Szłam właśnie korytarzem, zmierzając do pokoju mojego braciszka, z zamiarem zapytania go czy czasami nie pożyczył bez pytania moich skrzypiec (swoje rozwalił, a że jest zbyt skąpy, żeby sobie kupić nowe, to często zabiera moje =_=), gdy nagle usłyszałam jakiś krzyk. Stanęłam i rozejrzałam się, ale nic nie zauważyłam. Nagle ktoś z impetem do mnie dobił, co skończyło się tym, że oboje runęliśmy na drzwi obok mnie, wyrywając je przy tym z zawiasów. Upadłam na plecy, a osoba, która tak brutalnie do mnie dobiła wylądowała na mnie. Chwyciłam ową osobę i przerzuciłam przez siebie w wyniku czego tajemnicza osoba rozpłaszczyła się na ścianie, zostawiając w niej dziurę wielkości swojego ciała. Osobą, która na mnie wpadła okazał się Tobi. Mogłam się domyślić =_=. Tobi zjechał po ścianie i rozwalił szafkę stojącą pod nią, a potem zwiał. Podniosłam się z ziemi i rozejrzałam po pokoju by dowiedzieć się kim był właściciel nieszczęsnego pomieszczenia. Gdy już się tego dowiedziałam, przełknęłam głośno ślinę. Jest źle! Jak Itachi i A-chan zobaczą co zrobiłam z ich pokojem to się wkurzą! W sumie to wina Tobiego, bo to on na mnie wpadł, ale ja w gruncie rzeczy mogłam nim nie rzucać o ścianę. Jakby tego było mało usłyszałam głos Itachiego stający się coraz głośniejszy. Szybko podniosłam drzwi i przytrzymałam je tak by wyglądały, jakby nic się z nimi nie stało. W głębi ducha wznosiłam modły by Itachi nie szedł właśnie do swojego pokoju. Widać moje modły zostały wysłuchane, bo Itachi przeszedł przez korytarz i najwyraźniej niczego nie zauważył. Gdy głos ucichł zupełnie położyłam drzwi na ziemi i odwróciłam się. Zaczęłam od szafki. Na szczęście nie rozwaliła się całkowicie. Jedynie przewróciła się i rzeczy z niej powypadały. Szybko podniosłam ją i zaczęłam z powrotem układać na niej rzeczy. Wkrótce ze zgrozą stwierdziłam, że jakaś wielka stara księga zupełnie się rozwaliła i wszystkie kartki z niej powypadały. Wnioskując po mrocznej okładce rodem z piekła książka ta należała do A-chan. Szybko schyliłam się, żeby pozbierać karty księgi.
- Kim?
- Co ty robisz?
- Co ty robisz?
Na dźwięk tych głosów, aż podskoczyłam. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam Kisame wraz z Deidarą.
K: Długa historia! Błagam was pomóżcie mi to posprzątać zanim zjawią się tu Itachi i A-chan i, aż boję się myśleć co mi zrobią. Zwłaszcza boję się reakcji A-chan *dreszcz*
Ki: Ale co się właściwie stało?
K: Tobi do mnie dobił, wyrwaliśmy drzwi, ja się wkurzyłam i rzuciłam nim o ścianę, on zostawił w niej dziurę, rozwalił szafkę i zwiał – Powiedziałam to na jednym wdechu, że aż zabrakło mi powietrza i wzięłam głęboki oddech.
Deidara prychnął
D: Z tym dynio-głowym idiotą zawsze są problemy… nie martw się Kim, pomożemy ci i nikt się nie zorientuje, że coś się stało. Prawda Kisame? ^^
Ki: Yhym ^^
K: Dzięki! Jesteście wielcy!
Ki: Ja naprawię ścianę, a Deidara drzwi i będzie po kłopocie ^^
K: Dzięki wam jeszcze raz! Słuchajcie ja muszę jeszcze naprawić tą książkę – powiedziałam schylając się by pozbierać rozsypane kartki – Zajmiecie się resztą?
D: Nie, ma problemu! – Powiedział Deidara podnosząc drzwi z ziemi
K: Dzięki wam chłopaki! – Pocałowałam obu w policzki i pobiegłam do swojego pokoju by tam poskładać księgę. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku rozkładając na nim kartki. Położyłam pustą okładkę na kolanach i zaczęłam grzebać w kartach by znaleźć pierwszą stronę. Na szczęście kartki były ponumerowane. Naprawienie księgi zajęło mi prawie półtorej godziny. Nagle moją uwagę przykuła kartka rozpoczynająca nowy dział. Tytuł brzmiał „ jak pozbyć się wilkołaka?”. Nie tylko sam tytuł przyciągnął moją uwagę. To co było w nim dziwnego to fakt, że był zapisany w ludzkim języku. Większość kart była zapisana w jakiś niezrozumiałym dla mnie obcym języku. Podobnie jak większość zaklęć z działu który przykuł moja uwagę. Jedno z nielicznym zaklęć, które były napisane w języku ludzkim miało tytuł „Senny umysł”. Coś podpowiadało mi, że nie powinnam czytać tego zaklęcia, ale mimo to wpatrywałam się w tą kartkę jak zaklęta. Tak jakby jakaś niewidzialna moc zmuszała mnie do czytania tej kartki. W pewnym momencie, nawet nie zorientowałam się jak wymówiłam to zaklęcie na głos. W ogóle nie wiedziałam, że to robię. To tak jakby jakaś siła mną kierowała
K: Ameno Christe…
Gdy tylko powiedziałam te słowa głowa zaczęła mnie niesłychanie boleć. Takiego bólu nie czułam jeszcze nigdy. Był nie do zniesienia. Wstałam z łóżka. Udało mi się dojść do drzwi. Przekręciłam drzwi i nacisnęłam klamkę. Lecz nie uchyliłam ich nawet o trochę. Ból stał się tak nie do zniesienia, że runęłam na ziemie nieprzytomna
-----Narrator----
A-chan szła właśnie korytarzem wraz z Itachim. Za nimi z minami skazańców wlekli się Deidara i Kisame.
A: Naprawdę myśleliście, że nie zauważymy?
D: Ale to nie nasza wina! My tylko pomagaliśmy Kim!
Ki: Ale jej wina to też nie była! To wina Tobiego!
A: Tak, tak oczywiście! *sarkazm*
I: Zobaczymy co na ten temat powie Kim.
Stanęli w czwórkę przed pokojem czarnowłosej. Itachi już podnosił rękę by zapukać, ale zauważył, że drzwi są lekko uchylone. Delikatnie popchnął je i otworzyły się. Zobaczyli Kim nieprzytomna, leżąca przed drzwiami. Natychmiast cała czwórka, klęknęła przy dziewczynie. Itachi obrócił ją na plecy i sprawdził puls
I: Żyje… ale ma bardzo słaby puls.
Nagle cichy, stłumiony okrzyk wydarł się z gardła A-chan. Patrzyła ona na otwartą księgę leżącą na łóżku
A: O nie! Skąd ta księga się tu wzięła!?
Kisame i Deidara wymienili spojrzenia co nie uszło uwadze A-chan
A: Chłopak! Wiecie coś o tym!? *mordercze spojrzenie*
Ki, D: Jak szafka się rozwaliła, to ta księga się rozsypała i Kim chciała ją naprawić! O.O
A: Wszystko jasne… Musiała przeczytać Zakęcie „sennego umysłu”. To działa tylko na wilkołaki.
I: Ale czemu przeczytała zaklęcie, które było dla niej niebezpieczne?
A: Bo widzisz… ta księga jest obłożona pewnym zaklęciem. Gdy czyta ją nie upoważniona osoba, księga zmuszą tą osobę by rzuciła na samą siebie niebezpieczne zaklęcie.
I: Ale ty na pewno wiesz jak jej pomóc, prawda?
A-chan z wolna pokręciła głową
A: To ona rzuciła to zaklęcie… i tylko ona może je zdjąć…
I: A-chan daj spokój! Na pewno jest jakiś sposób, żebyś jej jakoś pomogła!
A: W sumie… może i mogę jej jakoś pomóc. Deidara! Przynieś tu zimy okład! Może dostać gorączki. Kisame! Zawołaj mi tu liderka natychmiast!
D, Ki: Tak, jest!
Obaj szybko wybiegli z pomieszczenia.
A: Itachi połóż ją na łóżku. – Mówiąc to A-chan wzięła księgę z łóżka i zaczęła ją przekartkowywać. Gdy czarnowłosy położył już Kim na łóżku, A-chan pokazała mu znak namalowany na jednej z kartek księgi.
A: Namaluj ten znak na ścianie za łóżkiem. Tuż nad głową Kim. Ja muszę się skupić.
A-chan zamknęła oczy. W mgnieniu oka z jej pleców wyrosły wielkie poszarpane skrzydła. Usiadła po turecku w powietrzu i zamknęła oczy
---- Kim----
Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Ostatnie co pamiętam to ta księga. Składałam ją i znalazłam rozdział o wilkołakach, a potem… już nic nie pamiętam. Rozejrzałam się. Wszędzie było ciemno. Nagle dostrzegłam jeden malutki punkt światła. Zaczęłam iść w jego stronę jednak już po chwili biegłam. Nagle znalazłam się w lesie. W dziwnie znajomym lesie. Rozejrzałam się i nagle uświadomiłam sobie skąd znam ten las. Był to las rosnący tuż za moją rodzinną wioską! Zaczęłam biec w stronę wejścia do wioski. Gdy byłam na miejscu stanęłam jak sparaliżowana, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Nie. To nie może być prawda! Nie! To znowu się dzieje! Krajobraz w wiosce był dokładnie taki jak z przed czternastu lat! Taki jak w ten straszny dzień! W dzień kiedy zginęła nasz matka. Nasza matka, nasza cała rodzina i prawie całą wioska! To był dzień kiedy Yu-gakure napadła na naszą wioskę! Wszędzie walały się ciała ludzi, zarówna znanych mi osób, jak i obcych. Krew spływała strumieniami, a niebo było czarne niczym smoła. Nagle zobaczyłam jakiegoś ninje z Yu-gakure biegnącego prosto na mnie. Stanęłam w pozycji obronnej, gotowa odeprzeć atak, ale ten ninja zwyczajnie przeze mnie przebiegł. Zupełnie jakby mnie tam nie było. To znaczy, że nikt mnie nie widzi, a ja nic nie mogę zrobić. Jestem zupełnie jak duch. Ruszyłam w głąb wioski. Pełno ciał. Wszędzie jakieś ciała. Dreszcze przeszły mi po plecach na ten widok. Nagle stanęłam przed doskonale znanym mi domem. Był to duży niebieski budynek z balkonem i ogrodem. Był to mój rodzinny dom. Zaczęłam iść w jego stronę, gdy nagle drzwi otworzyły się i wybiegł z nich jeden z ANBU naszej wioski.
AN(BU): Nie ma ich! – Krzyknął do kogoś za mną. Odwróciłam się i ujrzałam wysoką rudowłosą dziewczynę. Wyglądała na nie więcej niż szesnaście lat. Włosy miała zaplecione w warkocz, a na sobie strój ANBU. Maskę trzymała w dłoniach. Miałam wrażenie że ją znam.
Dz(iewczyna): Jak to ich nie ma!?
AN: Nie ma nikogo! Ani Pani Keiry, ani jej dwójki dzieci!
Rudowłosa przygryzła sobie kciuk i szepnęła cicho
Dz: Mam nadzieje, że są cali…
Wtedy uświadomiłam sobie skąd znam tą dziewczynę. Przecież to była Arissa! Jak mogłam jej nie poznać od razu!? Tak często nas odwiedzała, że stała się dla mnie prawie jak siostra! Zawsze mówiła, że niby przechodziła i postanowiła wpaść, ale ja znałam prawdziwy powód jej wizyt. Arissa potrafiła całymi godzinami gadać z moim braciszkiem! Zawsze gdy była zakłopotana lub nad czymś myślała przygryzała kciuk właśnie w ten sposób jak przed chwilą. Dzięki temu ją poznałam. Nie wiedziałam, że Arissa jest w ANBU
Ar(issa): Zwołaj resztę oddziału! Niech natychmiast ruszają do lasu! Trzeba go przeszukać! Trzeba ich znaleźć! Klan Okami to duma naszej wioski, a tylko oni z niego zostali!
AN: Tak jest!
Arissa ruszyła w stronę lasu, a ANBU w przeciwną stronę. Pobiegłam za Arissą. Biegłam za nią cały czas. Przebiegłyśmy chyba połowę lasu, gdy nagle z ust Arissy wyrwał się cichy okrzyk. Na małej polance w środku lasu zobaczyłam dwie osoby. Arissa natychmiast przyklękła przy jednej z nich. Stanęłam jak sparaliżowana. Osobą przy której klęczała Arissa była nasza matka. Leżała w kałuży krwi. Rudowłosa szybko zmierzyła jej puls. Rozszerzyła oczy ze strachu, a potem opuściła głowę i szepnęła cicho
Ar: Odeszła…
Upadłam na kolana. Wiedziałam, że to się stało. Wiedziałam jak to się stało, ale nie mogłam w to uwierzyć. Teraz widzę to dokładnie. Wtedy nie pamiętałam tego ze szczegółami. Gdy to się stało miałam zaledwie pięć lat. W tej chwili druga osoba, leżąca kawałek dalej poruszyła się niespokojnie i jeszcze mocniej przycisnęła do siebie coś co trzymała w rękach. Arissa natychmiast podbiegła do tej osoby. Był to chłopak w wieku szesnastu lat. Od razu wiedziałam kto to. Rudowłosa potrząsnęła nim i zawołała
Ar: Kakuzu! Słyszysz mnie!
On na początku szarpnął się, jakby chciał się od niej oddalić, ale po chwili otworzył oczy
Ka: A-Arissa? Skąd… Skąd ty się tu…wzięłaś?
Ar: Kakuzu! Dzięki bogu jesteś cały! A… - nagle urwała jakby uświadomiła sobie coś strasznego. Rozejrzała się, a potem zawołała
Ar: Kakuzu, a gdzie twoja siostra?! Gdzie Kim?!
Ka: T-tu… - Tylko tyle zdołał powiedzieć. Powoli rozluźnił uścisk i oczom rudowłosej ukazała się mała czarnowłosa dziewczynka w zielonej sukience . Kuliła się i przyciskała do chłopaka tak mocno jak potrafiła. To byłam ja. Nagle pojawił się jeden z ANBU. Był to chyba ten sam, który przedtem rozmawiał z Arissą. Kucnął obok nich, a rudowłosa krzyknęła do niego
Ar: Zabierz Kim do szpitala! Już!
ANBU wziął małą mnie na ręce mimo początkowego wahania Kakuzu i szybko oddalił się. Arissa pomogła wstać mojemu braciszkowi i przerzuciła sobie jego rękę przez ramie by się nie przewrócił. Już mieli iść. Gdy nagle stało się coś dziwnego. Niebo stało się czerwone, a wszystko dookoła stało się jakby mniej wyraźne. Nagle nie wiadomo skąd pojawiło się z dwudziestu wrogich ANBU. Otoczyli Kakuzu i Arissę. Chciałam do nich podejść chociaż i tak wiedziałam, że nic nie mogę zrobić, ale gdy tylko stawiałam kroki, byłam coraz dalej. Wkrótce straciłam ich z oczu. Jednak do moich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk dwóch osób. Dwóch tak bliskich mi osób. Zasłoniłam sobie uszy i upadłam na kolana. Nie mogłam tego znieść. Czułam się jakby ktoś rozdzierał moją dusze razem z sercem na tysiące kawałków. Myślałam, że dłużej nie wytrzymam gdy nagle usłyszałam jakiś cichy głos
- Kim!
Rozejrzałam się, ale nikogo nie wiedziałam. Po chwili jednak głos stał się głośniejszy i wtedy wiedziałam już do kogo należy owy głos
- Kim! To co się teraz dzieje to nie jest prawda!
W tej chwili przede mną pojawiła się jakaś osoba. Byłą zamazana i wyglądała jakby miała się zaraz rozpłynąć. Jednak rozpoznałam ją. Była to A-chan
---- Narrator----
Wieść o tym co stało się Kim, rozeszła się po siedzibie błyskawicznie. Wszyscy starali się jakoś pomóc więc biegali w te i we wtę. Co chwila ktoś wbiegał do pokoju czarnowłosej. W końcu A-chan nie wytrzymała i krzyknęła
A: Jak chcecie pomóc to łaskawie wypierdalać mi stąd w trybie natychmiastowym!Zabierać swoje dupy w troki ale już! Bo powyrywam wam jelita i zrobię z nich ozdoby choinkowe!
Wszyscy pokornie wyszli. W pokoju zostali tylko A-chan, Lider, który pomagał A-chan skupić się i dostać się do umysłu Kim, Itachi który co jakiś czas zmieniał okład na czole czarnowłosej i Kakuzu, który za nic nie chciał zostawić swojej siostry. A-chan unosiła się nad łóżkiem z zamkniętymi oczami
P: Na czym właściwie polega to zaklęcie?
Brew A-chan niebezpiecznie zadrgała, ale nie otworzyła oczu. Itachi, który już zdążył poznać działanie owego zaklęcia odezwał się, by jeszcze bardziej nie drażnić A-chan
I: Osoba, która jest pod działaniem tego zaklęcia przeżywa w swoim umyśle swoje najgorsze wspomnienie, zupełnie jakby działo się to na nowe. A potem zaklęcie sprawia, że osoba ta widzi coś czego nigdy nie chciała zobaczyć. Coś co będzie dla niej tak potworne, że nie będzie mogła tego znieść.
A: A jeżeli chcemy jej pomóc, to muszę się skupić! Więc zamknąć jadaczki!
----Kim----
K: A…A-chan?
A: Słuchaj, Kim bo nie mam zbyt wiele czasu. To co teraz się dzieje nie jest prawdą! To tylko iluzja wywołana przez zaklęcie! Możesz to powstrzymać!
K: A-ale jak!?
Postać A-chan stała się jeszcze bardziej rozmyta. Przez chwile myślałam, że zniknie na dobre, ale ona nadal tam była. Wkurzona spojrzała w górę i krzyknęła
A: Postaraj że się trochę bardziej!
Przez chwile nic się nie działo, ale po kilku minutach usłyszałam głos Lidera
P: Zamknij się robię co mogę! I sprężaj się! Nie wiem jak długo uda mi się to utrzymać!
A-chan skrzywiła się i mruknęła
A: Mięczak…
Po chwili spojrzała na mnie i powiedziała
A: Posłuchaj Kim, możesz to pokonać! Musisz przywołać szczęśliwe wspomnienie! Musisz to zrobić!
A: Posłuchaj Kim, możesz to pokonać! Musisz przywołać szczęśliwe wspomnienie! Musisz to zrobić!
K: N-nie dam rady!
A-chan stała się jeszcze bardziej rozmazana. Zanim całkowicie zniknęła, krzyknęła jeszcze
A: Uda ci się!
Po czym zniknęła. Zamknęłam oczy i ze wszystkich sił postarałam się skupić na jakimś radosnym wspomnieniu, ale nic nie mogłam sobie przypomnieć. Tak, jakby w życiu nie spotkało mnie nic dobrego. Nagle poczułam straszny chłód. Otworzyłam oczy i mało nie krzyknęłam z przerażenia. To co widziałam teraz przed sobą było straszne, po prostu nie do zniesienia. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, a w oczach zbierały mi się łzy. Widziałam przed sobą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz