Witam! To znowu ja! Coś ostatnio często się tutaj
pojawiam, ale to chyba dobrze. Jest to już moja trzecia samodzielna notka na
tym blogu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Życzę miłego czytania!
***
Cóż… Kakuzu zabrał Kim do jej pokoju, a my
poszliśmy za nimi. O dziwo nawet się nie zorientowali. Kazio kazał Kimci się
położyć, a ta widząc jego uparty wzrok wolała się nie kłócić i od razu zasnęła.
Nie ma się jej co dziwić. W jej stanie i w te dni rzeczywiście jest osłabiona.
W końcu po jakichś 10 minutach od zaśnięcia swojej siostry Kazio zorientował
się, że nie jest w pokoju sam i spojrzał na nas… a raczej na mnie takim
wzrokiem, że aż się za Itasiem schowałam. Rozumiecie?! Ja! Toż to jest
praktycznie niemożliwe!
Ka: A
wy tu czego?! *prawie warczy*
A: Yyyy…
*drapie się nerwowo po głowie*
I:
Kakuzu… Nie przesadzaj. A-chan. Lepiej chodźmy. Nie będziemy
przeszkadzać.
A: Yhym…
No i polazłam za Uchihą z miną zbitego psa. Oj
czekało mnie kazanie. I to spore. Leźliśmy tak i leźliśmy. Teoretycznie pokoje
Kim i Itacza są blisko siebie, ale mi wydawało się, że ta małą wycieczka trwała
wieki. Nie dość, że szliśmy strasznie wolno, to jeszcze była taka cisza, że
słyszałam tylko przerażające stukanie obcasów naszych butów i powolnych kroków.
W końcu doszliśmy. Niestety! Jak tak teraz myślę, to już mniej przerażające
było to dojście tutaj! Trzeba było iść jeszcze wolniej, ale cóż. Lepiej mieć to
już za sobą. Weszliśmy do tego pokoju i miałam wrażenie, że atmosfera jest tak
gęsta, że nic nie widać. I było mi strasznie duszno. Co się u diabła ze mną
dzieje?! No właśnie! Szlag! U DIABŁA!!! Przecież ja jestem diabłem! Demonem!
Czego ja się obawiam?! Czego…? Kuuuurdeeee nooo…! Serio się zmiękczyłam przez
przebywanie między ludźmi. Uhh! No i ta cisza! Trwała chyba wieki! W końcu usłyszałam
ten spokojny, wręcz lodowaty głos i aż mnie zmroziło. Mnie!
I:
Możesz mi wyjaśnić… Czemu nic mi nie powiedziałaś? Czemu i diabła wszystko
zawsze bierzesz na siebie?!
O_O Czy… Czy on się wkurzył o to że mu nic nie
powiedziałam? I czy on właśnie na mnie wrzeszczy? I… i płacze?! WTF?!
A:
I-itachi…
I: Nie
przerywaj mi teraz!
A:
o_O yhym…
I:
Szlag! Nie oczekuję, że od razu mi wszystko powiesz, wyjaśnisz. Nie musisz
mówić, jeśli nie chcesz. Ale to akurat mogłaś mi powiedzieć! Nie musiałaś brać
wszystkiego na siebie! Pomógłbym ci! Czy ty wiesz jak się martwiłem?!
W jego oczach widziałam po pierwsze: łzy, a po
drugie: załamanie, zmartwienie, rozczarowanie, smutek i cholera jedna wie co
jeszcze.
A: Przepraszam…
Ja…
I: Nic
już nie mów. *wzdycha* Siadaj *wskazuje łóżko, na którym też siada*
A: *siada*
…
Itaś przyciągnął mnie do siebie, wtulił twarz w
moje włosy i objął mocno. Przez chwilę myślałam, że mnie udusi, ale cóż…
I: Nigdy
więcej tak nie rób… *szepta* I nigdy mnie tak nie martw. Rozumiesz?
A: *kiwa
głową* Yhym… T-tak, rozumiem. Obiecuję, że następnym razem ci wszystko powiem.
I: Yhym…
To dobrze, to dobrze…
Już miałam coś odpowiedzieć, ale poczułam jak
Uchiha rozluźnia uścisk i bardziej opiera na mnie swoje ciało. Westchnęłam.
Chłopak po tym wszystkim był na tyle zmęczony, że jak tylko atmosfera opadła i
całe zdenerwowanie i adrenalina również spadły, usnął. Yare, yare (z jap. Rany,
rany). Co ja z nim mam. Westchnęłam tylko cicho i uśmiechnęłam się lekko.
Odsunęłam czarnowłosego od siebie i położyłam go na delikatnie na łóżku, a
następnie przykryłam go kołdrą. Nie dość, że mocno oberwał tym zaklęciem to
jeszcze w tym stanie mnie szukał przez tyle czasu tylko pogrążając swoje
zdrowie jeszcze bardziej. A gorączka którą miał jak mnie znaleźli jeszcze
dodatkowo mu wzrosła. Żeby tak ubranym i z gorączką wychodzi w taką noc na
„spacer”!
Ehh… Co za głupek. Mój słodki, kochany głupek ^^.
Poszłam do łazienki i wzięłam jeden z mniejszych ręczników, po czym zamoczyłam
go w zimnej wodzie. Wzięłam tez jakąś miskę i dwa inne ręczniczki. Do miski
nalałam tej zimnej wody a ręczniczki położyłam na brzegu naczynia. Zaniosłam to
do pokoju, mokry ręcznik znalazł się po chwili na czole Itasia. Cóż, musze mu
jakoś tą gorączkę zbić. No i chusteczki trzeba przygotować jak będzie kaszlał
krwią. A na pewno będzie po tym zaklęciu. Ehh… Siedziałam tak przy nim z 2
godzinki, zmieniając mu zimne okłady na czole. W końcu poczułam jak do Siedziny
wracają kolejni członkowie „Jogurtu” jak to podobno kiedyś Kim, Shiru i Hoshi
nazywały Akatsuki. Itaś mi o tym kiedyś wspominał. Podobno autorką pomysłu była
Shiru, ale nieważne. Skupiłam się i okazało się, że wrócił Zetsu, Tobi i
Sasori. Wyjątkowo nie lubię tej trójki, choć z Tobiaszem można niezłe numery
wykręcać i go wykorzystać jak się nie chce nic robić a trzeba. No i można z nim
zjeść JEGO żelki ^^. I to całkiem spore ilości. Ale wróćmy do tematu. Akasie
skierowali się do salonu i zaczęli rozmowę. Jakoś nie chciało mi się ich
słuchać, więc zobaczyłam co z Kim i Kaziem. Cóż… Wyszło na to, że Kimowa już
się obudziła i prowadziła zażartą „dyskusję” z Kaziem na temat jej stanu
zdrowia. Oczywiście wszyscy wiemy jak to wyglądało prawda? Prawda. Jak nie, to
nie mój problem, ale nie chce mi się tego opisywać bom leń ^^. Powiem tylko, że
skończyło się na tym, że Kimcia wyszła z pokoiku w przymusowej asyście
podejrzliwego Kazia i skierowała się do nas. Wróciłam, więc na ziemię i
czekałam, aż wejdą. Nie trwało to długo. W momencie kiedy „rodzeństwo K”
przekroczyło próg pokoju uprzednio pukając, Uchiha otworzył swoje czarne,
słodkie oczęta. Uśmiechnął się lekko, czego nie mogłam nie odwzajemnić i
podniósł się do siadu. Kimcia usiadła w fotelu i uśmiechnęła się wesoło. Co tu
taka „uśmiechowa” atmosfera co?! Cóż… Jedynie Kaziu-chan to wyjątek. Patrzył na
Kim jakby chciał ją przewiercić wzrokiem i tym wzrokiem zmusił do położenia
się. Siedzieliśmy tak… znaczy Kaziu stał, ale kij. Siedzieliśmy tak z jakieś
30, może 45 minut, aż zorientowałam się, że do siedziby wróciła reszta
„Jogurtowiczów”. Wszyscy siedzieli w salonie. Przekazałam to reszcie osób
przebywających ze mną w pokoju, a oni jak to oni zdecydowali się, oczywiście
nie biorąc pod uwagę mojego zdania-sprzeciwu, aby tam skierować swe kroki. Tak
czy inaczej, nawet Itaś polazł, co mi się nie podobało, więc musiałam tak czy
inaczej z nimi iść, żeby go dopilnować no. A jak mu się coś stanie, no? Co ja
wtedy pocznę?! Chociaż… O czym ja gadam skoro już mu się coś stało i to ja to
zrobiłam? Tym bardziej muszę go więc pilnować! No i idziemy, idziemy, idziemy,
idziemy, idziemy, idziemy i… i w końcu doszliśmy! Yyyy… Ale bez podtekstów proszę! No I jesteśmy. I co? Gówno! Znaczy
się… Kupka ^^”. Weszliśmy do środka. Znaczy Kimowata, Kaziowaty i Uchihowy
wleźli. Ja zostałam „na zewnątrz” jak jakiś głupek. Itacz i Kimcia popatrzyli
na mnie jakby chcieli mnie spalić wzrokiem, no to weszłam. A wzrok wszystkich
skierował się na mnie. Cóż powiedzieć? Każdy wzrok wyrażał coś innego.
Spuściłam lekko głowę. Wolę nie wiedzieć co o mnie teraz myślą. W końcu
podniosłam łebek i uśmiechnęłam się niepewnie.
A: Hej?
^^”
Przez jakiś czas panował zupełna cisza. A ja
stałam jak ta głupia i się nerwowo uśmiechałam. W końcu Marchewka się odezwała
tym swoim grobowym głosem. Chyba nie muszę mówić o co dokładnie chodziło ne?
P: Chyba
nie muszę ci mówić, że oczekujemy wyjaśnień?
A: Ehehehe…
K: Liderze,
a może jakieś miłe powitanie?
Sa: Miłe?
Ona chciała nas wszystkich pozabijać! I pewnie najchętniej by to i teraz
zrobiła! A ty chcesz żebyśmy byli dla niej mili i ot tak, jak gdyby nigdy nic,
ją przywitali?!
K: Zamknij
ten swój drewniany pysk głąbie jeden pieprznięty i niewyżyty, co kurwa nawet
nie posiada tego co mężczyzna normalny ma między nogami!!! To co się stało to
nie była jej wina!
Aka: *szok*
O_O
Cóż… Sama byłam w szoku. Powiedzcie mi od kiedy Kimcia
używa takich słów?! Cóż… Ale Kimcia to Kimcia. Lepiej żeby jej nie podpadli ^^.
Ki: J-jak
to nie jej wina? O_O
Z: Właśnie!
Jak nie jej wina to czyja?!
I: Morda!
Jak chcecie, żeby wam wszystko wyjaśniła, to może byście jej na to pozwolili, a
nie tylko zwalali na nią winę?! Wystarczająco sama się tym zadręcza!
Sa: I poprawnie! W końcu to przez nią t-!
Sasori nie dokończył, bo Itachi znalazł się przy
nim (tak szybko, że nawet nie zauważyłam), chwycił za ubranie i przygniótł to
ściany znajdującej się za nim, a następnie wręcz wywarczał mu w twarz.
I: Powiedziałem,
kurwa, żebyś się zamknął, prawda? *wzrok zawodowego mordercy-psychopaty*
Sasor tylko pokiwał przerażony głową. Cóż… Jeśli
mam być szczera, to byłam zaskoczona. Rzadko widuje się Itachiego tak mocno
wkurwionego ^^. To jest naprawdę rzadki widok. Ale za to jaki cudowny! Wiecie
jak wtedy męsko wygląda?! Na dodatek powiedział to takim tonem, że aż mnie
ciarki przeszły ^^. Ahh… Ekhem… Znaczy się… Wróćmy może do tematu. W końcu
ciszę jaka zapadła w salonie przerwał ponownie Liderosław.
P: Wystarczy
tego. Skoro już się pojawiłaś *look na A-chan* to zacznij w końcu wszystko
wyjaśniać.
A: Ym…
No nie wiem od czego zacząć.
D: Najlepiej
od początku.
A: Ta…
Tylko problem w tym, że ciężko ten „początek” określić.
D: To
znaczy? Co dokładnie masz na myśli?
A: Uhh…
Cóż… Jak zapewne wiecie jestem demonem.
D: Oczywiście,
że wiemy, ale co to ma do rzeczy?!
A: Już
mówię. Wszyscy jak wiecie, lub się domyślacie, posiadamy poprzednie wcielenia.
Jedno, dwa, lub więcej.
Ki: C-co?!
O czym ty mówisz?!
A: Mogę
skończyć?
Ki: *kiwa głową*
A: Tak
więc, jak już mówiłam, każdy ma te poprzednie wcielenia. Jednak ludzie, czy
inne stworzenia nie pamiętają ich. My demony, owszem. Pamiętamy wszystkie nasze
wcielenia i wszystko z nimi związane. W tym charakter i to co się z nami
działo. Ciekawe jest to, że demony w każdym wcieleniu były demonami. Ja jak na
razie mam tylko jedno „poprzednie wcielenie”.
D: Myślałem,
że żyjesz już bardzo długo. A przynajmniej tak wynikało z twojej wiedzy.
A: Owszem.
Jednak demony mogą żyć naprawdę długo w każdym wcieleniu. Są praktycznie
nieśmiertelne. A tym bardziej te, które mają w sobie krew wampira, lub po
prostu wampiry. Wilkołaki też mają przedłużone życie, ale nie aż tak. <look
na Kim> Jednak my nie o tym. Wróćmy, więc może do sedna sprawy. Ponieważ my
demony pamiętamy te nasze poprzednie życia, które oczywiście miały inne
charaktery, cóż… Raz na jakiś czas, bardzo rzadko, wypada taki dzień, a raczej
noc, kiedy planety są odpowiednio ułożone, a księżyc jest w pełni. Samo
ułożenie planet zdarza się zdecydowanie częściej, ale wtedy, kiedy księżyc jest
w pełni oczywiście rzadziej.
P: I
co w związku z tym? *zniecierpliwiony*
A: Już
mówię. W ten właśnie dzień, czy jak kto woli, noc, charakter demonów z ich ostatniego
wcielenia „powraca” i można by powiedzieć „przejmuje kontrolę nad obecnym”. W
każdym razie zachowujemy się trochę inaczej. Inaczej traktujemy ludzi i inne
osoby, czy stworzenia. Rozumiecie o co mi chodzi tak?
Aka: *kiwają
głowami*
T: Tobi
nie rozumie! A Tobi is a good
boy!!!
Aka: -_-
P: *wali
Tobiasza w łeb… czymś* Kontynuuj.
A: Już…
D: A
ja mam takie pytanko.
A: Hm?
D: Kim
ty byłaś w poprzednim wcieleniu? Znaczy, wiem, że demonem, ale kim dokładnie,
że miałaś taki charakter?
A: Cóż…
Tym, kim jestem teraz. Demony zawsze rodzą się, że tak to ujmę, na tej samej
pozycji. No jeśli wolisz można by powiedzieć hierarchii. Jednak wychowywałam
się trochę inaczej.
D: Czyli?
A: Ehhh…
Z pewnych powodów żyłam wśród ludzi. W tamtych czasach oni raczej nie przepadali
za demonami, szczególnie tymi co żyli między nimi. Ludzie zawsze boją się tego
czego nie znają, nie rozumieją, lub po prostu tego co jest potężne i może im
zagrażać. Lecz również pragną mocy, którą to co potężne posiada. W tym tej
demonów. Przykład? Ogoniaste bestie, które zostały zapieczętowane w ludziach.
D: A-aha.
A: Tak
czy inaczej żyłam wśród nich, a ponieważ oni za „nami” nie przepadali,
traktowali nas w raczej niemiły sposób, przez co i my nie lubiliśmy, delikatnie
mówiąc, ich. Przez to wszystko, mój charakter ukształtował się na taki, a nie
inny. Oczywiście nie wszystkie demony tak miały itd. ale ja tak. Wszyscy
oczywiście mieli inne charaktery niż w poprzednich życiach, bo oczywiście mieli
inne doświadczenia niż tamte wcielenia, ale również uczyli się na błędach. Cóż…
O tych błędach to może kiedy indziej. Nie zmienia to tego, że w ten czas mój
charakter uległ zmianie przez co byliście przeze mnie traktowani tak, a nie
inaczej za co was bardzo przepraszam. A usłyszeć takie słowa z moich ust to rzadkość,
więc się cieszcie. Ach! Dodam jeszcze, że zdarzają się też takie dni/noce,
jednak zdecydowanie bardzo, bardzo rzadko, rzadziej niż możecie sobie
wyobrazić, ale jednak, że charaktery demonów ze wszystkich wcieleń się mieszają
i powstaje mieszanka wybuchowa. Mnie to póki co nie grozi, bo mam tylko jedno
takie wcielenie.
Zakończyłam swoją wypowiedź lekkim, dosyć
niepewnym uśmiechem. W pomieszczeniu ponownie zapadła cisza, którą znowu
przerwał Rudzielec.
P: Kiedy
moglibyśmy się spodziewać następnego takiego wydarzenia?
A: Cóż…
jeszcze tego nie wiem, ale nie prędko. Jak już mówiłam, nie jest to częste
wydarzenie, a dla porównania w całym moim życiu taki dzień wypadał tylko raz
jak na razie. No… ten jest drugi.
No i znowu ta cisza. Co oni z tym mają?! Spojrzałam
na Itachiego. Był w szoku. Chyba jak wszyscy. Tylko Liderek starał się tego nie
okazywać, aż tak bardzo. Cóż nie zdziwię się jeśli mnie teraz wyrzucą. Ale moje
rozmyślania przerwał głos Itasia.
I: Więc
skoro już wszystko zostało wyjaśnione, to nie widzę już żadnego problemu.
P: Uchiha…
Nie przypominam sobie, żebyś to ty był Liderem.
Ko: Och!
Zamknij się Pein! Chociaż raz zachowuj się odpowiednio do sytuacji!
P: Jak
śmiesz ty-!
Ho: Dokończ
to zdanie Liderku, a inaczej pogadamy. *evil smile i patrzy się wesoło na swoją
kosę* A teraz, skoro już wszystko zostało wyjaśnione powinniśmy odpocząć.
Jestem pewna, że każdy jest zmęczony i chciałby się przespać. Tak jak mówię
każdemu należy się chwila odpoczynku, więc sio do łóżek.
Sa: Musimy
jeszcze zadecydować co z nią zrobić *mówi o A-chan*.
Ho: A
co kurwa mamy zrobić?! Zostaje! To chyba jasne!
Z: Zauważ,
że chciała ugryźć Hidana i Deidarę. O Itachim nie mówię.
Ho: Grr… Ty! Ty
roślino głupia! Rośliny głosu nie mają!
Sa: Ale
Zetsu ma rację! *do siebie* I jakoś mówi…
Ho: Jeszcze
słowo, a cię spalę.
A: *wzdycha*
Wystarczy Hoshi. Mają rację. Zrobiłam coś okropnego i zrozumieć jeśli mi nie
wybaczycie.
Sa: A
żebyś wie-!
D: Nie
gniewamy się! Wszyscy ci wybaczamy prawda? *wesoły uśmiech i morderczy wzrok na
Zetsu i Sasora*
Hi: Oczywiście,
że tak! Mam rację Zetsu, sasori? *ta sama mina co blondyn*
Sa&Z: *kiwają głowami*
Normalnie przeżyłam szok! Uśmiechnęłam się
wesoło, a moich oczach… WTF?! Czemu ja mam łzy w oczach?! Kurde! Co ja Sakurwa
jestem?!
Grrr… Cóż… Moja reakcja była boska. Z chwili na chwilę mój uśmiech
poszerzał się coraz bardziej, aż w końcu zmienił się w przysłowiowego „banana”,
a moja niezwykła osoba rzuciła się na Dei’a przewracając go. Wszyscy chyba na
początku, z tego co zauważyłam, byli przestraszeni nie wiedząc czy przypadkiem
znowu nie chce go ugryźć, ale mina i reakcja Deia’a najwidoczniej ich
uspokoiła. Chłopak objął mnie jedną ręką i delikatnie gładził podlecach.
Dlaczego? Pewnie poczuł jak mu się ubranko trochu zmoczyło. Cóż… Praktycznie
nigdy nikt nie widział mnie w TAKIM stanie. Itaś uśmiechał się wesoło, tak samo
jak Kim, Ho-chan, Shiru, Hidek, Tobi (choć miał maskę to widziałam), który
szczerzy się ze wszystkiego, Rybcia no i Konan. A przynajmniej tylko tych
zauważyłam. Jeśli jeszcze ktoś się uśmiechał to musiał to robić ledwo, ledwo.
(czy to jakaś aluzja do Marchewki? o_O) Jak się już uspokoiłam, wstałam z Dei’a
uśmiechając się wesoło.
A: Arigatou, onii-san. ^^
D: “Onii-san”?
A ty znowu swoje co?
A: Nom
^^
D: Ehh…
Ho: Ekhem…
A: Już
ci puszczam chłopaka Ho-chan. Więcej go molestować nie będę. ^^
Ho: No
ja myślę.
A: ^^.
D: Ekhem…
Czuję się niezręcznie…
A: Gomen, gomen…
W końcu odwróciłam się do Itasia oraz Kimci. W
chwili kiedy do nich podeszłam zauważyłam, że Itaś porządnie zbladł i nagle
zachwiał się lekko. W ostatniej chwili udało mi się go podtrzymać. Jeszcze by
tego brakowało, żeby mi się potłukł!
A: Zdecydowanie
Ho-chan ma rację! Powinieneś się położyć!
I: Z
tego co pamiętam, to Hoshi mówiła o wszystkich.
A: Sza!
Jak ja tak mówię, to tak jest!
I: Hai, hai…
Hi: To
my też się chyba w końcu położymy. Przez całą noc nie spaliśmy.
A:
Nom ^^. Aha! Dei!
D: Hm?
Co jest?
A: Jeszcze
raz sorki.
D: Nie
masz się czym przejmować. Nic się nie stało ^^.
A:
Właśnie, że się stało! *poważna mina* Jesteś strasznie blady! Marsz to łóżka
jako pierwszy! Ale już!
D: o_O
No dobrze… Spokojnie, spokojnie. Już idę.
Dei skierował się do swojego pokoju, a Hoshi
pobiegła za nim mówiąc coś, że ona dopilnuje żeby dobrze odpoczął. Czy tylko ja
mam pewne nieczyste myśli, które mówią, że ta dwójka COŚ zrobi? Z pewnością… Ze
mną serio jest coś nie tak -_-, ale cóż poradzić. Ja również, podtrzymując
Itasia skierowałam się do naszego pokoju, żegnając się uprzednio s wszystkimi.
Zaraz po mnie wyszła Kim. A potem z salonu po kolei zaczęli wsypywać się
„ludzie” i kierować się do swoich pokoi. W większości. Liderek naturalnie
polazł do gabinetu. Czy on nigdy nie śpi?! Pewnie znowu zaśnie nad papierami!
Głupek! No i wszyscy ostatecznie pozasypiali. Zauważmy jednak, która była
godzina. Otóż… Dwunasta… W południe!!!!!!
Dobra… Co jest grane? Otwieram oczy i co widzę?
Piekło kurwa! Dosłownie! Rozglądam się i co widzę? Mnie jako małą dziewczynkę!
A raczej demonkę! Uśmiecham się wesoło do czarnowłosego chłopaka, którego włosy
były równie długie co moje. Oczy miał krwistoczerwone z pionowymi źrenicami. A
raczej jedną, bo drugie oko miał zasłonięte przez materiał o dziwnym wzorze. To
była pieczęć. Jak ja go dawno nie widziałam! Seiji-chan! Oczka mi się wesoło
zaświeciły, tak samo jak tej małej mnie. Moja miniaturka rzuciła się chłopakowi
na szyję ze śmiechem. Ten odwzajemnił uśmiech i obrócił się ze mną na rękach
wokół własnej osi śmiejąc się. Nagle wszystko się rozmyło. WTF?! Co to kurwa?!
Ktoś mi podał jakąś marychę jak zasnęłam czy jak?! Zaraz! Marychę? Zatsu! Osz
ty mendo jedna! Pożałujesz tego ty skunksie jeden głupi! *.* Zaraz, zaraz… A
może on mi coś innego podał?! Oczywiście to nie zmienia tego, że mam ochotę go
zajebać. Zaczęło mi się kręcić w głowie… Co do kurwy nędzy?! Zamknęłam na
chwilę oczy, a jak je otwarłam zobaczyłam twarz Itasia. WTF? Chociaż raczej
WTC!
(What The Cat!) To
serio było dziwne… Uno momento madam! Czyżby to był sen?! Ale ja nie mam zbyt
często snów! I to takich! Jakich dokładnie? O przeszłości cholera! To była
scena z mojego dzieciństwa! Z dzieciństwa mojego obecnego wcielenia! Ehh… Czas
wstawać. Zwlokłam się z wyrka, wzięłam ubranko na przebranie (czyli jakąś
koszyle Itasia i bieliznę) i skierowałam się do łazienki. Wskoczyłam pod
prysznic, a jak już spod niego wyszłam, jako tako się wytarłam i ubrałam to co
sobie przygotowałam, na wciąż mokre ciało, to skierowałam się do pokoju. Itaś
już nie spał, a gorączka ewidentnie go nie opuszczała. Nie był już taki
rozpalony, ale nadal miał tą głupia gorączkę. Uśmiechnęłam się do niego w mój
specyficzny sposób. Swoje kroki skierowałam do kuchni, a kolejnym mym celem
miał być salon. Tak więc weszłam do kuchni, wyciągnęłam z lodówki coś co
nadawało się na zrobienie kanapki. W szafce udało mi się znaleźć jeszcze świeży
chlebuś. Tak więc zrobiłam kilka pseudo kanapek bez masła, bo za takowym nie
przepadam, położyłam je na jakimś wciąż czystym talerzu (chyba ostatnim
czystym) i poszłam do salonu. Wszyscy look na mnie jak jakieś sępy. A mój wzrok
mówił „Nie oddam! Nawet nie próbować, bo zagryzę!” Za chwilę do salonu weszła
jeszcze Kiemk, za nią Kazio, chwilę potem wkroczyła Shiru dumnym krokiem i
uśmiechając się psychicznie. Czyżby znowu Tobi dał jej te dziwne żelki, co mi
kiedyś? Mniejsza. Ważne że za nią weszli Hidan i Ho-chan, a zaraz za nimi…
Itaś! Uchiha usiadł na kanapie koło Rybki, a ja usiadłam na jego kolankach. (Na
kolankach Łasicy, nie Rybki) Podsunęłam mu kanapkę i po chwili wszystko
zniknęło z talerza. Patrzyłam wesoło, jak wzrok Akasiów przesuwa się z jednej
kanapki na drugą, które po chwili znikały w żołądkach: moim i Itacza.
Uśmiechnęłam się szeroko, pełna złośliwości. Tak czy siak siedzę sobie tak na
Itasiu i mój wzrok pada na Kim. śmiem przypuszczać, że moje oczy świeciły się
złowrogo, bo ta jak na mnie spojrzała, to się lekko przestraszyła.
A: Kiiiimmmm....
*.*
K: C-co
się stało?
A: Zamień
się w wilczka!!
K: C-co?
Nie!
A:
plooosieee... *słodkie oczka*
K:
Nie!
A: Tak
ładnie plosie... *składa dłonie jak do modlitwy* Kimcia nie może tego zrobić
dla A-chan?
K:
N-nie?
A: *drgająca
warga* baaardzoooo pplooosieee...
K: Kiedy
ja nie mogę!!! T.T *załamana*
A: Ale
czemuuuuu?!?! *wyje jak dziecko*
K: -_-
Bo jest po pełni... Mówiłaś, że wiesz, iż wtedy nie mogę tego robić...
A: Aha
^^. Zapomniałam, że dzisiaj ten dzień ^^
K: -_-
pozostawię to bez komentarza...
A: ^^
K: -_-
A: Zaraz,
zaraz... Ale to znaczy, że nie mogę zobaczyć dzisiaj wilczka! Buuu! *załamanie
i wyje jak dziecko*
K:
No... Na to wygląda...
A: Zaraz,
zaraz! *evil smile i look na Kazia* Wy jesteście rodzeństwem tak? *.*
Ka: Yyy...
No tak?
A:
Więc możesz się również zamienić w wilczka jak Kimcia?!
Ka: No
niby tak...
A:
W takim razie zrób to! *.*
Ka: A-ale!
A: Powiedziałam
zrób... *dziwny wzrok zboczeńca*
Ka:
o_O *przerażony* yyy... cóż... *wzdycha załamany* Chyba nie mam wyboru... *zmienia
się w wilka*
A: Yay!
*.* *rzuca się na Kazia*
I:
Ekhem... *zazdrosny*
A: *.*
K:
Nie masz się o co martwić Itachi... Ona chyba już tak zawsze...
I: Zauważyłem...
A:
Uno pytanko! *podejrzliwy look na Kazia* Czemu ty się nie zamieniasz w wilczka
częściej co?!
Ka:
Tak jakoś -_-‘’ *zmienia się z powrotem w człowieka*
A:
Ej!
Ka: -_-
Nie zmienię się z powrotem!
A: Ale
czemu?!
Ka:
Bo tak! >_<
K: Ma
złe wspomnienia...
A: -_-
buuuu....
K: Nie
bucz...
A:
Ale mógł zostać dłużej w tej formieeee!!!
K:
Nie mógł... Jest dzień po pełni... Straciłby nad sobą kontrolę jakby dłużej
został w formie wilka.
A: To
czemu się częściej w wilczka nie zmieniał?! Kazek!
Ka: Bo
nie lubię!
A:
Ale ja lubię!
Ka: To
masz problem bo ja nie! >_<
A: To
polubisz *dziwny wzrok u błysk w oku*...
Ka: Co
ty kombinujesz? O_O
A:
Jaaaaa???? Niiiiiic...
I: Bo
ci uwierzymy... -_-
A: Robimy
terapię zbiorową! ^^
Aka: Że
WTF?!
A:
No terapię zbiorową... -_- Głochoty jedne...
***
I tym oto wspaniałym akcentem kończymy kolejną
notkę ^^. Mam nadzieję, że nie posnęliście i notka nie była za długa. Pozdro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz