INFO

W zakładce "zamówienia", którą znajdziecie po prawej stronie bloga, możecie składać zamówienia na wasze one-shoty, tak jak to do tej pory robiliście w komentarzach. Różnica będzie jedynie taka, że łatwiej będzie i nam i wam to wszystko ogarnąć i zobaczyć kto, co i ile zamawiał.
Wraz z waszymi zamówieniami powstanie w tamtym miejscu lista, na której będziecie mogli sprawdzić aktualny stan waszego zamówienia. Zachęcam do zaglądnięcia tam.

sobota, 8 grudnia 2012

026. „Bez ciebie nie odejdziemy!”

Obudził mnie jakiś hałas. Zdziwiłam się nieco, bo było gdzieś koło pierwszej w nocy. Byłam strasznie zmęczona, ale podniosłam się do siadu. Nie dość że straciłam dużo energii przez to zaklęcie, to jeszcze z tego co się orientuje dzisiaj jest pełnia. Spojrzałam w okno. Tak, jest pełnia. Na wilkołaki w moim klanie pełnia może działać na różne sposoby, a na mnie działa w taki sposób, że tracę swoją moc dzień przed, w czasie i dzień po pełni. A jakby tego było mało to jeszcze jestem przez to osłabiona.  Jak ja nienawidzę pełni! Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Spojrzałam na drzwi i zobaczyłam Kakuzu. Gdy mnie zobaczył westchnął z wyraźną ulgą.
K: Hmm… co się dzieje?
Ka: Z A-chan stało się coś dziwnego! Najpierw rzuciła na Itachiego jakieś silne zaklęcie, próbowała wyssać krew Deidary, a z Hidana próbowała zrobić swojego sługę!
Natychmiast zapomniałam o zmęczeniu. Odrzuciłam kołdrę i stanęłam na równe nogi
K: Co!? Co z Itachim!? Czy Deidarze i Hidanowi nic nie jest!? Gdzie jest A-chan!?
Ka: Powoli! Więc… A-chan uciekła gdzieś. Z Hidaniem i Deidarą wszystko w porządku. Co do Itachiego… oberwał bardzo mocnym zaklęciem, a do tego zwaliła się na niego szafa i półka z książkami. Hidan i Hoshi znają to zaklęcie i próbują mu jakoś pomóc, ale nie wygląda to dobrze.
K: O matko! – Wyminęłam go i chciałam pobiec korytarzem, ale nim zrobiłam choćby krok, Kakuzu złapał mnie za rękę
Ka: A ty gdzie!? Widzę, że ledwo na nogach stoisz po tym zaklęciu i do tego pełnia jest! Nigdzie nie idziesz! Wracaj do łóżka!
K: Zwariowałeś!? Jak ja mam spać, gdy tu takie rzeczy się dzieją!?
Jakoś się wyrwałam i pobiegłam korytarzem. Wpadłam do pokoju Itachiego. Zobaczyłam czarnowłosego leżącego na łóżku.  Gołym okiem było widać, że jest w złym stanie. Zobaczyłam tez Hidana i Hoshi, którzy stali przy biurku na którym było pełno jakichś ziół i innych dziwnych rzeczy takich jak łuski, pazury i płetwy. Oboje odwrócili się zaskoczeni i spojrzeli na mnie
H: Kim? Co ty tu robisz?
Spojrzałam na niego a potem na Itachiego
K: Przyszłam zobaczyć co z nim. I jak? Pomożecie mu? – Spytałam podchodząc do nich. To był błąd. Gdy tylko zrobiłam kilka kroków do przodu zakręciło mi się w głowie i zapewne przeżyłabym niemiłe spotkanie z podłogą gdyby nie refleks Hidana, który w porę mnie złapał
H: Hej, dobrze się czujesz? – Spytał z niepokojem
K: Uhh… Tak, tylko trochę mi słabo. Nie ważne! – Powiedziałam stając na równe nogi. Jeszcze raz spojrzałam na Itachiego, a potem znów na białowłosego -  Hidan, dlaczego A-chan to zrobił?
H: Nie wiem. Ale musiała mieć jakiś powód… zachowywała się jak nie ona.
Zastanowiłam się przez chwile. Już przedtem A-chan zachowywała się dość dziwnie. Ale przecież ja znam ją już dość długo. Coś musi być nie tak skoro się tak zachowuje. W chwili podjęłam decyzję
K: Muszę ją znaleźć!
Ka: Chyba zwariowałaś!
Odwróciłam się. Mój braciszek stał w drzwiach i  patrzył na mnie z gniewem w oczach
Ka: Nigdzie nie idziesz! Ledwo stoisz na nogach! A po za tym A-chan jest teraz niebezpieczna, a ty przez pełnię jesteś bezbronna!  
K: Ale…
Ka: Żadnych ale! Chodź!
Kakuzu chwycił mnie za nadgarstek i delikatnie pociągnął za sobą. Mój braciszek zaprowadził mnie do mojego pokoju i kazał mi się położyć. Chcąc nie chcąc musiałam go posłuchać. Położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam

***

Obudziłam się jakieś półtorej godziny później. Albo raczej obudził mnie głos liderka dobiegający zewsząd. Nie słyszałam co mówił od początku. Usłyszałam tylko „… zebranie! Teraz!” Kakuzu, który cały czas siedział u mnie w pokoju i pilnował, żebym czasami nie wybrała się potajemnie na poszukiwanie A-chan, wstał cicho z fotela i wyszedł. Niepostrzeżenie poszłam za nim. Zobaczyłam, że wchodzi do pokoju Itachiego. Na szczęście nie zamknął za sobą drzwi. Podeszłam tam zajrzałam do środka. Z ulgą stwierdziłam, że czarnowłosy chyba czuje się już lepiej. W prawdzie nadal wyglądał na słabego, ale tym razem był przytomny. Siedział na swoim łóżku. W jego pokoju byli także wszyscy pozostali członkowie Akatsuki. Pain spojrzał na Kakuzu i spytał
P: A gdzie Kim?
Ka: Śpi. I niech tak zostanie. Jest tak słaba, że ledwo stoi na nogach. A zresztą zaraz chciałaby ruszyć na poszukiwania A-chan.
Już miałam do niego krzyknąć, że powinniśmy jej szukać, a nie siedzieć na tyłkach, ale w porę ugryzłam się w język.
P: Dobrze… czy ktoś ma jakiś pomysł dlaczego A-chan się tak zachowywała?
Nikt się nie odezwał. Miałam ochotę tam wejść i powiedzieć im, że jak ją znajdziemy to sama nam wyjaśni, ale ktoś mnie w tym ubiegł
I: A jakie to ma znaczenie!? Trzeba ją znaleźć i to jak najszybciej! Sama nam to wszystko wyjaśni!
S: Ty chcesz ją jeszcze szukać? Po tym co ci zrobiła!?
I: Tak! Masz z tym jakiś problem!? – Itachi spojrzał na Sasoriego z gniewem w oczach. Wyraz twarzy lalkarza pozostał obojętny
S: Nie, nie mam. Tylko spytałem.
Ho: Itachi ma racje! Przecież trzeba ją znaleźć!
H: To co szukamy jej tak!?
I: Tak! Najlepiej będzie jak…
P: Chwila moment! Nie rozpędzajcie się tak! Nie jestem taki pewny czy szukanie jej to dobry pomysł. A nawet jeśli, to ty Itachi nigdzie nie idziesz!
W oczach czarnowłosego zapłonął gniew
I: Dlaczego!?
P: Bo jesteś za słaby! Jeszcze nam zemdlejesz! A co do poszukiwanie A-chan… nie wiem czy to dobry pomysł.
Teraz już nie wytrzymałam
K: Oczywiście, że dobry! Nad czym ty się do cholery zastanawiasz!?
Wszyscy spojrzeli w moją stronę. Kakuzu, który do tej pory siedział na krześle, wstał gwałtownie.
Ka: Kim! Co ty tu robisz!? Powinnaś spać!
K: Och jak wychodziłeś, to byłeś tak głośno, że zmarłego byś obudził!
Oczywiście nie była to prawda, ale byłam teraz zła na nich wszystkich. Zamiast szukać A-chan to oni siedzą i dyskutują! Zwróciłam się do nich
K: Zamiast tu siedzieć i dyskutować powinniście jej szukać!
P: Kim, to nie… - Jednak nie dokończył bo przerwała mu Hoshi
H: Kim ma racje! Ruszajmy!
Zgodzili się z nami jeszcze Hidan, Deidara, Shiru, Konan,  Kisame no i oczywiście Itachi.
P: No dobra. Szukamy jej. Podzielimy się na dwójki, tak przeszukamy większy obszar
Już zaczęłam się cieszyć, ale oczywiście Liderek musiał wszystko popsuć
P: Ale Kim i Itachi nigdzie nie idą!
K, I: Co!? Dlaczego!?
P: Oboje ledwo stoicie na nogach! Nigdzie nie idziecie i koniec!
I: Nie ma mowy! Idę z wami!
K: Ja tak samo!
P: Nie ma mowy! Zostajecie!
Nim ja, lub Itachi zdążyliśmy zaprotestować ich już nie było. Spojrzałam na Itachiego, a on na mnie. Uśmiechnęłam się przebiegle, tak samo jak on. Czarnowłosy w sekundę wstał z łóżka i już był koło mnie
I: Nie posłuchamy go, prawda?
Zaśmiałam się i powiedziałam
K: Nie pytaj się głupio tylko chodź!
Po chwili już byliśmy na zewnątrz. Rozejrzałam się.
K: W którą stronę idziemy?
Itachi przez chwile nie odpowiadał.
I: Nad jezioro.
Zdziwiłam się
K: Tu jest jezioro? W lesie!?
I: No, raz widziałem.
K: No dobra, ale dlaczego nad jezioro?
I: Sam nie wiem… mam takie przeczucie
K: No, dobra to chodźmy.
Z racji tego, że oboje byliśmy słabi nie przemieszczaliśmy się jakoś zaskakująco szybko. Jezioro było w samym środku lasu więc trochę nam zajęło nim tam dotarliśmy. Gdy zaczęliśmy się zbliżać zobaczyłam jakąś postać leżącą na brzegu
K: Czy to…
I: A-chan!
Itachi podbiegł do niej. Po chwil ja też tam byłam. Czarnowłosa powoli otworzyła oczy. Gdy nas zobaczyła odskoczyła od nas jak oparzona
A: C-co wy tu…!?
K: Szukaliśmy cię!
I: I na szczęście znaleźliśmy…
A: A po jaką cholerę!? *prawie warczy* *drwiący ton* Mało wam jeszcze?
K: A-chan co się z tobą dzieje!? Dlaczego taka jesteś!?
I: Właśnie! Też chciałbym wiedzieć!
A: Mogę wiedzieć po kiego grzyba leźliście tu w takim stanie!? Bo ciężko mi uwierzyć, że tylko po to! *odwraca się plecami*
Spojrzałam na Itachiego, a on na mnie. Zrobiłam krok do przodu
K: Oczywiście, że po to tu przyszliśmy! My się o ciebie martwimy, nawet nie wiesz jak bardzo! Co się z tobą dzieje? – Spytałam z troską w głosie
A: Coś z czym w ogóle nie powinniście mieć styczności… - Powiedziała cicho do siebie. Podeszłam do niej i stanęłam obok niej
K: A-chan… nie ważne co się z tobą dzieje… nie powinnaś tak uciekać…
A-chan odskoczyła ode mnie natychmiast i wykrzyknęła:
A: To nie ma z wami nic wspólnego! Jeśli nie chcecie skończyć jak ludzie w piekle to wracajcie do siedziby zanim zmienię zdanie!
Już chciałam coś powiedzieć, ale uprzedził mnie Itachi
I: Nie ma mowy! Bez ciebie nie odejdziemy!
Pokiwałam głową na znak, że całkowicie się z nim zgadzam
A-chan lekko drgnęła i spuściła głowę
A: Lepiej nie…
K: A-chan nie ważne co się z tobą dzieje! Wracaj z nami! Na pewno jest… - Urwałam bo nagle zakręciło mi się w głosie. Upadłam na kolana i odetchnęłam głęboko. Cholerna pełnia!
A: *zaśmiałam się drwiąco kiedy księżyc jeszcze na chwile się pojawił* Doprawdy żałosne. Pomimo swojego stanu jeszcze tu przyszliście. Co byście zrobili gdybym was teraz zaatakowała? *evil smile* Walczylibyście w tym stanie? A może do walki używalibyście dalej tej gadki?
Było ze mną coraz gorzej. Kątem oka zobaczyłam, że z Itachim też nie jest najlepiej. Spojrzałam na A-chan. Na jej twarzy gościł drwiący uśmiech. Spojrzałam w ziemie, a potem uśmiechnęłam się słabo
K: Co byśmy zrobili, gdybyś nas teraz zaatakowała? Zapewne nie zdołalibyśmy zrobić nic… Zapewne zabiłabyś nas na miejscu.  – Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. – Ale ja wierzę, że ty tego nie zrobisz.
A-chan zaśmiała się drwiąco
A: Doprawdy? A jeśli się mylisz? Powiedz… dlaczego tak uparcie wierzysz, że bym tego nie zrobiła?
K: Co to za głupie pytanie? Przecież jesteśmy przyjaciółkami!
A: Przyjaciółkami? Hehe... Dobre! Dobre i naiwne! Demony nie mają przyjaciół. *w myślach* Co ja wyprawiam?! Co ja wygaduje?! Ale lepiej, żeby stąd poszli. Nie chcę znowu ich narażać. Moja znajomość z ludźmi... Tak. Już postanowiłam. Moja znajomość z ludźmi stwarza tylko dla nich zagrożenie" Demony nie posiadają żadnych pozytywnych uczuć!
K: Grr… Nie mów tak!  - Wstałam z ziemi i powoli ruszyłam w jej stronę – Dobrze wiesz, że to nie prawda!
A: *odsuwa się od niej* Ehh... Koniec tego dobrego. Rano biorę swoje rzeczy i wracam do piekła. Jeśli chcecie dobrze dla tamtych głupców to lepiej, żeby nikogo nie było w siedzibie. Nie mam zamiaru się powstrzymywać. *w myślach* "Kłamiesz głupia, kłamiesz! Wtedy już będziesz nad sobą panować! Po prostu nie chcesz im zagrażać..."
K, I: Wracasz do piekła!?
K: Nie ma mowy! Ja się nie zgadzam! – Mimo tego, że byłam zmęczona jak cholera, podbiegłam do niej i złapałam ją za ramiona – Nie wrócisz do piekła! My się na to nie zgodzimy!
A: *lekko przestraszona zbyt nagłą reakcją Kim i jej bliskością* N-nikt nie pyta cię o zdanie...
I: A tobie nikt nie pozwala wracać do piekła! Zostajesz tutaj! – powiedział Itachi, który nagle znalazł się tuż obok nas, jednak zachwiał się i pewnie by się przewrócił gdyby nie oparł się o ramie A-chan
A:  N-nie mogę!  - Jęknęła załamującym się głosem
K: Ale dlaczego!? Dlaczego do cholery chcesz wracać do piekła!? I dlaczego… - Sama nie wiem kiedy w oczach pojawiły mi się łzy – i dlaczego chcesz nas wszystkich zostawić?
A: T-to n-nie tak, że ja...! Znaczy się, bo tak! *stara się nie patrzeć im w oczy*
K: To nie jest odpowiedz!
I: A-chan przestań! Dobrze wiesz, ze bez ciebie nie odejdziemy!
A: A-ale ja nie mogę! Jeśli... *mówi coraz ciszej i spuszcza głowę, a grzywka opada jej na oczy całkowicie je zasłaniając* Jeśli z wami zostanę... kto wie co mogę wam zrobić... poza tym pewnie nigdy mi nie wybaczycie *podnosi głowę i uśmiech się smutno* wszyscy... A szczególnie Itachi i Dei... *znowu spuszcza głowę*
Itachi stanął przed nią i lekko potrząsnął ją za ramiona
I: A-chan nie bądź głupia! Ja się na ciebie nie gniewam! Nie potrafiłbym być na ciebie zły… a Deidara… też nie był zły… przestraszyłaś go tylko… ale on też chciał cię szukać! Nikt nie jest na ciebie zły!
A: A- ale… ja cię prawie zabiłam!
Itachi uśmiechnął się lekko. Zrobił kilka kroków w tył i rozłożył ręce, tak jakby chciał się zaprezentować w pełnej okazałości
I: Ale jak widzisz, nic mi nie jest
Po chwili spoważniał i chwycił A-chan za rękę.
I: A-chan… wracaj z nami… proszę…
A: J-ja n-nie m-mogę... Nie teraz... Jeszcze nie...
Chwyciłam ją za drugą rękę i powiedziałam
K: Oczywiście, że możesz. Wszyscy cię szukają, więc przestań się z nami wykłócać i wracajmy wreszcie!
A: *bierze głęboki oddech i wypuszcza powietrze ze świstem>* Ale nie teraz... Teraz naprawdę stanowię tylko zagrożenie. O świcie... Nie... jeszcze chwilę po tym... Jak księżyc zajdzie... dopiero wtedy będziecie bezpieczni *odsuwa się od nich i zanurza się lekko, po kostki w jeziorze*
K: Ale… ale nie wracasz do piekła? I Zostajesz z nami tak?
A: Nie wiem... Już nic nie wiem...
K: No dobrze… - Rozejrzałam się. Zobaczyłam dość sporej wielkości kamień. Usiadłam na nim i powiedziałam – To ja zaczekam, aż będziesz wiedzieć – Po czym uśmiechnęłam się do niej
A: o_O N-no dobrze... rób jak chcesz... *zanurza się w wodzie bardziej, do pasa*
I: I ja poczekam.  – Itachi usiadł obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a potem spojrzałam na A-chan
K: Mówiłam, że bez ciebie nie odejdziemy
A: *uśmiecha się lekko* Skoro tak mówisz...
K: A tak w ogóle to po co weszłaś do tej wody? Nie zimno ci?
A: Zimno... ale podczas księżyca w pełni woda ma właściwości bariery.
K: Nadal się martwisz? Przecież już ci chyba przeszło, prawda?
A: Wolę nie ryzykować. A skoro już o tym mowa, to jakbyś przed jakimś demonem uciekała podczas pełni, kiedy jesteś bezbronna do najlepiej wskakuj do jakiegoś zbiornika wodnego. To tak na marginesie. *w myślach* "Czy ja mówię o sobie?"
K: Dzięki za radę. Przyda się. Ale… ciebie się nie boje – powiedziałam uśmiechając się
A: Cieszy mnie to, ale powinnaś. * uśmiecha się słabo*
Westchnęłam ciężko, ale nadal nie przestawałam się uśmiechać
K: Już ci to tłumaczyłam.
Spojrzałam w niebo. Chyba powoli nadchodził ranek  
A: Ta... A ja dalej swoje co? Ale pamiętaj, że mimo wszystko jestem demonem.
Zaśmiałam się i powiedziałam
K: A ja jestem wilkołakiem i co? Z punktu widzenia normalnego człowieka, obie jesteśmy równie niebezpieczne… *skrzywiłam się i dodałam ciszej* No… może akurat nie w tym momencie
A: Pełnia co? Ehh...
Westchnęłam i powiedziałam
K: Tak pełnia. Nienawidzę pełni! A na domiar złego, jutro też to będzie trwało. Ehh…
A: Taa... Wiem... *do siebie* Plus, że chociaż TO trwa tylko dzisiaj…
Zsunęłam się z kamienia i oparłam się o niego. Spojrzałam w niebo. Zaczynało się robić już jaśniej. Za kilka godzin powinien być ranek. Spojrzałam na Itachiego, który lekko przysypiał, a potem na A-chan
K: A-chan… kiedy dokładnie, będziemy mogli wrócić? Bo zakładam, ze jednak nie wracasz do piekła?
A: Jak księżyc zniknie za horyzontem...
K: To dobrze… ale nie odpowiedziałaś na moje drugie pytanie
A: Hmm...? Przecież zostałam przegłosowana *lekki uśmiech*
K: No i taka odpowiedz mi się podoba! Dodam jeszcze, że gdybyś nadal upierała się przy swoim to własnoręcznie zawlekłabym cię do siedziby!
A: Domyślam się ^^ ale będę musiała tak czy siak na chwilę tam wrócić... do piekła, ale to nie teraz…
Zdziwiłam się nieco
K: Ale po co masz iść do piekła?
A: Dowiedzieć sie paru rzeczy...
K: *nie ustępuje* Czyli?
A: M.in. o tym kiedy coś takiego może się powtórzyć...
Kiwnęłam głową i powiedziałam
K: No lepiej wiedzieć. Choć mam nadzieje, że nie prędko się to powtórzy
A: Nie... nie prędko... właśnie dlatego się z tym nie spieszę...
Spojrzałam na nią i przechyliłam lekko głowę
K: Dlaczego jesteś taka smutna? Przecież już po wszystkim. Nic się przecież nie stało
A: Nic? Doprawdy? ehhh... szkoda mi na ciebie czasem słów *uśmiecha sie lekko*
Uśmiechnęłam się do niej szeroko
K: Co się stało to się nie odstanie! Nie ma się czym przejmować!
A: Ta... <do siebie> teoretycznie może się "odstać"
Uśmiechnęłam się do niej i coś sobie uświadomiłam. Było już jasno. Spojrzałam w niebo, a potem na A-chan.
K: To co wracamy?
A: Hę? J-już?
Zmierzyłam ją od stup do głów i powiedziałam unosząc jedną brew
K: A co wolisz nadal marznąć w tej wodzie?
A: N-no nie... ale pozostali... pewnie wciąż się gniewają... i raczej ot tak mi na nowo nie zaufają... a szczególnie rudy... *look na niebo*
K: Dajże już spokój! Myślisz, ze by cię szukali, jakby się na ciebie gniewali!?
A:I tak od razu wszyscy się rzucili żeby mnie szukać?
Spojrzałam w bok i podrapałam się nerwowo w tył głowy
K: Noo… w sumie to nie… niektórzy mieli wątpliwości… i w sumie ja i Itachi mieliśmy zostać w siedzibie… ale i tak w końcu wszyscy poszli cię szukać! ^^
A: Heh... No i widzisz... miałam racje...
K: Wcale nie! Mówię, że wszyscy poszli cie w końcu szukać! Więc się ze mną nie kłóć!
A: Hai, hai..
K: No to jak, wracamy? ^^
A: W sumie... możemy *uśmiecha się lekko*
Spojrzałam na Itachiego, który teraz już spał głęboko. Szturchnęłam go, a ten tak gwałtownie się obudził, że mało nie spadł z tej skały
I: Co jest!?
K: Wstawaj śpiąca królewno! Wracamy! ^^
A-chan wyszła z wody i stanęła obok nas. Ruszyliśmy. Szliśmy nie śpiesząc się. Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce.
K: No jesteśmy! ^^
A: *zachowuje się trochę nerwowo*  Yyyy... no... widzę,  widzę...
K: Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze *uśmiech*
A: Mam nadzieję... *wzdycha*
Weszliśmy do środka. Przeszliśmy jakieś pół korytarza, gdy nagle nie wiadomo skąd pojawił się przed nami Kakuzu. Normalnie jakby wyrósł z pod ziemi. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie. W tym momencie byłam bardzo wdzięczna, że wzrok nie potrafi zabijać, bo mój braciszek patrzył się na mnie wzrokiem godnym bazyliszka.
Ka: KIM!!!
K: *przełyka głośno ślinę* Tak?
Ka: Miałaś się stąd nie ruszać! Miałaś zostać w siedzibie! Przecież jest pełnia! Wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć!
K: Ale ja musiałam…
Ka: Tak wiem! Musiałaś znaleźć…
W tym momencie Kakuzu zauważył A-chan. Zrobił wielce zdziwioną minę
Ka: A-chan?
A: Hej Kazio ^^ *niepewny uśmiech* ehh... *do siebie* normalnie czuje się jak nie ja... normalnie to bym go zmroziła wzrokiem a tu co? Serio za dużo z nimi przebywam, ehh... *wzdycha lekko*
Ka: Mogłabyś … albo nie teraz. Jak się wszyscy zbiorą to się wszystko wyjaśni. A teraz…
Jego wzrok znowu spoczął na mnie, a ja jakby skurczyłam się w sobie. Uśmiechnęłam się przepraszająco
Ka: Ty idziesz ze mną!
Nie czekając na żadną odpowiedz, Kakuzu chwycił mnie za nadgarstek, pociągnął za sobą i zaprowadził mnie do mojego pokoju. Kazał mi się położyć, a sam usiadł w fotelu. Westchnęłam tylko, ale nie protestowałam. Położyłam się i uśmiechałem lekko. Po kilku sekundach już spałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz