INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

sobota, 8 grudnia 2012

027. Powrót i wyjaśnienia


Witam! To znowu ja! Coś ostatnio często się tutaj pojawiam, ale to chyba dobrze. Jest to już moja trzecia samodzielna notka na tym blogu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Życzę miłego czytania!

***

Cóż… Kakuzu zabrał Kim do jej pokoju, a my poszliśmy za nimi. O dziwo nawet się nie zorientowali. Kazio kazał Kimci się położyć, a ta widząc jego uparty wzrok wolała się nie kłócić i od razu zasnęła. Nie ma się jej co dziwić. W jej stanie i w te dni rzeczywiście jest osłabiona. W końcu po jakichś 10 minutach od zaśnięcia swojej siostry Kazio zorientował się, że nie jest w pokoju sam i spojrzał na nas… a raczej na mnie takim wzrokiem, że aż się za Itasiem schowałam. Rozumiecie?! Ja! Toż to jest praktycznie niemożliwe!
Ka: A wy tu czego?! *prawie warczy*
A: Yyyy… *drapie się nerwowo po głowie*
I: Kakuzu… Nie przesadzaj. A-chan. Lepiej chodźmy. Nie będziemy przeszkadzać.
A: Yhym…
No i polazłam za Uchihą z miną zbitego psa. Oj czekało mnie kazanie. I to spore. Leźliśmy tak i leźliśmy. Teoretycznie pokoje Kim i Itacza są blisko siebie, ale mi wydawało się, że ta małą wycieczka trwała wieki. Nie dość, że szliśmy strasznie wolno, to jeszcze była taka cisza, że słyszałam tylko przerażające stukanie obcasów naszych butów i powolnych kroków. W końcu doszliśmy. Niestety! Jak tak teraz myślę, to już mniej przerażające było to dojście tutaj! Trzeba było iść jeszcze wolniej, ale cóż. Lepiej mieć to już za sobą. Weszliśmy do tego pokoju i miałam wrażenie, że atmosfera jest tak gęsta, że nic nie widać. I było mi strasznie duszno. Co się u diabła ze mną dzieje?! No właśnie! Szlag! U DIABŁA!!! Przecież ja jestem diabłem! Demonem! Czego ja się obawiam?! Czego…? Kuuuurdeeee nooo…! Serio się zmiękczyłam przez przebywanie między ludźmi. Uhh! No i ta cisza! Trwała chyba wieki! W końcu usłyszałam ten spokojny, wręcz lodowaty głos i aż mnie zmroziło. Mnie!
I: Możesz mi wyjaśnić… Czemu nic mi nie powiedziałaś? Czemu i diabła wszystko zawsze bierzesz na siebie?!
O_O Czy… Czy on się wkurzył o to że mu nic nie powiedziałam? I czy on właśnie na mnie wrzeszczy? I… i płacze?! WTF?!
A: I-itachi…
I: Nie przerywaj mi teraz!
A: o_O yhym…
I: Szlag! Nie oczekuję, że od razu mi wszystko powiesz, wyjaśnisz. Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Ale to akurat mogłaś mi powiedzieć! Nie musiałaś brać wszystkiego na siebie! Pomógłbym ci! Czy ty wiesz jak się martwiłem?!
W jego oczach widziałam po pierwsze: łzy, a po drugie: załamanie, zmartwienie, rozczarowanie, smutek i cholera jedna wie co jeszcze.
A: Przepraszam… Ja…
I: Nic już nie mów. *wzdycha* Siadaj *wskazuje łóżko, na którym też siada*
A: *siada* …
Itaś przyciągnął mnie do siebie, wtulił twarz w moje włosy i objął mocno. Przez chwilę myślałam, że mnie udusi, ale cóż…
I: Nigdy więcej tak nie rób… *szepta* I nigdy mnie tak nie martw. Rozumiesz?
A: *kiwa głową* Yhym… T-tak, rozumiem. Obiecuję, że następnym razem ci wszystko powiem.
I: Yhym… To dobrze, to dobrze…
Już miałam coś odpowiedzieć, ale poczułam jak Uchiha rozluźnia uścisk i bardziej opiera na mnie swoje ciało. Westchnęłam. Chłopak po tym wszystkim był na tyle zmęczony, że jak tylko atmosfera opadła i całe zdenerwowanie i adrenalina również spadły, usnął. Yare, yare (z jap. Rany, rany). Co ja z nim mam. Westchnęłam tylko cicho i uśmiechnęłam się lekko. Odsunęłam czarnowłosego od siebie i położyłam go na delikatnie na łóżku, a następnie przykryłam go kołdrą. Nie dość, że mocno oberwał tym zaklęciem to jeszcze w tym stanie mnie szukał przez tyle czasu tylko pogrążając swoje zdrowie jeszcze bardziej. A gorączka którą miał jak mnie znaleźli jeszcze dodatkowo mu wzrosła. Żeby tak ubranym i z gorączką wychodzi w taką noc na „spacer”!
Ehh… Co za głupek. Mój słodki, kochany głupek ^^. Poszłam do łazienki i wzięłam jeden z mniejszych ręczników, po czym zamoczyłam go w zimnej wodzie. Wzięłam tez jakąś miskę i dwa inne ręczniczki. Do miski nalałam tej zimnej wody a ręczniczki położyłam na brzegu naczynia. Zaniosłam to do pokoju, mokry ręcznik znalazł się po chwili na czole Itasia. Cóż, musze mu jakoś tą gorączkę zbić. No i chusteczki trzeba przygotować jak będzie kaszlał krwią. A na pewno będzie po tym zaklęciu. Ehh… Siedziałam tak przy nim z 2 godzinki, zmieniając mu zimne okłady na czole. W końcu poczułam jak do Siedziny wracają kolejni członkowie „Jogurtu” jak to podobno kiedyś Kim, Shiru i Hoshi nazywały Akatsuki. Itaś mi o tym kiedyś wspominał. Podobno autorką pomysłu była Shiru, ale nieważne. Skupiłam się i okazało się, że wrócił Zetsu, Tobi i Sasori. Wyjątkowo nie lubię tej trójki, choć z Tobiaszem można niezłe numery wykręcać i go wykorzystać jak się nie chce nic robić a trzeba. No i można z nim zjeść JEGO żelki ^^. I to całkiem spore ilości. Ale wróćmy do tematu. Akasie skierowali się do salonu i zaczęli rozmowę. Jakoś nie chciało mi się ich słuchać, więc zobaczyłam co z Kim i Kaziem. Cóż… Wyszło na to, że Kimowa już się obudziła i prowadziła zażartą „dyskusję” z Kaziem na temat jej stanu zdrowia. Oczywiście wszyscy wiemy jak to wyglądało prawda? Prawda. Jak nie, to nie mój problem, ale nie chce mi się tego opisywać bom leń ^^. Powiem tylko, że skończyło się na tym, że Kimcia wyszła z pokoiku w przymusowej asyście podejrzliwego Kazia i skierowała się do nas. Wróciłam, więc na ziemię i czekałam, aż wejdą. Nie trwało to długo. W momencie kiedy „rodzeństwo K” przekroczyło próg pokoju uprzednio pukając, Uchiha otworzył swoje czarne, słodkie oczęta. Uśmiechnął się lekko, czego nie mogłam nie odwzajemnić i podniósł się do siadu. Kimcia usiadła w fotelu i uśmiechnęła się wesoło. Co tu taka „uśmiechowa” atmosfera co?! Cóż… Jedynie Kaziu-chan to wyjątek. Patrzył na Kim jakby chciał ją przewiercić wzrokiem i tym wzrokiem zmusił do położenia się. Siedzieliśmy tak… znaczy Kaziu stał, ale kij. Siedzieliśmy tak z jakieś 30, może 45 minut, aż zorientowałam się, że do siedziby wróciła reszta „Jogurtowiczów”. Wszyscy siedzieli w salonie. Przekazałam to reszcie osób przebywających ze mną w pokoju, a oni jak to oni zdecydowali się, oczywiście nie biorąc pod uwagę mojego zdania-sprzeciwu, aby tam skierować swe kroki. Tak czy inaczej, nawet Itaś polazł, co mi się nie podobało, więc musiałam tak czy inaczej z nimi iść, żeby go dopilnować no. A jak mu się coś stanie, no? Co ja wtedy pocznę?! Chociaż… O czym ja gadam skoro już mu się coś stało i to ja to zrobiłam? Tym bardziej muszę go więc pilnować! No i idziemy, idziemy, idziemy, idziemy, idziemy, idziemy i… i w końcu doszliśmy! Yyyy… Ale bez podtekstów proszę! No I jesteśmy. I co? Gówno! Znaczy się… Kupka ^^”. Weszliśmy do środka. Znaczy Kimowata, Kaziowaty i Uchihowy wleźli. Ja zostałam „na zewnątrz” jak jakiś głupek. Itacz i Kimcia popatrzyli na mnie jakby chcieli mnie spalić wzrokiem, no to weszłam. A wzrok wszystkich skierował się na mnie. Cóż powiedzieć? Każdy wzrok wyrażał coś innego. Spuściłam lekko głowę. Wolę nie wiedzieć co o mnie teraz myślą. W końcu podniosłam łebek i uśmiechnęłam się niepewnie.
A: Hej? ^^”
Przez jakiś czas panował zupełna cisza. A ja stałam jak ta głupia i się nerwowo uśmiechałam. W końcu Marchewka się odezwała tym swoim grobowym głosem. Chyba nie muszę mówić o co dokładnie chodziło ne?
P: Chyba nie muszę ci mówić, że oczekujemy wyjaśnień?
A: Ehehehe…
K: Liderze, a może jakieś miłe powitanie?
Sa: Miłe? Ona chciała nas wszystkich pozabijać! I pewnie najchętniej by to i teraz zrobiła! A ty chcesz żebyśmy byli dla niej mili i ot tak, jak gdyby nigdy nic, ją przywitali?!
K: Zamknij ten swój drewniany pysk głąbie jeden pieprznięty i niewyżyty, co kurwa nawet nie posiada tego co mężczyzna normalny ma między nogami!!! To co się stało to nie była jej wina!
Aka: *szok* O_O
Cóż… Sama byłam w szoku. Powiedzcie mi od kiedy Kimcia używa takich słów?! Cóż… Ale Kimcia to Kimcia. Lepiej żeby jej nie podpadli ^^.
Ki: J-jak to nie jej wina? O_O
Z: Właśnie! Jak nie jej wina to czyja?!
I: Morda! Jak chcecie, żeby wam wszystko wyjaśniła, to może byście jej na to pozwolili, a nie tylko zwalali na nią winę?! Wystarczająco sama się tym zadręcza!
Sa: I poprawnie! W końcu to przez nią t-!
Sasori nie dokończył, bo Itachi znalazł się przy nim (tak szybko, że nawet nie zauważyłam), chwycił za ubranie i przygniótł to ściany znajdującej się za nim, a następnie wręcz wywarczał mu w twarz.
I: Powiedziałem, kurwa, żebyś się zamknął, prawda? *wzrok zawodowego mordercy-psychopaty*
Sasor tylko pokiwał przerażony głową. Cóż… Jeśli mam być szczera, to byłam zaskoczona. Rzadko widuje się Itachiego tak mocno wkurwionego ^^. To jest naprawdę rzadki widok. Ale za to jaki cudowny! Wiecie jak wtedy męsko wygląda?! Na dodatek powiedział to takim tonem, że aż mnie ciarki przeszły ^^. Ahh… Ekhem… Znaczy się… Wróćmy może do tematu. W końcu ciszę jaka zapadła w salonie przerwał ponownie Liderosław.
P: Wystarczy tego. Skoro już się pojawiłaś *look na A-chan* to zacznij w końcu wszystko wyjaśniać.
A: Ym… No nie wiem od czego zacząć.
D: Najlepiej od początku.
A: Ta… Tylko problem w tym, że ciężko ten „początek” określić.
D: To znaczy? Co dokładnie masz na myśli?
A: Uhh… Cóż… Jak zapewne wiecie jestem demonem.
D: Oczywiście, że wiemy, ale co to ma do rzeczy?!
A: Już mówię. Wszyscy jak wiecie, lub się domyślacie, posiadamy poprzednie wcielenia. Jedno, dwa, lub więcej.
Ki: C-co?! O czym ty mówisz?!
A: Mogę skończyć?
Ki: *kiwa głową*
A: Tak więc, jak już mówiłam, każdy ma te poprzednie wcielenia. Jednak ludzie, czy inne stworzenia nie pamiętają ich. My demony, owszem. Pamiętamy wszystkie nasze wcielenia i wszystko z nimi związane. W tym charakter i to co się z nami działo. Ciekawe jest to, że demony w każdym wcieleniu były demonami. Ja jak na razie mam tylko jedno „poprzednie wcielenie”.
D: Myślałem, że żyjesz już bardzo długo. A przynajmniej tak wynikało z twojej wiedzy.
A: Owszem. Jednak demony mogą żyć naprawdę długo w każdym wcieleniu. Są praktycznie nieśmiertelne. A tym bardziej te, które mają w sobie krew wampira, lub po prostu wampiry. Wilkołaki też mają przedłużone życie, ale nie aż tak. <look na Kim> Jednak my nie o tym. Wróćmy, więc może do sedna sprawy. Ponieważ my demony pamiętamy te nasze poprzednie życia, które oczywiście miały inne charaktery, cóż… Raz na jakiś czas, bardzo rzadko, wypada taki dzień, a raczej noc, kiedy planety są odpowiednio ułożone, a księżyc jest w pełni. Samo ułożenie planet zdarza się zdecydowanie częściej, ale wtedy, kiedy księżyc jest w pełni oczywiście rzadziej.
P: I co w związku z tym? *zniecierpliwiony*
A: Już mówię. W ten właśnie dzień, czy jak kto woli, noc, charakter demonów z ich ostatniego wcielenia „powraca” i można by powiedzieć „przejmuje kontrolę nad obecnym”. W każdym razie zachowujemy się trochę inaczej. Inaczej traktujemy ludzi i inne osoby, czy stworzenia. Rozumiecie o co mi chodzi tak?
Aka: *kiwają głowami*
T: Tobi nie rozumie! A Tobi is a good boy!!!
Aka: -_-
P: *wali Tobiasza w łeb… czymś* Kontynuuj.
A: Już…
D: A ja mam takie pytanko.
A: Hm?
D: Kim ty byłaś w poprzednim wcieleniu? Znaczy, wiem, że demonem, ale kim dokładnie, że miałaś taki charakter?
A: Cóż… Tym, kim jestem teraz. Demony zawsze rodzą się, że tak to ujmę, na tej samej pozycji. No jeśli wolisz można by powiedzieć hierarchii. Jednak wychowywałam się trochę inaczej.
D: Czyli?
A: Ehhh… Z pewnych powodów żyłam wśród ludzi. W tamtych czasach oni raczej nie przepadali za demonami, szczególnie tymi co żyli między nimi. Ludzie zawsze boją się tego czego nie znają, nie rozumieją, lub po prostu tego co jest potężne i może im zagrażać. Lecz również pragną mocy, którą to co potężne posiada. W tym tej demonów. Przykład? Ogoniaste bestie, które zostały zapieczętowane w ludziach.
D: A-aha.
A: Tak czy inaczej żyłam wśród nich, a ponieważ oni za „nami” nie przepadali, traktowali nas w raczej niemiły sposób, przez co i my nie lubiliśmy, delikatnie mówiąc, ich. Przez to wszystko, mój charakter ukształtował się na taki, a nie inny. Oczywiście nie wszystkie demony tak miały itd. ale ja tak. Wszyscy oczywiście mieli inne charaktery niż w poprzednich życiach, bo oczywiście mieli inne doświadczenia niż tamte wcielenia, ale również uczyli się na błędach. Cóż… O tych błędach to może kiedy indziej. Nie zmienia to tego, że w ten czas mój charakter uległ zmianie przez co byliście przeze mnie traktowani tak, a nie inaczej za co was bardzo przepraszam. A usłyszeć takie słowa z moich ust to rzadkość, więc się cieszcie. Ach! Dodam jeszcze, że zdarzają się też takie dni/noce, jednak zdecydowanie bardzo, bardzo rzadko, rzadziej niż możecie sobie wyobrazić, ale jednak, że charaktery demonów ze wszystkich wcieleń się mieszają i powstaje mieszanka wybuchowa. Mnie to póki co nie grozi, bo mam tylko jedno takie wcielenie.
Zakończyłam swoją wypowiedź lekkim, dosyć niepewnym uśmiechem. W pomieszczeniu ponownie zapadła cisza, którą znowu przerwał Rudzielec.
P: Kiedy moglibyśmy się spodziewać następnego takiego wydarzenia?
A: Cóż… jeszcze tego nie wiem, ale nie prędko. Jak już mówiłam, nie jest to częste wydarzenie, a dla porównania w całym moim życiu taki dzień wypadał tylko raz jak na razie. No… ten jest drugi.
No i znowu ta cisza. Co oni z tym mają?! Spojrzałam na Itachiego. Był w szoku. Chyba jak wszyscy. Tylko Liderek starał się tego nie okazywać, aż tak bardzo. Cóż nie zdziwię się jeśli mnie teraz wyrzucą. Ale moje rozmyślania przerwał głos Itasia.
I: Więc skoro już wszystko zostało wyjaśnione, to nie widzę już żadnego problemu.
P: Uchiha… Nie przypominam sobie, żebyś to ty był Liderem.
Ko: Och! Zamknij się Pein! Chociaż raz zachowuj się odpowiednio do sytuacji!
P: Jak śmiesz ty-!
Ho: Dokończ to zdanie Liderku, a inaczej pogadamy. *evil smile i patrzy się wesoło na swoją kosę* A teraz, skoro już wszystko zostało wyjaśnione powinniśmy odpocząć. Jestem pewna, że każdy jest zmęczony i chciałby się przespać. Tak jak mówię każdemu należy się chwila odpoczynku, więc sio do łóżek.
Sa: Musimy jeszcze zadecydować co z nią zrobić *mówi o A-chan*.
Ho: A co kurwa mamy zrobić?! Zostaje! To chyba jasne!
Z: Zauważ, że chciała ugryźć Hidana i Deidarę. O Itachim nie mówię.
Ho: Grr… Ty! Ty roślino głupia! Rośliny głosu nie mają!
Sa: Ale Zetsu ma rację! *do siebie* I jakoś mówi…
Ho: Jeszcze słowo, a cię spalę.
A: *wzdycha* Wystarczy Hoshi. Mają rację. Zrobiłam coś okropnego i zrozumieć jeśli mi nie wybaczycie.
Sa: A żebyś wie-!
D: Nie gniewamy się! Wszyscy ci wybaczamy prawda? *wesoły uśmiech i morderczy wzrok na Zetsu i Sasora*
Hi: Oczywiście, że tak! Mam rację Zetsu, sasori? *ta sama mina co blondyn*
Sa&Z: *kiwają głowami*
Normalnie przeżyłam szok! Uśmiechnęłam się wesoło, a moich oczach… WTF?! Czemu ja mam łzy w oczach?! Kurde! Co ja Sakurwa jestem?!
Grrr… Cóż… Moja reakcja była boska. Z chwili na chwilę mój uśmiech poszerzał się coraz bardziej, aż w końcu zmienił się w przysłowiowego „banana”, a moja niezwykła osoba rzuciła się na Dei’a przewracając go. Wszyscy chyba na początku, z tego co zauważyłam, byli przestraszeni nie wiedząc czy przypadkiem znowu nie chce go ugryźć, ale mina i reakcja Deia’a najwidoczniej ich uspokoiła. Chłopak objął mnie jedną ręką i delikatnie gładził podlecach. Dlaczego? Pewnie poczuł jak mu się ubranko trochu zmoczyło. Cóż… Praktycznie nigdy nikt nie widział mnie w TAKIM stanie. Itaś uśmiechał się wesoło, tak samo jak Kim, Ho-chan, Shiru, Hidek, Tobi (choć miał maskę to widziałam), który szczerzy się ze wszystkiego, Rybcia no i Konan. A przynajmniej tylko tych zauważyłam. Jeśli jeszcze ktoś się uśmiechał to musiał to robić ledwo, ledwo. (czy to jakaś aluzja do Marchewki? o_O) Jak się już uspokoiłam, wstałam z Dei’a uśmiechając się wesoło.
A: Arigatou, onii-san. ^^
D: “Onii-san”? A ty znowu swoje co?
A: Nom ^^
D: Ehh…
Ho: Ekhem…
A: Już ci puszczam chłopaka Ho-chan. Więcej go molestować nie będę. ^^
Ho: No ja myślę.
A: ^^.
D: Ekhem… Czuję się niezręcznie…
A: Gomen, gomen…
W końcu odwróciłam się do Itasia oraz Kimci. W chwili kiedy do nich podeszłam zauważyłam, że Itaś porządnie zbladł i nagle zachwiał się lekko. W ostatniej chwili udało mi się go podtrzymać. Jeszcze by tego brakowało, żeby mi się potłukł!
A: Zdecydowanie Ho-chan ma rację! Powinieneś się położyć!
I: Z tego co pamiętam, to Hoshi mówiła o wszystkich.
A: Sza! Jak ja tak mówię, to tak jest!
I: Hai, hai…
Hi: To my też się chyba w końcu położymy. Przez całą noc nie spaliśmy.
A: Nom ^^. Aha! Dei!
D: Hm? Co jest?
A: Jeszcze raz sorki.
D: Nie masz się czym przejmować. Nic się nie stało ^^.
A: Właśnie, że się stało! *poważna mina* Jesteś strasznie blady! Marsz to łóżka jako pierwszy! Ale już!
D: o_O No dobrze… Spokojnie, spokojnie. Już idę.
Dei skierował się do swojego pokoju, a Hoshi pobiegła za nim mówiąc coś, że ona dopilnuje żeby dobrze odpoczął. Czy tylko ja mam pewne nieczyste myśli, które mówią, że ta dwójka COŚ zrobi? Z pewnością… Ze mną serio jest coś nie tak -_-, ale cóż poradzić. Ja również, podtrzymując Itasia skierowałam się do naszego pokoju, żegnając się uprzednio s wszystkimi. Zaraz po mnie wyszła Kim. A potem z salonu po kolei zaczęli wsypywać się „ludzie” i kierować się do swoich pokoi. W większości. Liderek naturalnie polazł do gabinetu. Czy on nigdy nie śpi?! Pewnie znowu zaśnie nad papierami! Głupek! No i wszyscy ostatecznie pozasypiali. Zauważmy jednak, która była godzina. Otóż… Dwunasta… W południe!!!!!!
Dobra… Co jest grane? Otwieram oczy i co widzę? Piekło kurwa! Dosłownie! Rozglądam się i co widzę? Mnie jako małą dziewczynkę! A raczej demonkę! Uśmiecham się wesoło do czarnowłosego chłopaka, którego włosy były równie długie co moje. Oczy miał krwistoczerwone z pionowymi źrenicami. A raczej jedną, bo drugie oko miał zasłonięte przez materiał o dziwnym wzorze. To była pieczęć. Jak ja go dawno nie widziałam! Seiji-chan! Oczka mi się wesoło zaświeciły, tak samo jak tej małej mnie. Moja miniaturka rzuciła się chłopakowi na szyję ze śmiechem. Ten odwzajemnił uśmiech i obrócił się ze mną na rękach wokół własnej osi śmiejąc się. Nagle wszystko się rozmyło. WTF?! Co to kurwa?! Ktoś mi podał jakąś marychę jak zasnęłam czy jak?! Zaraz! Marychę? Zatsu! Osz ty mendo jedna! Pożałujesz tego ty skunksie jeden głupi! *.* Zaraz, zaraz… A może on mi coś innego podał?! Oczywiście to nie zmienia tego, że mam ochotę go zajebać. Zaczęło mi się kręcić w głowie… Co do kurwy nędzy?! Zamknęłam na chwilę oczy, a jak je otwarłam zobaczyłam twarz Itasia. WTF? Chociaż raczej WTC!
(What The Cat!) To serio było dziwne… Uno momento madam! Czyżby to był sen?! Ale ja nie mam zbyt często snów! I to takich! Jakich dokładnie? O przeszłości cholera! To była scena z mojego dzieciństwa! Z dzieciństwa mojego obecnego wcielenia! Ehh… Czas wstawać. Zwlokłam się z wyrka, wzięłam ubranko na przebranie (czyli jakąś koszyle Itasia i bieliznę) i skierowałam się do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic, a jak już spod niego wyszłam, jako tako się wytarłam i ubrałam to co sobie przygotowałam, na wciąż mokre ciało, to skierowałam się do pokoju. Itaś już nie spał, a gorączka ewidentnie go nie opuszczała. Nie był już taki rozpalony, ale nadal miał tą głupia gorączkę. Uśmiechnęłam się do niego w mój specyficzny sposób. Swoje kroki skierowałam do kuchni, a kolejnym mym celem miał być salon. Tak więc weszłam do kuchni, wyciągnęłam z lodówki coś co nadawało się na zrobienie kanapki. W szafce udało mi się znaleźć jeszcze świeży chlebuś. Tak więc zrobiłam kilka pseudo kanapek bez masła, bo za takowym nie przepadam, położyłam je na jakimś wciąż czystym talerzu (chyba ostatnim czystym) i poszłam do salonu. Wszyscy look na mnie jak jakieś sępy. A mój wzrok mówił „Nie oddam! Nawet nie próbować, bo zagryzę!” Za chwilę do salonu weszła jeszcze Kiemk, za nią Kazio, chwilę potem wkroczyła Shiru dumnym krokiem i uśmiechając się psychicznie. Czyżby znowu Tobi dał jej te dziwne żelki, co mi kiedyś? Mniejsza. Ważne że za nią weszli Hidan i Ho-chan, a zaraz za nimi… Itaś! Uchiha usiadł na kanapie koło Rybki, a ja usiadłam na jego kolankach. (Na kolankach Łasicy, nie Rybki) Podsunęłam mu kanapkę i po chwili wszystko zniknęło z talerza. Patrzyłam wesoło, jak wzrok Akasiów przesuwa się z jednej kanapki na drugą, które po chwili znikały w żołądkach: moim i Itacza. Uśmiechnęłam się szeroko, pełna złośliwości. Tak czy siak siedzę sobie tak na Itasiu i mój wzrok pada na Kim. śmiem przypuszczać, że moje oczy świeciły się złowrogo, bo ta jak na mnie spojrzała, to się lekko przestraszyła.
A: Kiiiimmmm.... *.*
K: C-co się stało?
A: Zamień się w wilczka!!
K: C-co? Nie!
A: plooosieee... *słodkie oczka*
K: Nie!
A: Tak ładnie plosie... *składa dłonie jak do modlitwy* Kimcia nie może tego zrobić dla A-chan?
K: N-nie?
A: *drgająca warga* baaardzoooo pplooosieee...
K: Kiedy ja nie mogę!!! T.T *załamana*
A: Ale czemuuuuu?!?! *wyje jak dziecko*
K: -_- Bo jest po pełni... Mówiłaś, że wiesz, iż wtedy nie mogę tego robić...
A: Aha ^^. Zapomniałam, że dzisiaj ten dzień ^^
K: -_- pozostawię to bez komentarza...
A: ^^
K: -_-
A: Zaraz, zaraz... Ale to znaczy, że nie mogę zobaczyć dzisiaj wilczka! Buuu! *załamanie i wyje jak dziecko*
K: No... Na to wygląda...
A: Zaraz, zaraz! *evil smile i look na Kazia* Wy jesteście rodzeństwem tak? *.*
Ka: Yyy... No tak?
A: Więc możesz się również zamienić w wilczka jak Kimcia?!
Ka: No niby tak...
A: W takim razie zrób to! *.*
Ka: A-ale!
A: Powiedziałam zrób... *dziwny wzrok zboczeńca*
Ka: o_O *przerażony* yyy... cóż... *wzdycha załamany* Chyba nie mam wyboru... *zmienia się w wilka*
A: Yay! *.* *rzuca się na Kazia*
I: Ekhem... *zazdrosny*
A: *.*
K: Nie masz się o co martwić Itachi... Ona chyba już tak zawsze...
I: Zauważyłem...
A: Uno pytanko! *podejrzliwy look na Kazia* Czemu ty się nie zamieniasz w wilczka częściej co?!
Ka: Tak jakoś -_-‘’ *zmienia się z powrotem w człowieka*
A: Ej!
Ka: -_- Nie zmienię się z powrotem!
A: Ale czemu?!
Ka: Bo tak! >_<
K: Ma złe wspomnienia...
A: -_- buuuu....
K: Nie bucz...
A: Ale mógł zostać dłużej w tej formieeee!!!
K: Nie mógł... Jest dzień po pełni... Straciłby nad sobą kontrolę jakby dłużej został w formie wilka.
A: To czemu się częściej w wilczka nie zmieniał?! Kazek!
Ka: Bo nie lubię!
A: Ale ja lubię!
Ka: To masz problem bo ja nie! >_<
A: To polubisz *dziwny wzrok u błysk w oku*...
Ka: Co ty kombinujesz? O_O
A: Jaaaaa???? Niiiiiic...
I: Bo ci uwierzymy... -_-
A: Robimy terapię zbiorową! ^^
Aka: Że WTF?!
A: No terapię zbiorową... -_- Głochoty jedne...

***

I tym oto wspaniałym akcentem kończymy kolejną notkę ^^. Mam nadzieję, że nie posnęliście i notka nie była za długa. Pozdro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz