo nie ma.
Ki: Więc… Mamy przed sobą spory kawałek drogi tak?
A: Noo…
Sa: I ty chcesz żebyśmy tal leźli cała drogę?! *wkurw*
A: Nikt ci iść nie każe…
Sa: Hę? O_O
Aka: O_O
A: Zawsze możemy cię ciągnąć po ziemi *evil smile*
Sa: o_O?!
A: Sasori, Sasori… W tym cały urok! Idziemy sobie przez las i podziwiamy okolice! Korzystaj z życia i wolnych chwil! A tym bardziej tych od walki! ^^
Akasie jęknęli zgodnie, ale widząc mój morderczy wzrok, żwawo ruszyli prze siebie. Z tym, że… w złą stronę. Już całkiem podłamana zawróciłam ich i ruszyliśmy w drogę. Zatrzymaliśmy się późnym wieczorem na jakiejś małej polance. Rozpakowali rzeczy, postawili namioty i poszli spać. Uśmiechnęłam się wesoło. Ale będzie zabawa! Zrobiłam co miałam zrobić i również się położyłam. Następnego dnia obudził mnie głośny krzyk zdziwienia. Kilku osób… Jednak zamiast wstać obróciłam się i wtuliłam w rozbudzonego już Itasia. Wspominałam już, że nie lubię spać pod namiotem? Nie? To mówię teraz… W końcu do tej prowizorycznej chatki Puchatka wpadli Akasie z szokiem na buźkach. Zirytowana do granic możliwości wygramoliłam się z ramion Itasia i wyszłam z nim z namiotu. Itachi otworzył szeroko oczy. Cóż… znajdowaliśmy się na polance z tym, że była ona zupełnie inna, a przed nami rozciągała się plaża i ocean. Uśmiechnęłam się wesoło i z miną niewiniątka zabrałam się za składanie namiotu. Akasie w miarę szybko (jak na nich) połączyli fakty i dziękując mi również zabrali się za chowanie swoich rzeczy. Kiedy już jako, tako się ogarnęliśmy skierowaliśmy się w stronę hotelu. Na miejscu wszyscy (prócz mnie) zaniemówili. Budynek był wspaniały. Miał również basen, ale ja wolałam morze. Wzięliśmy klucze do zarezerwowanych wcześniej przeze mnie pokoi i się zaczęło.
P: Czemu tych kluczy jest tak mało?!
A: Bo tyle jest pokoi? -_-
P: No ale-!
A: Chyba nie myślałeś, że wydam na was majątek?! Phi! Tu macie rozpiskę pokoi. Są nawet duże, więc nie powinno być problemu z ewentualnym dostawieniem łóżek, ale na to trzeba poczekać. *wręcza im kartkę* No! To ja się idę rozpakować! Chodź Itaś!
I: Hai, hai… *idzie za nią*
W ten oto sposób zostawiliśmy Akasiów wpatrujących się z przerażeniem w kawałek papieru. Dlaczego? Otóż rozpiska była taka:
Pokój nr 304 – Deidara, Hoshi
Pokój nr 305 – Hidan, Kim
Pokój nr 306 – Itachi, A-chan
Pokój nr 307 – Sasori, Konan
Pokój nr 311 – Tobi, Zetsu
Pokój nr 312 – Kisame, Kakuzu + Yoru
Pokój nr 318 – Pein, Shiru
Cóż… Pokoje chciałam dostać po kolei, ale nie udało się wszystkich w ten sposób dobrać. Lepsze to niż nic, a trzecie piętro ma wspaniałe widoki na morze. Ignorując jednak to co było za nami, Itachi wszedł do pokoju i zaniemówił. Czemu? No właśnie nie wiem. Pokój, jak każdy inny. Uchiha spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
I: A-chan… Nie mówiłaś, że to apartament! O_O
A: Jaki tam znowu apartament! *machnięcie ręką* Zwykły pokój…
I: Apartament!
A: No dobra… Bardziej luksusowy pokój…
I: Apartament i koniec tematu!
A: >_<
Nie minęło 5 minut, a w drzwiach pojawili się Akasie i zaczęli protestować. Tak się wykłócali, że aż z pokoju naprzeciwko wyszła jakaś kobieta i powiedziała im co o tym myśli. Ale… Oczywiście Lider nie odpuścił i się zaczął z nią wykłócać. No nie powiem… Całkiem ciekawy widok mieliśmy… Kisame nawet miał Popcorn! No, ale jak z pokoju wyszedł mąż tej babki to zainterweniowałam. Razem z Shiru zresztą. Dlaczego? Facet wyglądał jak napakowany goryl! Nawet nie wiedziałam gdzie twarz ma!
Sh: Pein weź się uspokój… *zirytowana*
P: …
O dziwo ten usłuchał. Ja natomiast grzecznie i niegrzecznie (bo to ja) „przeprosiłam” małżeństwo i kazałam im wrócić do pokoju. Wiecie, że posłuchali?! W końcu zdzieliłam Pein’a w łeb i zrobiłam mu kazanie.
P: *obolały* No, ale pokoje…
A: A co TOBIE znowu nie odpowiada? >_< Z Shiru jesteś! To chyba nie problem?! *wkurzona*
P: Nooo… *look na Shiru* No chyba nie…
A: No widzisz… To won do siebie!
P: *idzie mrucząc pod nosem*
A: Reszta! Czego narzekacie?!
Ki: No bo ten…
A: No?!
T: Zetsu zje Tobiego! A Tobi is a good boy! T.T
A: Z wami to nawet nie gadam! Won! Konan… Tobie co nie odpowiada?
Ko: On! *wskazuje na lalkarza*
Sa: Nie martw się… Mi ty też nie pasujesz…
A: Wolicie być z Tobim lub Zestu?
Ko&Sa: o_O Yyy…
A: No widzicie… Albo tak, albo tak! Wasz wybór! Więc?
Ko&Sa: *idą do siebie*
A: No! Kazik! A tobie o co biega?!
Ka: O kim!
A: O nią? A czemu? Przecież nie jesteś z nią w pokoju…
Ka: No właśnie o to chodzi! Czemu nie dałaś nas razem?! >_<
A: Bo jesteście rodzeństwem… -_-
Ka: No właśnie! Nie byłoby problemu! A Kisame śmierdzi rybą!
A: Nie dam cie z Kim, bo jesteś zbyt nadopiekuńczy i nie dałbyś jej żyć. Więc jeśli nie z Hidanem to z Kisame by była, a tobie przypadłby Jashinista…
Ka: Niech tak będzie!
K: Ej! Chyba mam coś do powiedzenia ne?! Nie zgadzam się! Nie będę w pokoju Kisame!
Ka: Ale ja…
A: Starczy Kazik! Nikt ci nie pozwolił decydować za Kim. A teraz całą czwórkę żegnam.
Ki: Ale… Ten kot… On mnie zje! Czemu nie może być z tobą?! Twój jest ne?!
A: Polubiła cię… Jeśli to wszystko to won!
Ki: T.T
A: Dei! Hoshi! A wam co znowu nie pasi?!
D: Emm… W pokoju jest drugie łóżko?
A: Nie wiem… Może… Jeśli nie ma to dostaniecie jutro. Jeden dzień nic się nie stanie. Wyobraźcie sobie, że to misja, a Kazik nie dał więcej funduszy. A teraz do widzenia.
Zamknęłam drzwi i zabrałam się za odpieczętowywanie rzeczy. Po minucie dało się słyszeć wrzaski: „apartament?!” Zirytowana już dosyć, mocno rzuciłam zaklęcie na ściany żebym nie słyszała tego ponownie. Pod wieczór, tak koło 17, usłyszałam pukanie.
A: Czego? *otwiera* o_O?
Co zobaczyłam? Całe Aka z dziewczynami na czele było w strojach kąpielowych. Szczerzyli się jak głupi…
K: Zbierajcie się! Idziemy na plaże!
I: Oki!
A: -_- Zmęczona jestem…
I: Chodź i nie narzekaj! Odpoczniesz na miejscu! Albo na materacu, na wodzie ^^
A: No dooobraaa… Tylko się przebiorę.
Poszłam do łazienki i założyłam na siebie czarno-czerwony strój. Do tego czerwone pareo i czarne klapki. Wzięłam torbę i wrzuciłam tam bluzę. Opuściłam pomieszczenie i tym razem Itaś poszedł się przebrać. Z tym, że on oprócz kąpielówek (takich luźniejszych spodenek no… jak nie wiecie o co biega to nie mój problem) miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i granatową bluzę… -_- Zmarzluch. On ugotuje się tam. No, ale cóż poradzić? W końcu ruszyliśmy się z hotelu i zaledwie po 5 minutach byliśmy na plaży. Ludu było mnóstwo! W końcu znaleźliśmy jakieś miejsce w półcieniu i tam się porozkładaliśmy. Znaczy… Było zajęte, ale „grzecznie poprosiliśmy” te osoby i nam ustąpili ^^. To się nazywa perswazja! No, ale odbijamy od tematu. Dziewczyny postanowiły się poopalać i rozłożyły się na ręcznikach. Ja natomiast wzięłam dmuchany materac i razem z nim poszłam do wody. Tam weszłam na niego, zamknęłam oczęta i postawiłam na opalanie się na wodzie ^^. Oczywiście Itaś posmarował mnie wcześniej żebym się nie spaliła. Leżałam tak sobie 10 minut, wietrzyk wiał, morze szumiało… a z brzegu słychać krzyki -_-. Deidary! Otworzyłam jedno oko i mało nie spadłam z mojego „łóżeczka”. Otóż Dei wykłócał się z jakimś napakowanym facetem. Po minach reszty i ich odzywkach wywnioskowałam, że gościu zarywał do Hoshi. No i wszystko jasne… Westchnęłam. Obróciłam się na brzuch i machając rękami podpłynęłam do brzegu. Postanowiłam „wtrącić” się do rozmowy. No co? Miałam pozwolić, żeby ominęła mnie taka zabawa? ^^ Otóż nie!
A: Oj, oj! Co tu się dzieje?! *lekko zirytowana* Deidara… Możesz mi to wytłumaczyć?
D: Gościu nagabywał Hoshi! >_<
A: Doprawdy?
Gość: Co? Drugą dziewczynę masz i jeszcze narzekasz? Hoshi chyba może sama decydować z kim się będzie bawić, co? Weź się odwal koleś! Z dwoma się zabawiasz i co?! Myślisz, że jesteś fajny?!
D: Ty gnoju… >_< *wkurw* Jak cię zaraz…
A: Deidara! Uspokój się! A ty koleś… Weź go nie prowokuj!
Go: Bo co mi zrobi? Myślisz, że się boję jakiegoś pseudo faceta, co z babą go można pomylić?!
D: *prawie się na niego rzucił*
A: Uspokój się … *trzyma go*
D: A-chan! Puść mnie! Jak mu dowalę to się przymknie!
Go: Właśnie panienko! Puść swojego chłoptasia i się nie wtrącaj! Załatwię tego knypka, a potem będę miał czas i dla ciebie!
A: *słodki, przerażający głos i „łagodny” uśmiech* Dei~… Przywal mu ^^.
D: *złowrogi uśmiech* Bardzo chętnie… *evil smile*
Ledwo puściłam blondyna, a ten już powalił tego „pseudo pakera”. Kątem oka zauważyłam jak Hoshi uśmiecha się zadowolona. Czyżby próba? Uśmiechnęłam się zadowolona i popatrzyłam na mojego „braciszka”. Jak się okazało jego przeciwnik leżał na ziemi i próbował wstać, co wychodził mu raczej kiepsko. Sam blondyn Stał obok, uśmiechając się kpiąco. W końcu znudzony odwrócił się z zamiarem odejścia. Facet na ziemi wykorzystał ten moment i rzucił się na niego. Oboje wylądowali na piasku okładając się pięściami. Jednak Dei to Dei i zrzucił z siebie tą ludzką małpę. Przyłożył mu porządnie, tak że tamten się zachwiał i poszedł na swój ręcznik. Ja uśmiechnęłam się wesoło. To było do przewidzenia! Już miałam iść w ślady blondyna, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w dół. Po chwili już leżałam na tym żółtym związku chemicznym zwanym piaskiem. Nie powiem… Zdziwiłam się lekko. Jak się okazało to ten gostek był tego powodem. Ja leżałam na pisaku, a on na mnie. A raczej się nade mną pochylał. No… wiecie o co mi chodzi ne? W każdym bądź razie jego ręce oparte po bokach mojej głowy, uniemożliwiały mi Podniesienie się, czy zrzucenie go z siebie. Szczególnie, że przytrzymywał mi nadgarstki. Byłam tak zaskoczona, że nawet go z siebie nie zrzuciłam. Facet uśmiechnął się obleśnie i pochylił jeszcze bardziej. Kątem oka zobaczyłam jego kumpla, który zbliżał się powoli. Najwyraźniej dopiero przyszedł, bo minę miał boską – zdziwioną i pełną podziwu. Pewnie myślał, że ta małpa mnie wyrwała czy coś. Już miałam się odezwać do tego oblecha nade mną, kiedy jego głowa jakoś tak dziwnie zniknęła mi z widoku. Jednak po chwili wróciła na miejsce, z czerwonym śladem na policzku. Jak się okazał był to Itaś. Jednak ułamek sekundy później goryl już leżał metr ode mnie przygniatany do piaskowego podłoża, przez nogę Uchihy. Podniosłam się do siadu i obserwowałam, jak temu „pseudo mężczyźnie” obrywa się od mojego kochanie, który choć wydawał się spokojny, to w czach miał furię. Raczej milczał, ale jak już coś mówił, to jego lodowaty i nienaturalnie spokojnie (nawet jak na niego) głos przeszywał dogłębnie. Nie mniej jednak jego „ofiara” była nieźle przerażona. A ludzie… udawali, że nie widzieli. Albo serio nie widzieli nic… Choć mogli też myśleć, że to zwykła… zabawa? O_O No mniejsza! Ważne, że nikt się nie wtrącał! A ja mogłam patrzeć, jaki wspaniały jest mój ukochany. W końcu kiedy zauważyłam, że tamten może stracić zaraz przytomność, zareagowałam. Nie chciałam przecież, aby przeze mnie Itachi miał kłopoty. Podeszłam i objęłam bruneta, odciągając go lekko.
A: No kochanie… Starczy już, starczy. Myślę, że to COŚ już się nauczyło. Ah! I byłabym wdzięczna *zwrot do goryla* gdybyś nie obrażał już nigdy więcej mojego brata i jego narzeczonej *to mówiąc wskazałam na Dei’a i Hoshi*. I nie radzę się „stawiać” do reszty moich towarzyszy i nie „startować” do mnie czy reszty moich znajomych.
Go: Ha-hai! - Facet zrobił jeszcze bardziej przerażoną minę i w podskokach się zmył.
I: A-chan?
A: Hmm?
I: Czemu… Czemu go nie odepchnęłaś? *udaje obojętność*
A: Ohhh… Czyżbyś był zazdrosny? *lekki uśmiech*
I: A-chan… Odpowiedz…
A: Hai, hai… Nie odepchnęłam go, bo byłam w lekkim szoku. Choć „lekki” to mało powiedziane. Poza tym wiedziałam, że w razie czego ty się nim zajmiesz.
Uśmiechnęłam się wesoło i stanęłam naprzeciwko Itasia pochylając się lekko do przodu i patrząc mu w oczy. Ten uśmiechnął się przepraszająco i chciał przytulić, ale odskoczyłam ze śmiechem i pognałam ponownie w stronę morza i mojego materacu. Usłyszałam jeszcze jak mój chłopak śmieje się wesoło i już odpływałam na materacu, opalając się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz