INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

niedziela, 9 grudnia 2012

030. "Bo ja mogę wszystko" - czyli życie Aka po odejściu Shiru.


No i Shiru-chan poszła... A raczej odeszła. Ehhh… Ludzie to mają nasrane we łbie. A szczególnie taka wiewiórka imieniem Pein. Zamiast ją zatrzymać to ten ja debil stał i patrzył tym swoim wzrokiem pseudo Boga. Już pomińmy to, że nadal uważał się za Lidera tej pożal się boże organizacji. Guren się gdzieś schował, bo nie chciał się wtrącać. Cóż… Chciałam Shirowatą zatrzymać, ale… Nie mogę za nią decydować i siłą zatrzymywać w organizacji ne? To była jej decyzja. Doskonale ją rozumiem i wiem, że było to dla niej trudne. Pamiętam jak sama odchodziłam z „domu”… Wlazłam do pokoju (a raczej komnaty) rodziców z jedną mało walizką w ręce (resztę zapieczętowałam) i oznajmiłam, że odchodzę z piekła i będę mieszkać wśród śmiertelników. Obróciłam się na pięcie i wyszłam. Nie wspomnę o tym, że jak zwykle byli tam jakieś demony z rady i o czymś dyskutowali. Ich miny – bezcenne. Ale! Co zrobiła rodzinka? Zamiast mnie zatrzymywać, to kazali zamknąć bramy piekła i inne przejścia na ziemię, a sami kontynuowali naradę. Nie żebym się zdziwiła. Wiedziałam, że tak będzie. Ale ja, ja to ja, nie potrzebuje tradycyjnych przejść na ziemię. Najzwyczajniej w świecie otworzyłam sobie nowy portal i odeszłam. Mojego brata wtedy nie było w zamku, więc nikt mnie nie powstrzymywał rozmowami itp. Poza tym i tak by pewnie tego nie zrobił choć by bardzo chciał. W końcu to moja decyzja była. A co do Shiru… Wiem, że tak jak w moim przypadku nie ważne co byśmy zrobili i tak ona już podjęła decyzję i by poszła. No jedynie Rudy mógłby coś zdziałać, ale to debil, więc co się dziwić. A teraz wszyscy chodzą jak struci!!! Ehh... No jak baby! Skoro już wzięłam sprawy organizacji w swoje ręce na ten miesiąc, to wykorzystam to jak mogę i zrobię z tej bandy idiotów prawdziwych mężczyzn! *.* Może chociaż odrobinę mniej będą się martwić. Bo nie będą mieli na to za wiele czasu. A jeśli o obowiązki Lide (mnie) chodzi, to papierkową robotę zostawię moim demonkom ^^. Ups! Herbata mi wystygła przez to rozmyślanie. Wspomniałam już, że skoro Shiru odeszła to postanowiłam (z Deiem) zrobić protest i pić tylko herbatę? Nie? To teraz wspominam. I gdzie ten Pein?! Talerze wciąż są brudne, a wszyscy czekają na śniadanie! Tak! Wszyscy... Każdy chce zobaczyć byłego Lidera w czerwonym fartuszku, podającego do stołu ^^. Mój pomysł ^^. Jak zjemy to śniadanie (o ile zjemy) i się nie zatrujemy, to muszę wykombinować jak ściągnąć Shiru z powrotem. W końcu jestem teraz Liderem!!! *.*
Ki: Li-! Znaczy Pein! Głodni jesteśmy!
P: *z kuchni* Jeszcze słowo Kisame, a będziesz czyścił kible językiem! >_<
Ki: *przerażenie*
A: Pein… Nie zapominaj, że teraz to nie ty tu rządzisz i jesteś na równi z resztą.
P: >_<
A: ^^
P: *wchodzi w czerwonym fartuszku w czarne serduszka z talerzami w rękach*
Aka: *chichoczą*
Ko: Wiesz Pein wyglądasz w tym wyjątkowo przystojnie ^^.
Aka: *chichoczą dalej*

P: grrr…. >_<
A: Cicho Pein! *gada jak do psa* ^^
P: T.T
K: *wstaje od stołu* straciłam apetyt… *mordercze spojrzenie na Peina*
D: *też wstaje* idę do siebie… Nie czuję się najlepiej…
A: *wzdycha* Wiedziałam… Pein! Dokończ obiad i rozdaj, a ja zaraz wracam ^^ *wesoły uśmiech* Ehh… *wychodzi*
Rany… Wiedziałam, że tak będzie. Ale szczerze mówiąc martwię się o tę dwójkę. Każdy przeżył odejście Shiru, ale ta dwója chyba najbardziej. No… Może jeszcze Hoshi, która stara się tego nie okazywać i Pein. Ktoś pewnie powiedziałby, że do reszty mi odwaliło, ale ja wiem co mówię! *.* Już ja się postaram żeby wszystko było jak należy między Rudym i Shi-chan! Oczywiście najpierw Shi-chan trzeba ściągnąć, ale i tu coś się wymyśli. Teraz idziem do Dei’a!!! Skoro już o tym mowa, to nawet nie zauważyłam jak dotarłam na miejsce, czyli pod drzwi blondyna. Nawet nie pukając otworzyłam drzwi i usiadłam na fotelu naprzeciw koło okna, na którego parapecie siedział Dei-nii.
D: Coś chciałaś?
A: Nic szczególnego. Pomyślałam tylko, że pewnie jesteś głodny.
D: Gdybym był to bym został. To chyba jasne. Powiedziałem przecież, że się źle czuje… *obojętny ton*
A: Ta… Widok Peina w tym fartuszku i jego ”obiadu” z pewnością potrafią sprawić, że człowiek się źle czuje. *wzdycha teatralnie i uśmiecha się*
D: *nie wytrzymuje i parska śmiechem* Heh… Typowe *lekki uśmiech*
A: No wiem ^^. *przywołuje spory stół z jedzeniem jednym machnięciem ręki* Smacznego ^^.
D: o_O? D-dzięki?
A: ^^ Mam nadzieję, że będzie smakować ^^.
D: Skoro możesz zrobić coś takiego to czemu my mamy jeść tamto „jedzenie” i gotować? O_O
A: Hmm… A tak jakoś ^^. Poza tym co ja się mam tym martwić i przemęczać? Jak mi tamto dziwne jedzenie nie pasuje to sobie to przywołam ^^.
D: A nam każesz jeść tamto! *udawany foch*
A: Nie każe ^^.
D: To co jak nie tamto mielibyśmy jeść -_-?
A: To? *wskazuje na żarcie*
D: A jak my mamy je jeść, jak po pierwsze: nie wiedzieliśmy, że tak możesz… po drugie: sama powiedziałaś że nie chcesz tego robić -_-
A: A skąd mogłam wiedzieć, że chcecie też to zjeść *niewinny uśmiech*? Trzeba było powiedzieć i poprosić ^^.
D: Argh! A skąd mieliśmy wiedzieć, że taka możliwość istniej?! *mega załamka*
A: No w sumie… *udaje zamyślenie*
D: *gleba*
A: ^^
D: To ja może lepiej się jednak posilę -_-
A: Śmiało! ^^
Ha! Wiedziałam, że mi się uda! W końcu jestem boska ne? ^^ Teraz pozostaje tylko Kim. Na razie… Jednak nie ma to jak odwracać uwagę ludzi od zmartwień wkurzaniem ich ^^. No i jedzeniem oczywiście ^^.
A: Mam nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie.
D: Za co?
A: Muszę już iść… Wybacz, ale ciocia A-chan ma teraz pełne ręce roboty! *błysk w oczach*
D: *wybucha śmiechem* naprawdę potrafisz człowieka rozbawić ^^.
A: Wiem ^^. To ja zmykam! Papa!
D: Yhym ^^. Dzięki za jedzenie ^^ *macha jej*
A: Nie ma za co! *znika za drzwiami* To teraz do Kimowatej!
Zaledwie 2 minutki moim ślimaczym tempem i byłam tym razem pod drzwiami Kimowatej. Już miałam wleźć bez pukania, kiedy na horyzoncie pojawiła się ta wredna kukiełka z typowym „emile smil’em” na ryjku. Pewnie chciała się zemścić za spalenie tych lalek.
Sa: Czyżbyś szła pocieszać Kim? Heh… Żałosne. *złośliwy uśmiech* Jak tak bardzo tęskni z tą idiotką to może do niej dołączyć. Dobrze, że chociaż Lider postąpił jak powinien i  jej nie zatrzymywał. W końcu jest spokój. To nie miejsce dla jakiś bab. Jeszcze tylko reszta waszej paczki zniknie i będzie święty spo-
Nie pozwoliłam idiocie dokończyć. Jeszcze tego by brakowało żeby się zaczął rządzić! Wszędzie wetknie ten swój drewniany nochal! Debil jeden! A Kimuś pewnie wszystko słyszała… Zaraz! Skoro słyszała… To mogło wpaść jej do głowy, żeby ten zidiociały pomysł drewniak, którym jest odejście i szukanie Shiru, zrealizować! O szatanie przeokrutny! Miej nas w swej opiece! Jedną mogę spróbować ściągnąć… Ale dwie?! Co to, to nie! Potem się z debilem rozprawię! Kimowata ważniejsza!
A: *grobowy ton i look na Sasora* Akasuna… Od dzisiaj sprzątasz lochy. I uważaj na szczury. Zetsu robił na nich eksperymenty *evil smile*. Nie zapomina, że teraz ja tu rządzę. *mord w oczach*
Sa: Oż kurwa… o_O *przerażenie*
A: *odwraca się gwałtownie i uderza włosami Sasora po… ryjku* Phi! Żałosny śmieć… *wchodzi do pokoju Kim bez pukania* Kimowata!!!! ^^*wesoły głosik* Jak tam? ^^ Yyy… WTF?!
No, to co zobaczyłam nieźle mnie wkurwiło.  Otóż Kimiko stała w oknie, a raczej na jego grnicy, z plecakiem na ramieniu. Chociaż powinnam powiedzieć , że jedną nogą była dokładnie na parapecie, drugą (kolanem) opierała się i już była wychylona na zewnątrz – gotowa najprawdopodobniej to skoku i ucieczki. Moja reakcja? Natychmiastowo chwyciłam młodą za kołnierz i ściągnęłam z okienka z mordem w oczach. Jednym ruchem ręki posadziłam ją na łóżku i stanęłam przed nią z założonymi rękami.
K: o_O?
A: Może mi wyjaśnisz co ci odwaliło? Ja wiem, że Sasori ma głupie pomysły, ale to nie oznacza, że musisz te debilizmy wykorzystywać! *fuknięcie*
K: Yyyy… Gomen? *słodki uśmieszek*
A: -_-
K: Ale ja muszę ją znaleźć! Nie może tego przecież tak zostawić! Co jeśli coś jej się stanie?! Albo jak wpadnie na jeden z tych jej głupich pomysłów?! Wiesz di czego jest zdolna! Przecież to Shiru! Nawet nie wiemy gdzie teraz jest i-!
Kimowata zaczęła wymachiwać rękami na wszystkie strony, coraz szybciej i głośniej mówiąc. A raczej krzycząc. Prawie wszystko na jednym wdechu. No bez jaj… Moja cierpliwość ma jednak swoje granice, więc się wkurzyłam i trzepnęłam ją w tył głowy, przerywając tą jej „pseudo wypowiedź”.
A: Może trochę wolniej co? *drga jej brew*
K: Ale on-!
A: Wystarczy! Przecież nikt nie ma zamiaru tego tak zostawić! Ale nie możesz być takagłupiai działać na własną rękę! Poza tym… Sama mówiłaś, że nie wiemy gdzie jest! Więc niby gdzie byś polazła co?!
K: … Ale…
A: Żadnego ”ale”! Grr… *wściekły wzrok* Aha… Rozumiem, że mam ci to wybić z głowy tak? *evil smile i wyciąga zza pleców patelnie* No chyba, że mi obiecasz, że nic takiego nie wpadnie ci już do łba?
K: O-obiecuję… o_O *lekkie przerażenie*
A: No! I to ja rozumiem! ^^ *zadowolona z siebie*
Usiadłam z zielonooką i z uśmiechem na twarzy zaczęłam jej czesać włosy. Miałam uczesać Dei’a, ale miałam wielką ochotę zobaczyć Kimcię w warkoczach ^^. Ostatecznie zmieniłam zdanie i zrobiłam jej francuza *.*. Takiego dłuuuuugieeeeegooooooooooo. Ale trochę mi to zajęło i Kim już zaczynała kurwicy dostawać, więc postanowiłam kontynuować moją pracę jeeeszcze wooolnieeejjjj *.*. A tak żeby kogoś bardziej wkurzyć ^^. To zawsze działa. W końcu nawet cierpliwość Kimowatej ma swoje granice, więc jak już te granice zostały przeze mnie przekroczone Kimcia nie wytrzymała i zerwała się z łóżka. Akurat w ostatniej chwili związałam jej włosy gumką ^^.
K: Argh!!! Wystarczy!
A: Nie moja wina, że masz taaakie dłuuugie włosy ^^. *rozciąga ręce na całą szerokość ramion*
K: Grrr… *wali głową w ścianę*
A: ^^
K: Ty mnie załamujesz!
A: Wiem ^^. Ah! Właśnie! Yoru! *zaciesz*
K: *nie wie o co chodzi* Hę?
A: *wyciąga spod łóżka Kim czarnego kota* Szukałam cię przez cały dzień Yoru!
K: o_O?
A: *zauważyła, że Kim nic nie kapuje* To jest Yoru! Kotek, którego dostałam od Itasia! Pamiętasz?
K: Yyy… Tak. Ale gdzie on przez ten czas był? O_O Nigdy go nie widziałam.
A: Od świąt był u kuzyna i cioci. No… Może ni licząc pierwszego dnia. Dałam go wtedy popilnować Rybce ^^. Trochę go pogryzła, ale cóż… Mówi się trudno ^^.
K: A-aha o_O
A: *evil smile* Wiesz co? Masz! *wręcza jej kotkę* Popilnuj jej!
K: Yyy… A-ale…*zaczyna jej burczeć w brzuchu*
A: *podsuwa Kim pod nos talerz ze spaghetti* Itadakimas! ^^
K: o_O? Yyyy… no to się poczęstuję ^^.
A: A proszę cię bardzo ^^. Ups! Wybacz, ale chyba muszę iść do Itasia ^^. Narka! *wybiega*
Nie czekając nawet na odpowiedź Kim pobiegłam do mojego Kotka. Chyba znowu mu się pogorszyło. Skąd to wiem? Ja wszystko wiem! Ehh… Ostatnio mam strasznie dużo na głowie. Jeszcze na dodatek obowiązki Szefa organizacji i ta odpowiedzialność. Ehh… Naprawdę szkoda mi słów. Tak czy inaczej ruszyłam w kierunku , w którym znajdował się Itaś – czyli do kuchni. I co zobaczyłam? Kotek stał oparty o ścianę i wyglądał strasznie blado. Na dodatek z ust spływała mu stróżka krwi. Czyżby znowu to samo? W każdym bądź razie w trymiga znalazłam się obok i posadziłam go na krześle (które również w trymiga się znalazło obok niego. Oczywiście dzięki mnie ^^). Uchiha popatrzył się na mnie jakoś tak dziwnie.
A: Co ty wyprawiasz kotek?! Zraz… o_O Nie mów mi, że oprócz tych efektów ubocznych zaklęcia jeszcze się przeziębiłeś! *przykłada mu rękę do czoła* Oż cholera! Ty masz okropną gorączkę! Powinieneś natychmiast się położyć!
I: Bzdura! Nic mi nie jest! Tylko trochę mi się w głowie zakręciło. *próbuje wstać, ale traci równowagę*
A: *łapie go w ostatniej chwili i sadza na krześle z powrotem* Właśnie widzę jak nic ci nie jest -_-.
I: 
A: Ehh… Kolejny samodzielny się znalazł.
I: Nie rozumiem.
A: Nie ważne. Nie musisz ^^.
I: Tak właściwie to gdzie byłaś?
A: *opiera się o blat naprzeciwko Uchihy* Najpierw byłam u Dei’a, trochę go pocieszyć. Potem poszłam do Kimci, ale po drodze wkurzył mnie Sasori. No a jak weszłam w końcu do jej pokoju… Ty wiesz co ta cholera chciała zrobić?! *mega bulwers*
I: Nie… A co chciała zrobić?
A: Uciec! Uciec i szukać Shiru! Grrr… *kurwiki w oczach* Rany! Ostatnio mam na głowie coraz więcej spraw! *wzdycha*
I: Może nie powinnaś tak się w to angażować i odpocząć…
A: Ktoś musi trzymać rękę na pulsie.
I: A dlaczego tym kimś musisz być akurat ty?
A: Bo wszyscy pozostali kierują się uczuciami, instynktem i działają pod wpływem chwili oraz impulsu, nie myśląc racjonalnie. A ja potrafię działaś normalnie.
I: Ehh… W sumie racja. Co w takim razie zamierzasz zrobić?
A: Tak dokładnie to jeszcze nie wiem, ale wpierw musimy się dowiedzieć gdzie jest Shiru. Potem się zdecyduje o dalszych działaniach i ich szczegółach.
Itachi chciał coś powiedzieć, ale nagle usłyszeliśmy głośny huk, dochodzący z salonu. Który nawiasem mówiąc był tuż obok. Nie wiele myśląc wbiegliśmy do pomieszczenia i prawie dostaliśmy stołem o_O. Dobrze, że w porę się schyliliśmy. Pytanie brzmi: Kto chciał nas zabić? Otóż osobą rzucającą stołem był Peinuś (tylko trochę spudłował), a po przeciwnej stronie barykady ustawionej z sofy, foteli, kredensu i krzeseł stali Deidara, Hoshi i Hidan. Po zaledwie kilku sekundach Dei i Hidek rzucili się w stronę tego, pożal się boże byłego liderka, z zamiarem… uduszenia go żywcem. Choć sądząc po tym co trzymali w łapkach byłabym skłonna powiedzieć bardziej, że poszatkować ^^. Otóż Hidan, jak to Hidan miał tą swoją kosę, a Dei… o_O katanę?! Ja nie wiedziałam, że on umie walczyć kataną *.*. Pein z kolei trzymał w ręce… tasak -_-. W każdym bądź razie nie zmienia to faktu, że prawie nas tym stołem trafili! A jakby Itaś nie zdążył zrobić uniku?! Ja to tam pal licho, bo by mi nic nie było! Ewentualnie stół by się rozwalił ^^. Ale Itaś?! I jeszcze w jego stanie! Miarka się przebrała… W moich oczkach pojawiła się furia i w ciągu ułamka sekundy znalazłam się między dwoma walczącymi stronami, wywołując tym nie mały szok wszystkich zebranych. Nie bardzo się tym jednak przejęłam i stałam na środku (przez sekundę zaledwie, ale wydawało się to dłużej) z obojętną miną i lodowatym wzrokiem. Wiedział, że chłopcy nie zdążą wyhamować. Ale i to mnie nie ruszyło. Wystawiłam lewą rękę w stronę zbliżającej się dwójki, chwytając kosę Hidana, a prawą zablokowałam cios katany kierowanej przez Dei’a, jednocześnie łokciem uderzając Rudego w nadgarstek tak, że wypuścił tasak. Wszystko działo się w ciągu jednej, może dwóch sekund, ale wydawało się mi jakby to było kilka minut. Cóż… Nie moja wina. Miny całej trójki były dosyć… dziwne. Połączenie zmieszania, przerażenie, zdenerwowania, złości (względem siebie nawzajem), szoku i jeszcze wielu innych uczuć, których nie chciało mi się odczytywać. Wyciągnęłam niebezpieczne przedmioty z rąk agresorów, wysyłając je do mojego pokoju (mam swoje sposoby), po czym odsunęłam się na dwa kroki, tak żeby wzrokiem ogarnąć całą trójkę (i na dodatek Hoshi). Popatrzyłam na nich takim wzrokiem, że aż zbledli. W końcu po długich chwilach tej niezręcznej (dla nich) ciszy odezwałam się do nich, obojętnym, a nawet powiedziałabym, że lodowatym głosem.
A: Rozumiem, że macie jakiś ładny pretekst i konkretny powód, który by was uratował i zmienił moje zdanie na wasz temat. Więc? Słucham was? *przerażająco spokojna mina*
D&Hi&P: Yyy…?
A: Deidara?
Mój świdrujący wzrok padł w tej chwili na blondyna powodując, że chłopak miał minę jakby zaraz miał zemdleć i zaczął się nerwowo rozglądać jakby szukając pomocy.
D: Yy… No ten…
A: *nie odzywa się tylko dalej patrzy tym samym wzrokiem w oczy Dei’a*
D: *odwraca wzrok* j-ja… m-my… *pada na ziemię przed A-chan* Gomen! Tak jakoś wyszło!
A: „Tak jakoś”? *lodowaty, przerażający głos* Doprawdy? *unosi jedną brew do góry*
D: No bo zaczęło się od tego, że Lid- znaczy Pein jak gdyby nigdy nic czytał sobie gazetę głupio się śmiejąc! No i Hoshi się wkurzyła i wygarnęła mu co o nim myśli i w ogóle! No i Li… Znaczy Pein się wkurzył i zaczął ją wyzywać! No a ja i Hidan nie mogliśmy tak siedzieć i tego słuchać, więc-! *dalej przerażony*
A: Rozumiem. Wystarczy Dei. *lekki, niewinny uśmiech* Już wszystko wiem. *głos psychicznego mordercy cieszącego się widokiem krwi* A teraz Pein, obawiam się, że musimy poważnie porozmawiać *evil smile*.
P: o_O? A-ale to oni zaczęli! *wskazuje na Dei’a, Hoshi i Hidka* Ja nii-!
Nie pozwoliłam mu dokończyć, tylko zmroziłam go wzrokiem, chwyciłam Rudego za ucho i zaciągnęłam do biura szefostwa ^^. Cóż… Zapewne w salonie było słychać dosyć… hmm… dziwne dźwięki. W końcu piszczący i lamentujący Pein, uciekający przed samonaprowadzającymi „nożami” nie jest częstym widokiem, czy też odgłosem. Jak kto woli ^^. Po dwóch godzinach w końcu wypuściłam go z pomieszczenia jego niedoszłej śmierci w dosyć… hmm… nieciekawym stanie. Chłopak (a raczej mężczyzna) był cały poobijany, poharatany, obolały itp. Jakimś cudem dotarł do swojego pokoju i najprawdopodobniej poszedł spać. Aż dziwne, że nikt nie podsłuchiwał. Pewnie się bali. Cóż… To nawet lepiej. Teraz Rudy zapewne weźmie do siebie moje słowa (i czyny) i wszystko sobie przemyśli. Ja natomiast, dalej z obojętną miną skierowałam swe kroki do salonu. Co zastałam? Nasi awanturnicy, jak stali, tak stali z przerażonymi i niepewnymi minami. No…Dei akurat dalej siedział na ziemi ^^. W pomieszczeniu jednak byli teraz jeszcze pozostali Jogurtowicze, którzy nawiasem mówiąc siedzieli na jakimś cudem jeszcze całej sofie. Kiedy zorientowali się, że jestem w pokoju natychmiast wbili swoje niepewne spojrzenia we mnie. Popatrzyłam na nich wszystkich tym moim wzrokiem, po czym odezwałam się wciąż obojętnie.
A: Nie życzę sobie, aby takie sytuacje się powtarzały. Jeśli jednak coś takiego zdarzy się ponownie… *mord w oczach* porozmawiamy inaczej. Zrozumiano?
Aka: Hai!
A: Świetnie! *słodki uśmieszek*
Aka: WTF?!
A: ^^ *szczerzy ząbki* Pewnie jesteście głodni co? Ja w sumie też, ale dopóki nie posprzątacie jedzenia nie będzie ^^.
D: A-ale wiesz… Jedzenia nie ma… Kakuzu nie chciał dać forsy, więc nie kupiliśmy i jest jedynie jakiś stary ser i mleko *niepewny wzrok*
A: O to się już nie martw słoneczko ty moje ^^. Po prostu posprzątajcie tu szybko, a o posiłek się nie martwice ^^. Ja się już tym zajmę *znaczące spojrzenie w kierunku Dei’a*
D: N-nie mów, że… o_O
A: No przecież obiecałam no ^^. No już! Raz, raz! Sprzątamy, sprzątamy chłopaki! Wszyscy! *zmartwiony look na Uchihę* Ja idę na chwilę z Itasiem do pokoju i wracam za kilka minut. Lepiej żeby było posprzątane jak wrócę, bo jedzonka nie będzie ^^ *słodki „pseudo niewinny” uśmieszek* W końcu kto, jak kto, ale ja wszystko mogę ^^.
Aka: o_O H-hai! *zabierają się za sprzątanie*
A: ^^ Chodź Itaś! *ciągnie Itachiego za rękaw*
I: *idzie za nią cały blady*
Po jakiś kilku minutach w końcu dociągnęłam Itachi’ego do naszego pokoju. Posadziłam Itasia na fotelu i poszłam do łazienki poszukać czegoś na gorączkę. Wzięłam pudełko z tabletkami, ruchem ręki przywołałam szklankę wody i wróciłam do mojego Kotka ^^. Podałam mu tabletki oraz wodę i popatrzyłam na niego w zamyśleniu.
I: O co chodzi A-chan?
A: Hę? A nic, nic! Zamyśliłam się ^^. Lepiej już się czujesz?
I: Tak… Arigato.
A: Cieszę się ^^. To jak? Idziemy na obiadek?
I: Ta… Tylko…
A: Tylko co?
I: Jak tyto masz zamiar zrobić? O_O
A: Hehe… Mam swoje sposoby *złośliwy uśmieszek*. Jestem po prostu zdolna ^^.
I: -_- No powiedzmy…
A: Co „powiedzmy”? *zły look na Itacza* Że niby nie jestem zdolna? *wzrok psychopaty*
I: Nie to miałem na myśli -_-.
A: Więc niby co? *podejrzliwy look na niego*
I: Ehh… „Powiedzmy”, że ci wierzę -_-
A: Rany, rany… Mniejsza… Chodźmy już na ten obiadek ^^!
I: -_- Taa…
No i poszliśmy do salonu. A tam? Cud się stał! W pomieszczeniu był całkowity porządek! Aż lśniło! Może „ten pomysł” nie był wcale taki zły *.*. W każdym razie byłam naprawdę zadowolona ^^.
A: *klaska w dłonie* No! To skoro tak ładnie posprzątaliście, to należy wam się nagroda! ^^
Aka: o_O *szok, ale są zadowoleni*
Hi: *do reszty* To chyba dobrze nie?
Aka: *kiwają głowami*
A: ^^ To zapraszam na obiadek! *wskazuje ręką stół*
Aka: *niezrozumienie*
Ki: Ale, gdzie obiad? O_O
A: Jak to „gdzie”? Na stole!
Aka: -_-
Ki: Ale tam przecież nic *patrzy na stół załadowany żarciem* nie ma? O_O *mega szok*
Aka: o_O Jakim cudem?!
A: Bo ja wszystko mogę ^^.
D: *uradowany* Wiem ^^. A raczej teraz to już wszyscy wiemy!
Hi: To ty wiedziałeś, że ona tak potrafi?!
D: No… Yyy… Odrobinkę ^^”
Hi: Itachi! Czemu nic nam nie powiedzieliście?!
I: Ja nic nie wiedziałem o_O *prawdziwy szok* Deidra! *wkurw* Od kiedy wiesz?!
D: *przerażenie* O-od jakiś kilkunastu minut chyba o_O. Przed kłótnią się dowiedziałem *lekko zdenerwowany*
I: -_-
A: ^^ No już, już moi drodzy! Pospieszcie się, bo jedzenie wystygnie, a ja drugiego nie podam ^^. Ewentualnie zjem całe sama, a resztki dam demonkom ^^.
Aka: o_O To my już idziemy jeść! *natychmiast znaleźli się na przy stole i zaczęli jeść*
A: ^^
D: A-chan? A ty nie jesz? O_O
A: Ja już jadłam ^^.
I: Kiedy? O_o
A: Hmm… Jakąś… Może godzinkę temu ^^.
I&D: Aha…
A: Mniejsza! Jadać! Nie gadać! ^^
Aka: *jedzą, aż im się uczy trzęsą*
Ki: A-chan! To jest przepyszne! *.* *ryczy*
A: Wiem ^^.
I: Cóż za skromność…
A: No wiem ^^
I: To był sarkazm -_-
A: *udaje, że tego nie słyszała*
I: -_-               
No więc Akasie sobie jedli, a ja postanowiłam wykorzystać ten czas i dowiedzieć się „co, gdzie i jak” dzieje się z Shiru. Cóż… Powiedzmy, że wysłałam kilku „szpiegów” na jej poszukiwania ^^. Na pewno czegoś się dowiedzą. Nawet jeśli niewiele, to zawsze coś ne? ^^ Tak więc udałam się do siebie, bo w biurze jest tak strasznie ponuro i w ogóle! A „wielki Peinuś” nie chciał żebym mu zmieniła wygląd gabinetu -_-. Cóż… O tym porozmawiamy później. Szczególnie, że teraz gabinet jest i tak zdemolowany ^^. W pokoju po jakiś kilku godzinkach nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam o_O. A zasnęłam, bo znowu śnił mi się mój starszy braciszek. Coś ostatnio często mi się to przydarza. Czyżby coś w tym było? Ehh…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz