K:
Nie wierzę! Ona naprawdę dała ci koronę z czarnych róż, w pudełku z napisem
„Dla mojego misia”?!xD
I:
Tak! >////< I nie drzyj się tak…>///>
K:
O, wybacz…xD
I:
>.>
K:
No, ale…
P:
CISZA!
Wszyscy jak na komendę ucichli. Oczywiście
Shiru nadal patrzyła na Konan z mordem w oczach, Sasori i Kisame nadal rzucali
sobie gniewne spojrzenia, a Hidan i Kakuzu nadal piorunowali się wzrokiem.
Nagle do pomieszczenia wpadła A-chan z jakimś różowym pudełkiem. Itachi na jej
widok zrobił taka minę „O.O” a potem chciał schować się pod stół, ale niestety
zahaczył włosami o jakiś wystający gwóźdź i wyjebał się na podłogę tak, że aż
się zatrząsało.
I:
Ał…X.x
A:
Misiu, co ty najlepszego robisz? Chcesz sobie połamać to cudne ciałko czy co?
Aka:
*ledwo powstrzymują się od śmiechu*
I:
X////x
A:
Proszę! ^^ - Położyła pudełko na stole. Itachi wyszedł spod stołu i usiadł na
krześle. Patrzył na to pudełko, jak na jakiegoś ducha, albo diabła
I:
Co to jest…? O.o
A:
Otwórz ^^
Nagle słychać jakiś hałas
A:
A byłabym zapominała!^^ Kim, dla ciebie też coś mam^^
K:
Dla mnie? O.o
A:
No. Choć^^
Poszłam za nią.
A:
Pamiętasz jak mi kiedyś mówiłaś, że tak jak ja nienawidzisz brata Itachiego?
K:
No…
A:
Ta da!^^
Zgadnijcie, co zobaczyłam. Związanego i
zakneblowanego Sasuke
K:
*.*
A:
Co myślisz o tym, żeby go po torturować? *.*
K:
Jestem za *.*
A:
No, więc… - A-chan klasnęła w ręce. Nagle wszystko zrobiło się czarne, a potem
wylądowałyśmy w jakimś pomieszczeniu, które wyglądało jak, żywcem wyjęte z
piekła. Stałam na środku wiszącej ścieżki. Z obu stron były drzwi, a za mną
stał wielki tron, na którym siedziała A-chan. W okuł ścieżki buchały wielkie
płomienie
K:
Łał. Tyle razy już tu byłam, a za każdym razem to miejsce przyprawia mnie o
gęsią skórkę
A:
No, więc zaczynajmy! – A-chan pstryknęła palcami i obok niej pojawił się czarno
czerwony fotel. Gestem pokazała bym usiadła. Zrobiłam to. Potem klasnęła dwa
razy w ręce i drzwi po lewej stronie otworzyły się. Wszedł jakiś diabło-podobny
stwór niosący związanego Saskłacza. Położył go na ziemi.
K:
To, od czego zaczynamy?
A:
Daję ci wolną rękę. W końcu to twój prezent ^^ Jakby, co to Ryuu ci pomoże –
Wskazała na tego stwora, co przyniósł Saskłacza, a ten się do mnie wyszczerzył.
Zaczęły się tortury. Torturowałam go na wiele sposobów. Przywiązałam go do
drewnianego pala i podpaliłam go, zawiesiłam go na rozgrzanym łańcuchu i
łaskotałam piórkiem, topiłam go, trochę pocięłam (ładne blizny mu zostaną^^)
A-chan trochę go psychicznie pomęczyła, a potem wrzuciłyśmy go do lochu. Znowu
byłyśmy w siedzibie
K:
*przeciąga się* Powinnam go po torturować już dużo wcześniej^^
A:
No widzisz, czyli prezent się udał
K:
I to bardzo^^
A:
Cieszę się. A teraz wybacz…idę sprawdzić czy Itaś otworzył mój prezent^^ - I
sobie poszła
Ja miałam zamiar iść do pokoju, ale nagle
zaburczało mi w brzuchu. No tak, nie jadłam obiadu =.= Skierowałam się w stronę
kuchni. Weszłam do środka i przeżyłam mały szok. Mianowicie Hidan i Kakuzu
rzucali w siebie…mąką i jajkami?! WTF!? O.o
K:
Co tu się dzieje do cholery!?
Obaj zastygli w miejscu i spojrzeli na mnie.
Hidan trzymał w ręce jajko gotowe do rzutu, a mój braciszek trzymał nad głową
całą torbę z mąką.
K:
Czy możecie mi wyjaśnić, czemu zachowujecie się jak dzieci i rzucacie w siebie
jedzeniem? =.= O co znowu się pokłóciliście? =.=
Ka,
H: Nieważne…
K:
Hmm…?
Nagle weszła Hoshi.
Ho:
Idioci >.> Zaraz ci powiem, o co się pokłócili
---kilkanaście
minut wcześniej---
Ka:
Nie! Nie mam mowy!
H:
Ej no weź! Nie bądź takim skąpcem! Na imprezie musi być dużo sake!
Ka:
Ale nie, aż tyle! A zresztą przy dużej ilości sake, więcej rzeczy poniszczą i
będzie trzeba kasę na nowe rzeczy wydawać! >_<
H:
Ale ty jesteś…!
Ka:
I jeszcze pozostaje, kwestia noclegu dla A-chan! Nie mamy wolnego pokoju!
H:
Co za problem? Ona może spadź u Itachiego >.>
Ka:
No chyba cię do reszty pojebało! Nie mam zamiaru później wydawać kasy na „małe
Uchihy”!
H:
*chichocze* „Małe Uchihy”, a to dobre xD
Ka:
Z czego ty się tak cieszysz? >.> Ty i tak, pewnie nigdy dzieci nie
będziesz miał, bo ciebie i tak żadna nie chce >.>
H:
*bulwers* *po chwili zakłada ręce na pierś i uśmiecha się chytrze* Wiesz, co
Kakuzu? Coś mi się zdaje, że twoja siostra jest innego zdania…
Ka:
*mega wkurw* Odczep ty się od niej! *Rzuca w Hidana tym, co miał pod ręką,
czyli jajkiem*
H:
Ej powaliło cię!?
Ka:
Słuchaj no! Po tym, co ostatnio jej zrobiłeś, masz się do niej nie zbliżać!
H:
Nie możesz mi zabronić!
Ka:
Mogę! Jak jeszcze raz jej coś zrobisz to dostaniesz za swoje już ci to mówiłem!
H:
Grrr… - Hidan chwycił worek mąki i rzucił w Kakuzu, tak, że ten po chwili cały
był w białym proszku
Ka:
*kaszle*
H:
*zwija się ze śmiech*
Ka:
Oż ty pajacu! >_<
---teraz---
Ho:
No, mniej więcej tak to wyglądało =.=
K:
A-aha O///o
Ho:
A tak w ogóle, to co ten mój zidiociały braciszek ci zrobił, ze Kazio zabronił
mu się do ciebie zbliżać?
K:…
Ka:
Uderzył, ją! Rozumiesz to!?
Ho:
ŻE CO ZROBIŁ!? >_< Oj ja sobie z tobą pogadam, Hidan!
H:
O w mordę! O.o
Hoshi podeszła do Hidana, chwyciła go za ucho
i zaczęła gdzieś wlec
H:
T.X
Ho:
Już, ja sobie z tobą pogadam, ty ośle…=.=
Ka:
Hehe…^^
K:
A tak w ogóle to, o jakiej imprezie wy mówiliście?
Ka:
Aa…Itachi stwierdził, że trzeba zrobić imprezę powitalną dla A-chan, a Lider
się zgodził =.=
A:
Impreza!? Dla mnie!? Kiedy!?
Ka:
Niedługo
…
Ka,
K: SKĄD TY SIĘ TU WZIEŁAŚ!!!??? O.O
A:
Przyszłam^^ Lub przyleciałam, jak wolicie^^ *wskazuje na czarne skrzydła, które
były pobrudzone krwią tak samo jak jej ubranie*
K:
Matko Boska, co ci się stało!? O.o
A:
Ale co? O.o *patrzy na swoje ciuchy* A to! Nie to nic! ^^
K:
A-aha O.o
Kilka minut później pojawił się Liderek,
zwołał wszystkich i kazał nam się zabrać za przygotowywanie imprezy. Ja miałam
iść razem z Hidanem i Kakuzu do sklepu po sake i jakieś przekąski. Oho, czuję
kłopoty =.= Oni nie mogą być razem w jednym pomieszczeniu, przez dłużej niż
kilka minut, bo zaraz się ze sobą pokłócą. A jeszcze jak ja jestem z nimi to
ten czas zmniejsza się do kilku sekund. Dlaczego oni cały czas muszą się o mnie
kłócić? T/////T Po chwili byliśmy na miejscu
Ka:
Hidan ty idź, po sake, a ja i Kim pójdziemy po przekąski – Nim ja lub Hidan
zdążyliśmy coś powiedzieć, Kakuzu chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po
chwili byliśmy na dziale ze słodyczami
K:
To co bierzemy?
Ka:
Na pewno musimy wziąć masę ciastek. Lider i Tobi pochłaniają je w
zastraszającym tempie =.=
K:
No i dużo żelek.^^
Ka:
Jany gwint…! Ty, Shiru, Hoshi i jeszcze A-chan! My chyba ciężarówkę tych, żelek
musimy kupić X.x
K:
No^^ Idę sprawdzić, czy nie mają ich więcej^^ - Ruszyłam w stronę kas. Gdy
wybiegłam zza jednego regału z kimś się zderzyłam i upadłam na cztery litery.
Podniosłam oczy do góry i jęknęłam cicho. Owa osoba uśmiechnęła się do mnie
diabelsko i powiedziała
- Miło cię widzieć, słoneczko.
K:
O, nie! Tylko nie ty…!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz