Przebyliśmy morza, góry i lasy. Wzdłuż i wszerz przebyliśmy świat! Nie no… Żartuję oczywiście! Przyjechaliśmy do Francji i wpadliśmy Voldziowi na chatę robiąc trochę huku. Wpierniczyliśmy paru gostkom w szpiczastych czapkach, krzyczących coś o posłuszeństwie dla Czarnego Pana. No jeszcze czego! W końcu pojawiła się Shiru… I przyznaję się bez bicia, że miałam wielką ochotę trzepnąć ją w ten jej głupi, blond łeb, a potem przytulić z całej siły. No… może nie z całej, bo bym ją udusiła, ale porządnie wyściskać chciałam. Co tu dużo gadać? Wywiązała się raczej nieciekawa konwersacja, przez którą mocno się wkurzyłam. Deidara również, a Kim… Jej ręce opadały z bezsilności. Blond rodzeństwo mierzyło się wzrokiem, aż przylazł Tomcio Paluch! Czyli ten, którego imienia niewolno wymawiać, bo można się porzygać. No i znowu się zaczęło…
LV: Ona już z wami nie wróci, nawet wtedy, gdybym jej na to pozwolił.
Jego lodowaty głos lekko mnie zdziwił i przyznam się, że aż drgnęłam. Tylko Pein był niewzruszony. Na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka. Ten koleś mnie wkurza! Głupia, ruda wiewióra! Wrrr… Wtedy do mojej głowy wpadły czyjeś myśli. Czyje? Shiru! Ona tak głośno myśli, że nie mogłam jej nie usłyszeć! Wkurzyłam się… Obróciłam się na pięcie, czym zdziwiłam wszystkich. Tyle, że zamiast do wyjścia, skierowałam swoje kroki do Pana Wiewióra i… przypierniczyłam mu w łeb z buta. Na dodatek miałam na sobie buty mocniejsze od glanów. Ten przekoziołkował i dobił do ściany. Prychnęłam…
A: Weź się włącz debilu, a nie stój jak idiota! Wrrr…
P: X.X
A: A ty! – tu wskazałam na Voldzia – Przysięgam, że tak się z tobą pobawię, że będziesz żałował tego co zrobiłeś! A Shiru zabieramy z powrotem!
LV: Ona nie chce…
A: Siłą! Jak nie chce to ja siłą zabierzemy! I mnie gówno twoje zdanie obchodzi! Kim!
K: CO?!
A: Zjedzmy ich!
K: Chcesz się zatruć?!
A: No to może trochę pogryźmy?
K: No… Niech będzie…
A: To do roboty!
Już mieliśmy zacząć działać, kiedy w naszą stronę poleciała cała gama zaklęć. Nawet się nie wysiliłam, żeby je zatrzymać, bo zrobił to Pein, który już wrócił do świata żywych. O! Wkurzony jest! Trzeba było go walnąć mocniej.
LV: *śmieje się jak debil* Znam wszystkie jego zdolności! Każdego z was! Wasza była przyjaciółka wszystko mi już powiedziała!
Na te słowa Akasie spojrzeli na niego zaskoczeni, a Shiru spuściła wzrok. Wkurzyłam się…
A: No i co w związku z tym? Myślisz, że nas tym zniechęcisz? Chłopie! Shiru jest naszą przyjaciółką! I od dzisiaj moją adoptowaną siostrą… Gdyby tak było to nawet byśmy tu nie przyłazili! Jak się dowiem, że coś jej zrobiłeś to nogi z dupy powyrywam zdechlaku cholerny!
Ka: A-chan! Trochę kultury!
K: No, ale popatrz… Ten tam *wskazuje Voldzia* to debil jakich mało i nasz wróg. Nie trzeba być dla niego miły. Przecież to zło wcielone!
A: Ej! Wypraszam sobie!
K: Wybacz… tak mi się wymsknęło… *drapie się nerwowo po głowie*
A: To niech ci się kły omsknął na szyję tych debili z różdżkami.
K: Okej… *nerwowy uśmiech*
A: No! Robimy tak! Chłopaki bierzecie Shiru, a ja z Kim robimy rzeź i rozwalamy Voldzia. *wyszczerz*
Hi: Ej! To nie fair!
A: Całe życie nie jest fair mój drogi jashinisto!
K: Z tym się zgodzę.
Ruszyliśmy na tych dziwaków i chyba trochę mnie poniosło, bo jak się popatrzyłam na Kim to ta stała z lekko przerażonym wzrokiem i patrzyła się na mnie. Ta… A pod jej nogami leżał trup Śmierciojada, pozbawiony wnętrzności. Popatrzyłam dziwnie na jego flaki i moje oczy zabłysły.
A: Ha! Mam pomysł! Z ich wnętrzności można by zrobić niezłe ozdoby choinkowe, albo te na Haloween! *.*
K: WTF?! A-chan!
A: Tak?
K: Czy ty się dobrze czujesz?
A: Nom! A co? Nie chciałabyś widzieć jego głowy nad kominkiem? *wskazuje na Toma Ridle’a*
Ka: My nie mamy kominka… -_-
A: Ale ja mam! *oburzona*
Aka: -_-
A: ^^
Machnęłam ręką, a w mojej ręce pojawiła się kosa. Po chwili w moją stronę poleciało zaklęcie torturujące. Z tym, że byłam odwrócona plecami i na początku go nie widziałam. Dowiedziałam się o nim dopiero, gdy trafiło we mnie i usłyszałam zduszony okrzyk Kim i Shiru. Zachwiałam się lekko, a potem zaczęłam się śmiać jak psychopata. Odwróciłam się w stronę atakującego z mordem w oczach. Krwistoczerwonych oczach… Tym niedoszłym samobójcą była Bellatrix, która gapiła się na mnie zdezorientowana.
A: To nie było miłe. Nie wiesz, że nieładnie jest atakować w plecy?
Be: Ty! *rzuca kolejne zaklęcia torturujące*
A: *idzie w jej stronę niewzruszona, nawet nie próbując się bronić*
Be: C-co?! K-kim ty jesteś?!
A: Coś słabe te zaklęcia rzucasz. Wiesz… Nie mam nic przeciwko magii, pod warunkiem, że nie próbuje się nią bawić głupia, naiwna dziewczynka myśląca, że jest silna.
Be: *lekkie przerażenie* Ty mała gówniaro!
A: Wiesz… zdradzę ci sekret… - po chwili pojawiłam się za nią przebijając ja kosę – jestem złem wcielonym. Dosłownie… Diabeł ze mnie nie człowiek. A tak na marginesie… jestem od ciebie starsza.
To mówiąc uśmiechnęłam się słodko i szarpnęłam kosą tak, że kobieta została przecięta na pół i padła na ziemię, zalewając ją czerwoną cieczą. Zachichotałam i popatrzyłam na resztę przerażonych śmierciożerców. Ci się jednak szybko opamiętali i moją stronę poleciał cały grad zaklęć. Ruchem ręki odrzuciłam je od siebie. Następnie spojrzałam na starego Malfoy’a, który planował uderzyć we mnie od tyłu. Ten pod moim wzrokiem upadł na ziemię w drgawkach. Z ust i oczu leciała mu krew. Voldemort chwycił mocniej Shiru i wymierzył w nią różdżką.
LV: Może i ciebie się nie da tak łatwo zabić, ale ją… owszem. A coś mi się zdaje, że mówiłaś coś o byciu jej siostrą.
Mina mi zrzedła. Rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę Kim, która właśnie w postaci wilka rozrywała komuś gardło, a potem na Hoshi rozcinającą głowę jakiemuś gostkowi. Ponownie spojrzałam na tego dziwaka. Trza było przyznać, że nawet przystojny był. Może nawet zawrócił w głowie Shiru. Nagle do moich uszu dotarł pewien dźwięk. Z błyskiem w oczach popatrzyłam tam.
A: Wąż! *.* Jak fajny~!
Rzuciłam się w stronę wielgachnego węża z piskiem. Wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie. A ja tuliłam gada. Voldzio, aż z wrażenia opuścił ten swój patyk. Wykorzystałam więc ten moment i w ułamku sekundy pojawiłam się obok. Chwyciłam blond dziewoję i rzuciłam ją w stronę Hidana krzycząc
A: Łap!
LV: WTF?!
Ho: A-chan! Nie rzucaj ludźmi! *przecina kogoś na pół*
A: Oj tam! *szybko odsuwa się Tomcia i potyka się o trupa* Noż kurde! *chwyta zwłoki i wyrzuca za siebie* Czepiasz się Hoshi!
Ho: Martwymi też nie rzucaj!
A: Przecież oni i tak nie czują… *mina obrażonego dziecka*
Sh: o_O?
LV: *gapi się na „latające” zwłoki*
A: Te! Lordzina! Gdzie się gapisz?! Jeszcze z tobą nie skończyłam!
LV: *look na nią* Nie mam czasu się z tobą bawić! Mam…
A: Świat do podbicia co? Znam takich jak ty… Kończą kiepsko… *look na nieprzytomnego Peina* Wiesz… Wątpię by ci się to udało.
LV: *look na A-chan* Wiesz… Mam dla ciebie propozycję.
A: Mam nadzieję, że nie niemoralną…
LV: Dołącz do mnie!
A: -_- Nudny jesteś… Weź się wysil no!
LV: Będziesz władać światem!
A: Oj! Jak by mi się do władzy spieszyło to bym do domu wróciła!
LV: Oooo… Do domu? Kim ty właściwie jesteś?
A: WTF?! To ty zapraszasz mnie wśród twoje szeregi, a nawet nie wiesz kim jesteś?! No głupota!
LV: Daję cię ostatnią szansę młoda dama. Jeśli się zgodzisz… zapomnę o tym co tu zrobiłaś i pozwolę twoim znajomym wrócić bezpiecznie do siebie.
A: Cóż… Jakby nie patrzeć… I tak wrócimy do domu wszyscy, więc nie będę miała jakiś większych korzyści po dołączeniu do ciebie. *autentyczne zamyślenie*
A: Cóż… Jakby nie patrzeć… I tak wrócimy do domu wszyscy, więc nie będę miała jakiś większych korzyści po dołączeniu do ciebie. *autentyczne zamyślenie*
LV: Mam rozumieć to jako odmowę?
A: Hmm… Tak!
LV: Niech tak będzie… *wyciąga różdżkę i celuje w A-chan*
Machnęłam ręką i patyk stanął w płomieniach. Jakiś cudem jednak ocalał. Mimo to ostatecznie pozbawiłam Tomcia Palucha badyla i przyszpiliłam go nogą do podłogi. Ten się jednak jakoś wydostał i klnąc jak szewc odsunął się ode mnie na sporą odległość.
A: Znudziłeś się już? Czy pobawisz się ze mną jeszcze chwilę?
LV: Pobawić *szok* Oh… Interesująca z ciebie osoba.
A: Wybacz kolo, ale nie mogę tego samego powiedzieć o tobie. *rzuca w niego sporą ilością kunai*
LV: Szlag! Nie mam zamiaru marnować na was więcej czasu! I tak niedługo was dopadnę! *robi unik i deportuje się z zamku*
A: Nie no! No co za tchórz! Nie chce się ze mną bawić, no! Sztywniak!
Aka: -_-
A: Dobra ludu! Robim rzeź i niszczymy chatkę Puchatka!
Aka: Haaai… -_-
A: >_< Weźcie się wysilcie trochę! Trochę więcej przejęcia no!
Aka: Hai! *nawet się nie starają*
A: -_-
Zamachałam wesoło kosą i zrobiliśmy niezły bałagan. Pobawiliśmy się trochę z tymi pseudo magami i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze zgarnęliśmy resztę Aka, z którymi się wcześniej rozdzieliliśmy. Pocałował Itasia w policzek i po chwili już byliśmy w Aka. Spokój trwał jeszcze do salonu, gdzie Liderek się wkurzył na Shi-chan. A Deidara wyglądał na obojętnego, znudzonego i lekko wkurzonego. Z tym, że tylko wyglądał.
P: Zgłupiałaś do reszty?!
Sh: …
P: Głucha jesteś czy co?! Mówię do ciebie! Słuchasz mnie? Shiru do jasnej cholery!
Sh: Czego znowu?! O co ty się w ogóle czepiasz?! Jak wam się to nie podoba to trzeba był mnie tam zostawić, albo zabić! Przecież i tak gówno cię obchodzi co się ze mną stanie! No śmiało!
P: Naprawdę tak uważasz?
Sh: Tak! A co?! Może się mylę? Może jeszcze mi powiesz, że ci na mnie zależy?!
P: A co jeśli tak?
Sh: Co? *szok*
P: Co jeśli tak powiem? Co jeśli naprawdę mi zależy? Co jeśli martwiłem się o ciebie jak cholera?! Co jeśli nie mogłem nawet spokojnie spać, bo cały czas martwiłem się i zastanawiałem co ten drań może ci zrobić?!
Sh: O czym ty bredzisz?!
P: …
P: …
Sh: Zresztą… Zdradziłam was… To już nie ma znaczenia…
P: Dla mnie ma. Nie obchodzi mnie to czy i co powiedziałaś temu magowi. To nieważne… I tak sobie z nim poradzimy. Razem…
Sh: o_O Emm… Ja… tego…
P: Mniejsza… Zapomnij. Jesteś ranna? Coś ci zrobił?
Sh: o_O N-nie… Ale wracając do tego co mówiłeś…
P: Sasori cię na wszelki wypadek przepada. Możliwe, że namieszał ci w głowie. Jak to się nazywało?
D: Leglimencja…
P: Właśnie. Wracając jednak do tematu trzeba się zająć tym gościem. A-chan?
A: Wysłałam już demonki. ^^ Możesz być spokojny.
P: Dobrze… Shiru, powinnaś odpocząć.
Sh: Hę? Kiedy ja nie chce. Zresztą…
W tym momencie Kim nie wytrzymała i rzuciła się z piskiem Shiru na szyję. Dodajmy jeszcze, że ryczała jak dziecko.
K: Nigdy więcej! Nigdy, ale to przenigdy, nie rób tego więcej! Ogłupiałaś?! Do reszty ci padło na mózg?! Nawet nie wiesz jak się martwiłam!
Kimcia darła się tak z 10 minut i prawie by Shiru udusiła. W końcu się wkurzyłam i razem z Ho-chan odciągnęłyśmy ją od blondi. Siostra Dei’a była zdezorientowana. Popatrzyłam na nią krytycznie.
A: Jak ty w ogóle mogłaś myśleć, że będziemy się gniewać za to, że powiedziałaś Lordzinie parę informacji?! Przecież w ten sposób uratowałaś Suzie.
Sh: Ale…
Ho: Żadnego „ale”! Teraz idź spać. Odpocznij, a pogadamy jutro.
Faktycznie było już późno. Minęła godzina 23. Trochę się zasiedzieliśmy u tego dziwaka. Wracając jednak do tematu. Shiru chciała zaprotestować, ale Deidara skutecznie ją uciszył, wyciągając siostrę z salonu i odprowadzając do pokoju. Cóż… Powinni porozmawiać ze sobą. Nie martwiąc się więc tym, spojrzałam z zainteresowaniem na Lidera.
A: Pein…
P: Czego?
A: *dziwny błysk w oku* Chyba musimy pogadać… *.*
P: o_O?
Chwyciłam Rudego za rękę i zaciągnęłam z dala od ludu. Tam zrobiłam mu krótkie „przesłuchanie” i w końcu pozwoliłam wrócić do siebie. Ja również to zrobiłam. W pokoju zastałam Itasia czytającego książkę. Dałam mu krótkiego buziaka i poszłam spać. Byłam zmęczona… Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Zasnęłam od razu.
Obudziłam się o 9 rano. Itachiego już nie było więc wybyłam do kuchni wcześniej biorąc szybki prysznic i ubierając na siebie czarne shorty i podkoszulek. Tam zobaczyłam Hoshi i Kim znęcające się nad Shiru. I tym razem „tłumaczyły” jej jak głupio postąpiła. Westchnęłam i uśmiechnęłam jak wesoło. Po chwili i ja do nich dołączyłam. W drzwiach pojawił się zaspany Wiewiór.
P: Przestańcie się tak drzeć z samego rana! No ileż można? I weźcie dziewczynie spokój dajcie! Myślę, że już zrozumiała jak głupio postąpiła.
A: A co Liderku? – uśmiechnęłam się głupio – Może sam chciałbyś ją „pomęczyć”.
P: *cały czerwony wraca do siebie*
A: *uśmiecha się głupio*
Ho: A-chan… Coś ty mu wczoraj powiedziała, że tak reaguje?
A: Hehe… Tajemnica *evil smile*
Sh: A-chan…
A: Ah! Wracając do tematu! Obiecaj, że już nigdy niczego takiego nie zrobisz! Daj słowo!
Sh: Daję słowo…
A: No! To się bardzo cieszę!
K: A teraz… Chyba powinnaś porozmawiać z Liderem.
Sh: Ymm… niby o czym? *udaje głupią*
Ho: No pomyślmy *.*… Mam ci to tutaj powiedzieć?
Sh: Może lepiej nie… -_-
Ho: ^^
K: Ty się lepiej Deidarą zajmij *złośliwy uśmiech*
Ho: Ej!
A: No co? Prawdę dziewczyna mówi!
K: Czy mi się zdaje, czy rozmowa zaczyna schodzić na niebezpieczne tematy?
A: Zależy dla kogo niebezpieczne *.*
Ho: Właśnie… Lepiej powiedz, kiedy będę miała bratanka?
K: *cała czerwona* A czemu ty mnie pytasz?!
Sh: Czy ja o czymś nie wiem? *.*
A: Spytaj Kim… Jeśli ty o czymś nie wiesz, to my chyba również…
A&SH&Ho: *gapią się na Kim jak sępy*
K: o_O H-help?!
A: Więc? Kiedy będzie jakaś impreza?
Sh: Niby z jakiej okazji?
Ho: Jak to?! Z okazji twojego powrotu! To chyba jasne!
K: Właśnie! *chętnie zmieniła temat*
Sh: o_O?!
A: No! To trzeba zebranie zwołać!
Ho: Pójdę po liderka.
A: Nie ma takiej potrzeby.
K: Czemu niby?
A: Później mu powiem. Niech odpocznie. Zawołajcie tych debili ok.?
K&Ho: Hai!
A: Shi-chan?
Sh: Ta… Niech wam będzie. *smile*
A: No to go!
K: A-chan ma fazę…
Ho&Sh: na to wychodzi *kiwają głowami*
Tak więc zrobiłyśmy nalot członkom Akatsuki i już po chwili wszyscy siedzieli w salonie i ustalali szczegóły imprezy. No… prawie wszyscy, bo Peina nie było.
D: A tak właściwie… To Lider się nie będzie gniewał, że urządzamy imprezę bez jego pozwolenia?
Ki: No właśnie! Znowu wpadnie i „powyłącza” wszystko!
A: Nie wpadnie i nic nie zrobi. Nie martw się! Wróćmy jednak do tematu…
K: Jako, że odbiliśmy Shiru z łap tego cholernego gada…
A: Ej! Nie obrażaj gadów!
K: -_- Ta… Pominę twoje zachowanie odnośnie tych zwierząt…
A: No ja myślę… >_<
Ho: Znowu odbiegamy od tematu!
A: Racja! Jak Suzie wydobrzeje, trzeba będzie ją ściągnąć na im prę!
K&Ka: Dlaczego?!
Ho: Przecież Kim sama powiedziała, że w sumie ona nie jest taka zła.
K: No Dobra…
A: Ok.! Kisame pójdzie i kupi sake, razem z Hidanem i Kakuzu.
Ka: Co?! Nie będę znowu wydawał na was kasy!
A: Jakie „ZNOWU”?! Przecież ostatnimi czasy to ja płacę za wszystko ty skąpcu! *wściekła*
Ka: >_<
A: Wrr… Kim! Wybieram cię!
No i Kimcia doskoczyła do Sknerusa i go przekonała. Potem podeszła do mnie z dziwną miną.
K: Ale ty wiesz, że to nie pokemony?
A: Sza! Kontynuujmy! Konan!
Ko: Co?
A: Ty załatwisz ozdoby!
Ko: Spoko…
A: Pójdziesz z Tobim…
Ko: Spo… Zaraz! Kategorycznie odmawiam! Dlaczego z nim?! *pokazuje na Tobiego udającego małpę*
A: A czemu nie?
Ko: Bo to debil!
A: No i?
Ko: To ty go weź!
A: Nie…
Ko: Dlaczego?!
A: Po pierwsze rozpierniczyć całą kuchnię podczas robienia przekąsek, a po drugie… w piekle go zjedzą.
Ko: No i dobrze! Będzie o jednego debila mniej!
T: Konan-chan mnie nie lubi… T.T
Ko: o_O?
T: *ryczy*
A: To teraz weź go uspokój, bo nawet w piekle go nie będą chcieli!
Ho: Kontynuując!
Ko: *warczy na Tobiego jak pies*
Ho: Sasori, Zetsu! Wy zajmiecie się przesuwaniem mebli. A Deidara i Itachi… Wy pomożecie A-chan robić przekąski i dopiąć wszystko na ostatni guzik. Ja zajmę się sprzętem! A Kim i Shiru…
A: Przygotują pokój dla Shi-chan!
Sh: Że what?!
A: *ignoruje ją* Meble są już przeniesione, a ściany pomalowane. Trzeba tylko drobne dekoracje dodać i przenieść ciuchy.
Sh: o_O?
A: A co? Wolisz się izolować od ludzi?
Sh: No n-
A: *przerywa jej* No właśnie! To do roboty ludzi! Do roboty!
Aka: Hai!
I się zaczęło. Akasie rzucili się w wir obowiązków wyznaczonych im przez nas i już po niedługim czasie prawie wszystko było gotowe. Ja jako nadzorca nie mogłam iść do siebie nim pozostali nie skończą. Reszta dziewczyn poszła się jednak przygotować. Itachi postanowił mi potowarzyszyć jeszcze przez chwilę i zamiast ruszyć chłopakom na pomoc został ze mną. Dei też… No powiedzmy sobie prawdę w oczy – mieli pretekst żeby nie pracować dalej -_-. W końcu dziewczyny wróciły nieźle wystrojone. Hoshi miała fioletową spódnicę i biało-czarną bluzkę z gorsetem. DO tego czarne rękawiczki bez palców i wspaniałe buty. Kim – zielona tunika i czarne leginsy. Do tego założyła jeszcze ciemnozielone baleriny i gotowe! Konan – niebiesko biała bluzka, czarna spódnica i buty, a do tego kwiat we włosach. Shiru założyła błękitną bluzkę bez pleców, ciemnogranatową spódnicę i sandały na koturnie. Wyglądała bosko. Deidara od razu porwał Hoshi i zaczęli „rozmawiać”. Ja natomiast zniknęłam w płomieniach i pojawiłam się w piekle. Tam się przygotowałam i wróciłam już całkowicie gotowa do organizacji. Idealnie na czas, bo pojawiłam się jak Hoshi mówiła, że imprezę czas zacząć. Heh… Nie ma to jak nieplanowane wejście smoka w płomieniach ^^. No i się zaczęło. Rozejrzałam się szybko po ludziach. Peina nie było. Koło mnie pojawił się Itaś z gwiazdkami w oczach. Był ubrany luźniej niż zwykle – czarna koszula u gór rozpięta i ciemne jeansy.
A: No co?
I: Wyglądasz bosko! *.*
A: Serio? O_O
I: Owszem! *.*
Popatrzyłam na siebie. Wyglądałam zwyczajnie jak na imprezę. A mianowicie założyłam na siebie czarno-czerwoną spódnicę w kratkę ze skórzanymi wstawkami i podobnie jak Shiru, bluzkę bez pleców tylko, że w kolorze ciemnej czerwieni. Do tego cienkie, czarne rajstopy i buty na szpilce w kolorze bluzki. No… Wyglądałam „piekielnie” ^^.
A: Podobam się *wyszczerz*
I: Jak cholera!
I: Jak cholera!
Itachi pocałował mnie, a potem zaczęła się popijawa. Po chwili dołączyła Suzie wyleczona jak tylko się dało. Ubrana była w beżową tunikę i ciemne legginsy. Nie minęło wiele czasu, a już każdy był nieźle pijany. Nie zwracałam większej uwagi na otoczenie, bo byłam zajęta Uchihą, ale kontem oka zobaczyła jak na imprezie pojawia się Lider. Hehe... A niedługo po tym Shiru zniknęła. Czy tylko ja myślę o tym, o czym myślę? Na pewno nie... *.* Jak się już od Itasia oderwałam to zobaczyłam dosyć śmieszną scenę. A mianowicie... Kisame stał na głowie i nogami próbował chwycić żyrandol. Do reszty mu na mózg padło? O_O Ah! No tak! Przecież on go w ogóle nie ma ^^. W końcu Sasori na niego wpadł i oboje wylądowali na podłodze. Dokładniej ujmując Kisame na podłodze, a Sasori na nim. Nie mogłam nie wykorzystać tej okazji i zrobiłam im kilka fotek. *.* Potem była gra w butelkę. Cóż... Nie miałam nic przeciwko, kiedy po wybraniu zadania miałem Itasia pocałować. Ale kiedy kazano mi potem pocałować Dei'a, w usta, to zagroziłam Sasorowi, że razem z Ho i Itasiem zrobimy mu z życia piekło. No, ale mus, to mus. Pocałowałam lekko zaszokowanego braciszka i graliśmy dalej. Kiedy Tobi miał zdjąć maskę, każdy wyciągnął kamerę. Coś mi się zdaje, że oni się na to zadanie umówili i przygotowali. No, ale Tobi, to Tobi i odwrócił się, zdjął maskę, a założył garnek. -_- Bez komentarza. Graliśmy dalej! Shiru i Peina wciąż nie było. W końcu jednak pojawiła się blondyna i dosiadła do nas. Wytłumaczenie? Była w łazience. Swojej, bo z tej publicznej nie będzie nigdy korzystać! Popieram! Rozejrzałam się za Rudym. Siedział w fotelu jak gdyby nigdy nic i pił sake. Nie można pić samemu! No bez jaj! Szybko znalazłam się przy nim i zaciągnęłam go do kółeczka. Gra trwała dalej w najlepsze, a na utrwalała cała imprezę. Miałam naprawdę niezły ubaw z ludu! Potem przerzuciliśmy się na pokera. Ho-chan znowu wszystkich ograła! Z ubrań! *.* Dalej było karaoke. Nie powiem... łatwo nie było, no bo każdy był pijant jakby go w alkoholu topiono! I się zaczeło. Lud zaczął wyć. Itachi szeptał mi coś do ucha, a ja się wydzierałam, żeby Hidan śpiewał wyraźniej. Ta... Normalka! Już pominę, że śpiewała "kotki małe dwa". No dobra... nie pominęłam ^^. No, ale pójdźmy dalej! Każdy wył i to nie raz. Itasiowi przypadła piosenka Three Days Grace pt. "Never too late". Ja zaśpiewałam "This is my city". Hoshi dostała "Killing me softly" Roberty Flack, a Dei "Lonely no more" Rob'a Thomas'a. Kim zawyła jakąś piosenkę pt. "Crush" Jennifer Page, a Konan "Perfect Love". Autorki nie zapamiętałam. Pein natomiast wylosował „Baby one more time“ Simple Plan. Shiru była zachwycona. Śpiewaliśmy jeszcze wieeele piosenek, ale jakoś nie zapamiętałam więcej szczegółów. Może się na kasecie nagrało… W końcu jednak zaczęliśmy padać. Zaczęło się od tego, że Kim się potknęła i wywaliła na brata Hoshi. A że nie mieli siły wstać, to poszli spać. Ło! Nawet nie czuję jak rymuję! Yyy... Wróćmy jednak do tematu spania i padania. Kisame się o nich potknął i próbując utrzymać równowagę chwycił się żyrandola. Wpadł na stół i cały obolały zasnął. Sasori padł z butelką w ręce, a przechodzący obok. Deidara wkopał go pod stół, bo mu na drodze... leżał. Pein też się o coś potknął i wpadł na Shiru, przygniatając ja do podłogi swoim cielskiem. Czy tylko mi się wydaje, że on nie jest aż tak pijany? No mniejsza... Kazio zrobił zakład z Zetsu, że nawet po pijaku będzie stał na ścianie za pomocą chakry. Ta... i stał... Ale usnął i Roślinka zrobił z niego wieszak. Sam natomiast wlazł do doniczki i mówił, że jednoczy się z rodziną. Tobu zasnął skulony koło kuchenki mikrofalowej, bo "coś sobie podgrzewał". Braciszek Shiru chwycił pijaną Hoshi i oboje padli na fotel. Itaś chwycił mnie i usadowiliśmy się na kanapie. Brunet zasnął wtulony we mnie. Konan usiadła na podłodze koło stołu i mówiąc coś pod nosem zasnęła wtulona w nogę mebla. Ja usnęłam na końcu wyłączając kamerę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz